0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Calidris bairdiiCalidris bairdii

„Robimy krok do tyłu” – powiedział podczas piątkowej (14 czerwca 2024) rady miasta prezydent miasta Stalowa Wola Lucjusz Nadbereżny. „Wyłączymy 578 hektarów tego terenu z procedowania decyzji środowiskowej. Pojawiło się jednak wrażenie, że naszą intencją jest wycięcie na całym terenie [ok. 1000 hektarów – od aut.] w jednym czasie, w jednym etapie. Rozumiem, że tak można było to odczytać” – dodał.

Jak wyjaśnił, to nie oznacza, że strefa inwestycyjna nie powstanie. Miasto jednak nie będzie wnioskować do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o zgodę na wycinkę całego terenu zaplanowanego pod strefę. Cały proces zgód i konsultacji będzie rozpoczynany wyłączne wtedy, kiedy pojawi się inwestor.

„Każdy kolejny nowy inwestor i proces inwestycyjny będzie od początku poddawany konsultacjom. Jeśli inwestor złoży wniosek dotyczący 20 hektarów, będziemy zajmować się indywidualnie wylesieniem 20 hektarów” – tłumaczył.

To zwycięstwo mieszkańców i obrońców lasu. W petycji, w której sprzeciwiali się wycince 1000 hektarów lasu, pisali: „Władze miasta wydają się działać według własnego uznania, ignorując nasze opinie i potrzeby. To nie tylko atak na nasze środowisko naturalne, ale także na nasze prawa jako obywateli. Czujemy się pozbawieni głosu w sprawach dotyczących naszego miasta i zdruzgotani widząc, jak władze podejmują decyzje bez naszego udziału i zgody, zapominając, że pełnią swoje funkcje w naszym imieniu, a las nie jest ich prywatną własnością, gdyż należy do nas wszystkich – mieszkańców miasta Stalowa Wola”.

Mieszkańcy podkreślają jednak: najlepiej by było, jakby prezydent całkowicie wycofał się z pomysłu wycinki drzew i tworzenia strefy.

Stalowa Wola bez lasu, a ze strefą?

Sprawę strefy inwestycyjnej w Stalowej Woli szeroko opisywaliśmy w OKO.press:

Przeczytaj także:

Przypomnijmy: specustawa lex Izera, przyjęta przez rząd PiS w 2021 roku, mimo nazwy nie dotyczyła jedynie fabryki aut Izera w Jaworznie. Włączono w nią również tereny w Stalowej Woli, gdzie ma powstać strefa inwestycyjna. Specustawa umożliwiła odbieranie Lasom Państwowym terenów i zamianę ich na inne grunty.

„Nadleśnictwo Rozwadów przekazało grunty o powierzchni: 973,5135 ha i wartości ponad 679 mln zł. W zamian za to Lasy Państwowe otrzymały grunty o powierzchni: 974,754 ha i piętnastokrotnie niższej wartości: 45 mln zł. Co więcej, są to grunty rozsiane po całej Polsce, w 18 lokalizacjach. Zaledwie 7 hektarów leży na terenie Stalowej Woli” – mówił nam nadleśniczy Nadleśnictwa Rozwadów Wojciech Chełpa.

W ten sposób około 1000 ha lasu przeszło w ręce miasta, które zleciło raport oddziaływania na środowisko i złożyło go w RDOŚ, razem z wnioskiem o wycinkę drzew.

Leśnicy przeciw wycince

„Tam są bagna, mokradła, siedliska zwierząt, chronione rośliny. Obserwujemy z mężem przyrodę, wiemy, ile cennych gatunków tam występuje. Prezydent nie chce o tym słyszeć. Zlecił zewnętrznej firmie ekspertyzę przyrodniczą, która została zrobiona błędnie – poza sezonem lęgowym ptaków. Nie wziął również pod uwagę ważnej funkcji społecznej tego terenu” – mówiła nam pani Marzena, mieszkanka Stalowej Woli. W Lasach Państwowych słyszymy, że wśród 1000 hektarów przeznaczonych do wycinki jest aż 155 ha drzew w wieku ponad 100 lat. Część lasu stanowią tereny podmokłe, jest też kilkadziesiąt hektarów naturalnych wydm. Żyją tu ptaki, również te chronione prawem, i dzikie zwierzęta, w tym wilki.

Nadleśnictwo, które straciło już prawa do tego terenu, również nie zgadza się na wycinkę. Leśnicy podkreślają również, że raport środowiskowy został wykonany z dużymi błędami.

Prezydent miasta nie ujawnia, kto będzie inwestował na 1000 hektarów. Na razie na 100 ha powstaje fabryka koreańskiej firmy SK Nexilis, a na kolejnych częściach lasu PGE planuje postawienie paneli fotowoltaicznych. Co z pozostałym terenem? Tego nie wiadomo. “Boimy się, że las zostanie wycięty, a finalnie nic na tym terenie nie powstanie” – komentował radny miejski Kamil Maciejak.

Minister reaguje

Mikołaj Dorożała, wiceminister klimatu i środowiska po naszej publikacji napisał na portalu X (dawniej Twitter): „Nie ma zgody/decyzji środowiskowej RDOŚ na tę wycinkę i jej w najbliższym czasie nie będzie. Na dalszym etapie potrzebujemy dialogu z samorządem, aby załatwić to systemowo”.

Jak się dowiadujemy, opinię w tej sprawie ma wydać również Państwowa Rada Ochrony Przyrody.

„Prezydent podczas rady miasta zapowiedział, że chce włączyć ekspertów w cały proces tworzenia strefy” – mówi nam radny Damian Marczak. „Choć na początku sesji mówił, że Wyborcza i OKO.press, które opisały plany dotyczące wycinki, nie są sojusznikami miasta, to po długiej dyskusji ogłosił, że część lasu wyłączy z procedowania decyzji środowiskowej. Mam wrażenie, że to była spontaniczna decyzja, bo zaskoczyła nawet radnych z klubu PiS [prezydent jest politykiem PiS – od aut.]. Ogłosił, że dotyczy ona 578 hektarów — sądzę, że to jest teren, którym żaden inwestor się nie zainteresował. Co do pozostałych gruntów muszą trwać rozmowy dotyczące sprzedaży” – dodaje.

Radny decyzję Lucjusza Nadbereżnego nazywa jednym słowem: zwycięstwo.

Do tematu strefy inwestycyjnej w Stalowej Woli będziemy jeszcze wracać.

;

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze