0:00
0:00

0:00

Ewa Kruszyńska (na zdjęciu powyżej pośrodku przed budynkiem sądu) jest członkinią grupy „Błysk Budzik", która podejmuje inicjatywy prodemokratyczne. To obywatele, którym nie jest obojętny los kraju i którzy chcą budzić postawę obywatelską innych osób, szczególnie wśród mieszkańców mniejszych miejscowości.

Błysk Budzik narysowany przez Martę Frej

3 lutego Ewa Kruszyńska z trzema koleżankami emerytkami i studentem rozmawiali z przechodniami na ulicach Łowicza. Mieli tabliczki ze słynnym plakatem „Konstytucja” i ulotki. „Rozmawialiśmy wtedy o konieczności wzięcia udziału w wyborach i różnicy między demokracją a populizmem” – mówi Ewa Kruszyńska.

Po zakończonej akcji grupa szła w kierunku łowickiego rynku. Na ulicy było dużo ludzi, samochodów, niespecjalnie interesowali się jadącym za nimi radiowozem. Skręcili w małą opustoszałą uliczkę Sybiraków. Wtedy radiowóz zajechał im drogę, podjechał kolejny.

„Wzięli nas w widły, nas - cztery starsze panie i jednego studenta! Nie ukrywam, że byliśmy mocno przestraszeni” – mówi pani Ewa.

Ewa Kruszyńska wyjęła telefon i na swoim prywatnym profilu na FB rozpoczęła transmisję. „Takiego zagrożenia jak wtedy, nie czułam nawet w stanie wojennym. Poczułam się bezpiecznie dopiero, gdy zobaczyłam, że dużo ludzi ogląda moją transmisję” - wspomina.

Filmik na FB opatrzyła takim komentarzem

Funkcjonariusze poprosili o dokumenty. Policjantka miała przy sobie jakieś tekturowe tabliczki i wmawiała działaczom „Błysk Budzik”, że to oni je rozklejali i zaśmiecali ulice.

„To nie były nasze materiały. My trzymaliśmy tabliczki z napisem „Konstytucja”. Z tamtymi, które trzymała policjantka, nie mieliśmy nic wspólnego” – mówi pani Ewa, która zapytała, dlaczego chcą ich wylegitymować.

„Policjantka nie potrafiła podać sensownego powodu. Podała artykuł 15. Ustawy o policji, który mówi o tym, że policja ma prawo wylegitymować osoby m.in. w celu ustalenia tożsamości. Potem powołała się na artykuł 63a Kodeksu Wykroczeń mówiący o umieszczaniu ulotek bez zgody zarządcy obiektu” – opowiada pani Ewa.

Funkcjonariuszka nie godziła się na transmisję. „Nie filmowałam jej w sytuacji prywatnej, ani dla jej urody, tylko podczas pełnienia obowiązków służbowych” – zaznacza pani Ewa. Policjantka uprzedzała Ewę Kruszyńską, że ją pozwie. I tak zrobiła. Pozwała ją o naruszenie dóbr osobistych. Żąda 2 tys. zł.

Pierwsza rozprawa w sądzie

Dziś, 14 czerwca 2018, w Sądzie Rejonowym Łódź-Śródmieście odbyła się pierwsza rozprawa. Policjantka mówiła, że jest sumiennym pracownikiem, mieszka w małym miasteczku, w którym zna ją wiele osób, ma dzieci. Filmik na Facebooku spowodował, że wylało się na nią wiele nieprzychylnych komentarzy.

„Wykonywałam tylko czynności, które mi zlecono. Niczym sobie na taki hejt nie zasłużyłam” - mówiła.

Mecenas Agata Stacewicz, która broni Ewy Kruszyńskiej przed sądem, zapytała, skąd policjantka wzięła dane pani Ewy do wytoczenia jej prywatnej sprawy cywilnej. „Okazało się, że wykorzystała dane, które miała z legitymowania. To rzecz całkowicie kuriozalna” – mówi pani mecenas.

Po udzieleniu informacji przez strony rozprawa została odroczona. Mecenas Stacewicz będzie wnosiła o oddalenie powództwa.

„Oburza mnie, że takim działaniem policja chce zastraszyć obywateli. To ich zniechęca, zaczynają się bać, nie jest im przyjemnie działać na rzecz demokracji” – mówi, i dodaje, że nękanie grupy „Błysk Budzik” to nie tylko pozew do sądu.

Policjanci próbowali przypisać wylegitymowanym w Łowiczu jeszcze jedną sprawę: przejrzeli ich fanpage na Facebooku i zauważyli, że prowadzili działania także w Łęczycy. A z Łęczycy mieli doniesienie, że ktoś obrażał Patryka Jakiego, wiceministra sprawiedliwości.

W tej sprawie wezwano na przesłuchanie Ewę Kruszyńską i jej znajomych. „Można znaleźć tysiące innych wykroczeń i nękać ludzi, którzy prowadzą działalność prodemokratyczną” – zauważa mecenas Stacewicz.

„Polski obywatel boi się polskiej policji!”

Na rozprawę do Łodzi przyjechał poseł Piotr Misiło z Nowoczesnej, żeby udzielić wsparcia pozwanej: „Najbardziej mnie przeraziło, że pani Ewa czuła strach i obawę przed policją. To rzecz nieprawdopodobna, żeby w 2018 roku polski obywatel bał się polskiej policji!"

"Trudno nie zgodzić się z jej obawami. Pamiętamy wszyscy sprawę Igora Stachowiaka. Pamiętamy sprawę pobicia w Szczecinie człowieka, który potem spędził kilka tygodni w szpitalu. Takie zachowania sprawiają, że obywatele się po prostu boją. Trudno się dziwić pani Ewie, że podjęła decyzję , żeby interwencję uwieczniać i transmitować. Jako poseł mogę państwa do tego zachęcić: nagrywajmy takie interwencje! Monitujmy działania policji, bo może to być jedyny materiał dowodowy, który później pokaże, kto miał rację.

Strach pani Ewy jest czymś zupełnie naturalnym. Pani Ewa powinna zostać odznaczona, a nie ciągana po sądach i szykanowana” – mówi poseł Misiło.

Mimo obaw wróciły do Łowicza

Po tym, co wydarzyło się w lutym w Łowiczu, student przestał jeździć na akcje „Błysk Budzik” po miastach i miejscowościach województwa łódzkiego. Cztery panie miały opory, żeby wrócić do Łowicza, ale postanowiły, że muszą tam wrócić w ramach terapii.

Po kilku tygodniach przełamały się i pojechały. Tym razem nie spotkało ich nic przykrego, a nawet wręcz przeciwnie. Kilku miejscowych aktywistów, którzy widzieli akcję z lutego w Internecie, przyłączyło się do pań i wspólnie przekonywali przechodniów do angażowania się na rzecz demokracji.

Dzięki pozwowi policjantki przeciwko pani Ewie transmisja na żywo z Łowicza zwiększyła oglądalność. Do tej pory wyświetlono ją ponad 600 tys. razy.

;

Komentarze