0:000:00

0:00

Kiedy Jarosław Kaczyński mówił na miesięcznicy 10 maja o białych różach jako „symbolu skrajnej głupoty i skrajnej nienawiści”, Angelika Domańska z Elbląga i Elwira Borowiec z Puław, podniosły do góry swoje kwiaty. Stały w pierwszych rzędach smoleńskiego pochodu, kilka metrów od Kaczyńskiego. Musiał je widzieć, ich widok dodatkowo go wzburzył.

To wymagało odwagi i determinacji. Dlaczego one?

Atak łokciem i różańcem

Elwira: Przyjeżdżam co miesiąc na miesięcznice z Obywatelami RP, jestem w tym ruchu. Staliśmy z boku w miejscu legalnej kontrdemonstracji. Jak pan Kaczyński zaczął przemawiać, zobaczyłam Angelę, którą znam z miesięcznic. Ochrona była dziurawa, bo z powodu kontrdemonstracji nie mogli ustawić barierek. Nie miałam znaczka Obywateli, jakoś mnie przepuścili. Nie mogłem już dojść do Angeli. Po Kaczyńskim i modlitwie, krzyknęłam więc, żeby podniosła flagę naszego ruchu "Strajk kobiet". Wciąż nie mogłam się do niej docisnąć. Widziałam, że od strony Kaczyńskiego podchodzi do barierek jakaś pani, ale nie słyszałam, co mówiła. Koło mnie kobieta z ochrony pochodu, w pomarańczowej kamizelce krzyknęła "Nie puszczajcie ich".

Zaczęło się takie dziubanie, kłucie łokciem, mam pełno siniaków, jakaś dziewczyna ze wzrokiem szaleńca na mnie napierała. Wsadzali mi w oczy różańce, dobrze, że mam okulary. Darli się "kurwy!", "komuniści", "spierdalaj".

Zobaczyłam, że Angelika zaczyna cała drżeć, wiem, że ma problemy ze zdrowiem.

Okrążyli nas, wrzeszczeli. Osłaniał nas kolega z Obywateli, waży ponad setkę, ale potem mi mówił, że zwątpił, czy damy radę. Jakiś chłopak przemknął koło nas,zaczął rozpychać ludzi, żeby nas wyciągnąć, przeciągnął Angelę pod ekranem zasłaniającym Obywateli przed Kaczyńskim. Była straszna szamotanina, policja skopała tego chłopaka.

Angelika: Stanęłam przy samej barierce zanim nadciągnął pochód, nikt mnie nie zatrzymał. Było nas siedmioro, czworo miało róże. Znajomi z widzenia z poprzednich miesięcznic. Ta była moja trzecia, w kwietniu dostałam nawet przepustkę smoleńską. Kiedy Kaczyński powiedział o białych różach, zaczęliśmy krzyczeć "kłamca".

Widziałam, że pan Kaczyński nas widzi, byłam dosłownie naprzeciwko niego. Po apelu smoleńskim i modlitwie podeszła ta posłanka Czerwińska, rozwinęliśmy jej w twarz flagę "Strajk kobiet". Powiedziała, że mamy zostać, zostaniemy spisane.

Zostawiła przewodniczącego zgromadzenia, żeby nas pilnował.

Chciałyśmy nawiać. Ale ludzie ustawili się w kordon, jacyś faceci próbowali nas wyciągnąć. Ale tak się zagęściło, że tylko staraliśmy się trzymać na nogach, żeby nas nie zadeptali. Zabrali nam flagę, połamali kwiaty, uszkodzili mi rękę. Zaczął nas ratować nieznajomy facet, próbował nas wyciągnąć pod takim ekranem z boku, mnie ciągnęli po ziemi.

Jestem cukrzykiem, zrobiło mi się słabo, już traciłam przytomność. Policjanci nie chcieli wezwać karetki, w końcu Elwira jakoś mnie doprowadziła do pogotowia, lekarze nie chcieli dokumentów, powiedzieli, że są karetką BOR-u, z ochrony prezydenta. Dali mi zastrzyk z glukagonu, tabletkę na uspokojenie, bo strasznie mi skoczyło ciśnienie, opatrzyli rękę.

Dziś (11 maja - red.) o 15 mialam obdukcję u lekarza sądowego, zresztą zajadłego pisowca. Muszę jeszcze zrobić rtg ręki i usg stawu skokowego.

Przeczytaj także:

Elwira: skoro jesteśmy tak znienawidzone, to postanowiłyśmy im pokazać

Mam 37 lat, w Puławach organizuję protesty kobiet, już jako jedyna, inne się boją. Udział w Ogólnopolskim Strajku Kobiet 3 października, to było moje przebudzenie. Dwa dni przed protestem nie wiedziałam, że wezmę udział, szybka decyzja. Działałam z koleżanką, ale ona się wycofała, obawia się reakcji ze strony Kościoła, księża jechali po protestujących, w niektórych parafiach wymieniali aktywistki z nazwiska, a jej chrześniak ma komunię.

Jak zrobili u nas nagonkę na przedszkolanki, które sfotografowały się na czarno na FB, to je wybroniłam. Taki zbieg okoliczności, znałam redaktora z Dziennika Wschodniego, bo kiedyś opublikował moje zdjęcie piorunów - takie mam hobby, że fotografuję burze.

Z zawodu jestem kasjerką, przez 11 lat pracowałam w "Biedronce", zwolniłam się ze względu na zdrowie. Mam trzy dziewczynki, 6, 7 i 16 lat, samotna mama, tak.

Jak sobie daję radę? Całe życie jakoś daję sobie radę, mam oparcie w rodzicach, teraz z nimi mieszkam. Bardzo mi kibicują w działalności, a nie musiałoby tak być.

Co mnie tak wkurzyło, że zaczęłam działać? Całe życie coś mnie coś wkurzało, ale była trema. Teraz mówię dziewczynom: nie musicie siedzieć w domu.

Generalnie to nie chodzi tylko o PIS, także inne partie. Nie ma w Polsce pomocy w pracy dla kobiet, jest utrudnianie. Nie jestem przeciwko PiS, tylko przeciwko takim głupim rządom.

Miałam przejścia w życiu, byłam zupełnie inną osobą, ofiarą przemocy domowej. Dwa lata temu założyłam partnerowi sprawę o kradzież, ale wychodzi z więzienia w okolicach wakacji, straszył, że mnie zabije.

Na własnej skórze przeżyłam, bezradność, bezsilność wielu lat. Do kobiet nie dochodzi, że mogą się ratować. A oni w PiS stoją po stronie takiej rodziny, z facetem, który rządzi. Ta cała ich gadka o świętości rodziny. Ta władza totalnie chce udupić kobiety, nawet 500 plus sprawia, że zostają w domu, nie aktywizują się.

A potem to się nawarstwiało, skoro jesteśmy tak znienawidzone, to postanowiłyśmy im pokazać, że na tej miesięcznicy też jesteśmy, patrzymy im na ręce.

Najgorzej jest z dziećmi, porzuconymi z biedy, w dzielnicach i wioskach ludzi wykluczonych, dzieci nie mają co robić, wpadają w ręce narodowców, bo potrzebują wspólnotowości, a nikt inny im nie daje.

Świat jest w ogóle beznadziejny. Ja jestem idealistką równościową, powinni w szkołach uczyć wierszyka "Murarz domy buduje...", jak by każdy każdego szanował, to by takiego syfu nie było.

Za to, jak mnie potraktowali, składam zawiadomienie, oczywiście.

Angelika: Zaczyna być dyktatura. I jeszcze ci powiedzą, że granice są otwarte, jak się nie podoba, to do widzenia

Angelika Domańska, 32 lata, samotna matka z Elbląga. Córka ma 13 lat. Matka nie żyje, zresztą z nią też były nieciekawe rzeczy. Wynajmuję mieszkanie, nie mam stałej pracy, dorywcze zajęcia, jakoś ciągnę.

Nie pobieram 500 plus, bo nie chcę mieć niczego wspólnego z tą całą opieką społeczną, jedna wielka zmowa urzędnicza. Takie mam doświadczenia.

W grudniu 2015 przyłączyłam się do KOD, ale mnie wywalili, szacunek dla kobiet był mniej niz zero. We wrześniu zapisałem się do Zielonych. Od kwietnia 2016 robiliśmy akcje prokobiece, Czarny Protest w październiku.

Poseł Jarosław twierdzi, że on ma więcej praw niż zwykli obywatele. Więcej niż ja. Nie zgadzam się na to.

Żądam wolności osobistych dla obywateli. Pierwszy raz byłam tu w grudniu 2016 pod Sejmem. Działaczki feministyczne są prześladowane. U nas w Elblągu, prawie u każdej z nas jakieś kontrole robią. Zaczyna być dyktatura. I jeszcze ci powiedzą: granice są otwarte, jak się w Polsce nie podoba, to do widzenia.

Agresja tych ludzi smoleńskich jest niesamowita.

"Kurwa" to ich ulubione słowo. Miłosierdzie chrześcijańskie? Nie ma wcale. Jak siedemdziesięcioletni dziadek może mnie wyzywać od komuchów, jak ja nie pamiętam tamtych czasów w ogóle?

Miesięcznica inna niż miała być

Miesięcznica smoleńska nr 85 10 maja 2017 miała odbywać się w komfortowej dla PiS atmosferze, bo - na gruncie nowej ustawy o zgromadzeniach - jako tzw. zgromadzenie cykliczne bez żadnej kontrmanifestacji.

Jednak 10 maja przed południem Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że ustawa nie pozwala zakazać zgromadzeń zgłoszonych w tzw. trybie uproszczonym i w ten sposób unieważnił zakaz wydany przez wojewodę mazowieckiego i zalegalizował dwie manifestacje: „protest przeciwko wykorzystywaniu katastrofy smoleńskiej do celów politycznych” Stowarzyszenie TAMA oraz „kontrmiesięcznica majowa” Stowarzyszenia Solidarnie w Akcji.

Obie bohaterki tekstu skorzystały z zamieszania wywołanego kontrdemonstracjami i wmieszały się w tłum smoleński. Stanęły twarzą w twarz z Jarosławem Kaczyńskim.

„Spotykamy się tutaj jak co miesiąc, ale jest pewna różnica w stosunku do tych lat, kiedy wydawało się, że comiesięczna manifestacja żałobna to coś, czemu nikt nie może się przeciwstawiać. Owszem, były takie nienawistne próby ze strony Palikota i jego ludzi, ale skończyło się to szybko. Dziś mamy drugą taką próbę, dziś mamy nowy wielki atak nienawiści. Bo te białe róże, które tam widać, to właśnie symbol nienawiści. Symbol nienawiści i głupoty. Skrajnej głupoty i skrajnej nienawiści. Chcę was zapewnić, że my tę walkę wygramy. Wygraliśmy wtedy z Palikotem i z jego następcami, jeszcze bardziej agresywnymi, jeszcze bardziej nienawistnymi. Zwyciężamy i będziemy zwyciężać nadal! Jesteśmy w stanie doprowadzić tę sprawę, dla której się tu zbieramy, do końca. Będą pomniki i będzie prawda! Ale właśnie tej prawdy – prawdy o Smoleńsku, ale także prawdy o tych latach rządów, które już za nami – Bogu dzięki – tak bardzo się boją. Stąd ta furia, stąd ta nienawiść. Z jednej strony tych, którzy po prostu są wynajęci, a z drugiej – tych, którzy po prostu są oszalali z nienawiści.

Przyjdzie czas prawdy, pełnej prawdy, przyjdzie czas upamiętnienia – i to już niedługo – i przyjdzie wielka klęska tych, którzy nienawidzą, którzy w gruncie rzeczy nienawidzą Polski. Bo o to chodzi – oni nienawidzą Polski. Ale Polska zwycięży!

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze