0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Tomasz Stanczak / Agencja GazetaTomasz Stanczak / Ag...

W piątek 22 stycznia 2021 w Sejmie obradowała podkomisja ds. Sprawiedliwej Transformacji z udziałem m.in. wiceminister Funduszy i Polityki Regionalnej Małgorzaty Jarosińskiej-Jedynak i wiceministra środowiska i klimatu Adama Guibourgé-Czetwertyńskiego. Wiceminister Jarosińska-Jedynak przedstawiła cel i harmonogram pozyskiwania funduszy na transformację energetyczną w Polsce, gdzie będzie ona szczególnie bolesna, biorąc pod uwagę, że jesteśmy największym w UE i drugim w Europie (po Rosji) producentem węgla kamiennego, a dziś cały czas 70 proc. energii elektrycznej mamy z węgla.

"Unijny Fundusz Sprawiedliwej Transformacji ma łagodzić jej skutki" – mówiła Jarosińska-Jedynak. Cały FST ma wynieść 17,5 mld euro (uszczupliła go pandemia koronawirusa), przy czym dla Polski, uwzględniając wszelkie transfery z innych funduszy, może to być – wciąż z naciskiem na słowo „może” - 4,4 mld euro.

To jednak nie wszystkie unijne instrumenty wsparcia. 1,8 mld euro można będzie pozyskać na pożyczki dla sektora prywatnego, a pożyczki dla sektora publicznego z Europejskiego Banku Inwestycyjnego to kolejne 1,5 mld euro.

Na razie trwa jednak etap biurokratyczny, ponieważ by w ogóle mówić o jakichkolwiek pieniądzach, trzeba zatwierdzenia przez Komisję Europejską planów sprawiedliwej transformacji. W Polsce będzie to jeden krajowy program i kilka terytorialnych. Są tu jednak dwie fundamentalne sprawy.

Przeczytaj także:

Ile regionów?

Pierwsza z nich: Bruksela zaproponowała nam wsparcie trzech regionów (województwa śląskie, wielkopolskie i dolnośląskie), a my chcemy – i słusznie - wspierać sześć (dodatkowo województwa łódzkie, małopolskie i lubelskie).

Według wstępnych szacunków ministerialnych śląskie miałoby dostać 2 mld euro, dolnośląskie 0,55 mld euro, wielkopolskie 0,39 mld euro, łódzkie 0,34 mld euro, małopolskie i lubelskie po ok. 0,25 mld euro.

"Taki podział to nie środki wykute w kamieniu. Do 22 lutego 2021 trwają konsultacje, posłuchamy argumentów regionów i będziemy dyskutować" – zapewniła Jarosińska-Jedynak.

Marszałek województwa małopolskiego Tomasz Urynowicz przekonywał, że w jego regionie potrzeby i tak są dużo większe niż rządowa propozycja, bo niektórym gminom jest bliżej do Katowic niż Krakowa i borykają się z dokładnie takimi samymi problemami, co te śląskie. W takiej sytuacji są choćby Libiąż (kopalnia Janina) i Brzeszcze (kopalnia Brzeszcze), gdzie znajdują się kopalnie Taurona.

Co z neutralnością do 2050?

Druga ze spraw może się okazać jeszcze bardziej skomplikowana, a przynajmniej niejasna. Chodzi tu mianowicie o stanowisko Polski wobec określonego na 2050 rok planu neutralności klimatycznej Unii Europejskiej. Europoseł Łukasz Kohut zwrócił uwagę podczas obrad komisji, że jeżeli nie poprzemy go do końca roku (a Polska nadal tego nie zrobiła), to możemy stracić połowę środków o jakie walczymy w FST. Tę samą kwestię podnosiła Marta Anczewska z WWF.

Minister Guibourgé-Czetwertyński uspokajał jednak, że ta warunkowość pozyskania środków dotyczy jedynie wdrożenia celu na poziomie unijnym. "A tu my ten cel popieramy. Krajowo to inna dyskusja" – przekonywał.

Zapytaliśmy więc ekspertów, czy potencjalna „polska pula” nie jest zagrożona.

"Jeśli chodzi o dostęp do całości środków mimo braku deklaracji o neutralności klimatycznej na szczeblu krajowym, to ostatnie oficjalnie komunikowane ustalenia pochodziły z Parlamentu Europejskiego, który zdecydował, że neutralność na szczeblu krajowym powinna być wymogiem. Wygląda jednak na to, że to ustalenie nie ostało się w trilogach – raport z negocjacji międzyinstytucjonalnych zawiera propozycję dość niejasnego zapisu na ten temat, z którego nie wynika konieczność deklarowania zobowiązania do neutralności na poziomie kraju" – tłumaczy nam Izabela Zygmunt, specjalistka ds. transformacji energetycznej w Polskiej Zielonej Sieci i CEE Bankwatch Network.

"Ostatecznie prawdopodobnie potwierdzimy przyjęcie celu neutralności klimatycznej do 2050 roku, gdyż w praktyce i tak Polska będzie objęta ogólnounijnymi ramami prawnymi, które doprowadzą całą UE do net zero do połowy wieku, a jednocześnie w grę wchodzą konkretne środki na rozwój regionów" – mówi nam Aleksander Śniegocki, szef projektu „Energia i Klimat” w think-tanku Wise-Europa.

"Przy tym niekoniecznie musi być to zobowiązanie się do osiągnięcia dokładnie zerowych emisji netto na poziomie krajowym, bo jest tu pewna elastyczność. Różne kraje europejskie mają różne potencjały pochłaniania CO2 oraz różną specyfikę np. w sektorze rolnictwa, która prawdopodobnie wpłynie na nieznaczne różnice między docelowym poziomem redukcji emisji. To jest jednak kwestia techniczna do doprecyzowania – ważniejsza jest jasna deklaracja polityczna, że nie stawiamy się poza ogólnymi ramami polityki klimatycznej UE" – tłumaczy.

Wiele niewiadomych

Dzień przed posiedzeniem sejmowej podkomisji w Brukseli odbyło się seminarium dotyczące nadchodzącej reformy EU ETS i bardziej sprawiedliwego rozdziału kosztów transformacji, zorganizowane przez brukselski think-tank ERCST. Wiceprezes PGE ds. regulacji Wanda Buk podkreśliła tam potrzebę zwiększenia Funduszu Modernizacyjnego, jaka wiąże się z rosnącą luką inwestycyjną związaną ze zwiększonym celem klimatycznym redukcji emisji o 55 proc. na 2030 rok w porównaniu z rokiem 1990. PGE utworzyło sojusz firm i stowarzyszeń z Bułgarii, Chorwacji, Czech, Estonii, Rumunii, z którymi wspólnie zabiega o zwiększenie Funduszu Modernizacyjnego. Jest to potrzebne ze względu rosnące koszty inwestycyjne związane z wdrożeniem wyższego celu klimatycznego.

"W konkluzjach Rady Europejskiej z grudnia 2020 liderzy po raz pierwszy przyznali, że system ETS nierównomiernie dystrybuuje koszty dekarbonizacji pomiędzy państwami. We Wschodniej Europie koszty dekarbonizacji znacząco przewyższają dochody budżetowe ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2" - powiedziała Wanda Buk.

Jest bardzo wiele niewiadomych, związanych z nadchodzącą zmianą parametrów, w ramach których zaprojektowany jest system ETS, a które będą przyczyniać się do wzrostu kosztów inwestycyjnych. Ambitna strategia PGE zakłada pozyskanie środków ze źródeł unijnych i liczymy na to, że zwiększony Fundusz Modernizacyjny może stać się ważnym źródłem finansowania naszych projektów w najbliższej przyszłości – dodała.

"Rok temu UE uzgodniła cel neutralności klimatycznej do 2050 roku. To najbardziej ambitny projekt unijny w ostatnich latach. Rada Europejska dała tu szereg wytycznych. Zwiększenie celu redukcji emisji na 2030 rok to jeden z nich. Kolejne, to istotna rola gazu w procesie transformacji, mandat do sprawiedliwego podziału praw do emisji w ramach ETS (system handlu emisjami – red.) czy uwzględnienie ubóstwa energetycznego, by nie tworzyć dodatkowych obciążeń dla osób najuboższych" – wyliczał w Sejmie Guibourgé-Czetwertyński. I podkreślił, że FST nie sfinansuje transformacji energetycznej (zwłaszcza, że jej koszty w Polsce liczone są w setkach miliardów złotych), ale sfinansuje negatywne skutki społeczne polityki klimatycznej.

"Niezależnie od tego, kiedy ostatnie kopalnie zostaną zamknięte, a wstępnie mówimy o 2049 roku, nie ma co czekać do lat 40. Już dziś trzeba inwestować, przygotowywać proces transformacji" – mówił wiceminister środowiska i klimatu.

Dodanie kolejnych regionów jest uzasadnione

A na ile prawdopodobne jest, że nie trzy, a sześć polskich regionów górniczych dostanie wsparcie?

"Dodanie do listy kolejnych regionów jest uzasadnione, gdyż one też będą musiały się mierzyć ze zmierzchem górnictwa na poziomie lokalnym. Istotne jest jednak jasne zdefiniowanie perspektywy czasowej odejścia od wydobycia węgla oraz zaprojektowanie działań skierowanych do konkretnych lokalnych gospodarek, ich bezpośredniego otoczenia, a nie całych województw – w innym wypadku wsparcie się rozmyje. To wymaga przygotowania planów transformacji opartych na solidnej diagnozie i skonsultowanych z lokalnymi społecznościami" – ocenia Aleksander Śniegocki.

"Ostateczną wersję poznamy dopiero po opublikowaniu rozporządzenia w Dzienniku Urzędowym UE, ale wygląda na to, że polskie regiony raczej mogą liczyć na całą kwotę z FST, niezależnie od deklaracji rządu lub jej braku. Co jest dobrą wiadomością dla regionów węglowych, ale nie zmienia faktu, że długoterminową krajową strategię energetyczną spójną z celami Unii i tak powinniśmy jak najszybciej przyjąć, bo jej brak nie ułatwia ani transformacji energetycznej kraju, ani sprawiedliwej transformacji regionów górniczych, a dążenie do neutralności klimatycznej tak czy inaczej jest koniecznością" – mówi Izabela Zygmunt.

I dodaje: "Mapa pokazana przez panią minister wskazuje, że całe 3,8 mld euro z funduszu sprawiedliwej transformacji zostanie rozdzielone między sześć regionów górniczych (o ile zgodzi się na to Komisja Europejska, która jako beneficjentów tych środków widziałaby raczej tylko regiony, które już rozpoczęły przygotowania do odejścia od węgla, tj. Śląsk i Wielkopolskę oraz subregion wałbrzyski, gdzie odejście od węgla już nastąpiło).

Taka propozycja podziału środków oznaczałaby, że działania ogólnokrajowe i systemowe są powiązane z transformacją regionów węglowych. Innymi słowy to, co miałoby zostać ujęte w Krajowym Planie Sprawiedliwej Transformacji, zostanie sfinansowane z dodatkowych 564 mln euro przesuniętych z innych funduszy".

Kto będzie zarządzać środkami?

Zdaniem Zygmunt nadal problematyczny pozostaje jednak model zarządzania funduszami dla regionów, które miałoby być scentralizowane w rękach ministerstwa.

"Podawane przez panią minister uzasadnienia są nieprzekonujące, te środki najrozsądniej byłoby zostawić w rękach marszałków, choćby z tego powodu, że poszczególne regiony węglowe są bardzo różne i mają zupełnie inne potrzeby i wyzwania, więc napisanie jednego programu operacyjnego dobrze odzwierciedlającego specyfikę wszystkich sześciu regionów będzie trudne, jeśli nie niemożliwe"

– ocenia ekspertka.

Umowa partnerska trafi do Komisji Europejskiej na przełomie II i III kwartału (w maju bowiem mają się pojawić stosowne unijne rozporządzenia). Rząd spodziewa się, że plany terytorialne zaczną spływać do resortu funduszy jeszcze w I kwartale tego roku.

Udostępnij:

Karolina Baca-Pogorzelska

Karolina Baca-Pogorzelska (ur. 1983) – absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW, dziennikarka i autorka książek, inżynier górniczy drugiego stopnia. Współpracowała z „Rzeczpospolitą” i „Dziennikiem Gazetą Prawną”. Jest współautorką książek (wraz z fotografem Tomaszem Jodłowskim) "Drugie życie kopalń", "Babska szychta" i "Ratownicy. Pasja zwycięstwa". Od 2017 roku z Michałem Potockim badała sprawę importu antracytu z okupowanego Donbasu. Za ten cykl reportaży otrzymali Grand Press 2018 w kategorii „dziennikarstwo specjalistyczne” i Nagrodę im. Dariusza Fikusa, wyróżnienia w Ogólnopolskim Konkursie Dziennikarskim im. Krystyny Bochenek i w konkursie o Nagrodę Watergate Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, a także nominacje do MediaTorów i Nagrody Radia Zet im. Andrzeja Woyciechowskiego. Książka "Czarne złoto" (napisana z Michałem Potockim) została nominowana do nagrody Grand Press dla Książki Reporterskiej Roku 2020. Obecnie dziennikarka "Wprost"

Komentarze