0:000:00

0:00

Rozmawialiśmy po południu 29 października telefonicznie, żona, córka i syn Piotra byli w domu, w Niepołomicach. Opowiadali, jak przeżyli 10 ostatnich dni od aktu samospalenia, którego dokonał Piotr pod Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. Mieliśmy ostrożną nadzieję, że Piotr z tego wyjdzie. Umawialiśmy się, że do spisanej rozmowy coś jeszcze dopowiedzą. Ale tuż po jej zakończeniu dostali wiadomość ze szpitala, że Piotr nie żyje.

29 października 2017. Godz. 23.00.

Matka, córka, syn: "Teraz nie możemy niczego powiedzieć" (wiadomość sms).

Przeczytaj także:

15.50 - 16.30 Rozmowa tuż przed wiadomością o śmierci Piotra

Żona: Wiem, wiele osób się troszczy o jego zdrowie. Dziś akurat się pogorszyło, wcześniej miałam informacje, że chirurdzy plastycy dbają o jego poparzoną skórę. Mąż jest cały czas w śpiączce farmakologicznej, dzięki czemu nie cierpi. Pobyt na OIOM-ie to trudne doświadczenie, widzieć ukochaną osobę w takim stanie, podłączoną do tych wszystkich urządzeń.

Ale takie jest nasze życie teraz, tak musi być.

Dostaję ogromne wsparcie ze strony lekarzy, całego personelu medycznego. Mają pacjenta z ciężką chorobą poparzeniową, wielopoziomowym uszkodzeniem organizmu, śmiertelnie niebezpieczną, reagują na bieżąco, robią co mogą, wykorzystują całą swą wiedzę. Lekarze starannie unikają dawania nam nadziei, rozumiem, szanuję.

Pierwsze sześć dni [po samobójczym akcie Piotra] spędziłam w Warszawie, mieszkałam u przyjaciół pod miastem.

Poza OIOM-em chodziłam też na Plac Defilad, położyłam w tym miejscu białe róże, właśnie takie kwiaty, które mają dziś swoje symboliczne znaczenie. Wiedziałam oczywiście, że ktoś je sprzątnie, wyrzuci.

W piątek [20 października, dzień po samobójczym akcie Piotra] raniutko przyjechaliśmy ekspresem do Warszawy. Piotr był w szpitalu na Lindleya, towarzyszył nam brat męża, który jest lekarzem. Piotr został tam przywieziony jak N.N., zadbał o to, by nie zostać rozpoznanym zanim nie przeczytamy jego listów do nas, żebyśmy nie dowiedzieli się z mediów. W szpitalu musieliśmy go rozpoznać, wskazaliśmy na znaki szczególne.

Potem męża przewieźli do innego szpitala, który ma doświadczenie w leczeniu choroby poparzeniowej. Poszłam tam na rozmowę z ordynatorem, do dyżurki przyszło kilku lekarzy. Po kolei podchodzili i mocno ściskali mi rękę. Nie musieli nic mówić.

Wiara

Odwiedził Piotra ks. Wojciech Lemański, z którym skontaktowała mnie wasza redakcja. Modliliśmy się razem, udzielił mężowi sakramentu chorych. Już wcześniej ksiądz Wojciech modlił się za męża.

W intencji Piotra modlą się także protestanci i prawosławni, a także nasi starsi bracia w wierze.

Córka: Może Żydzi lepiej się potargują z Panem Bogiem?

Żona: O religijnej stronie tego, co się stało, nie jestem gotowa rozmawiać. Boję się uproszczeń, a ludzka wiara nie jest taka zero jedynkowa. Mam też konsultacje z psychologiem, chciałabym wrócić jak najszybciej do pracy w aptece, przestawić się na "tryb praca". Pomoc psychologa mi to ułatwi. Praca w aptece jest o tyle dobra, że trzeba się skupić nad tym, co się robi, uważnie rozmawiać z ludźmi.

10 dni

Żona: Minęło 10 dni. Właściwie wiele się nie zmieniło.Wciąż wydaje mi się, że to zły sen, z którego zaraz się obudzę, wielu rzeczy nie rozumiem. Strasznie silna trauma.

Od pewnego czasu widać było, że mąż po prostu nie mógł się z tym wszystkim pogodzić,

nie mógł wytrzymać tych kolejnych posunięć władzy, kłamstw wypowiadanych przez polityków. On już tego nie mógł znieść. Rozmawialiśmy o tym, co tracimy jako kraj, że to może być bezpowrotne, nie wiadomo, kiedy coś się uda odbudować.

Rozumiem go lepiej, ale wciąż nie mogę się pogodzić z tym, że wybrał tak drastyczną, straszną formę formę protestu, tak trudną dla siebie i dla nas. Może uznał, jako człowiek bardzo inteligentny, że inna forma nie przemówi?

To się akurat nie zmienia. Wciąż jestem zaszkokowana tym, co Piotr zrobił.

Córka: Nie mogę się z tym pogodzić, a jednocześnie podziwiam tatę.

Syn: Ja też wciąż nie rozumiem. Ojciec planował to od kilku miesięcy, wszystko miał przemyślane do ostatniego szczegółu.

Odkryliśmy w komputerze, że nad swoim manifestem pracował od dawna. Data utworzenia dokumentu to 17 marca 2017 roku, czyli szykował go ponad pół roku. Całkowity czas edycji to 19 463 minuty. Czyli 324 godziny!

„1. Protestuję przeciwko ograniczaniu przez władzę wolności obywatelskich.

2. Protestuję przeciwko łamaniu przez rządzących zasad demokracji, w szczególności przeciwko zniszczeniu (w praktyce) Trybunału Konstytucyjnego i niszczeniu systemu niezależnych sądów.

3. Protestuję przeciwko łamaniu przez władzę prawa, w szczególności Konstytucji RP. Protestuję przeciwko temu, aby ci, którzy są za to odpowiedzialni (m.in. Prezydent) podejmowali jakiekolwiek działania w kierunku zmian w obecnej konstytucji – najpierw niech przestrzegają tej, która obecnie obowiązuje.

4. Protestuję przeciwko takiemu sprawowaniu władzy, że osoby na najwyższych stanowiskach w państwie realizują polecenia wydawane przez bliżej nieokreślone centrum decyzyjne związane z Prezesem PiS, nieponoszące za swoje decyzje odpowiedzialności. Protestuję przeciwko takiej pracy w Sejmie, kiedy ustawy tworzone są w pośpiechu, bez dyskusji i odpowiednich konsultacji, często po nocach, a potem muszą być prawie od razu poprawiane.

5. Protestuje przeciwko marginalizowaniu roli Polski na arenie międzynarodowej i ośmieszaniu naszego kraju.

6. Protestuję przeciwko niszczeniu przyrody, szczególnie przez tych, którzy mają ją chronić (wycinka Puszczy Białowieskiej i innych obszarów cennych przyrodniczo, forowanie lobby łowieckiego, promowanie energetyki opartej na węglu).

7. Protestuję przeciwko dzieleniu społeczeństwa, umacnianiu i pogłębianiu tych podziałów. W szczególności protestuję przeciwko budowaniu „religii smoleńskiej” i na tym tle dzieleniu ludzi. Protestuję przeciwko seansom nienawiści, jakimi stały się „miesięcznice smoleńskie” i przeciwko językowi nienawiści i ksenofobii wprowadzanemu przed władze do debaty publicznej.

8. Protestuję przeciwko obsadzaniu wszystkich możliwych do obsadzenia stanowisk swoimi ludźmi, którzy w większości nie mają odpowiednich kwalifikacji.

9. Protestuję przeciwko pomniejszaniu dokonań, obrzucaniu błotem i niszczeniu autorytetów, takich jak np. Lech Wałęsa, czy byli prezesi TK.

10. Protestuję przeciwko nadmiernej centralizacji państwa i zmianom prawa dotyczącego samorządów i organizacji pozarządowych zgodnie z doraźnymi potrzebami politycznymi rządzącej partii.

11. Protestuję przeciwko wrogiemu stosunkowi władzy do imigrantów oraz przeciw dyskryminacji różnych grup mniejszościowych: kobiet, osób homoseksualnych (i innych z LGBT), muzułmanów i innych.

12. Protestuję przeciwko całkowitemu ubezwłasnowolnieniu telewizji publicznej i niemal całego radia i zrobieniu z nich tub propagandowych władzy. Szczególnie boli mnie niszczenie (na szczęście jeszcze nie całkowite), Trójki – radia, którego słucham od czasów młodości.

13. Protestuję przeciwko wykorzystywaniu służb specjalnych, policji i prokuratury do realizacji swoich własnych (partyjnych bądź prywatnych) celów.

14. Protestuję przeciwko nieprzemyślanej, nieskonsultowanej i nieprzygotowanej reformie oświaty.

15. Protestuję przeciwko ignorowaniu ogromnych potrzeb służby zdrowia.

Protestów pod adresem obecnych władz mógłbym sformułować dużo więcej, ale skoncentrowałem się na tych, które są najbardziej istotne, godzące w istnienie i funkcjonowanie całego państwa i społeczeństwa.

Nie kieruję żadnych wezwań pod adresem obecnych władz, gdyż uważam, że nic by to nie dało.

Wiele osób mądrzejszych i bardziej znanych ode mnie, podobnie jak wiele instytucji polskich i europejskich wzywało już te władze do różnych działań i niezmiennie te apele były ignorowane, a wzywający obrzucani błotem. Najpewniej i ja za to, co zrobiłem też takim błotem zostanę obrzucony. Ale przynajmniej będę w dobrym towarzystwie.

Natomiast chciałbym żeby Prezes PiS oraz cała PiS-owska nomenklatura przyjęła do wiadomości, że moja śmierć bezpośrednio ich obciąża i że mają moją krew na swoich rękach.

Wezwanie swoje kieruję do wszystkich Polek i Polaków, tych którzy decydują o tym kto rządzi w Polsce, aby przeciwstawili się temu, co robi obecna władza i przeciwko czemu ja protestuję.

I nie dajcie się zwieść temu, że co jakiś czas działalność władz uspokaja się i daje pozór normalności (jak choćby ostatnio) – za kilka dni, czy tygodni znowu będą kontynuować ofensywę, znowu będą łamać prawo. I nigdy nie cofną się i nie oddadzą tego, co już raz zdobyli.

Wprawdzie to już dość wyświechtane powiedzenie, ale bardzo tutaj pasuje: Jeśli nie my, to kto? Kto jak nie my, obywatele ma zrobić porządek w naszym kraju? Jeśli nie teraz, to kiedy?

Każda chwila zwłoki powoduje, że sytuacja w kraju staje się coraz trudniejsza i coraz trudniej będzie wszystko naprawić.

Przede wszystkim wzywam, aby przebudzili się ci, którzy popierają PiS – nawet jeśli podobają się wam postulaty PiS-u, to weźcie pod uwagę. że nie każdy sposób ich realizacji jest dopuszczalny. Realizujcie swoje pomysły w ramach demokratycznego państwa prawa, a nie w taki sposób jak obecnie.

Tych, którzy nie popierają PiS, bo polityka jest im obojętna albo mają inne preferencje, wzywam do działania – nie wystarczy czekać na to co czas przyniesie, nie wystarczy wyrażać niezadowolenia w gronie znajomych, trzeba działać. A form możliwości jest naprawdę dużo.

Proszę was jednak, pamiętajcie, że wyborcy PiS to nasze matki, bracia, sąsiedzi, przyjaciele i koledzy. Nie chodzi o to żeby toczyć z nimi wojnę (tego właśnie by chciał PiS) ani „nawrócić ich” (bo to naiwne), ale o to, aby swoje poglądy realizowali zgodnie z prawem i zasadami demokracji. Być może wystarczy zmiana kierownictwa partii.

Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności.

A ja wolność kocham ponad wszystko. Dlatego postanowiłem dokonać samospalenia i mam nadzieję, że moja śmierć wstrząśnie sumieniami wielu osób, że społeczeństwo się obudzi i że nie będziecie czekać, aż wszystko zrobią za was politycy – bo nic nie zrobią!

Obudźcie się! Jeszcze nie jest za późno!

Ten list opublikowaliśmy w pierwszej relacji z tragicznego dnia 19 listopada 2017. Podkreślenia od OKO.press

Przygotowania

Żona: Ja sobie zupełnie nie zdawałam sprawy. Pewnie dlatego przez kilka ostatnich miesięcy nie podejmował już zawodowych wyzwań, nie chciał się do niczego zobowiązywać. Piotr jest bardzo odpowiedzialny.

Córka: Był zaprzątnięty czymś innym, myśmy o tym nie wiedzieli.

Syn: Ale nie było żadnych sygnałów, że jest coś nie tak, że ma jakieś zaburzenia, czy coś takiego. Mówiąc brutalnie, w odpowiedzi na niektóre komentarze, gdyby tata stanowił jakiekolwiek zagrożenie dla siebie, nie puścilibyśmy go przecież do Warszawy bez pytania, po co jedzie.

Jego zamiary byłyby pewnie łatwe do wyśledzenia, ale nie mieliśmy żadnych podstaw, żeby się niepokoić.

Żona: Chodzili z bratem na siłownię, planowaliśmy, jakie dynie posadzimy za rok. Byliśmy w kinie. Żył podwójnym życiem? Tak, dobrze powiedziane.

Syn: Najpierwsza myśl, kiedy zacząłem czytać list taty do mnie, to było, że on żartuje. To zupełnie do niego nie pasowało.

Żona: Jak skończyłam pracę, przyjechała szwagierka. Wzięła mnie do samochodu. Powiedziała, że Piotr jest w szpitalu. Pomyślałam, że zasłabł, że ma problem kardiologiczny. To wydawało się nie do wiary.

Syn: Ciocia pojechała do mamy, bo zadzwoniłem do Krakowa [żona Piotra pracuje w aptece w Krakowie - red.]. Najpierw zadzwoniłem na 112, ale tak mi się ręce trzęsły, że niechcący się rozłączyłem. Czekając aż oddzwonią, zaalarmowałem wujka ze stacjonarnego telefonu.

List do mediów. Czemu tak radykalnie? Bo sytuacja jest dramatyczna

„Można oczekiwać, że PIS będzie się starał pomniejszyć mój protest i będzie szukał na mnie „haków”. Postanowiłem mu to ułatwić i wskazać pierwszy punkt zaczepienia (inne będą sobie musieli wymyślić).

Od kilku lat choruję na depresję, więc jestem tzw. osobą chorą psychicznie.

Ale takich osób jak ja jest w Polsce kilka milionów i jakoś funkcjonują w sposób mniej więcej normalny, często nawet nie wiadomo o ich chorobie.

Zresztą sformułowanie „choroba psychiczna” odnosi się również np. do takich dolegliwości jak bezsenność, czy jąkanie się, więc niekoniecznie musi być związane z niepoczytalnością. To, co na pewno jest związane z moją chorobą, to problemy ze snem i łaknieniem, zmniejszenie energii, tendencja do odkładania wszystkiego na później (prokrastynacja) i że widzę rzeczywistość w bardziej czarnych barwach niż większość „normalnych” ludzi.

Ale w tej sytuacji to nawet dobrze, bo potrafię dostrzec bardzo niepokojące sygnały wcześniej niż inni i silniej na nie reagować. I może też łatwiej mi poświęcić swoje życie, chociaż zapewniam, że wcale nie tak łatwo.

Cóż mogę jeszcze dodać – poglądy takie jak ja wyraża wiele osób z mojego otoczenia, publicystów, czy polityków, więc nie wynikają one z mojego spaczonego odbioru rzeczywistości.

A dlaczego tak radykalna forma protestu?

Bo sytuacja jest dramatyczna. Nie chodzi o to, że rząd popełnia mniej czy więcej błędów (każdy rząd to robi) ale, że

ten rząd wstrząsa podstawami naszej państwowości i funkcjonowania społeczeństwa. Natomiast większość społeczeństwa śpi, nie zwraca uwagi, co się dzieje i trzeba je z tego snu obudzić”.

Do listu do mediów dołączone były dwa fragmenty:

Fragment 1: Tak mało zrobiłem do tej pory dla Ojczyzny

„Urodziłem się w 1963 r., dlatego jestem w tej dobrej sytuacji, że pamiętam PRL, pamiętam „Solidarność”, odzyskiwanie niepodległości i kształtowanie się naszej demokracji. Dzięki temu mogę lepiej ocenić to, co się teraz dzieje.

Kiedy wybuchła „Solidarność” byłem jeszcze w liceum. I w tym liceum z kolegami zakładaliśmy Samorządne Zrzeszenie Uczniowskie, bo nie było wszak „Solidarności” dla niepełnoletnich uczniów.

13 grudnia [1981 – red.] byłem już studentem i nie spałem do południa tylko roznosiłem pierwsze ulotki.

W czasie stanu wojennego robiłem to, co miliony innych ludzi w Polsce – roznosiłem ulotki, chodziłem na demonstracje, słuchałem Wolnej Europy, zapalałem świeczki w oknach.

4 czerwca 1989 z radością wziąłem udział w pierwszych, częściowo wolnych wyborach i potem we wszystkich następnych.

Mój wkład w odzyskanie niepodległości był mikroskopijny, wstydzę się, że do tej pory tak mało zrobiłem dla Ojczyzny. I wiem, że muszę to zmienić”.

Fragment 2: Wstydzę się tłumacząc, że Polska to nie to samo, co polski rząd

„Wstydzę się, że mam prezydenta, który jest prezydentem tylko swojej partii i jej zwolenników, i który łamie konstytucję (zawetowanie dwóch niekonstytucyjnych ustaw, aby zaproponować dwie inne, ale nadal niekonstytucyjne ustawy nie jest odkupieniem win).

Wstydzę się, że mam premier, która realizuje wydawane jej „po linii partyjnej” polecenia.

Wstydzę się, że znajomym z Zachodu muszę tłumaczyć, że Polska to nie to samo, co polski rząd.

Wstydzę się, że znowu muszę używać pojęcia „nomenklatura” i sformułowania „partia i rząd” tak jak w czasach PRL.

Wstydzę się widząc, jak opluwani są ludzie, którym należy się szacunek za to, co zrobili dla wolnej Polski”.

Przekazany nam przez rodzinę Piotra „List do mediów” opublikowaliśmy 20 października 2017 roku.

Reakcje

Żona: Rodzina, znajomi, wszyscy zostali przez nas poinformowani, pytają, jak można pomóc. Dostaję sms-y albo ktoś dzwoni. Trochę to męczące, ale ważniejsze, że tyle osób o nas ciepło myśli i wspiera. Nie, nie było ani jednej negatywnej reakcji. Trochę to zasługa moich dzieci, bo chronią mniej przed tym, co się pojawia w internecie, filtrują te informacje, a trochę dlatego, że nie jestem mocna w nowych technologiach.

Syn: Te reakcje mediów.... Rozumiem rezerwę na początku, z jaką ludzie podchodzili do tej sprawy, ale po tym wszystkim, co ojciec napisał, a my opowiedzieliśmy, nieuprawnione są stwierdzenia, że był ogłupiony przez media. Martwi mnie też, że do ludzi nie dociera dorobek ojca. Ja też nie do końca o wszystkim wiedziałem, nie do końca znałem własnego ojca. Nie chcę z niego robić wielkiego bohatera "Solidarności", był jej Szarym Człowiekiem, jak wielu innych, ale

po 1989 r. zaangażował się w tworzenie w Polsce społeczeństwa obywatelskiego, naprawdę na dole,

pracował z kołami gospodyń wiejskich, angażował w przekształcanie bibliotek publicznych w centra aktywności społecznej. Pracował nad programami antykorupcyjnymi, np. "Przejrzysta Polska".

Nie rozumiem tych, do których przekaz ojca nie dociera. Ułożyłem sobie takie trzy pytania:

1. Czy nawet jeśli zgadzają się z PiS, nie boli ich sposób, w jaki PiS działa? Te ustawy bez konsultacji, po nocy, to zdradza złe intencje.

2. Czy nie przeraża ich niszczenie wszelkich autorytetów? Także własnych, jak to się dzieje z panią Zofią Romaszewską. I ten bezmyślny hejt w internecie.

3. Czy nie martwi ich podnoszenie temperatury sporów, tworzenie niezasypywalnych podziałów, do czego dokładają się zresztą obie strony. Może by tak każdy się zastanowił, z iloma ludźmi stracił kontakt, nie może z nimi rozmawiać nawet podczas Wigilii.

Córka: Wuj Artur, brat taty, jest raczej zwolennikiem PiS, ale rozmawiał m.in. z "Gazetą Wyborczą" i mówił o spuściźnie ojca. Mimo różnic z wujkiem nigdy nie byliśmy pokłóceni. Za co oberwał hejt od "swoich" i od "naszych". To okropne. Z wujem Arturem tata nie rozmawiał o polityce, mieli inne tematy.

Żona: Dostajemy tyle wsparcia od obcych osób. Dzwoniła do mnie pani Maja Komorowska, był ten wspaniały tekst Agnieszki Holland, lektura obowiązkowa dla każdego Polaka. I wiersz Jarosława Mikołajewskiego.

Syn: Był w OKO.press tekst polemiczny z artykułem Agnieszki Holland, każdy ma prawo do swojego zdania.

Przykazania

Syn: Mama nie chciała mówić o wierze. Odniosę się do siebie, nie jestem katolikiem, ale przez obie babcie i mamę byłem wychowywany po katolicku.

I nie rozumiem ludzi, którzy deklarują wiarę, ale publicznie łamią ósme przykazanie: Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.

Córka: Nazywanie ojca wariatem. I fakt, że odezwał się chyba tylko jeden przedstawiciel władz i to tak pogardliwie.

Żona: Jestem osobą głęboką wierzącą i wiara dodaje mi sił, także teraz.

Identyfikuję się z kościołem otwartym, takim spod znaku "Tygodnika Powszechnego" i księdza Bonieckiego. Taki jest mój Kościół.

Córka: Dostałam niesamowite wsparcie od dziekana i wszystkich kolegów. Na uczelni nie prowadzę w tej chwili zajęć, nie chodzę też na swoje studia [doktoranckie], nie dałabym rady emocjonalnie i czasowo. Podzieliśmy się tak, że ja staram się kontaktować z całą rodziną, a brat śledzi media.

Jak to mama ujęła, mamy misję, żeby to przesłanie taty dotarło jak najszerzej.

Żona: Kto ma uszy, niechaj słucha i myśli.

Syn: Najpierw przyszliśmy do OKO.press, bo obawialiśmy się, że zostaniemy zaszczuci, już pojawiały się w mediach plotki, jakieś głupstwa, dziennikarze czaili się pod naszym domem i szpitalem. Przez kilka dni odmawialiśmy innym dziennikarzom rozmowy, ale w końcu stwierdziliśmy, że lepiej się zgodzić i mieć wpływ na to, co napiszą. Zgłosiły się tylko media jednej strony, nikt z prawicowych portali czy telewizji nie uznał, że "warto rozmawiać".

Córka: Kontakty z mediami były lepsze niż się obawialiśmy. Taka kultura osobista, wyrozumiałość.

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze