0:00
0:00

0:00

„To nieporozumienie, górnictwo powinno być powoli wygaszane, a nie rozwijane” – komentuje rybniczanin Michał Mroszczak z inicjatywy „Nie dla eksploatacji złoża Paruszowiec”. Razem z nim przeciwko noweli protestują lokalne organizacje zrzeszone w koalicji „Zielona Transformacja Śląska”.

„Chodzi o to, żeby państwo było traktowane poważnie i nie było blokowane” – mówił premier Mateusz Morawiecki w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim”. Tłumaczył, że pozwolenia na eksploatację złóż powinny być wydawane znacznie szybciej niż teraz.

Pierwsze czytanie specustawy zaplanowano na 14 października, czyli na dzień po wyborach. Drugie czytanie ma się odbyć następnego dnia.

Projekt nowelizacji prawa geologicznego i górniczego złożyła grupa 57 posłów Prawa i Sprawiedliwości. W uzasadnieniu nie ukrywają, że „zaproponowane zmiany wychodzą naprzeciw postulatom przedsiębiorców zajmujących się wydobywaniem węgla kamiennego lub węgla brunatnego ze złóż”.

Jak podkreślają organizacje ekologiczne, nowela pomija za to głos mieszkańców i samorządów, które będą najbardziej dotknięte działalnością nowych kopalni.

Jak dziś wydawane są pozwolenia na wydobycie?

„Obecnie nowa kopalnia węgla brunatnego czy węgla kamiennego może powstać jedynie wtedy, kiedy jest zgodna z gminnymi aktami planistycznymi – czyli z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, a jeśli go nie ma, to ze studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego” – tłumaczy radca prawny Miłosz Jakubowski z Fundacji Frank Bold, zajmującej się monitorowaniem m.in. spraw dotyczących odkrywek.

Podkreśla również, że do eksploatacji złoża konieczna jest koncesja na wydobywanie kopalin, którą wydaje minister środowiska. Minister potrzebuje jednak uzgodnienia od wójta, burmistrza albo prezydenta właściwego miasta czy gminy. Jeśli samorządowiec odmówi, minister ma związane ręce i nie może pozwolić inwestorowi na budowę kopalni.

Kryterium tego uzgodnienia jest właśnie treść planu miejscowego lub w przypadku jego braku – studium.

„Ustawodawca przewidział jednak procedurę, która umożliwia przełamanie oporu gminy. Polega na tym, że trzeba taką inwestycję wprowadzić do planu zagospodarowania przestrzennego województwa. Gmina musi się do niego dostosować. Jeśli tego nie zrobi, do akcji może wejść wojewoda i zmienić plan miejscowy wydając tak zwane zarządzenie zastępcze. Cała ta procedura jest jednak dosyć skomplikowana i długotrwała, ale dzięki temu zagwarantowany jest należyty udział społeczeństwa. A co najważniejsze – w takim wypadku mieszkańcy i gminy mogą bronić swoich praw przed sądem administracyjnym” – kontynuuje Jakubowski.

Co się zmieni, jeśli nowelizacja weszłaby w życie?

Po pierwsze – rząd określi, które złoża węgla kamiennego i brunatnego mają znaczenie strategiczne dla gospodarki narodowej. Kryteria na razie są bardzo ogólne, więc trudno przewidywać, co finalnie się na tej liście znajdzie.

Posłowie nie ukrywają jednak, że chodzi przede wszystkim o odkrywkę Złoczew. Przeciwko niej protestują nie tylko ekolodzy, ale także miejscowi rolnicy, którzy zaskarżyli studium pozwalające na jej budowę i wygrali sprawę w sądzie administracyjnym. Węgiel ze Złoczewa miałby trafiać do Elektrowni Bełchatów.

Przeczytaj także:

„Kiedy taka lista już powstanie, inwestor będzie mógł się zgłaszać do ministra środowiska o wydanie decyzji o wyznaczeniu obszaru specjalnego przeznaczenia w związku z wydobyciem węgla. I tu wchodzimy w sedno sprawy” – tłumaczy Jakubowski.

„Taka decyzja będzie wydawana wyłącznie z udziałem inwestora. Pominie gminy i lokalną społeczność, a nawet właścicieli nieruchomości w obrębie planowej kopalni. Nie będą mogli brać udziału w postępowaniu ani zaskarżyć decyzji do sądu. Nie będą nawet wiedzieli, że takie postępowanie się toczy. Gmina zostanie poproszona o opinię, ale nie będzie ona wiążąca, więc nawet jeśli będzie negatywna, to pozwolenie i tak może zostać wydane” – dodaje.

Może się więc zdarzyć tak, że ktoś ma działkę budowlaną, na której chce postawić dom. Ale z dnia na dzień przeznaczenie terenu się zmieni. Nie dostanie pozwolenia, a jednocześnie dowie się, że zamiast domu na jego ziemi będzie kopalnia.

Organizacja Frank Bold podkreśla, że kolejnym kontrowersyjnym postanowieniem noweli jest to, że

decyzja o lokalizacji kopalni będzie wydana, zanim zostanie sprawdzone jej potencjalne oddziaływanie na środowisko.

„To jest naszym zdaniem niezgodne z prawem unijnym, według którego ocena oddziaływania na środowisko powinna być prowadzona na samym początku, kiedy jeszcze dostępne są alternatywne warianty realizacji przedsięwzięcia, również w odniesieniu do jego lokalizacji” – zaznacza Jakubowski.

Odkrywka przyniesie ogromne straty

„Procedowana nowelizacja prawa górniczego oznacza poświęcenie dziesiątków miejscowości oraz domów i gospodarstw tysięcy Polek i Polaków w imię eksploatacji surowca, który wkrótce przejdzie do historii, a którego spalanie jest obarczone coraz większymi kosztami” – komentuje Łukasz Supergan z Greenpeace.

Dodaje, że według raportu Instytutu Ekonomii Energii i Analiz Finansowych przywiązanie koncernu PGE do wydobycia węgla brunatnego oraz wielomiliardowe wydatki na energetykę węglową miały negatywny wpływ na wyniki finansowe spółki. To, jego zdaniem, kolejny argument przeciwko kopalniom – szczególnie tej w Złoczewie.

„Wykonana w 2018 roku analiza dr. Benedykta Peplińskiego z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu pokazuje jasno, że odkrywka przyniesie ogromne straty dla rolnictwa i przemysłu rolno-spożywczego w województwie łódzkim, które mogą sięgnąć 35 mld złotych” - zaznacza Supergan.

Specustawę krytykują nie tylko organizacje ekologiczne, ale także m.in. Śląski Związek Gmin i Powiatów, Stowarzyszenie Gmin Górniczych w Polsce oraz Związek Miast Polskich, który wydał w tej sprawie oświadczenie.

„Zapisy projektu burzą ustanowiony porządek prawny i przestrzenny w miastach, a także przewidywalność inwestycyjną. Bezpośrednio ograniczają kluczową dla samorządu gminnego kompetencję planowania przestrzennego. A zatem naruszają wprost, w sposób wyjątkowo dotkliwy, zasadę zaufania do państwa” – czytamy.

Członkowie Związku Miast Polskich podkreślają także, że projekt został złożony w trybie poselskim. A to oznacza, że nie są wymagane konsultacje społeczne w tej sprawie.

„Nasz protest ma sens”

Na Górnym Śląsku przeciwko specustawie protestują mieszkańcy zrzeszeni w Koalicji „Zielona Transformacja dla Śląska”. W jej skład wchodzą aktywiści z Imielina, Rybnika i Mysłowic.

„Nasza koalicja zrodziła się jeszcze zanim dowiedzieliśmy się o specustawie. Początkowo chcieliśmy wyrazić sprzeciw wobec planów budowy kolejnych kopalń. Kiedy okazało się, że posłowie opracowali nowelizację, która ma ułatwić eksploatację złóż, postanowiliśmy przyspieszyć działania” – mówi Michał Mroszczak z inicjatywy „Nie dla eksploatacji złoża Paruszowiec” (Paruszowiec jest dzielnicą Rybnika).

W każdym z miast koalicji powstały petycje w tej sprawie, które trafiły na biurko premiera Morawieckiego.

Żeby uspokoić mieszkańców, do Rybnika przyjechał wiceminister energii Adam Gawęda. Podczas briefingu prasowego ogłosił, że na liście złóż strategicznych nie znajdą się Paruszowiec, Mysłowice i Imielin.

„Użył sformułowania »na dziś żadne ze śląskich złóż nie zostanie objęte specustawą«. To jest zapewnienie na dziś. Jutro już śląskie kopalnie mogą na tej liście się znaleźć” – mówi Mroszczak i dodaje: „Paruszowiec jest niedużym złożem, więc może rzeczywiście nie zostać objęty nowelą. Ale to nie znaczy, że nasz protest straci sens. Zapewnienia wiceministra nie zmieniają faktu, że specustawa jest szkodliwa. Jeśli nasz sprzeciw nie przysłuży się rybniczanom, to może przysłużyć się mieszkańcom innych części Polski”.

;

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze