0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Orzechowski / Agencja GazetaJakub Orzechowski / ...

W nocy z 28 na 29 lipca grupa aktywistek zawiesiła tęczowe flagi na kilku warszawskich pomnikach — m.in. na figurze Chrystusa przed kościołem św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu.

Wywołało to nie tylko histeryczną reakcję polityków prawicy, mówiących o „profanacji” oraz „obrazie uczuć religijnych”, i nie tylko policji, która zatrzymała aktywistki (pisaliśmy o tym w OKO.press obszernie, m.in. tutaj) — ale także równie dramatyczne komentarze związanych z prawicą naukowców.

Autorzy trzech czterech z tych wypowiedzi mają stopnie naukowe — każdy z nich jest co najmniej doktorem habilitowanym. Zacytujmy.

Prof. Piotr Jaroszyński, Katolicki Uniwersytet Lubelski, filozof, profesor nauk humanistycznych, autor pracy habilitacyjnej pod tytułem „Estetyka czy filozofia piękna”:

„To jest nawrót bolszewii. Ktokolwiek był na cmentarzach, zwłaszcza polskich, czy to w Wilnie na Rossie, czy we Lwowie na Cmentarzu Orląt Lwowskich, czy na polskim cmentarzu w Smoleńsku, ten wie, że od dziesiątków lat fizycznie znęcano się tam nad grobami, nad pomnikami. Łamano krzyże, rozbijano figury, więc to jest przejście do walki – bardziej subtelnej, bo jeszcze nie ma fizycznego niszczenia – ale sens i cel ataków jest dokładnie taki sam, więc trzeba to określić mianem nawrotu bolszewii.”

Dr hab. Mieczysław Ryba, Katolicki Uniwersytet Lubelski oraz Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej (o. Rydzyka), historyk, autor m.in. książki „Srodowiska i ugrupowania polityczne na Lubelszczyźnie 1914–1918”:

„Praktycznie nie ma sfery, która nie byłaby poddana dekonstrukcji. Ten, kto tego nie widzi jest trochę ślepy, a jeśli patrioci czy katolicy w porę tego nie dostrzegą, to tę wojnę przegrają. Nie jesteśmy ani pierwszym krajem, ani pewnie nie ostatnim, który jest poddany dokładnie tej samej metodzie rewolucji neomarksistowskiej. (…) nie było chyba w dziejach myśli ludzkiej ideologii tak bardzo nastawionej na negację, czyli nihilizm”.

Dr hab. Przemysław Czarnek, Katolicki Uniwersytet Lubelski, prawnik, autor rozprawy habilitacyjnej „Wolność gospodarcza. Pierwszy filar społecznej gospodarki rynkowej” (o jego dorobku OKO.press pisało już wcześniej — tutaj):

„Nie ma wątpliwości, że cała ta ideologia LGBT wyrastająca z neomarksizmu, pochodzi z tego samego korzenia, co niemiecki narodowy socjalizm hitlerowski, który jest odpowiedzialny za wszelkie zło II wojny światowej, zniszczenie Warszawy i zamordowanie powstańców. Korzeń jest ten sam”.

Na deser jeszcze dodamy komentarz Macieja Pawlickiego, scenarzysty, producenta filmowego i publicysty:

„Bitwę Warszawską uznawać można za najważniejszą w dziejach (…) Zwycięstwo to zbudowało wolną Polskę, ale nie ocaliło świata przed rodzącymi się potworami dwóch totalitaryzmów. Bo świat udawał, że nie widzi, jak rosną, wolał milczeć, gdy niszczyły kolejne wartości. Podobnie jest dziś: na Zachodzie panuje coraz większy paraliż, obłuda i prześladowania nieposłusznych, coraz szczelniejsza jest cenzura narastającego lewackiego totalitaryzmu”.

O co naprawdę im chodzi?

Przeczytaj także:

„Ideologii LGBT” nie ma, to wymysł prawicy

Jeżeli potraktujemy te wypowiedzi dosłownie, okaże się, że nie mają żadnego sensu. Po pierwsze, nie istnieje ideologia LGBT. W czerwcu 2020 r. OKO.press prześledziło karierę tego pojęcia. W języku polskiej prawicy pojawiło się ono niedawno, wypierając — jeszcze dwa lata temu równie skwapliwie wyklinaną — „ideologię gender”, której również nie ma (to również konstrukt prawicy, co analizowaliśmy w 2019 r.).

„Ideologia LGBT” to pojęcie–worek, do którego prawica wrzuca te zmiany cywilizacyjne, które jej nie odpowiadają (np. postulaty równouprawnienia związków jednopłciowych, w wielu krajach — od USA po RPA — zrealizowane). W języku propagandy prawicowej, jak pisał w OKO.press Stanisław Krawczyk, „ideologia LGBT” służy odczłowieczaniu mniejszości oraz kreowaniu wroga — a więc budowaniu politycznego poparcia dla prawicy, która przedstawia się jako jedyna obrończyni tradycyjnej rodziny, religii i ładu społecznego. „Ideologia” pasuje także do częstego na prawicy postrzegania świata w kategoriach spisku — ideologię ktoś „promuje”, ktoś upowszechnia, ktoś „za nią stoi” (np. George Soros, żydowsko–amerykański finansista, wspierający m.in. organizacje LGBT).

Nawet gdyby ideologia LGBT istniała, też to nie miałoby sensu

Załóżmy na chwilę, że „ideologia LGBT” istnieje — pamiętając, że to nieprawda (to tylko intelektualne ćwiczenie).

Nawet wówczas porównania użyte przez p.p. profesorów Jaroszyńskiego, Rybę i Czarnka nie miałyby sensu.

Bolszewizm był ideologią mówiącą o walce klas, pracy, kapitale i projektującą światową rewolucję, w wyniku której władzę miała przejąć klasa robotnicza. Bolszewicy, po krótkim okresie eksperymentów obyczajowych, stali się niesłychanie pruderyjni — m.in. zakazali aborcji, a gejów i lesbijki traktowali jako „dewiantów” (tego słowa używała wobec nich milicja w komunistycznej Polsce).

Nihilizm nie jest ideologią, tylko stanowiskiem filozoficznym (które, jak można się dowiedzieć np. z tego hasła w wikipedii, może oznaczać wiele różnych poglądów). Być może chodzi tu o nihilizm moralny, czyli, w pewnym uproszczeniu, przekonanie, że nie istnieją żadne wartości moralne (nawet relatywne). Jest to pogląd zupełnie nie do pogodzenia np. z postulatami tolerancji czy równouprawnienia.

Nazizm był ideologią głoszącą wyższość rasową Aryjczyków (jego zwolennicy byli przekonani, że rasy ludzkie istnieją i że ludzie należący do różnych ras mają właściwe im cechy i predyspozycje). Był ideologią państwową III Rzeszy. W jego imieniu popełniono wiele zbrodni, w tym Holocaust. Naziści prześladowali także gejów i lesbijki, m.in. zamykając ich (i je) w obozach koncentracyjnych. Nazizm, dodajmy, był ideowym wrogiem bolszewizmu, który uważał za wynalazek żydowski.

Transparent na marszu nacjonalistów w rocznicę wybuch powstania warszawskiego, fot.: Marta Bogdanowicz/Spacerowiczka

Oblężona twierdza polskiej prawicy

Skoro te wszystkie porównania w oczywisty sposób nie mają sensu, to o co może chodzić ich autorom?

Odpowiadamy: łączy ich przekonanie, że są obrońcami jedynych prawdziwych wartości, katolickich i tradycyjnych, które są nieustająco atakowane i oblegane ze wszystkich stron.

W październiku 2019 r. senator PiS Franciszek Ryszka w katolickim Radiu „Warszawa” udzielił sławnego wywiadu (tutaj o nim pisaliśmy), w którym zrównał luteranizm, rewolucję francuską, marksizm-leninizm i „ideologię gender”. W optyce ideologów polskiej prawicy nie ma naprawdę pomiędzy nimi żadnej różnicy: to są kolejne fale szturmu przeciwko katolicyzmowi, który jest jedyną ostoją prawdziwych wartości moralnych.

W ich wyobraźni katolicyzm, polskość i moralność to jedno; wszystkie inne prądy — zwłaszcza wrogie katolicyzmowi — są odgałęzieniami tego samego, wszechobecnego i światowego spisku przeciwko prawdzie.

Polska pod rządami PiS jest twierdzą, która broni świata prawdziwych wartości, dawno już porzuconych na Zachodzie. Dziś to my jesteśmy Zachodem, a sam Zachód jest zdegenerowany, przeżarty antywartościami (tolerancją, LGBT, multikulturalizmem). W umysłach prawicy wszystkie zagrożenia zlewają się w jedno — mogą łatwo uznać nieistniejącą „ideologię LGBT” za ogniwo nazistowsko-bolszewicko-liberalnego spisku, jakkolwiek byłoby to absurdalne.

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze