0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Elon Musk, technologiczny miliarder, twórca Tesli i SpaceX ma na Twitterze ponad 100 mln obserwujących, co stawia go w absolutnej globalnej czołówce użytkowników sieci społecznościowych pod względem zasięgów. Dla porównania - oficjalne konto prezydenta Stanów Zjednoczonych obserwuje na Twitterze niecałe 26 mln użytkowników. W mediach społecznościowych – zwłaszcza na Twitterze – Musk wielokrotnie wywoływał już najróżniejszego typu kontrowersje – czasem po to, by odwracać uwagę od problemów swych koncernów, czasem po to, by wpływać na wartość akcji innych firm i to przed próbami ich przejęcia, a czasem – zapewne – z czystej potrzeby atencji. Zawsze spotykał się ze sporym, a niekiedy wręcz gigantycznym odzewem ze strony internautów i – niekiedy wręcz obsesyjnym - zainteresowaniem mediów.

Tym razem jednak miliarder postanowił zająć się najpoważniejszym obecnie problemem świata, jakim jest wojna w Ukrainie i związane z nią ryzyko eskalacji konfliktu – wchodząc w temat z gracją słonia w składzie porcelany. Musk opublikował w poniedziałek na Twitterze sondę w sprawie swej autorskiej propozycji „pokoju między Ukrainą a Rosją”.

View post on Twitter

Miałaby się ona sprowadzać do czterech rozwiązań:

  • ponownej organizacji referendów w „anektowanych regionach”, jak ujął to Musk, tym razem pod egidą ONZ;
  • Uznania, że Krym należy do Rosji;
  • Zagwarantowania przez Ukrainę zaopatrzenia Krymu w wodę;
  • Ogłoszenia przez Ukrainę neutralności.

Ta propozycja wywołała bardzo gwałtowne reakcje po stronie ukraińskiej. „Pier... się - to moja bardzo dyplomatyczna odpowiedź, panie @elonmusk" – napisał w odpowiedzi słynący już wcześniej z ostrego – choć nie aż tak – języka były ambasador Ukrainy w Niemczech Andrij Mełnyk. Doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podołak stwierdził zaś, że ma znacznie lepszy plan:

  1. Ukraina wyzwala swoje terytoria. Wraz z anektowanym Krymem.
  2. Rosja jest poddana demilitaryzacji i obowiązkowej denuklearyzacji, aby więcej nie mogła nikomu zagrażać.
  3. Przestępcy wojenni są oddani do trybunałów międzynarodowych.

Wobec tweeta Muska nie pozostał obojętny nawet prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, który wrzucił na Twittera własną sondę:

„Którego Elona Muska wolisz?

  • tego, który wspiera Rosję;
  • tego, który wspiera Ukrainę”.

Zełenski nawiązał tu wyraźnie do istotnej pomocy, której firma Muska udzieliła Ukrainie w pierwszych miesiącach wojny – przekazując zestawy do łączności internetowej za pomocą sieci satelitów Starlink. Sam Musk nie omieszkał o tym przypomnieć na Twitterze, twierdząc, że SpaceX wydała na tę pomoc 80 milionów dolarów. Już w kwietniu jednak "Washington Post" ujawnił, że przynajmniej część poniesionych kosztów zrefundował firmie Muska amerykański rząd. SpaceX do dziś nie przedstawiło transparentnych informacji na ten temat.

„Propozycja” Muska spotkała się z wielkim uznaniem rosyjskiej propagandy i była w bardzo poważnym tonie cytowana i analizowana w prokremlowskich mediach, w tym w telewizji.

Choć na Muska posypały się za to w mediach społecznościowych i tradycyjnych gromy, jego sonda daje jednak całkiem zastanawiające wyniki. Zagłosowało w niej 2,75 mln użytkowników Twittera, z czego 40,9 proc. opowiedziało się „za” propozycją Muska a 59,1 proc. „przeciw”.

Oprócz licznych głosów krytyki można było też usłyszeć i takie - tylko niewiele mniej liczne - że „propozycję” Muska można traktować jak ważący racje obu stron pomysł na kompromis, który mógłby zakończyć krwawą i wciąż grożącą eskalacją wojnę.

Problem tylko w tym, że tak nie jest. Każdy z czterech punktów propozycji Muska jest korzystny wyłącznie dla Rosji.

Debunking

Propozycja „pokoju między Ukrainą a Rosją” sformułowana na Twitterze przez Elona Muska to uwzględniający rację obu stron i wart dyskusji pomysł na zakończenie wojny.
Propozycja Elona Muska uwzględnia jedynie rosyjskie racje i jest pod każdym względem korzystna jedynie dla Kremla

Przyjrzyjmy się zatem krok po kroku każdemu z tych punktów:

1. „Ponowne wybory w anektowanych regionach pod nadzorem ONZ. Rosja wycofuje się, jeśli taka jest wola ludu”

Elon Musk podaje tu Kremlowi na tacy korzystne dla Rosji rozwiązanie. Dopóki trwa rosyjska okupacja, nawet pod nadzorem ONZ lub jakiejkolwiek innej instytucji międzynarodowej, „referenda” na okupowanych ziemiach Ukrainy nie byłyby szansą na uczciwą ocenę stanowiska ich mieszkańców.

Po pierwsze, wojna - a następnie brutalna rosyjska okupacja - drastycznie zmieniły strukturę społeczną okupowanych ziem Ukrainy. W wyniku wojennego uchodźstwa opuścili je przede wszystkim przedstawiciele młodszych pokoleń identyfikujący się z ukraińskim państwem i niechętnych wobec okupanta. W związku z tym wzrósł odsetek ludności zorientowanej prorosyjsko – przed wybuchem wojny znacząco mniejszościowy.

Po drugie - nawet „pod nadzorem ONZ”, ale w warunkach okupacji, Rosja miałaby wystarczająco dużo środków, by zmanipulować wyniki referendów. Choć zapewne tym razem nie posunięto by się do urządzania głosowania dosłownie pod lufami karabinów, jak w czasie wrześniowych pseudoreferendów, to i tak należałoby się spodziewać różnych prób naciskania na głosujących, a także zwożenia na terytoria okupowane nastawionych prokremlowsko Rosjan w celu wpłynięcia na wyniki – co miało miejsce w trakcie pseudoreferendów na Krymie i w Donbasie w 2014 roku.

W obecnych warunkach Rosjanie mogliby też uniemożliwić lub bardzo znacząco utrudnić wjazd na terytoria okupowane uchodźców przebywających obecnie na terenach pod kontrolą rządu Ukrainy lub w państwach Zachodu.

2. „Krym formalnie należy do Rosji, tak jak jest od 1783 roku (do pomyłki Chruszczowa)”

Całe to zdanie, to wielki prezent dla Rosji. Musk powiela tu dwie główne narracje rosyjskiej propagandy dotyczące Krymu. Pierwsza – o „odwiecznej” rosyjskości Krymu- nawiązuje do podbojów Katarzyny II i czasów tworzenia „Noworosji” i „Taurydy” – co regularnie przedstawiane jest przez kremlowską propagandę jako usprawiedliwienie dla aneksji i okupacji półwyspu, choć w istocie było po prostu formą rosyjskiej kolonizacji.

Przeczytaj także:

Ta opowieść kompletnie lekceważy zarówno tatarską przeszłość Krymu, jak i fakt, że organizacje krymskich Tatarów już w 2014 roku twardo opowiedziały się za przynależnością półwyspu do Ukrainy.

Zostawmy jednak skądinąd arcyciekawe, historyczne wątki, zanim dojdziemy do kwestii genueńskich kolonii na Krymie i dziedzictwa Królestwa Bosporańskiego. Ważniejsze jest co innego - mocarstwowa historia carskiej Noworosji i Taurydy skończyła się w roku 1917, czyli na rok przed uzyskaniem niepodległości przez Polskę.

Sięganie po nią przez rosyjską propagandę w roku 2022 jest taką samą ekwilibrystyką, jaką byłoby wykazywanie przez nią, że ze względu na „prawa” Romanowów do korony Królestwa Polskiego, nasz kraj również jest w gruncie rzeczy jedynie częścią Rosji.

Elon Musk dorzuca też jednak wtręt o „pomyłce Chruszczowa”, jaką miałoby być włączenie Krymu w 1954 roku w obręb Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej przez sowieckiego genseka. Tymczasem nie, Chruszczowowi nie omsknęła się ręka i nie przekazał Krymu Ukrainie przez przypadek – lecz ze względu na fakt, że w roli eksklawy rosyjskiej SRR półwysep stawał się regionem coraz bardziej peryferyjnym i niedoinwestowanym. Zaś moment ogłoszenia tej decyzji pokrywał się z 300 rocznicą ugody perejesławskiej, na mocy której rozczarowana Polską Ukraina Chmielnickiego poddała się dominacji moskiewskiej.

3. „Zabezpieczone zaopatrzenie w wodę dla Krymu”

Kolejny prezent dla Rosji – najdogodniejszą drogą zaopatrzenia Krymu w wodę pitną jest bowiem Kanał Północnokrymski, biegnący ze Zbiornika Kachowskiego na Dnieprze przez obwód chersoński aż do wschodniej części półwyspu.

Po aneksji Krymu w 2014 roku Ukraińcy wykonali zaporę na kanale, odcinając w ten sposób Krym od dostaw wody. Rosjanie wysadzili zaporę 26 lutego – na samym początku inwazji na Ukrainę. Stała zależność Krymu od gospodarki wodnej Ukrainy może być zaś jednym z dowodów na głęboką strukturalną integrację regionu z pozostałymi częściami kraju. Propozycja "zabezpieczenia zaopatrzenia w wodę" jest więc korzystna wyłącznie dla Rosji.

4. „Ukraina pozostaje neutralna”

„Neutralność” Ukrainy była jednym z żądań formułowanych przez Kreml w pierwszym okresie wojny i bezpośrednio przed nią. Nic dziwnego. Z punktu widzenia Moskwy „neutralność” Ukrainy oznaczałaby bowiem wyrzeczenie się przez ten kraj dążenia do integracji z Zachodem i jego najważniejszymi strukturami bezpieczeństwa i współpracy gospodarczej – czyli NATO i Unią Europejską.

Paradoks polega na tym, że doktryną działania Ukrainy w polityce międzynarodowej aż do wybuchu wojny, był właśnie rodzaj niesformalizowanej neutralności – polegającej w największym uproszczeniu na swoistym balansowaniu między strefami wpływów Rosji i Zachodu. Ukraina nie ogłaszała akcesji ani do struktur Zachodu, ani do organizacji tworzonych w strefie wpływów Moskwy. I choć od czasów EuroMajdanu i pierwszej wojny w Donbasie, a następnie prezydentury Petra Poroszenki Ukraina w coraz większym stopniu orientowała się na Zachód, formalne zgłoszenie zamiaru kandydowania do Unii Europejskiej nastąpiło dopiero po rozpoczęciu wojny, zaś do NATO tydzień temu.

Towarzyszył temu ogromny wzrost poparcia społecznego dla integracji z Zachodem. W sondażu - przeprowadzonym Grupę Socjologiczną „Rating” już po ogłoszeniu przez Ukrainę kandydowania do NATO - za wejściem przez Ukrainę do Sojuszu Północnoatlantyckiego opowiedziało się 83 procent badanych, zaś za wejściem do Unii Europejskiej aż 86 procent. To historycznie najwyższe wyniki – jeszcze w czerwcu za wejściem do NATO opowiadało się 73 procent Ukraińców.

Ukraina była więc faktycznie – choć nieformalnie – neutralna niemal do dnia wybuchu wojny. Obecnie zaś Ukraińcy nie chcą neutralności lecz dołączenia do gospodarczych i wojskowych struktur Zachodu.

***

Na koniec zarysujmy kontekst, w którym Elon Musk postanowił zabrać się za geopolitykę. Na frontach wojny w Ukrainie od ostatnich dni sierpnia trwa ukraińska ofensywa, która przechyliła już szalę zwycięstwa na korzyść zaatakowanego kraju i z każdym kolejnym dniem przynosi dalsze postępy.

Kreml odpowiedział eskalacją – w postaci ogłoszenia mobilizacji, bezprawnej „aneksji” okupowanych ziem Ukrainy i sformułowania lekko tylko zawoalowanego szantażu nuklearnego. Na froncie Rosja nie jest jednak w stanie utrzymać swych dotychczasowych zdobyczy i traci je w ekspresowym tempie – każda szansa na zawieszenie broni i rozpoczęcie „negocjacji” byłaby więc dla niej korzystna.

A co się w tym czasie działo w interesach Elona Muska?

Otóż na koniec ubiegłego tygodnia Tesla po raz kolejny musiała zaraportować, że w ostatnim kwartale zdołała dostarczyć znacznie mniej gotowych samochodów, niż wynosiły jej zobowiązania. Koncern stwierdził, że spowodowane jest to problemami z łańcuchami dostaw, wynikającymi m.in. z wojny w Ukrainie i spowodowanych przez nią zawirowań w globalnej ekonomii.

„Te dane mogą zaważyć na akcjach Tesli, które w tym roku straciły już jedną trzecią swej wartości” – wyrokował w opublikowanym w niedzielę materiale „Financial Times”.

Te szacunki się sprawdziły, bo między poniedziałkiem a wtorkiem (3 a 4 października) akcje Tesli straciły na wartości kilkanaście procent. Elon Musk tweetował więc swą „propozycję geopolityczną” dokładnie w trakcie tego spadku.

„Robot o imieniu Optimus, który uświetniał ostatnia konferencję Tesli, był w dużej mierze rozczarowujący, a Musk przyznał, że zespół ograniczył jego działania na scenie, aby nie »upadł na twarz«" – zaznacza „Financial Times", relacjonując scenerię, w której Tesla przyznała się do „niedowiezienia” wyników.

Nie można więc wykluczać, że skoro zawiodły zarówno dostawy Tesli, jak i mający rozładować związane z tym napięcie robot Optimus, Elon Musk postanowił odwrócić uwagę od kłopotów swej firmy występując w roli domorosłego geopolityka. Może być jednak i tak, że sformułowanie prorosyjskiej w swej istocie „propozycji pokojowej” miało raczej służyć próbie przybliżenia perspektywy końca „problemów logistycznych”, utrudniających życie Tesli i innym firmom. Czy tego chcemy, czy nie chcemy, część przedstawicieli świata wielkiego biznesu na Zachodzie, patrzy bowiem na wojnę przede wszystkim przez pryzmat własnych interesów.

A Elon Musk może być wyrazicielem ich intencji.

Udostępnij:

Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze