0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

Jak to pokazała Telewizja Polska, jeden z uczestników tej manifestacji położył się na jezdni, udawał poszkodowanego, a potem wstał dziarsko, pobiegł dalej. A więc to niewątpliwie było przygotowane, przygotowana prowokacja.
Leżenie nie musi być przygotowaną prowokacją
„Sygnały dnia”, Jedynka,19 grudnia 2016
Wypowiedź ministra zawiera idiotyczne założenia. Pierwsze, że ludzie kładą się na ziemi tylko podczas zaplanowanych demonstracji (w jaki sposób spontaniczność zgromadzenia przeciwdziała grawitacji, minister nie ujawnił). Drugie, że kładzenie się jest prowokacją (w jaki sposób minister zyskał wgląd w intencje pana Diduszko, również nie zdradził).

Pozostaje jeszcze kwestia tego, dlaczego Diduszko – skoro była to zaplanowana prowokacja, w której mężczyzna udawał rannego – spokojnie położył się, zamiast teatralnie runąć na ziemię tak, jak robią to ludzie, którym stała się krzywda. Wydaje się, że powinien był zaplanować nie tylko leżenie, ale również upadania, wołanie o pomoc itd.

Bardziej prawdopodobne „powody leżenia” wydaje się przedstawiać sam Wojciech Diduszko, który opisał wydarzenie na na Facebooku:

Oświadczam, że w nocy z 16 na 17 grudnia 2016 podczas demonstracji pod Sejmem nie udawałem ani zmarłego ani rannego. (…) Samochody z posłami PiS wyjeżdżały właśnie z Sejmu, a policja spychała ludzi na boki, żeby im oczyścić drogę. Wraz z innymi osobami próbowałem zablokować wyjazd samochodów, uznaliśmy, że posłowie PiS nie powinni opuszczać Sejmu przed osiągnięciem rozwiązania konfliktu. (...) wyszedłem na drogę i położyłem się na trasie przejazdu samochodów, żeby zablokować ewentualne kolejne auta. Ponieważ następne auta nie wyjechały, po chwili wstałem. Gdy leżałem na ziemi, podbiegło do mnie kilka osób, pytając się, czy trzeba mi udzielić pomocy na co zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że absolutnie nic mi nie jest. Siadanie lub kładzenie się na ulicy to klasyczne narzędzia pokojowego protestu. Takie działanie pozwala po prostu zablokować działania strony przeciwnej bez agresji i użycia przemocy.”

Nie rozstrzyga to oczywiście, czy Diduszko udawał rannego, czy nie, ani czy akcja nie była zorganizowana, jak sugeruje to minister Mariusz Błaszczak. Problem w tym, że polityk PiS nie podaje żadnego dowodu na tezę o „zaplanowanej prowokacji” - A trzeba naprawdę bardzo dużo wyobraźni, aby z faktu, że ktoś się kładzie na ulicy wyciągnąć wniosek, że demonstracja, w której brał udział jest zaplanowaną prowokacją.

Przeczytaj także:

Media "niezłomne" w życiowej formie

Jeszcze dalej poszedł portal wPolityce, który sugeruje, że „ustawka z udającym rannego była wykonana dla potrzeb prasy niemieckiej”.

Materiał ukazał się się z podpisem: „TYLKO U NAS”. Rzeczywiście, takie rzeczy można znaleźć „TYLKO U NICH”.

Autor artykułu - „gim” - zestawia zdjęcie z 2 czerwca 1967 roku - zastrzelonego przez policję niemieckiego studenta Benno Ohnesorga, który protestował przeciwko wizycie szacha Mohammada Rezy Pahlawiego - z momentem, gdy Diduszko leży i ktoś robi mu zdjęcie. Zdaniem tajemniczego autora/autorki taka właśnie upozorowana scena miała być stworzona "pod niemieckiego odbiorcę", które ma w pamięci zdjęcie zastrzelonego Ohnesorga. Gim nie przedstawia jednak na swoją tezę żadnego na dziwaczną tezę artykułu.

Przeszukaliśmy sieć w celu odnalezienia śladów niemieckiego wątku. Rzeczywiście, w niemieckich mediach pojawiły się dziesiątki zdjęć z piątkowej demonstracji pod Sejmem. Jednak na żadnym nie odnaleźliśmy Diduszki. Nie oznacza to, że takiego zdjęcia za Odrą nie ma. Być może gdzieś jest, ale nie ma siły rażenia, którą powinno mieć, gdyby akcja była zaplanowana.

W skrócie – tajemniczy autor/autorka nie dał żadnego dowodu na swoją teorię. To kolejny w ostatnim czasie przykład fake news portalu wPolityce, który po piątkowej awanturze poświęca sporo czasu na szerzenie wyssanych z palca, absurdalnych teorii spiskowych.

Udostępnij:

Kamil Fejfer

Analityk nierówności społecznych i rynku pracy związany z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, prekariusz, autor poczytnego magazynu na portalu Facebook, który jest adresowany do tych, którym nie wyszło, czyli prawie do wszystkich. W OKO.press pisze o polityce społecznej i pracy.

Komentarze