0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

Wszystko pięknie. W kraju trwa epidemia. Przedsiębiorcy cierpią, ludzie tracą pracę, należy im się pomoc. Ale przy okazji wprowadzania ważnych i oczekiwanych przepisów, rząd po cichu nowelizuje inne ustawy, niemające żadnego związku z COVID-em, w tym Kodeks karny.

22 czerwca 2020 Sejm skierował do podpisu prezydenta przygotowaną przez rząd ustawę o dopłatach do oprocentowania kredytów bankowych udzielanych na zapewnienie płynności finansowej przedsiębiorcom dotkniętym skutkami COVID-19 oraz o zmianie niektórych innych ustaw.

W podtytule czytamy, iż projekt dotyczy „wprowadzenia inicjatyw legislacyjnych w celu poprawy sytuacji przedsiębiorców dotkniętych skutkami COVID-19, wsparcia budżetów jednostek samorządu terytorialnego oraz w celu utrzymania ciągłości procesu inwestycyjnego poprzez m.in.: dopłaty do oprocentowania kredytów bankowych, ułatwienia w realizacji zamówień publicznych, pakiet osłonowy dla samorządów, ułatwienie dostępu do wakacji kredytowych, dostosowanie rynku pracy do wyzwań COVID-19”.

Przeczytaj także:

Rząd próbuje po raz drugi

Ustawę przegłosowano 4 czerwca 2020. 228 posłów było za, 189 przeciw, 38 wstrzymało się od głosu.

15 czerwca grupa ekspertów z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego (dr hab. Agnieszka Barczak-Oplustil, dr Wojciech Górowski, dr Mikołaj Iwański, dr Mikołaj Małecki, dr Kamil Mamak, dr Witold Zontek, dr Szymon Tarapata) wydała opinię na jej temat. Druzgocącą dla pomysłodawców.

Krakowscy karniści stwierdzili m.in., że ustawa w zakresie zmian w Kodeksie karnym jest

rażąco niezgodna z licznymi artykułami Konstytucji

z „uwagi na jej uchwalenie przez Sejm bez dochowania trybu wymaganego do jej wydania oraz z uwagi na uchwalenie w jej ramach przepisów tożsamych co do materii, identycznych treściowo i przyjętych w tak samo nieregulaminowym trybie z regulacjami aktualnie już zaskarżonymi do Trybunału Konstytucyjnego przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, co stanowi wkroczenie władzy ustawodawczej m.in. w kompetencje i prerogatywy Prezydenta RP”.

Chodzi o to, że rząd próbował już ponad rok temu wprowadzić pewne zmiany do Kodeksu karnego (ustawa z dnia 13 czerwca 2019 o zmianie ustawy – Kodeks karny oraz niektórych innych ustaw).

Jednak ówczesna propozycja była tak zła, że nawet Andrzej Duda nie zdecydował się jej podpisać. Odesłał ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, który do dziś nie wydał werdyktu.

Rekomendujemy odrzucenie w całości

„Uchwalone zmiany w przepisach Kodeksu karnego godzą w

  • konstytucyjną zasadę równości wobec prawa,
  • zasadę proporcjonalności,
  • konieczności i przydatności zaostrzenia represji karnej,
  • prawo do obrony,
  • zasadę określoności znamion czynu zabronionego pod groźbą kary,
  • zasadę prawidłowej legislacji,
  • zasadę zaufania obywatela do państwa,
  • zasadę przewidywalności przepisów represyjnych w związku z określonym vacatio legis” – wyliczają bezlitośnie krakowscy prawnicy w swojej opinii.

I dalej: „Uprzywilejowują [one] sprawców poważniejszych czynów względem sytuacji prawnej sprawców popełniających mniej społecznie szkodliwe czyny oraz rodzą niesprawiedliwe i rażąco niespójne konsekwencje w zakresie wymiaru kary, czym naruszają art. 31 ust. 3 Konstytucji, art. 32 ust. 1 Konstytucji, art. 42 ust. 1 i 3 Konstytucji w zw. z art. 2 Konstytucji.”

„W związku z powyższym rekomendujemy odrzucenie w całości zmian w zakresie prawa karnego materialnego przewidzianych w art. 37, art. 26 pkt 2 oraz powiązanego z nim art. 79 ustawy nowelizującej” – konkludują eksperci.

Wybór najbardziej adekwatnej kary

Ich opinia nie na wiele się zdała. 18 czerwca Senat wniósł pewne poprawki do ustawy, nazajutrz Sejm część z nich przyjął. 22 czerwca ustawa została przekazana do podpisu prezydenta.

Niestety, pozostały w niej proponowane przez rząd zmiany w Kodeksie karnym, w tym m.in. szczególnie groźny zapis nowelizujący artykuł 37a.

Identyczny wpis (słowo w słowo) znalazł się w odesłanej przez Dudę do TK ustawie z 13 czerwca 2019. Jak widać, rząd dawno miał ochotę na powyższą zmianę. Nie udało się roku temu - wtedy jako pretekstu użyto skandalu pedofilskiego, więc teraz postanowiono wykorzystać epidemię.

Zapis ów to tzw. modyfikator sankcji. Jak czytamy na stronie „Dogmaty karnisty” artykuł 37a Kodeksu karnego uelastycznia sankcje grożące za popełnienie wielu występków. Innymi słowy daje sądowi możliwość wybrania najbardziej adekwatnej kary spośród trzech różnych ich rodzajów.

Jego zapis do tej pory brzmiał następująco:

„Jeżeli ustawa przewiduje zagrożenie karą pozbawienia wolności nieprzekraczającą 8 lat, można zamiast tej kary orzec grzywnę albo karę ograniczenia wolności…”

Co to znaczy w ludzkim języku? Że jeżeli ktoś popełni przestępstwo, za które można dostać w najgorszym razie 8 lat więzienia, sąd może sobie wybrać najbardziej adekwatną karę biorąc wszystkie okoliczności pod uwagę. A ów wybór obejmuje:

  • grzywnę
  • ograniczenie wolności (uwaga – ta kara nie oznacza pójścia do więzienia, ale nakłada ona nakaz obowiązkowej pracy na cele społeczne albo potrącania części wynagrodzenia na cel społeczny wskazany przez sąd; skazany nie może też zmieniać miejsca stałego pobytu, ma także obowiązek udzielania wyjaśnień dotyczących przebiegu odbywanej kary)
  • wreszcie karę więzienia.

Więzienie to miała być ostateczność, a teraz jest zalecana

W Polsce do tej pory obowiązywał też tzw. priorytet kary wolnościowej. To znaczy sąd starał się karać za pomocą grzywny lub ograniczenia wolności, jeśli tylko uznał, że tego typu kary okażą się wystarczająco dotkliwe w stosunku w konkretnej przewiny. Kara izolacji w więzieniu była ostatecznością.

Wynikało to też z art. 58 Kodeksu karnego:

Art. 58. § 1. Jeżeli ustawa przewiduje możliwość wyboru rodzaju kary, a przestępstwo jest zagrożone karą pozbawienia wolności nieprzekraczającą 5 lat, sąd orzeka karę pozbawienia wolności tylko wtedy, gdy inna kara lub środek karny nie może spełnić celów kary.

Art. 37a skonstruowany jest generalnie i abstrakcyjnie. A zatem nie odnosi się on do konkretnego przestępstwa, lecz do wielu szczegółowych przepisów będących w jego dalszej części.

Nowy zaproponowany przez rząd zapis artykułu 37a brzmi następująco:

Jeżeli przestępstwo jest zagrożone tylko karą pozbawienia wolności nieprzekraczającą 8 lat, a wymierzona za nie kara pozbawienia wolności nie byłaby surowsza od roku, sąd może zamiast tej kary orzec karę ograniczenia wolności nie niższą od 3 miesięcy albo grzywnę …”

Co to znaczy?

Po pierwsze zostało tu dopisane słowo „tylko” – „zagrożone ‘tylko’ karą pozbawienia wolności”. To sugeruje, że od początku sąd nastawia się na wymierzenie kary więzienia.

Po drugie pojawia się tu „wymierzona kara pozbawienia wolności (więzienia) nie surowsza niż rok”.

A zatem sąd ma najpierw wymierzyć karę więzienia i ma być ona nie wyższa niż rok i dopiero wtedy może się zastanawiać czy aby jej nie zamienić na grzywnę lub prace społeczne (trwające nie krócej niż 3 miesiące).

Ta zmiana cofa nas do komuny

Jest w tym wyraźna sprzeczność. Jak piszą we wspomnianej opinii krakowscy prawnicy „sąd musi najpierw stwierdzić, jaką karę wymierzyłby za to przestępstwo i musi być to kara nie wyższa niż rok pozbawienia wolności, a następnie uznać, że jednak taka kara nie byłaby zasadna, i należy orzec karę wolnościową w postaci grzywny albo ograniczenia wolności”.

Oceny te - zdaniem ekspertów - wykluczają się. W efekcie sądy będą unikać stosowania tej regulacji. Wymierzanie dwóch różnych i wykluczających się kar wiązałoby się bowiem z koniecznością dwukrotnego uzasadniania przez sąd wymiaru kary za ten sam czyn! O ile prościej od razu posłać winnego do więzienia.

Ustawodawca zresztą nie krył prawdziwego celu nowelizacji art. 37a.

Podczas posiedzenia komisji senackich 17 czerwca wyraźnie mówiono, iż „chodzi o zaostrzenie sankcji przez wyeliminowanie możliwości ‘prostego’ orzekania kar wolnościowych, by przypadkiem ‘zręczny obrońca nie wykazał, że sprawcę należy pogłaskać po głowie’”.

Dodajmy, że urzędnicy ministerstwa sprawiedliwości przygotowując zmianę tego właśnie zapisu najwyraźniej inspirowali się starym przepisem z PRL-owskiego Kodeksu karnego z 1969 r.

„Był on krytykowany z uwagi na wewnętrzna sprzeczność, jaką zawierał” – piszą krakowscy prawnicy.

„Z ciekawości sprawdziłem komentarz do Kodeksu karnego z 69 r.” – napisał na Twitterze dr Mikołaj Małecki z UJ. „Nawet wtedy pisano już, że sąd nie powinien wymierzać więzienia hipotetycznie, by je potem zamieniać, tylko od razu ma wybierać jedną z 3 kar. Tak jak jest w aktualnym 37a. Zmiana cofająca nas do komuny, zupełnie bez sensu”.

Pomoc w aborcji, znieważenie prezydenta, błąd medyczny

Jeśli prezydent podpisze ustawę o tarczy 4.0 (a pewnie tak się stanie; nie musi tego robić przed drugą turą wyborów; 21 dni – a tyle czasu ma Duda na podjęcie decyzji - mija dokładnie dzień po drugiej turze, czyli 13 lipca) będzie miała ona prawdopodobnie spory wpływ na funkcjonowanie sądów.

Jak wspominaliśmy art. 37a Kodeksu karnego nie odnosi się do konkretnego przestępstwa, a zatem jego zmiana radykalnie zmieni wymierzanie kar za wiele różnych przestępstw. Biorąc pod uwagę widełki ustawowego zagrożenia karą, zmiany obejmą m.in. takie przestępstwa jak:

  • pomocnictwo w nielegalnym przerywaniu ciąży (art. 152 k.k.)
  • znieważenie prezydenta (art. 135 k.k.)
  • nieumyślny błąd medyczny prowadzący do śmierci pacjenta (art. 155 k.k.)
  • inne przypadki nieumyślnego spowodowania śmierci (art. 155 k.k.)
  • przestępstwa narkotykowe
  • przestępstwa przeciwko mieniu
  • przestępstwa przeciwko wiarygodności dokumentów.

Samorząd protestuje

Sprawą są bardzo poruszeni lekarze. Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej prof. Andrzej Matyja napisał 22 czerwca list do prezydenta Dudy z prośbą o wstrzymanie wejścia w życie nowelizacji art. 37a Kodeksu karnego.

„Znowelizowany przepis (…) jest niestety kolejną już próbą ukrytego zaostrzenia odpowiedzialności karnej lekarzy i lekarzy dentystów za tzw. błędy medyczne” – pisze prof. Matyja.

I dalej: „Nowelizacja art. 37a Kodeksu karnego budzi olbrzymi sprzeciw całego środowiska lekarskiego (…)

Z uwagi na charakter czynności zawodowych podejmowanych w celu ratowania życia i zdrowia swoich pacjentów lekarze są grupą zawodową, która nie jest wolna od ryzyka ponoszenia odpowiedzialności karnej. Lekarz, który dopuścił się błędu medycznego, musi wprawdzie liczyć się z poniesieniem konsekwencji swego czynu, wymierzana sankcja powinna być jednak sprawiedliwa, adekwatna do stopnia zawinienia, okoliczności, w jakich doszło do popełnienia czynu i postawy lekarza. Sąd orzekający musi mieć zatem pozostawioną szerszą swobodę wymiaru kary wolnościowej.

„Zwracam uwagę, że w dobie epidemii koronawirusa lekarze stoją na pierwszej linii walki z zagrożeniem, ryzykują swoje życie i zdrowie oraz zdrowie swoich rodzin, czym zasłużyli sobie na szacunek i wsparcie” – dodaje prof. Matyja. „Z wielu stron spotyka nas lekarzy niesłychana wdzięczność i bezinteresowna ofiarność. (…)

Są kraje, w tym np. USA, w których dla lekarzy i pracowników ochrony zdrowia wprowadzono specjalne regulacje prawne zwalniające ich od odpowiedzialności za działania podejmowane w czasie epidemii. Niepojęte jest wiec dla nas, dlaczego w okresie tak trudnym dla lekarzy i całego społeczeństwa zaostrza się odpowiedzialność karną za ewentualne błędy medyczne.”

Czarne chwile dla lekarzy

Znany związkowiec szef Regionu Kujawsko-Pomorskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Bartosz Fiałek, na którego często powołujemy się w OKO.press, na swoim Facebooku umieścił film, w podpisie do którego ostrzega:

„To czarne chwile dla polskiego zdrowia, dla bezpieczeństwa zdrowotnego Polek i Polaków, dla lekarzy i lekarek.

W tzw. ustawie COVID-owej (Tarcza Antykryzysowa 4.0) przemycono zapisy z Kodeksu karnego, które znacznie zaostrzają prawo w zakresie popełnienia nieumyślnego błędu przez lekarza.

Niedługo nie będziemy ratować obywateli Polski, a siebie przed więzieniem.

Wszyscy doceniają dokonania pracowników ochrony zdrowia, a w Polsce zaostrza się prawo. Tak dziękuje się nam za walkę na pierwszej linii frontu.

To kolejna zmiana, która spowoduje odpływ polskiej kadry lekarskiej poza granice kraju.

To zmiana, która sprawi, że lekarze będą unikać specjalizacji zabiegowych (chirurgia, ginekologia, laryngologia, okulistyka i inne), a przy okazji nie będą podejmować ryzykownych decyzji, które często ratują zdrowie i życie pacjentów.

Oglądajcie i udostępniajcie. I pomyślcie, na kogo oddać swój głos 28 czerwca”.

;

Udostępnij:

Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze