0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Getty Images via AFPGetty Images via AFP

Nawet biorąc poprawkę na wszechobecny show w amerykańskiej polityce, należy ocenić, że krwiste jak teksański stek przemówienie Victora Orbána "Jak walczymy?" (tutaj - w całości) zostało entuzjastycznie przyjęte przez tysiące uczestników i uczestniczek konferencji amerykańskiej alt-prawicy w Dallas (Conservative Political Action Conference, CPAC). Określenie alternative-right staje się zresztą coraz bardziej wątpliwe, bo cała partia republikańska na czele z Donaldem Trumpem radykalizuje się w kierunku prawicowych skrajności.

Coroczną konferencję organizuje Amerykańska Unia Konserwatystów, założona w 1964 roku organizacja lobbystyczna, która opisuje samą siebie, jako "największą i najbardziej wpływową organizację konserwatywną na świecie". W organizowanym przez nią regularnie sondażu-plebiscycie wśród konserwatywnych wyborców, ogłoszonym 7 sierpnia, 69 proc. zadeklarowało głosowanie na Donalda Trumpa w prawyborach, na Rona de Santisa - 24 proc. Unia publikuje też profile 15 tys. członków Kongresu USA oraz parlamentów stanowych oceniając, na ile są konserwatywni, a na ile liberalni.

Konferencję zamykał naszej nocy z 7 na 8 sierpnia Donald Trump, prezydent w latach 2017-2021. Nie zapowiedział wprost startu w wyborach 2024, ale obiecywał, że uczyni Amerykę "silną, bogatą, potężną, dumną (położył dłoń na sercu), bezpieczną i wielką, co było rozwinięciem jego własnego sloganu z kampanii 2017 "Make America great again" (tutaj - cale nagranie blisko dwie godziny chaotycznej przemowy).

Nas bardziej zainteresowało wystąpienie Orbána 4 sierpnia i fakt, że według amerykańskich ekspertów "cieszy się niemal kultem wśród wielu republikanów". Coraz bardziej izolowany w Europie, stara się o zbudowanie z amerykańską prawicą wspólnego frontu do walki z potęgą "globalistów, postępowców, liberałów i komunistów", którzy sprzysięgli się przeciwko Węgrom i innym zdrowym chrześcijańsko-konserwatywnym siłom tego świata, które oferują prawdziwe przebudzenie*.

Orbán o bitwie z progresywizmem-liberalizmem-komunizmem

Dziękując Ronaldowi Reaganowi (co wywołało aplauz) za pomoc w pokonaniu komunizmu Orbán wyjaśnił zebranym, że "komunizm wrócił jednak razem z liberałami, silniejszy niż kiedykolwiek (!).

Jeżeli ktoś miałby wątpliwości, że komunizm, progresywizm i liberalizm są tym samym, niech zapyta nas, Węgrów.

One są tym samym. Ale musimy z nimi wygrać. I od 2010 my wygrywamy, wygrywamy i wygrywamy" (oklaski, okrzyki).

Zachód pokonał komunizm i faszyzm, a teraz "jest w stanie wojny z samym sobą" - tak to zdefiniował Orbán.

"Wiemy już jaką przyszłość globalna klasa rządząca ma do zaproponowania, ale my mamy na myśli inną przyszłość. Globaliści mogą wszyscy iść do diabła. Ja przybyłem do Teksasu" - trawestował historyczny bon mot teksańskiej legendy Davy'ego Crocketta, który (jako kandydat Wigów) po przegranych wyborach w swoim stanie Tennessee oświadczył "Idźcie wszyscy do diabła. Ja idę do Teksasu".

To był jeden z wielu chwytów retorycznych i cytatów z popkultury, którymi Orbán uwodził publiczność.

Wystąpienie miało wzmocnić amerykańską prawicę przed wyborami 8 listopada 2022, które wyłonią nowy Kongres (435 osób) i 35 ze 100 senatorów. Republikanie liczą na odzyskanie większości w obu izbach, zwłaszcza wobec kiepskich notowań Joe Bidena (wg Ipsos prezydenta akceptuje 38 proc., a nie akceptuje 57 proc.).

Wojenna retoryka Orbána wpisuje się w ton całej konferencji, która była pełna ognistych wezwań. Tytuły kilku ostatnich (przed Trumpem) sobotnich wystąpień: "Czas powiedzieć ludziom prawdę", "Amerykanie wstają do walki o to, w co wierzą", "Nasze dzieci należą do nas, a nie do rządu", "Lewicowcom się zdaje, że sami są Bogiem", "Musimy tak grać, żeby wygrać", "Rząd was okrada", "Walczmy o zakaz aborcji").

Przeczytaj także:

Orbán: ja wiem, jak wygrywać, Węgry państwem jednej gwiazdy

Jarosław Kaczyński mógłby pozazdrościć Orbánowi nie tylko pozycji za oceanem i znajomości angielskiego, ale także talentu oratorskiego.

"Wspaniale być w Teksasie, kraju jednej gwiazdy (loan star state) - odwołał się do historii tego stanu, który w 1835 roku, po wygranej wojnie z Meksykiem ogłosił niepodległość jako Republika Teksasu z biało-czerwoną flagą z granatowym paskiem i pojedynczą gwiazdą.

Oznacza to, że takie wartości jak niezależność, wolność i suwerenność są wam szczególnie bliskie" - mówił trochę bez sensu, bo Teksas już w 1846 został zaakceptowany jako 26 stan USA.

"Mamy wiele wspólnego. Mój kraj jest państwem jednej gwiazdy w Europie" - budował legendę niepokornych Węgier.

(Nawiązanie do 12 gwiazdek na fladze UE było o tyle niefortunne, że symbolizują jedność państw członkowskich, ale inspiracją projektu z 1955 roku był obraz Maryi z Apokalipsy św. Jana: "wielki znak się ukazał na niebie: niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. A jest brzemienna...").

I jak trzeba w USA, Orbán budował też własną legendę: "Powinniście też wiedzieć, że jestem bojownikiem o wolność w starym stylu, a także najdłużej rządzącym premierem w Europie, jedynym o anty-migracyjnym nastawieniu, liderem kraju, który żyje non-stop w oblężeniu przez siły progresywne, liberalne".

To stały motyw prawicowego autorytarnego populizmu — także w Polsce — życia w zagrożeniu, wobec przeważających sił wroga, spisku potężnych liberalnych mediów itp.

"Liberałowie i postępowcy nienawidzą i oczerniają mnie i mój kraj, tak jak nienawidzą was i oczerniają was. Nie chcieli, żebym przyjechał na CPAC, bo wiedzieli, co wam powiem. Że powinniśmy zjednoczyć nasze siły".

Oskarżał administrację Bidena: "wywiera na Unię Europejską ideologiczną presję, byśmy odrzucili nasze narodowe i chrześcijańskie wartości. Największe mocarstwo światowe chce, byśmy zmienili naszą Konstytucję według globalnego liberalnego wzoru (sala buczy). Opieramy się skutecznie.

Bo my, Węgrzy, wiemy, jak pokonać wrogów wolności w politycznej bitwie".

Umacnianie prawicowego autorytaryzmu (wyborczej autokracji) na Węgrzech miało najwyraźniej dodać otuchy amerykańskiej prawicy. Najciekawsze, że tak się chyba stało.

"Być może historia Węgier pomoże wam przywrócić Ameryce wielkość" - mówił skromnie Orbán.

Prorok prawicowej międzynarodówki

"Musimy przejąć instytucje w Waszyngtonie i w Brukseli (...) musimy skoordynować naszą walkę, bo stoimy przed tymi samymi wyzwaniami" - odniósł się Orbán do amerykańskich wyborów (w listopadzie 2022 oraz prezydenckich w 2024), a także do eurowyborów w 2024 roku. Nie mamy swojego prezydenta w USA, ani większości w Senacie i Izbie Reprezentantów, a także w Parlamencie Europejskim. A przecież do wygrania bitwy o zachodnią cywilizację potrzebujemy obu".

Opanowanie Parlamentu Europejskiego jako program Fideszu, który uciekając przed wyrzuceniem z Europejskiej Partii Ludowej z niej w marcu 2021 wystąpił i błąka się po europarlamencie, brzmi jak rojenia Orbána. W dodatku konflikt z PiS w kwestii reakcji na wojnę w Ukrainie pozbawił Orbána jedynego pewnego, wydawało się, sojusznika.

Porażka wyborcza Marine Le Pen we Francji i Janeza Janšy w Słowenii, oddaliła wizje europejskiej międzynarodówki obrońców rodziny i narodu (każdy swojego). Spadły także notowania Prawdziwych Finów, drugiej siły w wyborach 2019. Także w Brazylii szansę na reelekcję skrajnie prawicowego prezydenta Jaira Bolsonaro są marne i może dlatego, śladem Trumpa, już mówi o groźbie sfałszowanych wyborów.

W lutym 2022 Bolsonaro odwiedził zresztą Orbána na Węgrzech i świętowali "pokrewieństwo wartości, które reprezentujemy, a które można streścić w czterech słowach: Bóg, ojczyzna, rodzina i wolność".

Za to partia Braci Włoch, której korzenie sięgają faszystowskiej przeszłości, może wkrótce stanąć na czele nowej koalicji rządzącej.

Konserwatywna publiczność w Teksasie wysłuchała poza Orbánem Nigela Farage'a, jednego z głównych ojców Brexitu, który mówił w sobotę 6 sierpnia w podobnej do Orbána stylistyce, że "Ameryka jest teraz wielkim polem bitwy, by uratować zachodnią cywilizację. Jeśli Ameryka przegra, przegramy wszyscy".

Wielki przegrany (Farage) i wielki izolowany (Orbán) dla mniej zorientowanej amerykańskiej publiczności mieli być sygnałem, że "europejskie siły nas popierają". I byli.

Orbán: Nie dacie rady wygrać używając liberalnych metod

Polska opinia publiczna lepiej niż gdzie indziej rozumie, na czym polegają rady Orbána. "Musicie być zdecydowani, bo oni [liberałowie, progresywiści. lewicowcy etc.] nie okazują litości. Rozważcie przykład George'a Sorosa".

Tłum zagrzmiał, bo nazwisko Sorosa, węgierskiego pochodzenia amerykańskiego Żyda, potężnego inwestora i jednego z największych darczyńców Partii Demokratycznej, a także sponsora setek inicjatyw liberalnych na całym świecie, działa na konserwatystów jak płachta na byka.

"Znam go dobrze, jest moim przeciwnikiem. Ma do dyspozycji pieniądze, NGO's, uniwersytety i pół biurokracji w Brukseli. Twierdzi, że chce uchronić świat przed powtórzeniem tragedii XX wieku, ale jest dokładnie odwrotnie,

horror nazizmu i komunizmu miał miejsce, bo porzuciły one wartości chrześcijańskie, a dzisiejsi progresywiści planują zrobić to samo" - straszył Orbán, a sala buczała ze zgrozą.

"Chcą stworzyć świat post-zachodni. Kto ich zatrzyma, jeśli nie my?" - pytał retorycznie i podsunął receptę, którą sam stosuje, ucząc się i nauczając polskich kolegów i koleżanki z PiS:

"Żeby wygrać, trzeba grać według własnych reguł. I nie słuchajcie liberałów, którzy powiedzą, że tak nie można.

Nauczyłem się, że nie da się wygrać przy pomocy liberalnych metod, bo nasi oponenci używają liberalnych instytucji, prawa i języka by realizować swoje marksistowskie cele".

Walka z takimi niecnymi celami — dopowiedzmy — usprawiedliwia łamanie reguł i zwyczajów demokratycznych, ograniczania władzy sądowniczej, niszczenie niezależnych mediów, ograniczanie społeczeństwa obywatelskiego.

Węgry są jak Dawid, stoją samotnie wobec globalnego Goliata. Tak samo amerykańscy konserwatyści są atakowani. "Musicie odpowiedzieć atakiem. Od Węgrów możecie nauczyć się, jak walczyć według własnych reguł" - powtórzył Orban.

"Trzeba walczyć bezkompromisowo i pokładać zaufanie w naszych wartościach judeochrześcijańskich. Jako dzieci Boga stworzone na jego obraz i podobieństwo musimy mieć odwagę odnieść się do najwrażliwszych kwestii: migracji, LGBT, aborcji, starcia cywilizacji...

Ta recepta oznacza, że zgodnie z zasadą "populizmu politycznego", o którym już kilka razy pisaliśmy w OKO.press, "nam" wszystko wolno, bo "my i tylko my reprezentujemy naród". Nasi wrogowie nie należą już do narodu, są siłami moralnego zła, naruszają najświętsze wartości naszej cywilizacji. W najświeższym wydaniu Kaczyńskiego wygląda to tak:

Nie dla imigracji, czyli pierwszy mur Orbána

"Węgry są pierwszym narodem w UE, który powiedział »nie« nielegalnej migracji, i który ją zatrzymał. Zrobiliśmy referendum i naród odrzucił liberalne zasady. Zbudowaliśmy mur" - Orbán wywołał kolejną owację.

"W 2015 roku 400 tys. migrantów dotarło do naszych granic, prawie trzy razy więcej niż wojska Dżyngis-Chana - użył ksenofobicznego skojarzenia - ale dzięki murowi zredukowaliśmy migrację do zera (pokazał dwoma palcami).

W tym roku było 160 tys. prób, ale wyłapaliśmy ich wszystkich i odesłaliśmy na drugą stronę muru".

"Bruksela chce, żebyśmy porzucili naszą politykę zero-migracji, bo wiedzą, że to jest kluczowa bitwa o przyszłość".

Triumfalny ton, podchwycony przez salę, to najwyraźniej wyraz dumy z sukcesu "białej rasy". Ale Orbán był ostrożniejszy niż 23 lipca 2022, kiedy w malowniczym miasteczku Baile Tusnad, zamieszkałym przez znaczną liczbę etnicznych Węgrów, gdzie wygłasza coroczne przemówienie, wypowiedział czysto rasistowskie zaklęcia:

"My nie jesteśmy rasą mieszaną i nie chcemy się taką stać. Zachód został podzielony. Jedna połowa to świat, w którym żyją razem narody europejskie i nieeuropejskie. Te kraje nie są już narodami. Druga połowa - to my”.

W Dallas Orbán łagodził wymowę tych słów: "Nie martwcie się, chrześcijański polityk nie może być rasistą" (przy okazji fałszywie przedstawiając nazistów jako siłę antychrześcijańską, na równi z komunistami).

Orbán opisuje Węgry jako współczesny bastion przed muzułmańską inwazją, używając metafory bliskiej też polskim prawicowcom — zwycięstwa nad Imperium Osmańskim pod Wiedniem w 1683 roku. "Tyle że armia osmańska miała w swoim obozie rzesze chrześcijan, w tym tysiące węgierskich chłopów pod wodzą węgierskiego protestanckiego szlachcica Imre Thokoly'ego" - przypomina Ishan Taroor w Washington Post, autor serii analiz pod hasłem "Orbanizacja Ameryki" (więcej o Węgrzech jako bastionie chrześcijaństwa na końcu artykułu).

Rasistowskie tony w lipcowym przemówieniu Orbána zbulwersowały opinię publiczną w USA (oczywiście tę "liberalno-komunistyczną"). Ale Orbán znalazł obrońców wśród prominentnych amerykańskich konserwatystów, m.in. gwiazdora Fox News Tuckera Carlsona oraz popularnego autora i polityka J.D. Vance'a, który jesienią powalczy o fotel senatora w Ohio.

Kluczowe było też ciepłe przyjęcie Orbána przez Donalda Trumpa. Węgierski premier odwiedził go w drodze do Dallas, w jego klubie golfowym w miasteczku Bedminster w stanie New Jersey.

Trump nazwał Orbána "przyjacielem" i komplementował go tak: "Niewielu ludzi tyle wie o tym, co dzieje się dziś na świecie".

Zenon Kovacs, minister Orbána ds. komunikacji międzynarodowej, umieścił na twitterze fotkę ze spotkania stylizowanego jak spotkanie przywódców obu narodów:

Orbán jako obrońca życia (ale na Węgrzech dużo legalnych aborcji)

"Polityka rodzina to serce naszej polityki. Postępowcy mówią, że nie ma czegoś takiego jak rodzina. Miłość to miłość, a rodzina to siedlisko patriarchatu. Ale jeśli zginą wartości rodzinne, nic nie uratuje Zachodu. 6 proc. naszego GDP wydajemy na politykę rodzinną" - mówił Orbán.

"W ostatnich 10 latach liczba małżeństw wzrosła dwukrotnie, a liczba aborcji zmalała o połowę. Niezły wynik, prawda?" - zapytał salę wzbudzając owację.

W USA kolejne stany podejmują decyzję o zakazie aborcji po wyroku Sądu Najwyższego USA, który uchylił pod koniec czerwca orzeczenie Roe vs. Wade, które od 1973 roku było prawną podstawą do legalnego przerywania ciąży. Osiągnięcia Orbána nie powinny aż tak zaimponować zebranym.

W odróżnieniu od Polski, aborcja jest na Węgrzech regulowana we względnie cywilizowany sposób — kobieta ma do niej prawo, o ile podpisze oświadczenie, że jest "w sytuacji kryzysowej" i odbędzie odpowiednie konsultacje. Według oficjalnych danych ciążę przerwało w 2021 roku 22,7 tys. Węgierek. Ma rację Orbán, to dwukrotnie mniej niż 10 lat temu (w 2010 roku - 40,5 tys.), ale liczba 22,7 tys. odpowiadałaby w czterokrotnie większej Polsce aż 90 tys. zabiegów, a spadek częściowo przynajmniej wynika z rozpowszechnienia pigułek aborcyjnych, co pozwala przerwać ciążę bez rejestracji.

Mając pełnię władzy, Fidesz nie zakazał aborcji, stosuje za to system zachęt, np. po 90 dniach ciąży para otrzymuje nieoprocentowany kredyt z „Programu oczekiwania na dziecko”, w 30 proc. umarzany, gdy dochowa się drugiego potomka. Rodzice wychowujący dzieci otrzymują też zwrot podatku dochodowego za poprzedni rok.

Orbán chwalił się także tym, że Węgierki po urodzeniu czwartego dziecka nie płacą podatków do końca życia. "Jeśli nie jesteście jeszcze żonaci, powinniście natychmiast znaleźć węgierską żonę" - bawił publiczność.

Ale dzieci na Węgrzech jest wciąż mało. Dzietność w 2021 roku wyniosła 1.53, mniej niż w USA (1.63). Trzeba jednak przyznać, że - inaczej niż w Polsce - rośnie ona od kilku lat mniej więcej w tempie 0,6 proc. rocznie, w USA odwrotnie — szybko spada z wysokiego jak na rozwinięty kraj poziomu (2,0 - jeszcze w 2009 roku).

Orbán jako obrońca rodziny przed gender, czyli trzeci mur

Orbán odegrał też rolę zwycięzcy w wojnie z Gender, rozumianej jako odbieranie w imię chrześcijańskiej (watykańskiej) ideologii praw osobom nieheteronormatywnym do bycia sobą. To także było nieco przesadzonym prawicowym samochwalstwem. Na Węgrzech dopuszczalne są wciąż związki partnerskie, choć ich liczba jest skromna: 140 w 2021 roku.

"Musimy zbudować nie tylko mur na granicy i mur finansowy wokół naszych rodzin, ale także prawny mur wokół naszych dzieci, by chronić je przed ideologią Gender. Węgrzy odrzucili w referendum komunistyczny program nauczania seksualnej orientacji bez zgody rodziców" - skłamał Orbán, bo referendum dzięki akcji opozycji nie było ważne ze względu na zbyt mała frekwencję.

Trump ciągnął w Dallas ten sam wątek: "Trzeba zlikwidować Departament Edukacji. W całym kraju muszą obowiązywać surowe zakazy nauczania nieodpowiednich treści. Żaden nauczyciel nie powinien mieć prawa uczyć naszych dzieci o osobach transpłciowych bez zgody rodziców".

Orbán pochwalił się dziewiątą (!) w ostatnich 10 latach poprawką do tzw. Konstytucji Fidesz (przyjętej w kwietniu 2011 wyłącznie głosami tego ugrupowania). Cytował:

"Państwo jest zobowiązane do ochrony kultury chrześcijańskiej Węgier. Państwo chroni instytucję małżeństwa jako związek jednego mężczyzny i jednej kobiety (owacja). Matka jest kobietą, ojciec jest mężczyzną, i zostawcie nasze dzieci w spokoju" - powiedział Orbán patrząc z szerokim uśmiechem, jak masa ludzi wstaje i wiwatuje. - "Kropka. Koniec dyskusji".

Dokładny zapis brzmi tak: "Węgry chronią instytucję małżeństwa jako powstały drogą dobrowolnego zobowiązania związek między mężczyzną i kobietą, a także rodzinę jako fundament przetrwania narodu. Podstawą więzi rodzinnej jest małżeństwo oraz relacja rodzica z dzieckiem.

Matką jest kobieta, a ojcem mężczyzna".

Taki zapis uniemożliwia prawną legalizację małżeństw jednopłciowych oraz adopcji przez nie dzieci. Nie oznacza jednak, że nielegalne stają się jednopłciowe związki partnerskie.

Groźniejszy jest dopisany do konstytucji artykuł, który de facto wyklucza proces uzgodnienia płci i skazuje osoby transseksualne na płeć biologiczną (metrykalną), która jest niezgodna z ich tożsamością płciową.

Ten straszny zapis brzmi tak: "Węgry chronią prawo dzieci do ich tożsamości odpowiadającej płci urodzenia i wychowania zgodnego z systemem wartości opartym na kulturze chrześcijańskiej".

"Mniej drug queens, więcej Chucków Norrisów. Mniej Gender więcej ranger (komandos)" - bawił salę makabrycznym poczuciem humoru.

Już widzę te jutrzejsze tytuły: "Skrajnie prawicowy europejski rasista, antysemita, homofob i zamordysta, koń trojański Putina przemawia na konferencji konserwatystów" - kpił Orbán z mediów liberalnych (salwy śmiechu, oklaski). "Ale nie muszę im podpowiadać, sami wiedzą, jak tworzyć fake-newsy".

Koń trojański Putina? Tak, ale w tej stajni takich ogierów jest więcej

"Ukraina to nasz sąsiad, okazujemy mu pełną solidarność. Po wybuchu konfliktu milion uchodźców dotarło na Węgry, większość pojechała dalej, ale milion na 10 milionów Węgrów to dużo" - chwalił się Orbán, naruszając - tak jak liderzy PiS - logikę, bo chwilę wcześniej ział nienawiścią do imigrantów "obcych rasowo" czy kulturowo.

Polityczne rozwiązanie sytuacji widział bez udziału Ukrainy, która tym samym padłaby podwójną ofiarą napaści Rosji.

"Polityka przywódców świata prowadzi do eskalacji konfliktu i zmniejsza szanse na pokój. Bez rozmów USA z Rosją nie będzie pokoju, coraz więcej ludzi będzie cierpieć i ginąć, a światowa gospodarka upadnie (...) tylko silni liderzy mogą zawrzeć pokój. Pomóżcie nam, potrzebujemy silnej Ameryki z silnym przywódcą" (oklaski, okrzyki).

W ostatnim przesłaniu Orbán ostatecznie ukradł show Kaczyńskiemu, na który zresztą nie było szans i tak:

"Nie bójcie się. Uwierzcie w nauczanie Jana Pawła II, polskiego papieża: Nie ma takiego wroga, którego Chrystus by nie pokonał. Niech Bóg błogosławi Teksas, naszą przyjaźń, Węgry i Amerykę".

Orbán w Budapeszcie (2019): Europa milczy w kagańcu poprawności politycznej

OKO.press już w listopadzie 2019 roku przedstawiło, jak Orbán próbuje budować w świecie swój wizerunek, węgierskiego przywódcy jako zdeterminowanego, a przy tym skutecznego chrześcijanina.

"Europę może uratować tylko powrót do rzeczywistego źródła jej wartości, do tożsamości chrześcijańskiej” – mówił na 2. Międzynarodowej Konferencji o Prześladowaniu Chrześcijan (Budapeszt, 26-28 listopada 2019), na której występowali głównie duchowni z Azji i Afryki, ale na sali była szersza publiczność.

Konferencja stała się wręcz okazją do zgłoszenia przez Orbána aspiracji do przywództwa w obronie chrześcijańskiego świata. Ogłosił, że „cała kultura chrześcijańska stała się przedmiotem zorganizowanego spójnego ataku. Nawet tu, w Europie, gdzie rozkwitła nasza kultura i chrześcijańska cywilizacja wielkiego sukcesu”.

Orbán jako samozwańczy przywódca obrony chrześcijaństwa oskarżał:

„Europa milczy. Tajemnicza siła zamyka usta europejskim politykom i paraliżuje im ręce, a o prześladowaniu chrześcijan można mówić tylko jako problemie humanitarnym. O chrześcijanach nie wolno mówić odrębnie, zawsze tylko wśród innych grup religijnych prześladowanych za swą wiarę”.

Na szczęście jest „węgierski naród i rząd Węgier, które wierzą, że cnoty chrześcijańskie mogą dać pokój i szczęście tym, którzy je praktykują, a także przyczynić się do przetrwania narodów, i dlatego w węgierskiej konstytucji zapisano, że obrona tożsamości i chrześcijańskiej kultury Węgier jest obowiązkiem wszystkich organów państwowych”.

Orbán tłumaczył to lekceważenie ataku na chrześcijaństwo presją mediów i „atmosferą”: „Jest w Europie wielu dobrych polityków chrześcijańskich, ale w obecnej atmosferze i przy obecnym rozkładzie sił w mediach nie mają odwagi i nie chcą zabierać głosu”.

Jak to połączyć z celem konferencji, jakim była walka z prześladowaniem chrześcijan?

Węgry chrześcijańskim fundamentem świata (serio)

Szansą dla chrześcijańskiego świata są Węgry, gdzie „panuje stabilność polityczna i rządzi większość, która domaga się ochrony kultury chrześcijańskiej”.

„Naród i rząd Węgier wierzą, że cnoty chrześcijańskie mogą dać pokój i szczęście tym, którzy je praktykują, a także przyczynić się do przetrwania narodów, i dlatego w węgierskiej konstytucji zapisano, że obrona konstytucyjnej tożsamości i chrześcijańskiej kultury Węgier jest obowiązkiem wszystkich organów państwowych”.

W 2019 roku Orbán snuł też opowieści historyczne. Węgrzy jako naród – pierwsze plemiona przybyły na tereny Karpat 1100 lat temu – przetrwali tylko dzięki przyjęciu chrześcijańskiej wiary, same umiejętności militarne i „wigor” by nie wystarczyły.

„Nasz pierwszy król, Stefan I Święty [panował 997-1038 – red], był kimś więcej niż wybitnym przywódcą, był wizjonerem i dał Węgrom duchowy i polityczny kompas”.

Węgry miały rację, stawiając na chrześcijaństwo, bo dobro inspiruje do dobra. Orbán wychwalał polityczną stabilność Węgier i społeczeństwo przeciwne migracjom, a także większość, która domaga się zachowania chrześcijańskiej kultury.

„Politycy węgierscy wychodzą z założenia, że my, chrześcijanie, mamy prawo do obrony naszej kultury i naszego stylu życia”.

Wszystkie te wątki narodowej i osobistej megalomanii, podane w przekazie sprofilowanym pod kątem amerykańskiego odbiorcy, odnajdujemy w przemówieniu Orbána na konferencji CPAC w Teksasie.

*Hasło "Awake not woke" , które towarzyszyło konferencji - to konserwatywny slogan "prawdziwego przebudzenia" w odpowiedzi na "kult progresywnej ideologii". Według prawicowej narracji liberalna "woke culture" (kultura przebudzenia), która oficjalnie polega na byciu "przebudzonym" wobec problemów dyskryminacji rasowej, a także każdej innej i w ogóle wobec istotnych problemów społecznych, w rzeczywistości staje się ucieleśnieniem fanatyzmu i dawno niewidzianej, groźnej histerii wymierzonej w chrześcijańską kulturę.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze