0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto: Ronny HARTMANN / AFPFoto: Ronny HARTMANN...

Nagły wzrost poparcia dla skrajnie prawicowej AfD w połączeniu z historycznie niskimi wynikami pozostałych partii i wyjątkowo negatywnymi ocenami rządzącej koalicji SPD, Zielonych i FDP, wywołało wśród mediów i polityków popłoch.

Niemcy ze względu na historię są szczególnie wyczuleni na brunatne ciągoty we własnej polityce i społeczeństwie. Rozgorzała więc dyskusja, czy poglądy reprezentowane przez AfD są jeszcze dozwolone w demokratycznym kraju, czy należałoby przedsięwziąć kontrinicjatywy, od elementarnej pracy u podstaw np. z młodzieżą, po grubą artylerię w postaci wniosku do sądu o zakazanie jej działalności jako sprzecznej z konstytucją.

Skąd się wzięła Alternatywa dla Niemiec?

Nim przejdziemy do próby zrozumienia co się w niemieckiej polityce dzieje, zapewne przyda się dokładniejszy opis samej partii. AfD to dziś partia skrajnie prawicowa, choć początkowo nie odróżniała się specjalnie od prawicowych partii głównego nurtu.

Założona w 2013 roku jako partia protestu w szczycie drugiej fali kryzysu w strefie euro, ograniczała się początkowo do postulatów odrzucenia euro i powrotu do marki, a przynajmniej takiego zreformowania strefy euro, żeby Niemcy nie musieli swoimi podatkami ratować kolejnych krajów z finansowych tarapatów.

Była to partia miękkiego eurosceptycyzmu (który nie nawołuje do wyjścia z Unii, a jedynie chce ograniczenia jej roli i zwiększenia udziału samych państw w procesie decyzyjnym) połączonego z umiarkowaną prawicową retoryką. Często określało się ją jako „CDU, ale bez euro”, najczęściej jako konserwatywną, liberalną gospodarczo i z elementami prawicowo-populistycznymi. Dekadę później po tym umiarkowaniu nie ma śladu.

Początkowo wydawało się, że AfD pozostanie na marginesie polityki. W wyborach do Bundestagu w 2013 roku zdobyła 4,7 proc., nie przekroczyła więc pięcioprocentowego progu wyborczego. Rok później w wyborach do Europarlamentu zdobyła tylko siedem mandatów (7,1 proc. głosów) z 96 przypadającym Niemcom.

Przeczytaj także:

Kurs na prawo

Krótko po tym zaczęła się przesuwać dalej na prawo i nabrała wiatru w żagle. Punkt zwrotny nastąpił w 2015 roku, w szczycie tzw. kryzysu uchodźczego. AfD, jako jedyna partia, stanęła wtedy w kontrze do prouchodźczej polityki Angeli Merkel i CDU/CSU. W krótkim czasie przejęła jej najbardziej konserwatywnych wyborców, niezadowolonych ze zmiany kursu chadeków wobec migracji.

Mocno zbliżyła się wtedy do antyimigranckich ruchów protestu, skupionych do tej pory głównie wokół założonej pod koniec 2014 roku Pegidy, skrajnie antyemigranckiej, antyislamskiej i ksenofobicznej organizacji – i właściwie przejęła jej retorykę i postulaty.

W wyborach do Bundestagu w 2017 roku AfD zdobyła już 12,6 proc. głosów, wcześniej zbierając też mandaty we wszystkich Landtagach, do których odbywały się wybory. W eurowyborach w 2019 roku zdobyła 11 proc. głosów, a w wyborach do Bundestagu w 2021 roku – 10,3 proc.

Zaostrzenie linii partyjnej następowało etapami.

W wyniku walk wewnętrznych partię opuszczali kolejni umiarkowani działacze (w tym założyciel partii Bernd Lucke i liderka wyborczego zwycięstwa w 2017 roku Frauke Petry). Władzę przejmowały kolejne, coraz bardziej skrajne frakcje.

AfD zaczęła też wymieniać działaczy i programy z innymi skrajnymi, w tym neonazistowskimi, organizacjami (m.in. Die Freiheit, Identitäre Bewegung, Die Heimat (dawniej NPD), Pro Deutschland, Die Republikaner).

Jednocześnie partia miała problem ze zdobyciem szerszego poparcia w landach dawnego RFN, zdobywając większe przyczółki jedynie w krajach związkowych w dawnym NRD, gdzie przypadło jej 20,8 – 27,5 proc. głosów w wyborach do Landtagów (oprócz tradycyjnie lewicowego Berlina, w którym uzbierała jedynie 14,2 proc.) i podobne odsetki głosów w wyborach federalnych w tych landach.

Pamiętać tu jednak należy, że

wschodnie landy są znacznie mniej zaludnione niż zachodnie, więc w wartościach bezwzględnych większość zwolenników AfD mieszka na zachodzie kraju.

Z zachodnich landów wywodzi się też większość jej parlamentarzystów.

Ostatnie sukcesy wyborcze i sondażowe Alternatywy dla Niemiec

Długi czas wydawało się, że AfD osiągnęła swój „sufit”. W sondażach od jesieni 2018 r. do kwietnia 2023 r. poparcie stabilnie oscylowało między 10 a 15 procent i wydawało się, że jest to „naturalny” przedział poparcia dla tej partii. W maju nagle wzrosło ono do 16 proc., by w czerwcu wskoczyć na 18 proc., a w lipcu na 20 proc.

Politbarometr 14 lipca 2023. Poparcie dla partii, jeśli wybory odbywałyby się w najbliższa niedzielę. Żródło: ZDF

Tym samym AfD zajęła drugie miejsce po chadekach, za to przed SPD, Zielonymi i FDP, tj. trzema partiami rządzącej koalicji.

Politbarometer (reprezentatywne badanie 1250 osób spośród posiadających czynne prawo wyborcze) telewizji publicznej ZDF z 27-29 czerwca dał AfD 19 proc. (pozostałe partie: CDU/CSU 28 proc., SPD 18 proc., Zieloni 16 proc., FDP 6 proc., Die Linke 5 proc., inne 8 proc.).

To samo badanie z 11-13 lipca – już 20 proc. (CDU/CSU 27 proc., SPD 17 proc., Zieloni 16 proc., FDP 7 proc., Die Linke 4 proc., inne 9 proc.).

Z kronikarskiego obowiązku odnotować trzeba, że tak wysokie poparcie dla AfD nie jest precedensowe. Latem 2018 roku miała już krótko 17-18 proc. w sondażach.

Opinia publiczna zdominowana była wtedy przez typowo „zielone” tematy jak tocząca kraj susza, wprowadzane ograniczenia dla ciężarówek i debatą o wyłączeniu ostatnich elektrowni atomowych, wobec których AfD stanowiła naturalną kontrę.

Od końcówki sierpnia 2018 r. dołączyły do tego wydarzenia w Chemnitz, gdzie w ulicznej awanturze dwóch azylantów, jeden z Syrii a drugi z Iraku, śmiertelnie dźgnęło nożem Niemca (półkubańskiego pochodzenia), co spowodowało antyimigranckie i antyuchodźcze demonstracje w całym kraju.

AfD była wtedy mniej ekstremistyczna niż dzisiaj. To ona tonowała co ostrzejsze wypowiedzi przedstawicieli innych, bardziej skrajnych organizatorów protestów. Dziś sama jest w forpoczcie skrajnie prawicowych postulatów – a mimo to rekordowa liczba wyborców nie ma oporów wskazywać na nią jako partię pierwszego wyboru. Do możliwych powodów jeszcze wrócimy.

Do sukcesów sondażowych doszły też sukcesy wyborcze. 25 czerwca przedstawiciel AfD po raz pierwszy wygrał wybory na urząd wybieralny w wyborach – Robert Sesselmann został wybrany Landratem (odpowiednik starosty) w powiecie Sonneberg w południowej Turyngii.

Krótko potem, 2 lipca, kandydat AfD Hannes Loth wygrał wybory na burmistrza w Raguhn-Jeßnitz, małej gminie w Saksonii-Anhalt.

Obaj wygrali w pierwszej turze, ale nie zdobyli wymaganej bezwzględnej większości głosów. W drugiej turze, mimo tego, że wszystkie pozostałe partie wsparły ich kontrkandydatów, obu politykom udało się wygrać, choć niewielką przewagą (Sesselmann – 52,8 proc. i przewaga 2570 głosów, Loth – 51,13 proc. i jedynie 107 głosów).

Obaj pochodzili też z miejsc, gdzie kandydowali i byli zaangażowani w lokalną społeczność. Obie miejscowości leżą na terenie dawnych Niemiec Wschodnich, mają względnie niską liczbę mieszkańców i, jak na dawny NRD, relatywnie dobre warunki gospodarcze.

Cała uwaga mediów ogólnokrajowych skupiła się mocno na tych dwóch wydarzeniach. Dziś, miesiąc po tych wyborach, kurz już trochę opadł i opadły też emocje.

Niemniej temat nadal zajmuje niemiecką opinię publiczną. Jednak teraz już częściej są to próby zrozumienia powodów i szukania możliwych rozwiązań – z typową niemiecką metodycznością w myśl powiedzonka, że problem dobrze zdefiniowany, to problem w połowie rozwiązany.

Może on jednak okazać się większy i bardziej długofalowy – i bardzo możliwe, że nie będzie można sobie z nim łatwo poradzić. Na razie poparcie dla AfD w sondażach nie spada.

Kto głosuje na AfD?

Warto przyjrzeć się też temu, skąd AfD czerpie poparcie.

Partia od początku zbierała sporo głosów wyborców rozczarowanych. Wbrew utartym przekonaniom, że AfD to przede wszystkim partia protestu, ludzi słabo wykształconych i kiepsko zarabiających, badania Niemieckiego Instytutu Ekonomicznego (IW) z 2017 roku wykazały, że wyborcy tej partii stanowią właściwie przekrój całego społeczeństwa – w tym osób z wyższym wykształceniem, z dobrymi zarobkami, na kierowniczych stanowiskach, z dużych miast, z różnych grup wiekowych itd.

Jedyny czynnik socjodemograficzny, który faktycznie miał znaczenie, to płeć: w 2017 roku AfD wybrało 16 proc. mężczyzn i tylko 9 proc. kobiet.

Widać to też wśród jej przedstawicieli w Bundestagu: AfD ma najlepiej wykształconą frakcję z całego parlamentu. Ma też procentowo więcej osób z tzw. pochodzeniem imigranckim (ustawowo liczonym do drugiego pokolenia) niż choćby frakcje liberałów z FDP i chadeków z CDU/CSU.

Współprzewodniczący partii Tino Chrupalla i Alice Weidel też są dość osobliwą parą: on malarz pokojowy z małego miasteczka w Saksonii, żonaty, z trójką dzieci. Ona – z doktoratem z ekonomii i wcześniejszą pracą w banku Goldman Sachs, do tego wyoutowana lesbijka żyjąca w związku partnerskim ze Szwajcarką lankijskiego pochodzenia, z którą wychowuje dwóch synów.

Alice Weidel (R) and Tino Chrupalla, both co-leaders and also parliamentary group co-leaders of the far-right Alternative for Germany (AfD) party, attend a debate on June 22, 2023 at the Bundestag, the lower house of parliament, in Berlin, ahead of the EU summit. (Photo by Odd ANDERSEN / AFP)
Tino Chrupalla i Alice Weidel, współprzewodniczący AfD, podczas debaty w Bundestagu, 22 czerwca 2023.r. Foto: Odd ANDERSEN / AFP

To, co faktycznie wyróżnia wyborców AfD, to czynniki psychologiczne: znacznie większy ogólny pesymizm i znacznie wyższy poziom zaniepokojenia takimi zjawiskami jak imigracja, przestępczość czy osłabiająca się więź społeczna.

Także postawa silnie antymodernistyczna i tradycjonalistyczna odróżnia – wg badań Fundacji Bertelsmanna – wyborców AfD od wyborców innych partii.

Drugim ważnym czynnikiem jest kontekst społeczny. AfD jest szczególnie silna tam, gdzie występują problemy społeczne czy osłabienie struktury społecznej: wysokie bezrobocie, wyższa przestępczość, wysoki odsetek cudzoziemców wśród mieszkańców (co często oznacza tańsze i „gorsze” rejony miejskie i podmiejskie), upadły przemysł.

Ale także w miejscowościach, z których ludzie nadal wyjeżdżają, bo nie widzą dla siebie perspektyw. Istotne przy tym jest to, że nie ma znaczenia, czy dana osoba jest osobiście nimi doświadczona. Ważne jest to, że ta osoba te zjawiska obserwuje w swojej okolicy i boi się z jednej strony pogorszenia swojego losu czy deklasacji (bo sama może stać się bezrobotna, nawet jeśli teraz nie jest), a z drugiej strony negatywnych zmian, które osłabienie strukturalne jej miejsca zamieszkania może za sobą przynieść.

Reprezentatywny sondaż Fundacji Bertelsmanna przeprowadzony na pół roku przed wyborami 2021 roku wśród ponad dziesięciu tysięcy wyborców potwierdza zaostrzenie się prawicowego kursu AfD także wśród jej wyborców.

  • 56 proc. wyborców AfD ma poglądy jawnie – lub nie wprost – skrajnie prawicowe,
  • 73 proc. ma populistyczne poglądy,
  • 13 proc. z nich umniejsza winy narodowego socjalizmu,
  • 15 proc. zaakceptowałoby bez problemu prawicową dyktaturę,
  • 13 proc. reprezentuje postawy antysemickie,
  • 54 proc. narodowo-szowinistyczne,
  • a 65 proc. ksenofobiczne.

Większość wyborców AfD faktycznie podziela zatem ksenofobiczne i antyimigranckie poglądy partii. Niewielka część je jedynie toleruje, bo inne punkty programu są dla nich tak ważne, że na te drugie przymyka oko.

AfD obiecuje też m.in. obcięcie podatków na żywność i paliwa kopalne, automatyczną indeksację płacy minimalnej o inflację, wywieranie nacisku na Europejski Bank Centralny i – jeśli będzie to konieczne – wyjście ze strefy euro, zniesienie embargo na ropę z Rosji i zniesienie podatku na radio i telewizję.

Partia ekstremistyczna sprzeczna z konstytucją?

Przesuwanie się AfD na prawo sprawiło, że od 2019 roku Urząd ds. Ochrony Konstytucji (Bundesamt für Verfassungsschutz, BfV, tj. kontrwywiad cywilny) wszczął wobec niej dochodzenie (tzw. Prüfung), czy należy nadać jej którąś z kategorii sprzeczności z konstytucją.

Możliwe są: Verdachtsfall – organizacja podejrzana o działalność sprzeczną z konstytucją, oraz erwiesen extremistische Bestrebung -udowodnione dążenia ekstremistyczne, nadawane organizacjom, wobec których istnieje pewność co do ich ekstremistycznych, sprzecznych z konstytucją dążeń.

To pierwsze daje podstawę do legalnego nadzoru służb nad daną organizacją (na etapie Prüfungbadania możliwa jest tylko obserwacja z publicznie dostępnych źródeł), a drugie może być podstawą wniosku o zakazanie działalności.

Niezależnie od tego, młodzieżówka partii i jej najbardziej skrajna frakcja Der Flügel (Skrzydło) zostały określone jako Verdachtsfall na poziomie federalnym już w styczniu 2019 roku.

W marcu 2022 roku Der Flügel dostał kategorię erwiesen extremistische Bestrebung na poziomie federalnym i nakaz rozwiązania się do końca kwietnia. Formalnie to nastąpiło (choć nie bez silnych sporów wewnętrznych), ale nieformalnie wpływy tej grupy wewnątrz partii nadal pozostają znaczne. O czym świadczy np. to, że członkom tej frakcji, oficjalnie już nieistniejącej, przed kilku dniami na wspomnianym zjeździe partii przyznano połowę miejsc na listach AfD w wyborach do europarlamentu w 2024 r.

W marcu 2021 BfV nadał kategorię Verdachtsfall całej partii na poziomie federalnym. Urząd kategoryzuje też około jednej trzeciej jej działaczy jako „politycznie ekstremistycznych”. AfD twardo walczy na drodze sądowej przeciwko działaniom federalnego kontrwywiadu i kontrwywiadów landowych (LfV), ale na razie bezskutecznie.

W niemieckich mediach dominuje pogląd, że uznanie przez BfV całej partii za mającą erwiesene extremistische Bestrebung – udowodnione dążenia ekstremistyczne – jest w najbliższym czasie raczej mało prawdopodobne, a realna możliwość jej zakazania jeszcze mniejsza.

Wynika to z celowo trudnej procedury zakazywania partii. Po okresie rządów nazistów, kiedy od 1933 roku wszystkie partie poza NSDAP były zakazane, możliwość zakazania partii reguluje konstytucja i celowo zawiesza wysoko prawną poprzeczkę.

Dotychczas skutecznie udało się zakazać tylko dwóch partii: w 1952 zakazana została Socjalistyczna Partia Rzeszy, sukcesorka NSDAP, a cztery lata później Komunistyczna Partia Niemiec. Mimo prób (np. w 2003 i 2017 roku) nie udało się zakazać neonazistowskiej Narodowodemokratycznej Partii Niemiec.

Prawdopodobieństwo, że uda się skutecznie przeprowadzić proces przeciw AfD, jest jeszcze mniejsze.

Nagła przestrzeń dla Nowej Prawicy

W 2012 Simon Bornschier opublikował artykuł, w którym porównywał powody, dla których we Francji rozwinęła się duża partia skrajnie prawicowa (Front National, dziś Rassemblement National Marine Le Pen), a w Niemczech to się nie udało. Kilka lat później teza się zdezaktualizowała, ale przyjrzenie się czynnikom, które wymienił, nadal jest przydatne.

Pierwszym punktem jest kontekst historyczny. Określenie „prawicowy” jest w Niemczech z oczywistych względów ogromnym piętnem. Przed powstaniem AfD partiom głównego nurtu skutecznie udawało się to traktować jako próbę przywracania narodowego socjalizmu.

Początki AfD jako partii konserwatywnej skupionej na krytyce strefy euro, założonej przez profesora ekonomii, pozwoliły jej długo uciekać od tej etykietki.

Także podbieranie chadecji wielu „standardowych” konserwatywnych postaw (i polityków) pozwoliło jej się pozycjonować jako „poprawiona, lepsza chadecja”.

AfD udało się dzięki temu przez długi czas unikać łatki skrajnej prawicy i utrwalić obecność na niemieckiej scenie politycznej. Dopiero kiedy jej się to udało, zaczęła przesuwać się na prawo – choć cały czas silnie przekonując, że tak naprawdę jest partią konserwatywną, a to CDU/CSU stało się „lewicą”.

Drugim czynnikiem jest polaryzacja programowa sceny politycznej.

W odróżnieniu od Francji, gdzie od lat siedemdziesiątych następowała konwergencja programów partii głównego nurtu, niemiecka chadecja od lat świadomie prowadziła politykę „na prawo od nas tylko ściana” i mocnego kontrastu programowego do partii lewicowych.

Za każdym razem, kiedy ruchy skrajnie prawicowe wzbierały na sile (szczególnie pod koniec lat sześćdziesiątych i w latach dziewięćdziesiątych), CDU i CSU świadomie przesuwały się na pozycje bardziej konserwatywne czy narodowe w retoryce, by zdusić te organizacje w zarodku – jednocześnie pilnując, żeby nie przekraczać linii demokratycznej, poza którą „zaczyna się prawica”, przynajmniej w niemieckim konserwatywnym dyskursie.

Ta taktyka przestała powoli działać w trakcie długiego przywództwa Angeli Merkel. Przez 16 lat swojego rządzenia Merkel stopniowo przesuwała swoją partię na lewo, do centrum. Było to częściowo związane z długim współrządzeniem z socjaldemokracją (i wizerunkowym podkradaniem jej popularnych pomysłów jako własnych).

Ale było też regularnym „rozbrajaniem” konkurencji SPD i Zielonych przez zabieranie jej głównych punktów programowych (tak było m.in. z decyzją, by wycofać się całkowicie z energii atomowej, czy z przedłożeniem ustawy o równości małżeńskiej).

Gwoździem do trumny okazała się decyzja o otwarciu granic dla uchodźców z Syrii. Wielokrotnie podkreślana w wywiadach moralna i religijna motywacja Merkel została przez wiele osób zignorowana, a decyzja odebrana jako „zdrada” konserwatywnych wartości i przejście CDU na liberalną/progresywną stronę.

Kiedy wszystkie partie popierały przyjęcie szerokiego strumienia uchodźców, AfD wyrosła na jedyną siłę reprezentującą odmienny pogląd i przyciągnęła do siebie osoby, które się z takim liberalnym otwarciem granic nie zgadzały.

Również częsta taktyka Merkel, żeby problemy ignorować tak długo, aż znikną, tutaj nie przyniosła rezultatu. AfD nie tylko nie zniknęła, ale jeszcze urosła w siłę, podczas gdy chadecja się temu biernie przyglądała licząc na to, że problem się sam rozwiąże.

Wyalienowani wyborcy chadecji

W pewnym sensie CDU/CSU sama na własne życzenie wyalienowała część swoich wyborców.

Dziś, gdy pod nowym przywództwem Friedricha Merza chadecja próbuje używać bardziej sceptycznej retoryki wobec migracji, spotyka się z ostrą krytyką z obu stron.

AfD zarzuca chadekom hipokryzję i podkradanie programu. Lewica krytykuje normalizację i mainstreaming skrajnie prawicowych poglądów – ludzie o takich skrajnych przekonaniach i tak wybiorą „oryginał” (czyli AfD), ale chadecy przez powtarzanie takich poglądów przez partię dotychczas umiarkowanie prawicową sprawią, że poglądy te przestaną być uważane za skrajne.

Tym samym stara taktyka „na prawo od nas tylko ściana” już nie działa, bo ściany już nie ma. Każda próba przesunięcia się na prawo przesuwa AfD na jeszcze skrajniejsze pozycje, a powrót na bardziej umiarkowane pozycje pozostawia więcej tortu dla skrajnej prawicy.

Chadecja wpakowała się między Scyllę a Charybdę i nie ma jeszcze pomysłu, jak się z tego wykaraskać.

Trzecim punktem, który wymienia Bornschier, jest „konserwatyzm” programowy SPD i nieprzejęcie przez socjaldemokratów tematów typowych dla lewicy kulturowej i pozostawienie ich Zielonym.

SPD pozostała przede wszystkim przy tematach gospodarczych, rynku pracy, redystrybucji, świadczeniach publicznych – czyli tzw. tematach „starej polityki”. W odróżnieniu od tematów Nowej Lewicy (m.in. zielonych) takich jak zmiana klimatu, prawa mniejszości, w tym osób LGBT+, prawa zwierząt, prawa migrantów, wycofania atomu, globalizacji i innych tematów z pogranicza „multi-kulti”.

A także w odróżnieniu od tematów Nowej Prawicy – bezpieczeństwa, wspólnoty kulturowo-narodowej, prawicowego populizmu, tradycjonalizmu, autorytaryzmu i nacjonalizmu.

Tym samym SPD długo nie uwzględniała lewicowo-kulturowego bieguna tego nowego podziału, który był „obsługiwany” przez znacznie mniejszą i przez długi czas dość niszową partię Zielonych. Dzięki temu nie zwiększała popytu na antybiegun w postaci prawicowo-kulturowej tematyki, którą mogłaby przejąć partia skrajnie prawicowa.

Tutaj zemściło się myślenie, że te tematy już na zawsze pozostaną niszowe.

Zmiana klimatu jest w tej chwili obok imigracji najbardziej polaryzującą i politycznie mobilizującą tematyką w Niemczech (wg najnowszego Eurobarometru, te dwa tematy są wg Niemców najważniejszymi dla UE w tym momencie, i są wg nich ex aequo na drugim po rosnących kosztach życia).

Zieloni też nie są już partią niszową – współrządzą lub już współrządzili w większości landów, na poziomie federalnym są drugi raz w rządzie i miewali już poparcie w sondażach na tyle wysokie, by chwilami prześcignąć SPD.

Problemy tu i teraz

Wszystkie te czynniki – psychologiczne, ekonomiczne i polityczno-społeczne tłumaczą powstanie AfD, ale nie tłumaczą w wystarczającym stopniu jej ostatnich sukcesów sondażowych i wyborczych.

Tutaj pomocne okaże się spojrzenie na aktualną sytuację w kraju i krótkoterminowe czynniki – na to, co się dzieje tu i teraz.

Z jednej strony mamy słabą kondycję niemieckiej gospodarki. Inflacja wprawdzie była tam mniejsza niż w Polsce, ale nadal historycznie wysoka i przyczyniła się do spowolnienia gospodarki. A po galopującej inflacji Republiki Weimarskiej, która powaliła gospodarkę i utorowała drogę narodowym socjalistom – Niemcy mają narodową traumę i silny strach przed rosnącymi cenami.

Od pierwszego kwartału tego roku Niemcy są już oficjalnie w recesji.

Inflacja i recesja w połączeniu z nadal bardzo dużym tzw. sektorem niskopłacowym (Niedriglohnsektor, pozostałość po liberalnych reformach rządu Gerharda Schrödera) oznacza realne pogorszenie warunków życia dla ogromnej liczby ludzi.

A jak pokazują badania Stephena Fishera (choć przeprowadzone tylko w Wielkiej Brytanii), rządzące partie najczęściej przegrywają wybory wtedy, kiedy nie są w stanie zapobiec recesjom i innym kryzysom gospodarczym.

Wcześniejsze badania Marka J. Gasiorowskiego na światowym południu wykazały za to, że w przypadku autokratyzacji systemów kluczowa jest nie tyle sama gospodarka i ewentualna recesja, ile poziom inflacji. A tę mamy w Niemczech historycznie wysoką.

W Politbarometrze z połowy lipca już ¼ badanych uważa, że stan niemieckiej gospodarki jest zły. Tylko 16 proc. uważa jej stan za dobry – dramatyczny spadek z prawie 70 proc. zadowolonych w 2018 roku i jeszcze ponad 40 proc. półtora roku temu.

56 proc. badanych uważa też, że stan gospodarki będzie się pogarszał. Tylko 8 proc. wierzy w poprawę.

Zły stan gospodarki może podkopać wiarę elektoratu w kompetencje polityków, którzy zostali wybrani także po to, żeby kryzysowi gospodarki zapobiegać. Ludzie tracą zaufanie do partii głównego nurtu, jeśli te partie nie reagują na problemy, które ich dotyczą.

Jak pokazuje Politbarometer, więcej niż co piąty (22 proc.) Niemiec wskazuje, że żadna z partii nie ma wg niego kompetencji ekonomicznych, a wśród wskazań na konkretną partię widoczne są duże spadki (największy zanotowała chadecja, której kompetencje gospodarcze w latach 2013-2021 przypisywało ok. 40-60 proc. badanych, a w 2023 już jedynie 28 proc.).

Drugim czynnikiem jest najpewniej rozczarowanie zarówno koalicją, jak i opozycją.

W tym samym Politbarometrze aż 54 proc. badanych uważa, że rząd wykonuje swoją pracę źle. 74 proc. ocenia, że współpraca między SPD, Zielonymi i FDP w rządzie układa się źle.

Wśród niezadowolonych z pracy rządu – 21 proc. winę przypisuje Zielonym, 19 proc. – FDP, 3 proc. – SPD, ale aż 28 proc. wszystkim trzem partiom po równo.

Interesująco rozkładają się też odpowiedzi na pytanie, które partie są wg badanych odpowiedzialne za wzrost notowań AfD.

  • Najwięcej – 44 proc. – uważa, że wszystkie.
  • 19 proc. winą obciąża Zielonych,
  • 13 proc. CDU
  • 3 proc. CSU,
  • 5 proc. SPD,
  • 2 proc. Die Linke,
  • 1 proc. FDP.

O ile „wysoka” wina Zielonych (rzeczywista czy przypisana) w świetle przedstawionej wyżej osi konfliktu kulturowego, ma pewną logikę, to wysoki poziom winy przypisanej chadekom może zaskakiwać.

Dokładniejszych badań na ten temat jeszcze brak, ale może tutaj chodzić zarówno o rozczarowanie działalnością chadeków jako głównej partii opozycyjnej, jak i rozczarowanie jej mało skutecznymi czy wręcz kontrproduktywnymi wypowiedziami na temat skrajnej prawicy i jej własnej nieudanej roli w „opanowaniu” sytuacji na prawej flance sceny politycznej.

Kilka dni temu media obiegła wypowiedź przewodniczącego CDU Merza o tym, że na poziomie lokalnym nie zawsze da się utrzymać kordon sanitarny wobec AfD i czasem w gminach, dzielnicach czy powiatach trzeba będzie z nią współpracować.

Wywołało to ogromną krytykę, w tym ze strony jego własnej partii – ale też analizy, że „ciche” współprace z AfD już się zdarzały, i to nie tylko chadekom (lista np. tu). Merz wycofał się ze swoich słów, ale mleko już się rozlało.

Szukanie winnego i polityczny pat

Pokazuje to też, że partie głównego nurtu nie mają póki co żadnej skutecznej strategii, co zresztą zauważają też niemieckie media (np. tu). Brakuje pomysłu, ale i skutecznej diagnozy.

Partie miotają się też między współpracą i wspólnym demokratycznym frontem przeciw skrajnej prawicy (choć ryzykują tutaj scenariusz francuski, który pokazał, że na jedności wszystkich partii od prawa do lewa zyskują długofalowo wyłącznie skrajni prawicowcy, bo mogą się kreować na jedyną realną alternatywę dla konsensusu pozostałych partii), a podbijaniem własnego bębenka.

Widać też próby przerzucania odpowiedzialności – CDU obwinia Zielonych, że skrajną prawicę „prowokują”, lewica obwinia chadeków, że „zawalają swoje zadanie” by prawicowi czy konserwatywni wyborcy lądowali u nich, a nie u skrajnej prawicy.

Widać też dylematy – Zieloni, jeśli zdecydują się stonować tematy lewicowo-kulturowe, ryzykują spadkiem poparcia.

SPD mogłoby wyciągnąć pomocną dłoń do chadeków w celu kooperacji i wspólnej strategii. W takiej strategii SPD próbowałoby podebrać AfD wyborców niepewnych swojej sytuacji gospodarczej i bezpieczeństwa socjalnego, a CDU/CSU – tych o konserwatywnym światopoglądzie.

Ale tego pewnie zrobić nie zechce, bo wzmocnienie chadeków kosztowałoby ich urząd kanclerski w następnych wyborach, który i bez tego bardzo trudno będzie utrzymać.

Chadecja goni póki co w piętkę. Wyraźnie widać, że chadecy nie pozbierali się jeszcze kadrowo i programowo po odejściu Merkel. W partii trwają prace nad nowym programem (pisanym raz na dekadę lub dwie i zawierającym bardziej ogólne i ideologiczne cele partii niż programy wyborcze), więc możliwe, że pojawią się tam nowe pomysły. Na razie ich jednak jeszcze nie widać.

Najgorsze może dopiero nadejść

Na razie AfD korzysta ze swoich pięciu minut. Niedawna (z 28 lipca) jej konwencja krajowa pokazała, że partię uniosły te najnowsze sukcesy. Pokazała się na niej jako partia głodna władzy, ambitna i wewnętrznie spójna (co najpewniej jest strategią przedwyborczą na eurowybory, by przyciszyć dotychczasowe głośne wewnętrzne spory i przymusowe rozwiązanie jednej z frakcji).

Choć, jak na prawicowo-populistyczną partię przystało, także raczej niekonkretna w obietnicach wyborczych. Butnie zapowiedziała też dalszą walkę ze stosowaną przeciw niej izolacją polityczną, konkretnie wskazując m.in. dalsze osłabianie „kordonu sanitarnego” wokół siebie.

Zapowiedziała też burzenie „zapory ogniowej” między AfD a CDU we wschodnich landach, gdzie wg działaczy AfD istnieją już kontakty z poszczególnymi politykami CDU i sygnały, że woleliby oni rządzić z AfD niż którymiś z partii lewicowych. Czemu oczywiście CDU publicznie zaprzecza.

AfD ma jednak apetyt na więcej i nie boi się po to iść.

Oprócz eurowyborów w czerwcu przyszłego roku, na celowniku ma też najpewniej urząd premiera landu w Turyngii, w której ma, wg najnowszych sondaży, 32 proc. poparcia z ogromną przewagą nad drugą CDU (20 proc.).

Wybory zaplanowane są na 1 września 2024 roku. Jeśli AfD utrzyma tam poparcie (co jest wysoce prawdopodobne), to najpewniej właśnie wtedy wygra swoje pierwsze premierostwo kraju związkowego. A premierem zostanie wtedy najprawdopodobniej szef landowego oddziału AfD Björn Höcke (na zdjęciu poniżej) – który był także do niedawna przewodniczącym rozwiązanej skrajnej frakcji Der Flügel i którego można, zgodnie z wyrokiem sądu w Eisenach, publicznie i „zgodnie ze stanem faktycznym” nazywać faszystą.

Thuringia's regional leader of Germany's far-right Alternative for Germany (AfD) party Bjoern Hoecke attends the European Election Assembly of German far-right party Alternative for Germany (AfD - Alternative fuer Deutschland) at the fair grounds in Magdeburg, eastern Germany on July 29, 2023. - Coming after recent local poll wins, the party is laying the ground for what it hopes will be further victories at European and state elections in 2024, as well as a national vote in 2025. (Photo by Ronny HARTMANN / AFP)
Lider AfD w Turyngii Björn Höcke na europejskiej konwencji tej partii w Magdeburgu, 29 lipca 2023 r. Foto: Ronny HARTMANN / AFP

Jeśli mu się to uda, prawdziwe problemy ze skrajną prawicą w Niemczech mogą dopiero nadejść.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;

Udostępnij:

Marta Kozłowska

socjolożka, europeistka i politolożka. Adiunktka (post-doc) w Forum Mercatora Migracja i Demokracja (MIDEM) na Uniwersytecie Technicznym w Dreźnie, gdzie odpowiada za analizy dyskursów politycznych w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej. Obroniony z wyróżnieniem doktorat napisała z politycznych znaczeń pojęcia solidarności.

Komentarze