Działania obozu władzy odpowiadające na skutki kryzysu ekonomicznego są dalece niewystarczające, chaos wyborczy w pełni, wśród części społeczeństwa narasta sprzeciw wobec obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa. Co na to wyborcy? Jaką przewidują polityczną przyszłość? Zbadaliśmy poziom optymizmu/defetyzmu elektoratu Prawa i Sprawiedliwości oraz ugrupowań opozycyjnych. Są niespodzianki? Tak!
Zaczynamy.
Wyniki wśród wszystkich badanych wyglądają następująco:
Powyższe proporcje wydają się oczywiste, biorąc pod uwagę okoliczności społeczno-polityczne. A jednak oczywiste nie są.
Kiedy w sierpniu 2019 roku zapytaliśmy ankietowanych, kto będzie rządził po jesiennych wyborach parlamentarnych, aż 82 proc. Polek i Polaków wskazało na PiS. W odebranie władzy Kaczyńskiemu wierzyło tylko 13 proc., przy czym w elektoracie PiS taką opcję przewidywało równe 0 proc. (zero procent). Szczegółowe wyniki wśród wyborców poszczególnych partii były takie:
W oczy rzuca się obezwładniający pesymizm, który panował latem 2019 wśród wyborców opozycji: niby deklarowali głos na ulubione partie, ale się nie cieszyli: byli przekonani, że ich głos nic nie da, a porażka jest oczywistością. A przecież wyniki wyborów do Sejmu były niemal łeb w łeb, a Senat wzięła opozycja.
Taki defetyzm to już przeszłość. Rodzi się nadzieja na spadek popularności PiS. A nastroje wyborców to ważny wskaźnik: działają często jak samospełniająca się przepowiednia.
Jarosław Kaczyński też by powiedział, że mu spadnie
Dziś wyraźna większość badanych oczekuje spadku notowań Prawa i Sprawiedliwości w najbliższych miesiącach.
Jest całkiem prawdopodobne, że gdyby jednym z ankietowanych w naszym sondażu był Jarosław Kaczyński, również odpowiedziałby, że poparcie dla PiS spadnie.
Trudno inaczej zrozumieć determinację lidera populistycznej prawicy, by wybory prezydenckie przeprowadzić jak najszybciej, choćby w środku epidemii 10 maja. Upór oderwany od realiów postawił całą koalicję rządową, a poniekąd całą Polskę, w sytuacji absurdalnej niepewności.
Im wybory będą później, tym bardziej realny jest scenariusz, że w popularność Andrzeja Dudy – sklejonego przecież z obozem partyjno-rządowym – zaczną uderzać skutki kryzysu gospodarczego. Tak musiał kalkulować lider obozu władzy.
Elektorat PiS, karmiony przekazami dnia, w których władza jest nieomylna i hiperskuteczna, a opozycja podła i nieudolna, jest znacznie bardziej optymistyczny od swojego prezesa:
Jak widzimy, aż 87 proc. wyborców Prawa i Sprawiedliwości uważa, że skutki epidemii koronawirusa wpłyną pozytywnie na poparcie dla partii rządzącej lub przynajmniej zostanie ono bez zmian. Tylko 9 proc. uważa, że słupki sondażowe zaczną spadać.
Tak wysoki odsetek przekonanych to dobra wiadomość dla obozu władzy: oddani i zdeterminowani wyborcy są skarbem, to dzięki nim prezydent Duda wygrałby pocztowe głosowanie, gdyby odbywały się w maju.
Ale jest też druga strona medalu: przekonanie o potędze partii, jej lidera i jej kandydata może się zmienić w przekleństwo, gdy PiS stanie przed problemami, których nie jest w stanie rozwiązać.
Już teraz wola prezesa chyba (wątpliwość, bo nie możemy być jeszcze wykluczyć wyborów 23 maja) nie wystarczyła, by przeprowadzić koronawirusowe wybory. Za chwilę pogarda dla imposybilizmu to może być za mało, by zastopować galopujące bezrobocie, spadek PKB i załatać dziurę w budżecie. A to może rozczarować i zdemobilizować entuzjastycznych wcześniej wyborców.
Paradoksalnie polityka pięciu lat lekceważenia zasad i ograniczeń, budująca podsycany przez propagandę wizerunek prezesa partii jako Jarosława Wszechmogącego, powoduje, że pojedynczy krok w tył, każdy kompromis będą dowodem, że PiS uległ. Wyborcom może być trudno to zrozumieć.
Nie znaczy to, że zasilą szeregi opozycji, ale nawet mała, kilkuprocentowa demobilizacja będzie kłopotem dla obozu władzy, bazującego wyłącznie na swoich wyborcach i zamkniętego na elektoraty innych ugrupowań oraz wahających się wyborców.
Przy wielkości elektoratu rzędu 40-43 proc. – czy to w wyborach parlamentarnych czy I turze prezydenckich – i nikłych szansach na odebranie wyborców innym partiom, kilka procent wątpiących oznacza śmiertelne ryzyko.
Wyborcy opozycji szykują się do skoku
W lepszej sytuacji – tu kolejny paradoks – jest opozycja, która tak wyćwiczyła wyborców w żałobnych nastrojach po kolejnych porażkach, że każdy spadek notowań rządzących będzie skokowo poprawiał nastroje i mobilizację elektoratu.
Co więcej, swoje może zrobić wspomniana zasada samospełniającego się proroctwa: nawet jeśli notowania PiS przez kolejne miesiące będą stabilne, wiara w ich ostateczny spadek zmobilizuje wyborców opozycyjnych kandydatów, by masowo wziąć udział w zapowiadanych na lipiec lub sierpień wyborach prezydenckich. Zwłaszcza że tym razem niemal na pewno politycy nie będą wzywać do bojkotu.
Pewnym zabezpieczeniem przed rozczarowaniem i zniechęceniem, gdyby PiS trzymał się mocno, jest również opozycyjna różnorodność: jeśli nawet notowania obozu rządzącego nie spadną, część z nich będzie mogła szukać pocieszenia, zmieniając sympatię: wyborca przekonany, że PiS spadnie znajdzie sobie takiego opozycyjnego kandydata, któremu akurat rośnie. I mobilizacja pozostanie wysoka.
Dlatego tąpnięcie nastrojów po stronie opozycyjnego elektoratu w najbliższych miesiącach jest mniej prawdopodobne niż pogorszenie dobrego humoru wyborców PiS.
Sondaż telefoniczny Ipsos dla OKO.press, metodą CATI, 27-29 kwietnia 2020, na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1016 dorosłych Polaków
Tego rodzaju wróżby powtarzają się cyklicznie od pięciu lat. Produkowane są przez bezsilną opozycję w ramach akcji zaklinania deszczu. Od pięciu lat polityka PiS to wdrażanie krok po kroku coraz bardziej agresywnych, łamiących prawo i bezczelnych dezyzji. Proces, popularnie nazywany pełzajacym zamachem stanu. Dotychczas brak kompetentnej analizy przyczyn sukcesów PiS. Jest truizmem stwierdzenie, że leczenie bez diagnozy to szamaństwo.
Jest także drugi aspekt obecnej polityki. Myślę, że zadanie wyborcom pytania "czy zmiana ekipy rządzącej poprawi los Polaków i w jakich dziedzinach" mogłoby być uzupełnieniem komentowanej tu ankiety.
Nie czarujmy się. Opozycja nie ma zamiaru przyjęcia władzy. Urządzili się w obecnej doopie i jest tam im bardzo wygodnie.
Który to raz OKO.PRESS wieszczy koniec władzy PiS? Może przygotujecie jakieś podsumowanie, razem z obliczeniem współczynnika poprawności prognoz. Pochwalcie się 🙂
Sam sobie przygotuj.
A za co wam nie płacę, co?
Do skutku, do skutku.
Na dzień dzisiejszy proponowałby opozycji ogłoszenie następującego credo wyborczego.
Jak tylko zostaną spełnione warunki do w miarę uczciwych wyborów to liderzy wszystkich ugrupowań opozycyjnych spotykają się w przy jednym stole i pod okiem kamer telewizyjnych – patrząc sobie w oczy – DEKLARUJĄ :
W tych wyborach startują kandydaci wszystkich ugrupowań zaś tu i teraz PRZYRZEKAJĄ, że po pierwszej turze ich kandydaci nie tylko oddają głos na tego kandydata opozycji, który uzyska największe poparcie. Ale i POPROSZĄ swój elektorat by też zagłosował na tego jednego.
A reszta to już tylko pakowanie manatków przez pana Dudę.
Bo przecież jak wiemy SUWEREN w ostatnich wyborach pokazał, że większością prawie miliona głosów stoi po stronie opozycji.
Nic sie nie da zrobić, można wyjechać (po otwarciu granic), albo robić swoje, wspierać wybrane racje. Niewiarygodne jest to jak prawie nic nie zmienia się w tym kraju, a nawet można zaobserwować wzrost fanatyków i ekstremistów prawicowych i katolickich.
Da się zrobić, tylko trzeba chcieć i umieć. Nie pyskować i obrażać konkurentów (vide Leszczyną – PO), ujawnić program naprawy, usunąć kandydatów bez szans, wskazać jednego do II etapu, jeśli będzie. Generalnie okreslic stosunek do problemu wyboru: łamanie Konstytucji/usunięcie Dudy.
Wyjechać nie trudno. Gorzej z urządzeniem się. Cywilizowana Europa zaczyna się bać polskiej zarazy.
W następnym odcinku sondaży: Czekam na prognozę wyników totolotka na najbliższe 5 lat.
OKO plis zróbcie jakieś podsumowanie "kampani wyborczej" bo ja literalnie nie mam pojęcia na kogo zagłosować żeby zniszczyć pis. właściwie obojętne mi to jest czy zagłosuję na kidave, kosimaka, biedronia czy hołownie. na pewno nie zagłosuje na bosaka bo to homofob i ignorant, ale reszta opozycji to na pewno światełko w tunelu ku wolnej Polsce. tylko problem w tym, że nie wiem na kogo zagłosować, żeby mieć pewność że pis zostanie zniszczony. pomóżcie
>Wolna Polska
>Kandydaci partii okrągłego stołu i podstawiony Hołownia
Wybierz jedno
Zaszliśmy bardzo daleko przy bardzo biernej niestety postawie Obywateli i teraz cofnąć demontaż demokratycznego państwa prawa będzie niewiarygodnie trudno. Źródeł bierności społeczeństwa na działania zjednoczonej prawicy moim zdaniem należy szukać u zarania polskiej transformacji. Z tej z przed lat, ale nadal obowiązującej triady: WOLNOŚĆ, RÓWNOŚĆ, BRATERSTWO, pokolenie polskich polityków po 89 roku wybrało i głównie tym się zajmowało tylko to pierwsze, reszta miała być załatwiona samoistnie w tym głównie przez wolny rynek itp. Tak doprowadzono do sytuacji, że Polska stała się krajem niestety brutalnych i głębokich różnic, zarówno społecznych jak i ekonomicznych. Nadzieja, którą próbowano zaszczepić społeczeństwu, czyli: ucz się, rozwijaj się, stać cię na więcej, sukces jest na wyciągniecie ręki, powoli przestawała działać z racji tej, iż rozwarstwienie ekonomiczne stawało się coraz bardziej widoczne i trudne do akceptacji. I właśnie to było i jest dobrym gruntem dla polityków dających proste recepty na rozwiązanie coraz bardziej skomplikowanych problemów. Na tym wyrosło poparcie dla obecnej zjednoczonej prawicy. Oczywiście jest to bardzo skrócony opis sytuacji i samego problemu. Ponieważ obecnie mamy do czynienia z narastającym kryzysem gospodarczym, kryzysem politycznym i dramatycznym kryzysem cywilizacyjnym. A problemy, ich skala przekraczają granice państw narodowych. W naszej jednak sytuacji do jakiej doszliśmy od 2015 roku, a patrząc wnikliwiej od 2005 roku kluczowym była bierność Obywateli na pierwsze przejawy łamania prawa i Konstytucji przez rządzących i w efekcie końcowym pozwolenie na polityczne przejęcie TK. A gdzie jesteśmy? jasno to stwierdziła w swej wypowiedzi sędzia, szefowa Izby kontroli nadzwyczajnej SN pani Joanna Lemańska cyt. „Z dużym zdziwieniem odebrałam informację, że zostało a priori przyjęte założenie dotyczące przyszłego orzeczenia Sądu Najwyższego”.
Obywatele wybierają parlament po to, aby pierwszy reagował na łamanie prawa. O tym pan zapomina, panie Kolasa. To nawyk z lat młodzieńczych – PZPR nie podlega krytyce?
Najwyraźniej Szanowny Pan dąży do usprawiedliwienia bierności obywatelskiej? Parlament jest miejscem reagowania na łamanie prawa. Jednak jego skuteczność niestety jest uzależniona od liczby dysponowanych szabel. W przypadku, kiedy Konstytucja niestety gwarantuje dyktat większości, staje się to mało skutecznym narzędziem. Stąd w takiej sytuacji bardziej skuteczne stają się metody pozaparlamentarne. Niestety brak zapisów w Konstytucji gwarantujących rzeczywiste możliwości blokowania legislacji naruszającej prawo (jak chociażby konieczność przyjmowania ustaw większością kwalifikowaną 2/3 lub 3/5, szczególnie w obszarze ustrojowym) przy podporządkowaniu politycznym TK gwarantuje pełną dyktaturę większości. I sprawa ostatnia aktywna postawa obywateli w takich sytuacjach wynika z art 4 Konstytucji. A tak gwoli przypomnienia proszę sobie wrócić pamięcią do przełomu roku 2015/2016 i wydarzeń w parlamencie i odpowiedzieć sobie na pytanie czy poparcie obywatelskie było w tamtym czasie wystarczające?
Nie usprawiedliwienia, tylko hierarchia i wypełniania obowiązków. Nie mówiąc o obietnicach wyborczych.
A co z odpowiedzią na pytanie w ostatnim akapicie?
Proponuję Panu taki eksperyment myślowy. W wyborach nie będzie można głosować, bo nie ma pełnych komisji, nie ma przygotowanych wszystkich kart. Teraz dwa pytania. Czy PKW w swoim sprawozdaniu potwierdzi, że wybór prezydenta nie mógł dojść do skutku? Jeżeli odpowiedź jest twierdzącą, to czy w tej sytuacji SN może uznać, że wybór jest ważny. Akurat to założenie, przyjęte przez panów Kaczyńskiego i Gowina jest bez zarzutu pod względem logicznym, więc pani sędzina Lemańska nie powinna się temu dziwić. Owszem, może zwrócić uwagę, że takie słowa z ust polityków obozu rządzącego może zostać potraktowana jako "instrukcja" dla sędziów, ale… To myślenie spiskowe, a nie poważne podejście do problemu.
Trudno się dziwić tej tendencji. Do wyborców PiS, nakierowanych w znacznej większości na prywatną korzyść, dociera to, czego inni spodziewali się od dawna. Właśnie zaczyna być wdrażany program "kieszeń minus". I nawet gdy nie interesują ich niuanse prawne funkcjonowania państwa, to potrafią zauważyć i ocenić.
Z powodu Koronawirusa "kieszeń minus" dotyczyć będzie wszystkich, ale wyborcy PiS pamiętają jedno "piniędzy nie ma i nie będzie" Rostowskiego. I to, że jednak były, PiS te pieniądze znalazł i się z nimi podzielił. Oprócz "antyPiS" opozycja nie ma Polakom nic do zaproponowania!
Pisiury będą tak długo rządzili aż im się pieniążki na korupcję wyborczą nie skończą a biorąc pod uwagę, że cały czas pogłębiają neoliberalną regresję podatkową to jesień tego roku już może być ciekawa.
Obecnie tylko Pisuary, a poprzednio razem jako Popisowcy doprowadzili do ustalenia negatywnego podejścia do władz w naszym państwie. Jednak cały okres od 1989 roku jest tworzony bez prawidłowej wizji funkcjonowania państwa i nacechowany tylko doraźnymi zyskami dorywających się do koryta i to bez większego znaczenia z której partii. Teraz mamy finał rozdawania drobnicy, bo kryzys ekonomiczny nie pozwoli na dalsze bezrefleksyjne społeczne plusy. Każda władza bez kontroli nad sobą prowadzi do jednego, do negatywnego funkcjonowania.