0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Piotr ŻytnickiI / Agencja Wyborcza.plPiotr ŻytnickiI / Ag...

„Sepsa to zespół objawów wywołanych przez niekontrolowaną, gwałtowną reakcję organizmu na zakażenie” – czytamy na stronie Fundacji.

I dalej: „W przebiegu sepsy w ciągu kilku godzin może dojść do niewydolności wielonarządowej, wstrząsu i śmierci”.

„Jak wynika z najnowszych badań, w skali globalnej sepsa jest przyczyną 20 proc. wszystkich zgonów. Według Światowej Organizacji Zdrowia, w 2017 roku sepsa wystąpiła u 49 mln ludzi na świecie, a 11 mln zmarło z jej powodu. Prawie połowa zachorowań dotyczyła dzieci (ok. 20 mln), a w populacji do 5. roku życia sepsa była przyczyną 2,9 mln zgonów”.

Przeczytaj także:

„W Polsce, ze względu na brak krajowego rejestru, nie istnieją wiarygodne dane na temat zapadalności na sepsę, co znacznie utrudnia działania mające na celu jej zapobieganie i zwalczanie. Z danych Narodowego Funduszu Zdrowia analizowanych przez NIK wynika, że liczba dorosłych hospitalizowanych w Polsce z powodu sepsy wynosi około 20 tys. rocznie, jednak wartość ta na pewno jest niedoszacowana.

Wyniki badań punktowych prowadzonych w akredytowanych oddziałach intensywnej terapii w latach 2012-2013 wskazują, że liczba przypadków sepsy wynosiła co najmniej 50 tys. rocznie, a współczynnik umieralności wyższy niż umieralność z powodu nowotworów układu oddechowego czy zawału serca. Ponadto w raporcie NIK z 2018 roku na temat zakażeń szpitalnych podkreśla się konieczność wdrożenia pilnych działań w obszarze zapobiegania, monitorowania i leczenia sepsy”.

Liczy się czas

„Dla przeżycia chorego, u którego wystąpiła sepsa, kluczowe jest jak najszybsze rozpoznanie i włączenie właściwego leczenia - optymalnie w ciągu pierwszej godziny” – czytamy dalej na stronie Fundacji.

„Z badań wynika, że każde opóźnienie rozpoznania sepsy i podania skutecznego antybiotyku o godzinę zwiększa ryzyko zgonu o 8 proc. Właśnie dlatego WOŚP chce wyposażyć szpitale w urządzenia pozwalające na przyspieszenie diagnostyki zakażeń - umożliwi to lepszą terapię sepsy poprzez szybsze wdrożenie celowanego i skutecznego leczenia antybiotykami”.

W ramach 31. Finału Fundacja planuje kupić:

  • urządzenia do identyfikacji mikroorganizmów metodą spektrometrii masowej typu Maldi TOF
  • analizatory do diagnostyki molekularnej typu multiplex PCR do identyfikacji mikroorganizmów wraz z oznaczeniem lekooporności
  • analizatory do wykrywania produktów amplifikacji bakterii, grzybów oraz określania mechanizmów oporności z zastosowaniem technologii rezonansu magnetycznego
  • zautomatyzowane systemy posiewów próbek mikrobiologicznych
  • systemy do automatycznego oznaczania lekowrażliwości metodą mikrorozcieńczeń
  • komory laminarne do laboratoriów mikrobiologicznych”

O tym czym jest sepsa, kto na nią choruje, jak się ją leczy, rozmawiamy z prof. dr n. med. Wojciechem Szczeklikiem, specjalistą w zakresie anestezjologii i intensywnej terapii, chorób wewnętrznych i immunologii klinicznej, kierownikiem Kliniki Intensywnej Terapii i Anestezjologii w 5 Wojskowym Szpitalu Klinicznym z Polikliniką w Krakowie. Konto twitterowe: @wszczeklik

Sepsa może dopaść każdego

Sławomir Zagórski, OKO.press: Panie profesorze, czym jest sepsa?

Prof. Wojciech Szczeklik: To ogólnoustrojowe zakażenie, które przebiega w na tyle ciężki sposób, że uszkadza ważne dla życia narządy. Organizm broniąc się wytwarza czynniki przeciwzapalne, które w dużej ilości stają się niebezpieczne dla serca, płuc, nerek.

A więc nie tylko infekcja, ale infekcja, czyli zakażenie, które przebiega z uszkodzeniem narządów.

Kto zapada na tę chorobę?

Na sepsę może zachorować każdy. Ale częściej chorują osoby, które mają osłabioną odporność, a także te, które są trochę słabsze. Czyli osoby w starszym wieku albo całkiem młode, tj. noworodki, niemowlaki. Wymieńmy jeszcze osoby leczone z innych przyczyn, np. te, które chorują na nowotwór i dostają chemioterapię. U nich przebieg zakażenia może być znacznie cięższy, właśnie powikłany sepsą.

Zdziwiłem się, że blisko połowa przypadków sepsy dotyczy najmłodszych pacjentów. Sądziłem, że dzieci mają wrodzoną odporność.

Sepsa to choroba, która może – jak mówiłem – dotknąć każdego, a więc dzieci też. To główny zabójca wśród najmłodszych z nas. Główna przyczyna zgonów w populacji noworodków i niemowlaków.

Początkiem choroby jest zakażenie. A zakażenie, to konkretny patogen. Które z nich mogą wywołać sepsę?

Zarówno bakterie, jak i wirusy, jak i grzyby. Później oczywiście rozróżniamy, czy to jest sepsa bakteryjna, czy np. grzybicza ze względu na leczenie, jakie stosujemy. Ale tak naprawdę ich objawy są bardzo podobne. Badając objawy nie sposób więc rozpoznać, o jaki patogen chodzi.

Co się dzieje z osobą, u której dochodzi do sepsy?

Objawy początkowo są takie jak przy zwykłej infekcji. To może być gorączka, osłabienie, przyspieszone bicie serca, a także katar, kaszel, biegunka.

Tym, co powinno nas zaniepokoić, są objawy wskazujące na gorszą wydolność naszych narządów. A więc jeśli chodzi np. o serce, mogą to być wyraźne spadki ciśnienia albo bardzo szybka akcja serca. W efekcie może dojść do bardzo silnego osłabienia, które spowoduje omdlenie czy upadki.

Innym niepokojącym objawem, tym razem ze strony układu nerwowego, są zaburzenia świadomości. Chorzy mogą być splątani, tacy nieobecni, nie do końca zdający sobie sprawę, co się wokół nich dzieje.

I kolejny niepokojący sygnał – bardzo wysoka gorączka.

Sepsa kojarzy się nam głównie ze szpitalem. Czy można na nią zachorować również w domu?

Można. Większość pacjentów zaczyna chorować poza szpitalem. A potem infekcja, zakażenie, którego nie da się opanować domowymi sposobami, przechodzi w groźną sepsę i pacjent ląduje w szpitalu.

Ale są też takie przypadki, kiedy chory zgłasza się z innej przyczyny i do sepsy dochodzi już w szpitalu. Często są to choroby, z którymi pacjenci przychodzą do szpitala, ale z których nie jesteśmy ich w stanie wyleczyć i hospitalizacja przedłuża się.

W szpitalach sepsa jest nadal główną przyczyną zgonów.

To prawda, że sepsę mogą wywołać pozornie niegroźne bakterie? A z drugiej strony w szpitalach, ze względu na duże zużycie antybiotyków, mamy do czynienia z wyjątkowo groźnymi bakteriami, opornymi na leki. Czy sepsa nie jest więc do pewnego stopnia ceną, jaką płacimy za rozwój medycyny?

Sepsa bakteryjna może mieć różne przyczyny.

Mogą to być bakterie, które normalnie żyją w symbiozie w naszym organizmie, w przewodzie pokarmowym, w górnych drogach oddechowych. Ale u osób z osłabioną odpornością (np. w przebiegu chorób autoimmunologicznych) czy też w przebiegu leczenia immunosupresyjnego (np. w chorobach nowotworowych) normalnie niegroźne dla nas patogeny mogą wywołać ciężkie zakażenie, sepsę.

Inną przyczyną sepsy są wspomniane przez pana groźne wewnątrzszpitalne szczepy bakteryjne, na które często nie działają żadne antybiotyki. To takie przepasażowane bakterie, które przenosiły się wielokrotnie z jednych chorych na drugich i które bardzo często prowadzą do skrajnie ciężkiego przebiegu zakażenia i sepsy.

Te lekooporne bakterie są rzeczywiście w pewnej mierze efektem postępu, czyli stosowania coraz częściej coraz mocniejszych antybiotyków. Ale też trochę stosowania tych leków bez umiaru, często bez wskazań czy w nadmiarze. To jest więc trochę cywilizacyjny efekt, ale również efekt tego, że chcemy się szybko wyleczyć, chcemy szybko dojść do siebie.

Często sami sięgamy po te leki albo próbujemy je zdobyć od lekarza, domagając się antybiotyków.

Jeżeli stosujemy tych leków za dużo, to indukujemy postawanie bakterii lekoopornych. I to bardzo teraz widzimy po dwóch latach pandemii COVID.

Dlaczego ten problem nabrał dodatkowego znaczenia w pandemii?

Bo podczas COVID, mimo że to choroba wirusowa, bardzo często były stosowane antybiotyki, również w opiece pozaszpitalnej. W efekcie obserwujemy dużo więcej szczepów bakteryjnych wyindukowanych przez nadmiar stosowania antybiotyków.

Dobrze też już widać skutki tego, że długo izolowaliśmy się, długo nosiliśmy maseczki i kiedy nagle, prawie z dnia na dzień, je ściągnęliśmy, przestaliśmy się przejmować obostrzeniami, infekcji pojawiło się znacznie więcej. Infekcji, których nie obserwowaliśmy przez dłuższy czas. Przykładem jest grypa, która wróciła ze zdwojoną siłą. I teraz, przez ostatnie tygodnie, duża część naszych pacjentów cierpiała z powodu ciężkich zakażeń grypowych i późniejszych ich bakteryjnych powikłań.

Mamy jakieś środki zapobiegawcze, żeby do sepsy nie dopuścić?

Myślę, że wszystkie środki zapobiegawcze to my dobrze znamy po pandemii. Na pewno bardzo ważne jest, żeby w momencie, kiedy zapadliśmy na chorobę zakaźną, starać się ograniczyć kontakt z innymi osobami, żeby tej choroby nie przenosić.

Czy jesteśmy w stanie zrobić coś więcej? Możemy zawsze zadbać o kondycję naszego organizmu, czyli o sposób w jaki się odżywiamy, śpimy, uprawiamy sport. To wszystko poprawia naszą odporność. Zwiększa szanse, że wybronimy się z ciężkich infekcji.

Inna sprawa, że my nie zawsze unikniemy wszystkich infekcji. Ale większość z nich przebiegnie w sposób łagodny i szybko dojdziemy do siebie. Z tym, że powinniśmy być wyczuleni na groźniejsze objawy, o których powiedzieliśmy. I jeżeli one wystąpią, szybko szukać pomocy lekarskiej, bo czas, jeżeli chodzi o sepsę, jest zupełnie kluczowy. Podjęcie szybkiego leczenia ma zasadniczy wpływ na rokowanie.

Fundacja informuje, że nie wiemy, ile osób w Polsce rocznie zapada na sepsę.

To prawda. Nie mamy krajowego rejestru tej choroby.

Szacuje się, że na świecie dochodzi do ok. 50 mln zachorowań rocznie. Ile z tego przypada na Polskę – nie wiemy. Takie statystyki bardzo by się nam przydały, bo trudno jest leczyć coś, o czym się mało wie. Gdzie i kiedy występuje, jaki jest przebieg, jak jest częste.

Tym bardziej, że sepsa to codzienność na oddziałach intensywnej terapii.

Zdecydowanie.

Nie będzie więc błędem, jeśli powiemy, że to poważny problem w polskich szpitalach?

Z pewnością nie.

Na oddziałach intensywnej terapii to główny powód hospitalizacji i później niewydolności poszczególnych narządów, głównie płuc, serca czy nerek.

Oceniam, że 75 proc. pacjentów tych oddziałów ma sepsę.

Ilu z nich udaje się uratować?

Sama sepsa to już źle. To najcięższe zakażenie, gdzie już są niewydolne narządy. Ale sepsa może mieć różną ciężkość.

To ilu chorych możemy wyleczyć, zależy właśnie od tej ciężkości. Jak już dochodzi do sepsy, to między 17, a 50-70 proc. osób z tych, które zachorowały, może umrzeć. Te wyższe procenty śmiertelności, dotyczą najcięższej postaci choroby, czyli takiej, która przebiega ze wstrząsem.

Wstrząs to spadek ciśnienia tętniczego spowodowany najczęściej już wtórną do sepsy niewydolnością serca i układu sercowo-naczyniowego. Organizm nie jest w stanie dostarczyć odpowiedniej ilości krwi do poszczególnych, ważnych dla życia narządów - płuc, nerek, mózgu.

Jeżeli lekarze podejrzewają, że zaczyna się sepsa, co mogą zrobić?

W sepsie – jak mówiłem – najważniejsze jest szybkie działanie

Musimy przerwać zakażenie, zahamować namnażanie się bakterii czy innych patogenów, bo inaczej reakcja organizmu się samonapędza i dochodzi do niewydolności kolejnych narządów.

W pierwszej kolejności trzeba próbować dojść, jakie jest źródło infekcji. W tym celu intensywnie diagnozujemy chorego, żeby jak najszybciej zidentyfikować patogen, który wywołał zakażenie – działamy pod presją czasu.

Jak konkretnie wygląda ta diagnostyka?

Metoda klasyczna polega na pobieraniu próbek krwi czy innego materiału biologicznego od pacjenta. Materiał ten wysiewany jest na szalki z pożywką. Następnie patrzymy, czy są w nim bakterie, czy szybko rosną, próbujemy zidentyfikować patogen. A później staramy się zahamować jego wzrost różnymi antybiotykami, patrząc, na który z nich reaguje. Taki proces trwa jednak ok. dwóch, trzech dni, a czasem dłużej.

Dlatego diagnostyka poszła w kierunku znacznie bardziej nowoczesnym - molekularnym. Próbujemy często wyizolować materiał genetyczny danego patogenu, w szybki sposób zrobić przesiew, by zorientować się jaka grupa bakterii czy wirusów może wywoływać chorobę. I często już w ciągu godziny jesteśmy w stanie uzyskać wstępne informacje.

To moim zdaniem zasadniczy przełom i kluczowa zmiana w ostatnich latach, jeżeli chodzi o leczenie sepsy. Dzięki szybkiemu uzyskaniu wyniku jesteśmy w stanie modyfikować pierwotne leczenie. Bo niezależnie od tego, że zaczęliśmy diagnostykę, że posłaliśmy posiewy, to jeżeli stan chorego jest ciężki, od razu wchodzimy z leczeniem, czyli najczęściej z antybiotykami.

A zatem diagnostyka zakażenia i antybiotykoterapia to pierwsze rzeczy, które musimy niezwłocznie wykonać.

Jednocześnie staramy się stabilizować stan chorego – wypełnić łożysko naczyniowe podając płyny, a także stabilizować inne narządy, głównie serce.

A zatem dzisiejsza walka z sepsą w dużej mierze zależy od dobrego sprzętu diagnostycznego?

Od szybkiego rozpoznania patogenów, co wiąże się z dobrym sprzętem laboratoryjnym. Absolutnie tak. To jest zupełnie kluczowe.

Te potrzeby sprzętowe w Polsce są spore?

Bez wątpienia. Potrzebujmy w wielu miejscach sprzętu, odczynników, a także na pewno szkolenia personelu, bo często są to metody nowoczesne niekoniecznie stosowane w każdym z laboratoriów. To może mieć duży wpływ na poprawę leczenia sepsy. Cieszę się, że Orkiestra zbiera w tym roku właśnie na ten cel.

;

Udostępnij:

Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze