0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Krzysztof Hadrian / Agencja Wyborcza.plKrzysztof Hadrian / ...

"Gdyby nie PiS-owskie zmiany w Karcie Nauczyciela, byłabym teraz nauczycielką mianowaną, a tak – nadal jestem kontraktową. To różnica kilkuset złotych miesięcznie" — pisze w liście do OKO.press Ola Korczak, młoda nauczycielka z Warszawy. I wymienia, co dzieje się w zawodzie, że nawet w Warszawie etaty podstawowego szkolnego przedmiotu, jakim jest język polski, są nieobsadzone. Kryzys motywacji wiąże ze spadkiem wynagrodzeń, zmianami w awansie zawodowym, przepracowaniem, chaosem związanym z deformą edukacji, a także — społeczną percepcją zawodu nauczyciela.

Poniżej cały list.

Przeczytaj także:

Pracuję w szkole szósty rok. Pamiętam, że gdy starałam się o pracę i trzymałam w drżących dłoniach teczkę ze świeżo odebranym dyplomem ukończenia studiów magisterskich na polonistyce, wraz ze mną czekało w kolejce na rozmowę jeszcze kilka osób.

Wszystkim nam zależało. Gdy dostałam zatrudnienie, byłam dumna i czułam wyraźnie, że mi się poszczęściło, że mam farta, że to mnie wybrano. Oto stabilne zatrudnienie, nie najgorsze zaplecze socjalne, oto wyzwanie, oto przestrzeń do samorealizacji przy jednoczesnej dbałości o innych.

W tej chwili w samej Warszawie jest nieobsadzonych jedenaście etatów nauczycieli polskiego, a ja wiem, że wiele z nich pozostanie nieobsadzonych.

Co się przez tych sześć lat zmieniło?

Iluzoryczne podwyżki kosztem najmłodszych

W ostatnich latach rosła średnia krajowa, a wraz z nią inflacja. Moja pensja początkującej nauczycielki mniej odbiegała od przeciętnych zarobków niż moje dzisiejsze uposażenie jako osoby pracującej w szkole – przypominam – szósty rok.

Nauczycielom przyznawano w ostatnich latach kilkuprocentowe podwyżki, jednak równolegle zmieniono procedurę nadawania kolejnych stopni awansu, a to od stopnia zależy wysokość podstawy pensji, na podstawie której wylicza się procentowo wysokość innych świadczeń, np. stażowego.

Gdyby nie PiS-owskie zmiany w karcie nauczyciela, byłabym teraz nauczycielką mianowaną, a tak – nadal jestem kontraktową. To różnica kilkuset złotych miesięcznie.

Obecnie nauczyciel kontraktowy ma taką samą podstawę pensji jak stażysta, czyli ktoś, kto zaczyna pracę w szkole od zera. Tym ostatnim podniesiono wynagrodzenie, bo inaczej byłoby niższe niż minimalna krajowa.

ZNP policzył, że na wydłużeniu czasu awansu przeciętny młody nauczyciel przez cały okres swojej pracy w szkole straci ok. 90 tysięcy złotych. Ani ja, ani tysiące innych początkujących nauczycieli ubiegających się niegdyś o posadę w szkole nie mogliśmy mieć pojęcia, że warunki naszego zatrudnienia ulegną tak daleko idącym zmianom.

Jedną ręką dano, a drugą – zabrano, i to konkretnej podgrupie zawodowej: młodym dydaktykom. Na skutek procentowych podwyżek ufundowanych z wydłużania ścieżki awansu pogłębiła się przepaść w zarobkach początkujących i wieloletnich nauczycieli, podczas gdy od tych pierwszych także wymaga się pracy na wysokim poziomie, rzetelnego przygotowania do egzaminów, egzekwowania rozporządzeń.

Nie mamy żadnych ulg – też mamy znać przepisy, dbać o bezpieczeństwo, zapewniać jak najlepszą edukację.

Na dwanaścioro ubiegłorocznych finalistów Olimpiady Literatury i Języka Polskiego troje to moi podopieczni. Moje klasy napisały egzamin ósmoklasisty w dziewiątej, najwyższej staninie.

To nie skraca czasu mojego oczekiwania na awans.

Młody polonista pracuje najwięcej

Gdy rozmawiam o pensum, nigdy nie posługuję się określeniem „18 godzin tygodniowo”. Nauczyciel zatrudniony na cały etat realizuje „18 lekcji tygodniowo”. Zrealizowanie w szkole osiemnastu lekcji to absolutnie nie jest wkład osiemnastu godzin z życia pracownika.

Instytut Badań Edukacyjnych opublikował kilka lat temu raport z kilkuletnich badań nad czasem pracy nauczycieli. Wynika z niego jednoznacznie, że najdłużej pracują poloniści, bo nie tylko prowadzą lekcje „przy tablicy”, ale też sprawdzają wykonanie zadań pisemnych, w tym wypracowań. Dodatkowo organizują – wraz z innymi nauczycielami przedmiotów obowiązkowych – próbne egzaminy ósmoklasisty i maturalne składające się z wielostronicowych arkuszy. To polonistom powierza się często organizację akademii i przedstawień szkolnych.

Uczniowie mają w tygodniu wiele lekcji polskiego, na przykład cztery albo sześć (zależnie od rocznika i profilu klasy), każdy z tematów musi być osobno zaplanowany i opracowany. Oznacza to, że polonista przygotowuje się do lekcji codziennie, podczas gdy nauczyciele innych przedmiotów mogą po prostu wielokrotnie powielać tę samą lekcję. Wyliczono, że w przypadku polonistów wkład pracy wynosi prawie 47 godzin tygodniowo, oznacza pracę wieczorami i w weekendy. Kiedyś przyznawano za to podobno dodatek, tzw. „zeszytowe”. Nie wiem, ile wynosił. Nigdy mi nie przysługiwał.

Na początku kwietnia bieżącego roku opublikowano informatory dotyczące matury w nowej formule, tj. tej, która będzie obowiązywała od 2023 roku. Zmieniono m.in. minimum słów na wypracowaniu. Teraz maturzysta musi napisać wypracowanie na co najmniej 250 słów, podczas gdy od 2023 roku – minimum na maturze podstawowej będzie wynosić 400 słów, a na rozszerzonej – 500 słów.

Jak zauważyła jedna z uczestniczek szkolenia z odpowiedzialną za nową maturę prof. Wiolettą Kozak z CKE, zawarte w informatorze maturalnym wypracowania wysoko oceniane liczą sobie jednak znacznie więcej, bo np. 700 wyrazów.

Załóżmy, że polonista poświęcał dotychczas na sprawdzanie wypracowań jednej klasy (załóżmy, że 32-osobowej, to przeciętna liczba uczniów w oddziale w warszawskiej szkole średniej) 5 godzin (niecałe 10 minut na wypracowanie to bardzo mało, nie sposób dać wtedy pełnej informacji zwrotnej, ale załóżmy!). Oczywiście w weekend.

Teraz wypracowania będą dwukrotnie dłuższe, więc poświęci już nie 5, tylko 10 godzin. Zwykle polonista uczy w przynajmniej czterech klasach, zatem jego czas pracy włożony w weryfikację prac pisemnych wydłuży się o… 20 godzin.

Oczywiście to tylko przypuszczenia. Jest bardzo prawdopodobne, że poloniści będą po prostu rzadziej zadawać wypracowania. Z całą pewnością zostanie to odebrane przez licznych uczniów, rodziców i dyrektorów jako lenistwo.

W rozmowach o wysokości pensji prowadzonych ze starszymi ode mnie nauczycielami i nauczycielkami przytakiwano mi: tak, to niesprawiedliwe, że młodym nauczycielom płaci się najmniej. To oni pracują najdłużej.

Moją pracę w edukacji zaczęłam od zespołu szkół: uczyłam i klasy podstawowe, i gimnazjalne. Na początku kariery musiałam zatem drobiazgowo opanować treść dwóch podstaw programowych, opracować dwa kanony lektur, realizować dwa programy nauczania, pracować na dwóch seriach podręczników, dwóch zestawach celów nauczania etc. Wszystko robiłam po raz pierwszy, gromadziłam więc odpowiedzialnie i z zaangażowaniem bazę materiałów: wykresy, autorskie karty pracy, scenariusze lekcji, sprawdziany. Gromadzenie materiałów trwało trzy lata. Tyle zajęło mi kształcenie polonistyczne klas 4-6 i 1-3 gimnazjum.

Gdy z dumą oddałam do egzaminu moich gimnazjalistów, okazało się, że wiele spośród zgromadzonych materiałów muszę wyrzucić do kosza, gdyż zaczyna obowiązywać nowa podstawa programowa, a wraz z nią – nowe lektury, cele, nowa formuła zadań.

Pracę nad bazą materiałów – wymyślanie, tworzenie, wyszukiwanie – czas zacząć.

Nagonka na nauczycieli trwa

Najzabawniejsze jest to, że dla motywacji osób obecnie pracujących w szkołach powyższe kwestie – wynagrodzenie, czas pracy – nie mają rozstrzygającego znaczenia. Nas, poświęcających się, nie to motywuje. Sił dodaje nam poczucie, że robimy coś ważnego. Że jesteśmy potrzebni. Tymczasem wielu postrzega nas jako darmozjadów, sadystów.

Nawet z okazji powrotu do szkół powszechnie czyni się nagonkę na nauczycieli. Nie przeprowadzono wywiadu z nawet jednym nauczycielem, ale "nauczyciele zapowiadają masowe sprawdziany". Do informacji publicznej: statut każdej szkoły reguluje liczbę sprawdzianów i kartkówek. Obowiązują nieprzekraczalne limity. Co więcej, nauczyciele nie robią sprawdzianów z sadyzmu ani chęci niszczenia młodych dusz. Nie lubią ich robić, tym bardziej że później muszą je sprawdzać, a to dodatkowa robota. Ja na przykład zapowiedziałam piknik w parku i maratony filmowe. Napisał ktoś o tym artykuł?

Wypomina nam się strajk nauczycieli, że zaszkodził on w edukacji równie dotkliwie jak pandemia. Strajk trwał od 5 do 8 dni roboczych (w zależności od typu szkoły). Walczyliśmy nie tylko o wynagrodzenie, ale i o zmianę paradygmatu nauczania. Kto o tym wie? Kto o tym pamięta?

Wiem. Nie wszyscy nauczyciele to pasjonaci. Wiem, niektórzy gnębią dzieci, niektórzy się nie nadają do tego zawodu, niektórym się kończy cierpliwość, niektórym się nie chce.

Mnie się chce. Skończyłam z wyróżnieniem studia na polonistyce, dołożyłam do tego filozofię, by ciągle się rozwijać, umieć więcej, lepiej, robię doktorat z literatury dla dzieci i młodzieży, chcę być dla moich uczniów autorytetem i móc im pomagać w osadzaniu siebie samych w świecie, w którym przyszło nam wspólnie żyć, ciągle czytam, uczę się, szkolę. Powtarzam młodym ludziom, którzy na mnie liczą, że zawsze mogą mi o wszystkim powiedzieć.

Bywam beznadziejna, czasem się mylę, czasem błądzę, ale przy tym ciągle staram się pamiętać, by nikogo nie zranić, nie zignorować.

Motywuję samą siebie, by się dla nich rozwijać, by ich nie zawieść. Mnie się chce. Może dlatego, że po to właśnie się urodziłam? Może dlatego, że trafiłam na wspaniałych uczniów? A może dlatego, że jeszcze nie mam kredytu ani dzieci na utrzymaniu?

Nadal jestem dumna. Też z tego, że mogę pracować z empatycznymi, doświadczonymi altruistami, którzy ofiarowali siebie samych – innym. Bądźcie życzliwi nauczycielom i nauczycielkom. Zaufajcie nam. Nie obrażajcie nas. Uwierzcie w nas. Uwierzcie, że mamy dobre intencje. Uśmiechnijcie się do nas.

Czasem to wystarczy.

;

Udostępnij:

Redakcja OKO.press

Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press

Komentarze