0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.plFot. Robert Kowalews...

4 maja 2024 na placu Piłsudskiego w Warszawie odbyły się państwowe obchody Dnia Strażaka. Podczas uroczystości przemawiał między innymi Marcin Kierwiński, szef MSWiA oraz jedynka Koalicji Obywatelskiej na mazowieckiej liście do Parlamentu Europejskiego. Jego głos brzmiał jednak inaczej, niż przemawiających chwilę wcześniej prezydenta Andrzej Dudy i marszałka Sejmu Szymona Hołowni. Kierwiński w nienaturalny sposób wydłużał sylaby i skracał końcówki słów.

Po wystąpieniu ministra w sieci zaroiło się od dociekań, który miały jeden wspólny mianownik: że minister był pijany.

Przewodniczący klubu parlamentarnego Konfederacji Stanisław Tyszka zasugerował, że Kierwiński był „najwyraźniej niedysponowany” i domagał się od niego natychmiastowej dymisji, przeprosin oraz wycofania się ze startu w eurowyborach.

Poseł Joachim Brudziński i jedynka PiS w wyborach do europarlamentu w Szczecinie powiedział na antenie Polsat News: „Nie przesądzam, czy pan Kierwiński był napruty jak kuter, czy ma po covidzie lęki społeczne i przeraził się tłumu ludzi. Wiem jedno. Ten jego bełkot zepsuł święto tysiącom strażaków”.

Jacek Protasiewicz, polityk przez lata związany z Platformą Obywatelską, dziś w koalicji z PSL, napisał na Twitterze, że „Kierwiński był napruty jak Messershmitt”.

Szef MSWiA zapowiada pozwanie Tyszki i Protasiewicza oraz b. szefa TVP Info Samuela Pereiry, który również oskarżył go o pijaństwo.

Małgorzata Paprocka z Kancelarii Prezydenta jednak nie przyłączyła się do polityków opozycji i ucięła sprawę w niedzielnej „Kawie na ławę” w TVN24: „O wystąpieniu pana ministra Kierwińskiego wszystko już zostało powiedziane i nie ma nic do dodania”. Wcześniej bliski Andrzejowi Dudzie szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera stwierdził w tej sprawie, że „nagłośnienie zawsze stanowi pewne wyzwanie, szczególnie gdy jest pogłos i trudno zabierać głos publicznie”.

„W tej sprawie zawiodła technika, zawiodło nagłośnienie, a wszelkie próby dopisywania do tego rzeczy nieprawdziwych są po prostu haniebne” – mówił jeszcze w sobotę Kierwiński, który stanął przed kamerami w niecałą godzinę po zakończeniu uroczystości. Podczas rozmowy z dziennikarzami jego głos był płynny, podobnie jak na TikToku nagranym przy fontannie w Parku Saskim, znajdującym się tuż przy placu Piłsudskiego, gdzie odbywały się uroczystości z okazji Dnia Strażaka.

View post on TikTok

O 15:30, czyli ok. 2,5 godziny po zakończeniu uroczystości, Kierwiński opublikował także wynik badania alkomatem, wykonanego na komendzie policji. Alkomat nie wykazał alkoholu w wydychanym powietrzu. Kierwiński poddał się także badaniu na obecność alkoholu we krwi. W rozmowie z dziennikarzami potwierdził, że również to badanie nie wykazało „procentów” w jego organizmie. Nie opublikował jednak ekspertyzy lekarskiej potwierdzającej wykonanie tego badania. Zachowuje ją, jak twierdzi, jako dowód przed sądem.

Nowe nagranie na korzyść Kierwińskiego

Przemówienie Kierwińskiego podczas Dnia Strażaka zdobyło rozgłos, bo doskonale wpisało się w majówkowy mini sezon ogórkowy, a wokół wydarzenia błyskawicznie narosły najróżniejsze teorie: z jednej strony opinia publiczna sympatyzująca z PiS i Konfederacją oskarżyła Kierwińskiego o nietrzeźwość, z drugiej strony poseł KO Roman Giertych zasugerował na Twitterze, że za problemami technicznymi podczas wystąpienia ministra może stać celowe działanie dźwiękowców obsługujących państwowe uroczystości – czyli spisek.

Z kolei w poniedziałek 6 maja dziennikarz Radia Zet Mariusz Gierszewski opublikował nagranie z próby przed uroczystościami, na którym słychać, że dzień wcześniej jeden z przemawiających strażaków miał podobne kłopoty z dźwiękiem do ministra Kierwińskiego. Do sprawy odniosła się w poniedziałek 6 maja również Państwowa Straż Pożarna: w wydanym komunikacie podkreśliła, że podczas próby generalnej „przedstawiciele Komendy Głównej PSP zgłaszali problemy z nagłośnieniem, które zniekształcało wymawiane treści”. Strażacy zwrócili się do firmy nagłaśniającej z prośbą o wyjaśnienia.

Czy to kończy sprawę? Pytamy eksperta-dźwiękowca

OKO.press weryfikuje publikowane teorie u eksperta i sprawdza, czy rzeczywiście Kierwińskiemu w płynnym przemawianiu mogły przeszkadzać problemy techniczne oraz, czy wykonalny był sabotaż, polegający na zniekształceniu głosu ministra.

Rozmawiamy z doświadczonym realizatorem dźwięku, nagłaśniającym największe polskie wydarzenia muzyczne, który ze względu na polityczny kontekst tej sprawy, chce zachować anonimowość.

Leonard Osiadło, OKO.press: Czy słyszy pan na nagraniu wystąpienia ministra Kierwińskiego błędy techniczne w realizacji dźwięku? Minister tłumaczył się złym nagłośnieniem i pogłosem.

Ekspert: Pogłos to rozprzestrzenianie się dźwięku w czasie i w obiekcie, które daje efekt wydłużania dźwięku. Nie znam rozstawienia sprzętu podczas tego wydarzenia, ale pogłos i dźwięk odbity od otoczenia, który wraca do mówcy po pewnym czasie, mógł utrudniać wystąpienie. W takiej sytuacji do osoby przemawiającej głos dociera opóźniony — przez cały system elektroniczny, przez który dźwięk przechodzi. Oraz przez czas, jaki pokonuje z głośników z powrotem na scenę, odbity od otoczenia. Wtedy słysząc siebie z opóźnieniem, człowiek może próbować „doganiać” ten dźwięk i zacząć mówić w sposób nienaturalny.

Przed ministrem przemawiali prezydent Andrzej Duda i marszałek Szymon Hołownia. W ich wystąpieniach nie było słychać podobnych efektów. Czy większe doświadczenie przy wystąpieniach w takich warunkach może wpływać na sposób radzenie sobie z pogłosem?

Nie, nasze ucho działa w ten sposób, że mimowolnie będziemy próbowali się dostosować. Po prostu próbujemy nadgonić to, co słyszymy. A u ministra Kierwińskiego słychać również błędy artykulacyjne. Natomiast opublikowany fragment z próby ze strażakiem jest zbyt krótki, żeby móc na jego podstawie coś wywnioskować. Słychać tam jakiś pogłos, akustykę miejsca, ale trudno tylko na tej podstawie coś więcej powiedzieć.

A czy realizator dźwięku mógłby cokolwiek zrobić, żeby celowo wywołać taki efekt zniekształcenia dźwięku?

Jeśli na scenie był monitor, czyli, potocznie mówiąc, odsłuch, to realizator teoretycznie mógłby celowo wypuścić na tym odsłuchu dźwięk z opóźnieniem. Jest to najprostsza rzecz na świecie, czyli użycie funkcji delay — dany tor opóźniamy o milisekundy. Wtedy osoba przemawiająca również słyszy siebie na odsłuchu z opóźnieniem. Co byłoby notabene zaprzeczeniem idei stawiania odsłuchów na scenie, bo one służą właśnie temu, żeby niwelować ten efekt. Ewentualnie ktoś mógłby się po prostu pomylić albo — szukając teorii spiskowej — złośliwie wprowadzić w odsłuch na scenie dźwięk z opóźnieniem i rzeczywiście mogłoby to spowodować problemy dla przemawiającego.

Czyli dźwiękowiec mógłby sprawić, że minister gorzej by się słyszał. A czy byłby w stanie w jakiś sposób zniekształcić dźwięk wyjściowy w ten sposób, żeby wyraźnie mówiący Kierwiński z głośników brzmiał jednak niewyraźnie?

Różne teorie spiskowe związane z tym nagraniem przegadujemy sobie w branży, ale wywołują one raczej tylko rozbawienie. Bo oczywiście problemy natury technicznej mogą się zdarzyć, ale takich zniekształceń w realizacji na żywo nie jesteśmy w stanie zrobić. Są oczywiście takie narzędzia jak time stretching, ale ich używa się w postprodukcji, czyli na nagraniu w warunkach studyjnych, a nie w realizacji dźwięku na żywo.

Nie jest mi znany taki efekt, który w czasie rzeczywistym jest w stanie tak rozciągać lub skracać dźwięk. W teorii być może to wykonalne, ale nie sądzę, że tak było w tym przypadku. Jeśli miałbym szukać przyczyny leżącej po stronie realizacji dźwięku, to jedyne racjonalne wyjaśnienie jest dla mnie takie, że

minister słyszał siebie z jakimś opóźnieniem i próbując to jakoś skorygować, zaczął mówić w sposób nienaturalny.
;

Udostępnij:

Leonard Osiadło

Dziennikarz OKO.press. Absolwent politologii na UAM oraz prawa i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Studiował także na National Taipei University na Tajwanie. Publikował m.in. w “Gazecie Wyborczej”.

Komentarze