0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Anna OkrepkaFot. Anna Okrepka

Sofija Lesniak mieszka we Lwowie, ale ogólnokrajowe zawody pływackie odbywają się w Browarach pod Kijowem. „Na początku bałyśmy się tam jeździć, ale już się przyzwyczailiśmy” – mówi Sofija. W czasie wojny na zawodach nie ma fotografów ani transmisji na żywo. „Kiedy jest alarm, musimy natychmiast zejść do piwnicy” – opowiada dziewczyna.

Trenuje dwa razy dziennie – rano i wieczorem. Do szkoły chodzi rzadko, zdąża tylko na cztery lekcje. „A jeśli jest alarm, to w ogóle nie idę do szkoły, ponieważ musimy w piwnicach siedzieć” – mówi Sofija. „Jeśli mam jakieś przygotowania do ważnych zawodów, nie chodzę do szkoły. Potem podchodzę do nauczyciela i zdaję mu materiał ustnie”.

W jej szkole uczą się dzieci z obszarów przyfrontowych, które przez rosyjską agresję musiały wyjechać. W klasie Sofiji był uczeń z Charkowa, ale niedawno wrócił do domu.

Przeczytaj także:

Jak żyć w kraju, ogarniętym wojną? Jak mimo niebezpieczeństwa odnajdywać siły, skąd brać inspiracje? Nad tym codziennie zastanawiają się nasi sąsiedzi, Ukrainki i Ukraińcy. My też powinniśmy. Nie tylko dlatego, że to dzieje się tak blisko. Ale też dlatego, że możemy się wiele od nich nauczyć. Dlatego powstał ten cykl o ukraińskiej codzienności w najtrudniejszych czasach. O ludziach.

„Dziękuję żołnierzom”

„Kiedy jest alarm, zdarza się, że nie przerywamy treningów. Podpisaliśmy dokumenty, że bierzemy za to odpowiedzialność i pływamy dalej” – mówi Sofija. Po czerwcowych zawodach na otwartych wodach w Iwano-Frankowsku, które młoda sportsmenka wygrała (zdobyła trzy złote medale), została powołana do reprezentacji Ukrainy juniorów na Mistrzostwa Europy. Zawody odbyły się 12-14 lipca w Wiedniu. Sofija leci tam z Warszawy, dokąd przyjechała z mamą.

To jej drugie mistrzostwa kontynentu. Marzy o medalu międzynarodowej imprezy i jest zdeterminowana, żeby wygrać. „Chciałabym podziękować żołnierzom, którzy nas bronią i dzięki którym możemy nadal trenować, rodzicom, trenerom oraz przyjaciołom, którzy mnie wspierają. I chcę powiedzieć, że nawet gdy na terytorium twojego kraju jest wojna, to sport trochę odwraca od niej uwagę. Nie trzeba się poddawać” – mówi 15-latka.

Na zdjęciu jest dziewczynka na tle basenu. Udziela komentarza mediom.
Sofija Lesniak. Fot. Anna Okrepka

Za granicą

Jak się czuje za granicą, gdzie nie ma wojny?

„We Lwowie nie jest tak głośno, jak na wschodzie. Jednak u nas jest spokojniej. Trochę jest tak, że zachód żyje swoim życiem, innym niż wschód” – mówi Sofija. Jednak rozmowy o wojnie w Ukrainie są wszędzie. Wśród nastolatków również.

„Mamy godzinę policyjną od 23:00 do 05:00 rano, nie jeżdżą wtedy autobusy, jak się gdzieś wybrać? Samoloty też nie latają. Jak jechaliśmy do granicy, to na punktach kontrolnych wojskowi sprawdzali dokumenty. A tutaj, w Polsce, wieczorem jest dużo samochodów na ulicach, nastolatkowie mogą wyjść gdzieś wieczorem” – mówi Sofija. „W Polsce latają samoloty i trochę się ich bałam. Chciałabym, żeby się już wojna skończyła”.

Sofija jest jedną z tysięcy ukraińskich dzieci i nastolatków, którym Federacja Rosyjska odebrała prawo do bezpiecznego chodzenia do szkoły, uprawiania sportu. A także swobodę podjęcia decyzji dotyczących zwykłych rzeczy jak wieczorne spotkania z przyjaciółmi letnimi wieczorami. Półtora milionowi ukraińskiej młodzieży, która znajduje się pod rosyjską okupacją, Rosja dosłownie odebrała wolność.

Według danych Ministerstwa Młodzieży i Sportu Ukrainy z końca maja 2024 roku ponad 3 tys. sportowców walczy w szeregach Sił Obronnych Ukrainy, większość dołączyła do nich dobrowolnie.

Przez pełnoskalową wojnę Rosji zginęło 462 ukraińskich sportowców i trenerów.

„Wśród nich są prawdziwe gwiazdy sportu, takie jak dwukrotny mistrz Europy ciężarowiec Ołeksandr Peleszenko, który zginął w obronie kraju” – dodaje resort.

W wyniku rosyjskich ataków w Ukrainie zostało zniszczonych ponad 500 obiektów sportowych i 100 obiektów infrastruktury młodzieżowej.

Ministerstwo wraz z ukraińskim społeczeństwem pracuje nad tym, żeby rosyjscy i białoruscy sportowcy, którzy popierają dyktatorskie reżimy w swoich krajach, nie mogli uczestniczyć w międzynarodowych zawodach, w tym w Igrzyskach Olimpijskich, póki trwa wojna przeciwko Ukrainie.

„Sport nie jest wyodrębnionym obszarem, nie jest bezludną wyspą, jest częścią życia społecznego, życia międzynarodowego. Dla nas dzisiaj jest częścią naszej polityki zagranicznej.

Mówimy, że dopóki trwa agresja, przedstawiciele kraju agresora nie mają miejsca w cywilizowanym społeczeństwie. I nie będziemy tego tolerować. Nie powinni być dopuszczani. Powinien istnieć całkowity zakaz na konkursach, festiwalach, wszędzie, aby wszyscy oni poczuli przynajmniej część żalu, który jest nawet śmieszny w porównaniu (z tym, co czujemy) z powodu działań ich reżimu, który popierają w stu procentach” – mówił w wywiadzie BBC Ukraine Matwij Bidny, minister sportu Ukrainy.

Na stronie Ministerstwa Sportu Ukrainy jest lista rosyjskich i białoruskich sportowców, którzy deklarują na przykład w swoich mediach społecznościowych popieranie wojny przeciwko Ukrainie, działania władz, wspieranie rosyjskiej armii w tzw. operacji specjalnej. Poznać ich można tu: Russian and Belarusian athletes who support the war in Ukraine.

;
Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze