0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Calidris bairdiiFot. Calidris bairdi...

Państwowa Rada Ochrony Przyrody (PROP) oceniła raport, na podstawie którego Stalowa Wola wnioskowała o zgodę na wycięcie niemal 1000 hektarów lasu. To grono ekspertów i ekspertek, które doradza Ministerstwu Klimatu i Środowiska.

Wnioski?

“Ten raport urąga standardom i dobrym praktykom wykonywania inwentaryzacji przyrodniczych. Na jego podstawie nie da się uczciwie ocenić, jaką wartość ma ten teren. To już powinno wystarczyć, zgodnie z zasadą przezorności, którą należy się kierować w ochronie przyrody, by nie wyrazić zgody na wycinkę” – komentuje dr hab. Mateusz Ciechanowski z Wydziału Biologii Uniwersytetu Gdańskiego, członek PROP.

Mieszkańcy walczą o las

"Zniszczenie tego ekosystemu byłoby wielkim ciosem dla naszej społeczności i dla naszej przyszłości” – pisali mieszkańcy Stalowej Woli w petycji przeciwko wycince blisko 1000 hektarów lasu leżącego w granicach miasta. Mieszkańcy zgłosili się do OKO.press, żeby opowiedzieć o planowanej wycince, której sprzeciwiają się razem z leśnikami z lokalnego Nadleśnictwa Rozwadów. W Stalowej Woli usłyszeliśmy, że w lesie, który ma zostać wycięty, żyją chronione prawem ptaki. Jest schronieniem i domem dla wielu dzikich zwierząt, w tym wilka, a także ważnym miejscem dla mieszkańców – jak mówią, jedną z ostatnich ostoi dzikości w przemysłowej miejscowości.

Przeczytaj także:

To właśnie przemysł miałby zastąpić gęsty, położony w dużej części na terenach podmokłych las. Prezydent miasta Lucjusz Nadbereżny chce, żeby powstała tam strefa inwestycyjna. Działki mają trafić w ręce biznesu – na razie jednak miasto nie ujawnia, z kim i czy w ogóle prowadzi rozmowy. Wiadomo jedynie, że niewielką część terenu może zająć farma fotowoltaiczna należąca do PGE. W strefie mają inwestować przedsiębiorstwa z branż określonych w specustawie nazwanej lex Izera – to m.in. nowe technologie, elektromobilność i obronność. Nazwa specustawy nie jest przypadkowa: początkowo miała ona dotyczyć budowy fabryki samochodów elektrycznych Izera w Jaworznie. Została jednak rozszerzona o Stalową Wolę.

Lex Izera pozwoliła na odebranie gruntów Lasom Państwowym w zamian za teren o tej samej powierzchni. LP na tym straciły – teren w Stalowej Woli jest wart ponad 679 mln zł. W zamian za to dostały tereny w 18 lokalizacjach w całej Polsce, o piętnastokrotnie niższej wartości: 45 mln zł.

Jednak nie 1000 hektarów

Na jakim etapie jest wycinka i tworzenie strefy inwestycyjnej?

Miasto zleciło zewnętrznej firmie sporządzenie raportu o oddziaływaniu na środowisko, który złożyło w Regionalnej Dyrekcji Środowiska. Zawnioskowało o zgodę na wycinkę 973 hektarów lasu, podpierając się wnioskami z raportu, który dowodzi, że jest to teren bez wartości przyrodniczej. Po naszej publikacji na ten temat wiceminister klimatu i środowiska Mikołaj Dorożała zadeklarował: „Nie ma zgody/decyzji środowiskowej RDOŚ na tę wycinkę i jej w najbliższym czasie nie będzie. Na dalszym etapie potrzebujemy dialogu z samorządem, aby załatwić to systemowo”.

W piątek, 14 czerwca 2024 prezydent Lucjusz Nadbereżny podczas posiedzenia radny miasta zapowiedział: robimy krok do tyłu. Zadeklarował, że 578 hektarów lasu zostanie wycofane z procedowania decyzji środowiskowej w RDOŚ. To nie oznacza, że rezygnuje z wycinki – nie będzie się jednak ubiegał o zgodę na wylesienie, zanim pojawią się zainteresowani kupnem inwestorzy. Mieszkańcy, z którymi rozmawialiśmy, biorą to za dobrą monetę. Podkreślają jednak, że lepiej byłoby całkowicie zrezygnować z budowy strefy inwestycyjnej na tym terenie. Możliwe jednak, że inwestorzy się nie znajdą, a las zostanie.

Jednocześnie raport, na podstawie którego miasto stwierdziło, że jest to teren bezwartościowy, trafił również do resortu środowiska. Ministerstwo skierowało go do oceny Państwowej Rady Ochrony Przyrody. Z opinii PROP wynika jasno: raport jest pełen błędów i niedociągnięć. Wcześniej zwracali na to uwagę leśnicy, co opisaliśmy w pierwszym tekście o Stalowej Woli.

“Moim zdaniem dokument, który przedstawiło miasto, nadaje się najwyżej na papier toaletowy” – mówi wprost dr hab. Mateusz Ciechanowski, członek PROP.

Państwowa Rada Ochrony Przyrody krytykuje raport

W opinii PROP, na temat raportu, który – podkreślmy raz jeszcze – miał być podstawą do wycięcia 1000 hektarów lasu, czytamy: „Skala i charakter błędów zawartych w tym raporcie budzi wątpliwości co do rzetelności wszystkich innych elementów jego treści, a w szczególności co do wysnuwanych w nim ostatecznie wniosków. Treść raportu nie spełnia podstawowych zasad dobrych praktyk w zakresie inwentaryzacji przyrodniczych i ocen oddziaływania na środowisko, świadczy zaś o wyjątkowej niekompetencji autorów”.

“Przede wszystkim: lasy w otoczeniu każdej aglomeracji miejskiej są bezcenne z punktu widzenia usług ekosystemowych i jakości życia mieście„ – wyjaśnia dr hab. Mateusz Ciechanowski. ”Nawet gdyby nie było tam żadnych rzadkich, zagrożonych czy chronionych gatunków, to taki las pełni bardzo ważne funkcje. Począwszy od łagodzenia wpływu katastrofy klimatycznej, przez mitygację jej pośrednich skutków, na przykład powodzi, które są coraz częstsze i bardziej gwałtowne, po takie kwestie jak dostęp do terenów rekreacyjnych. W mieście, w związku z katastrofą klimatyczną, coraz trudniej jest wytrzymywać wysokie temperatury, więc tym bardziej cenne są obszary, gdzie można spędzić trochę czasu w chłodzie i w cieniu. To są wszystko aspekty poprawiające jakość życia mieszkańców, które w raporcie zostały całkowicie pominięte” – mówi naukowiec.

Cała lista błędów

Mateusz Ciechanowski wylicza szereg błędów, jakie znalazły się w raporcie:

  • Inwentaryzację gatunków ptaków prowadzono od października do lutego. “W okresie jesienno-zimowym nie jesteśmy w stanie ustalić, jakie gatunki gniazdują na tym terenie. To wiedza na poziomie szkolnym, że ptaki gniazdują wiosną” – wyjaśnia naukowiec.
  • Raport odnotowuje, że w lesie obserwowano wilki. Nie analizuje jednak, jak wycinka wpłynie na jego grupę rodzinną czy wykorzystywane przez niego korytarze ekologiczne.
  • Według rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko, zmiana sposobu użytkowania terenu, która obejmuje więcej niż 0,1 hektara lasów w granicach administracyjnych miast, lasów łęgowych, olsów lub innych lasów na siedliskach bagiennych jest przedsięwzięciem mogącym znacząco oddziaływać na środowisko. “Tutaj mówimy o prawie 1000 hektarów. A według raportu wycinka nie spowoduje negatywnych skutków” – dodaje dr Ciechanowski. “Nawet prosta analiza planu urządzania lasu i znajdujących się w nim opisów tego, co się znajduje w poszczególnych wydzieleniach, wskazuje, że przynajmniej część z tego terenu położona jest na siedliskach bagiennych. Owszem, może częściowo zdegradowanych na skutek melioracji, natomiast wciąż odgrywających ważną rolę w retencji wody. To jest zasób, którego się nie powinno bezmyślnie wyzbywać” – dodaje naukowiec.
  • W raporcie znalazły się rażące błędy – jak na przykład zaliczenie widłaków do mchów. „Kolejny przykład wiedzy z programu biologii w szkole podstawowej” – mówi dr Ciechanowski.
  • Jak tłumaczy, podstawą stwierdzenia, czy na danym terenie występują cenne siedliska, jest tzw. inwentaryzacja roślinności rzeczywistej. “Chodzi o określenie, jakie zbiorowiska roślinne na tym terenie występują. To one są podstawą do identyfikacji tak zwanych siedlisk przyrodniczych, chronionych przez unijną dyrektywę siedliskową. W tym raporcie takich badań nie zrobiono. Nie sporządzono również listy gatunków roślin naczyniowych (czyli roślin kwiatowych i paprotników), choć to kolejna podstawa oceny wartości przyrodniczej niemal każdego terenu. To nie jest trudne zadanie: jest w Polsce wielu botaników, którym można by zlecić takie badania” – zaznacza.

PROP: To szerszy problem

“Raport oceny oddziaływania na środowisko, który został przygotowany na zlecenie inwestora, czyli miasta, rzuca pewne wskazówki dotyczące wartości tego terenu. Natomiast w konkluzjach podaje, że żadnej wartości nie ma. Według autorów wycięcie tysiąca hektarów lasu, położonego częściowo na siedliskach bagiennych i torfowiskach, nie będzie miało żadnych negatywnych skutków dla środowiska czy przyrody” – komentuje dr Ciechanowski.

Jak podkreśla, raport dotyczy tylko lasu, nie zaś kilkudziesięciu hektarów podmokłych łąk, które zostały objęte tym samym planem zagospodarowania przestrzennego. Te łąki również przeznaczone do osuszenia i zabudowy. Dokument nie analizuje jednak, jak na ten teren może wpłynąć planowana tam strefa inwestycyjna. “Raport dotyczy wyłącznie wylesienia i jego skutków, wpływu zabudowy przemysłowej, który może tam powstać, w ogóle nie bierze pod uwagę” – dodaje naukowiec.

Zdaniem dr. Ciechanowskiego, historia Stalowej Woli pokazuje szersze zjawisko: brak nadzoru nad raportami środowiskowymi i ich słabą jakość.

PROP rekomenduje: koniec z wylesieniami wokół aglomeracji

“Często są robione przez osoby ewidentnie niekompetentne, które nie znają podstaw waloryzacji przyrodniczej i metod badań terenowych. Ale bywa też, że inwentaryzacja jest dobrze zrobiona, natomiast konkluzje w ogóle nie przystają do wyników badań – tak zresztą było na przykład w przypadku przykopu Mierzei Wiślanej. Zwracamy na to uwagę w naszej opinii” – wyjaśnia.

Podkreśla jednak, że PROP jest jedynie organem doradczym ministra. Sprawa Stalowej Woli jest na etapie analizy w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (RDOŚ) w Rzeszowie, a więc poza kompetencjami ministra, który na razie może jedynie przyglądać się sprawie.

“Państwowa Rada Ochrony Przyrody w ogóle nie powinna zajmować się szczegółowymi, lokalnymi sprawami, procedowanymi przez RDOS-ie. Dysponują one swoimi własnymi organami doradczymi, czyli regionalnymi radami ochrony przyrody. Uważamy, że każda wydawana przez PROP opinia powinna mieć więc szerszy kontekst i rekomendacje dotyczące ogólnych praktyk w Polsce. W tej opinii rekomendujemy, by w ogóle nie dopuszczać do wylesień na cele inwestycyjne terenów wokół aglomeracji. Drugą kwestią jest ochrona terenów bagiennych wokół miast, ale też w lasach i na terenach rolniczych. Odgrywają one ważną rolę retencyjną. Proponujemy, by dodatkowo wzmocnić tę ochronę odpowiednimi zapisami prawa. Trzecią rekomendacją jest wprowadzenie mechanizmów prawnych, które będą zwiększały nadzór nad jakością raportów o ocenie oddziaływania na środowisko” – wylicza prof. Mateusz Ciechanowski.

W opinii PROP czytamy: „Efektywność krajowego systemu ochrony przyrody i środowiska zależy nie tylko od istnienia odpowiednich przepisów, ale także od praktyki ich stosowania. Szczególnie ważne jest wymaganie od organów wydających decyzje środowiskowe bezwzględnego przestrzegania obowiązku ustalenia prawdy obiektywnej, nie tylko na podstawie przedkładanych przez inwestora raportów oddziaływania na środowisko”.

;

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze