0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plSlawomir Kaminski / ...

Zgodnie z obecnie obowiązującym prawem wybory samorządowe wypadają jesienią 2023 roku. Zdecydowała o tym zmiana z 2018 roku, gdy wydłużono kadencję samorządów z 4 do 5 lat (poprzednie wybory samorządowe odbyły się 21 października 2018). Jednocześnie jesienią 2023 wypada konstytucyjny termin wyborów parlamentarnych (ostatnie odbyły się 13 października 2019).

Eksperci już w 2018 roku podnosili ten problem. Nietrudno bowiem było wyliczyć, że dojdzie do zbiegu terminów. Teraz na fakt ten powołuje się PiS, forsując projekt przesunięcia wyborów samorządowych na wiosnę 2024 roku. "Zbiegły się wybory i to jest niewykonalne, żeby przeprowadzić na raz wybory samorządowe i parlamentarne. To mówi PKW i to mówią także wszyscy szefowie finansów partyjnych" - mówił 4 września w Mielcu Jarosław Kaczyński. I dodawał, że w porozumieniu z prezydentem przygotowano projekt przedłużający kadencje samorządów.

Czy to rzeczywiście konieczne?

„Państwowa Komisja Wyborcza zna terminy wyborów od dawna. Do tej pory na posiedzeniach członkowie PKW nie rozmawiali na temat zmiany terminów i nie prosili o przełożenie wyborów. Mówienie o przełożeniu terminu wyborów jest kwestią nie organizacyjną, a bardziej polityczną ” – mówił jeszcze w czerwcu OKO.press Liwiusz Laska, członek Państwowej Komisji Wyborczej.

Eksperci wskazują, że przeprowadzenie wyborów samorządowych i parlamentarnych tego samego dnia rzeczywiście jest niemożliwe. Jedna komisja nie jest w stanie zorganizować jednocześnie wyborów do trzech rad samorządowych, na wójtów, burmistrzów, a do tego posłów i senatorów. Istnieje jednak prostsze rozwiązanie. Zorganizowanie wyborów samorządowych w pierwszym możliwym terminie, czyli 24 września 2023 roku. Wyborów parlamentarnych zaś 5 listopada 2023 roku. W ten sposób dzieliłby je miesiąc.

Przeczytaj także:

PiS forsuje projekt "poselski"

Prawo i Sprawiedliwość o takim rozwiązaniu jednak nie chce słyszeć. Projekt przesunięcia terminu wyborów wpłynął do Sejmu 15 września. Oficjalnie jest to projekt poselski, a zatem nie wymaga opiniowania, uzgodnień oraz konsultacji. To stała praktyka PiS, która kładzie się cieniem na legalności uchwalanych w ten sposób przepisów, co wielokrotnie wytykały władzy ustawodawczej polskie sądy. Zdecydowanie się na taką nieprzepisową ścieżkę w przypadku kwestii tak istotnej jak wybory w demokratycznym państwie jest objawem dezynwoltury.

Dodatkowo Polska zobowiązała się w Krajowym Planie Odbudowy do naprawienia tego stanu rzeczy. Zgodnie z harmonogramem dokumentu do 30 września 2022 rząd miał wprowadzić "obowiązkową ocenę skutków i konsultacje publiczne w odniesieniu do projektów ustaw proponowanych przez posłów i senatorów" oraz "ograniczyć stosowanie przyspieszonych procedur do ściśle określonych i wyjątkowych przypadków".

Krótki projekt zakłada, że kadencja organów samorządowych "która upływa w 2023 r., ulega wydłużeniu do 30 kwietnia 2024 r.". Ustawa ma wejść w życie 14 dni od głosowania.

W pierwszym czytaniu 28 września w południe projekt ustawy poparł cały klub PiS, a także Paweł Kukiz, Jarosław Sachajko oraz Stanisław Żuk z Kukiz'15, Zbigniew Girzyński, Andrzej Sośnierz i Agnieszka Ścigaj z Polskich Spraw oraz niezrzeszeni Zbigniew Ajchler i Łukasz Mejza. Wszystkie kluby opozycyjne zagłosowały przeciwko projektowi. Od głosu wstrzymał się jeden poseł niezrzeszony — Paweł Szramka.

Samorządowcy krytykują

Jeszcze tego samego dnia do pracy nad projektem przystąpiła Komisja Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. Podczas jej krótkich (niecałe 60 minut) obrad głos zabrał między innymi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. Mówił, że przedłużanie kadencji samorządom złamie konstytucyjną zasadę kadencyjności, co do której wypowiedział się 26 maja 1998 roku Trybunał Konstytucyjny (K 17/98). "ZMP zdecydowanie negatywnie opiniuje ten projekt. TK wskazuje, że niezgodne z zasadą konstytucyjną jest wydłużanie kadencji w czasie jej trwania. Przedłużeniu może ulec dopiero kadencja następująca po tej obecnie już trwającej" - mówił Wójcik.

"Obliczyliśmy, że kolejny taki zbieg wyborów samorządowych i parlamentarnych odbyłby się dopiero za 20 lat. Tymczasem przesuwając wybory z jesieni na wiosnę stwarzamy kolejny konflikt - tym razem z wyborami do Parlamentu Europejskiego. I konflikt ten byłby stały, ponieważ i jedne i drugie wybory odbywają się co pięć lat" - dodawał. Jako optymalne rozwiązanie proponował rozdzielenie wyborów 5 lub 6-tygodniową przerwą, na którą pozwalają luzy w wyznaczaniu terminów.

Na jeszcze inne problemy zwrócił uwagę Przemysław Matysiak ze Związku Powiatów Polskich: "Będzie potrzeba tutaj zmiany w przepisach. Zmiana terminu wyborów może się wiązać z takimi konsekwencjami jak nieprzyjęcie raportu o stanie jednostki samorządu terytorialnego, czy nieprzyjęcia absolutorium. W tej chwili terminarz tych raportów jest skorelowany pod wybory jesienią 2023 roku. Zatem nowi wójtowie, nowe zarządy powiatów będą mieli czas do 31 maja na przedstawienie takiego raportu".

Wątpliwości wobec projektu wyraziło nawet Biuro Legislacyjne, sugerując, że należy zlecić dodatkową, szczegółową ekspertyzę.

"TK w tym wyroku, na który się państwo powołują, nie wykluczył możliwości przedłużenia kadencji jednostek samorządu terytorialnego. Nie jest ona określona w konstytucji, więc istnieje pewna swoboda w tym zakresie. Ale wskazał, że takie wydłużenie powinno mieć miejsce, gdy przemawia za tym konieczność ochrony jakichś konstytucyjnych wartości. I takie działanie jest wtedy oceniane z punktu widzenia proporcjonalności" - mówił przedstawiciel BL. "W naszej [ocenie] taka pogłębiona analiza prawna okoliczności, do których odnosi się ten projekt, byłaby zasadna".

W toku prac nad projektem cała Komisja poparła wykreślenie art. 2, mówiącego o wyznaczaniu terminu wyborów, ponieważ odpowiednie rozwiązania wynikają z Kodeksu wyborczego. Podczas prac Komisji, Konfederacja zgłosiła do projektu dwie poprawki — skreślenie parytetów z Kodeksu wyborczego oraz skasowanie uprawnień wyborczych mniejszości niemieckiej. Obie poprawki przepadły w głosowaniu i zostały skrytykowane jako wychodzące poza temat ustawy i debaty.

"Skróćcie kadencję Sejmu"

W środę wieczorem projekt wrócił do debaty na sali plenarnej.

"Jednym z argumentów, które projektodawcy podnosili, było to, że samorządowcy się ucieszą przesunięciem terminów. Że chcą tych zmian, bo dzięki temu będą mieli czas na pracowanie nad budżetami. Pytałem: które samorządy? Zapadła cisza. To nie ma nic wspólnego z dobrem samorządów" - mówił Tomasz Trela w imieniu klubu Lewicy. "To polityczny zabieg, aby wybory samorządowe nie odbyły się przed wyborami parlamentarnymi i aby PiS zachowało choć iluzoryczną szansę na wygranie wyborów parlamentarnych".

Przemawiająca w imieniu klubu Koalicji Polskiej-PSL Urszula Nowogońska stwierdziła, że oprócz wymienianych wcześniej w trakcie debaty argumentów, dodatkowym przeciwwskazaniem jest fakt, że w wyborach parlamentarnych mogą startować wójtowie i burmistrzowie. Jeśli zostaliby wybrani, to ich jednostki pozostaną bez władzy wykonawczej, ponieważ wyborów uzupełniających nie dokonuje się w ciągu 6 miesięcy przed upływem kadencji. W ich miejsce powołać trzeba będzie komisarzy.

"Skróćcie kadencję Sejmu o pół roku. To najlepsze rozwiązanie. Nie ma żadnej kolizji. Ale wy tego nie zrobicie, bo cały myk polega na tym, że wasi spece od socjotechniki wyborczej ostrzegają, że one będą przegrane i zdemobilizują wasz elektorat" - mówił Waldy Dzikowski z Koalicji Obywatelskiej.

"Nie wmawiajcie, że chodzi o wybory tego samego dnia. Przecież mogą się odbyć w kilkutygodniowych odstępach" - dodawał Tomasz Zimoch (Polska 2050). Zimoch również zaproponował skrócenie kadencji Sejmu i przeprowadzenie wyborów parlamentarnych późną wiosną 2023 roku. Chwilę później ten sam argument powtórzył Artur Łącki (KO).

"Zobaczymy, zobaczymy, wy byście ze strachu i tak zagłosowali przeciw" - odpowiedział mu prowadzący obrady marszałek Ryszard Terlecki.

Kolejne głosowanie nad projektem odbędzie się 29 września w bloku głosowań.

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze