0:000:00

0:00

"Ułudzie wolności obiecanej przez populistów należy przeciwstawić prawdziwą podmiotowość oferowaną również tym, których populizm uwodzi" - apeluje Ruch Obywateli RP. I ostrzega: "Skala kryzysu demokracji każe myśleć nie o korektach komunikacji ze strony partii politycznych, nie o technikach kampanii wyborczej i nie o doborze odpowiednich haseł, ale o

szerokim, obywatelskim ruchu, który państwo i instytucje demokracji przejmuje na własność. Nie wolno tkwić w politycznej, partyjnej wojnie, zwłaszcza takiej, która zamienia się w konkurs wyborczych obietnic o populistycznym, korupcyjnym charakterze. Potrzebujemy dziś w Polsce wizji zmian systemowych".

Tej wizji zmiany ma posłużyć w eurowyborach obywatelska kontrola kandydatów partii prodemokratycznych, czyli "wysłuchania obywatelskie" (tutaj znajdziesz 41 pytań z 12 dziedzin, jakie należy zadać kandydatom).

W wyborach parlamentarnych należy pójść krok dalej i zorganizować prawybory (takie jak np. we Włoszech), czyli "wyłonienie wspólnych kandydatów całej opozycji, aktywistów i aktywistek różnej maści i lokalnych środowisk", którzy wzmocnieni demokratycznym mandatem mandatem mogliby znacząco wygrać z kandydatami PiS. Dotyczy to zwłaszcza większościowych wyborów do Senatu, gdzie w każdym ze 100 okręgów wybierany jest jeden senator. "To może być znacznie bezpieczniejsza i skuteczniejsza metoda niż typowanie kandydatów do Senatu w zamkniętych przed opinią publiczną gabinetach partyjnych liderów" - tłumaczy OKO.press Paweł Kasprzak, jeden z liderów Obywateli RP, w wywiadzie po niedzielnym kongresie Społecznych Komitetów Wyborców powołanych przez Obywateli RP w Warszawie.

Kasprzak tłumaczy, że jest ledwie kilka okręgów wyborczych (do Senatu), gdzie PiS byłby w stanie zebrać ponad połowę głosów. Procedura prawyborów wyłoniłaby kandydatów i zmobilizowała osoby je popierające dając zwycięstwo demokratom we wszystkich pozostałych okręgach.

Poniżej cały wywiad i odezwa Obywateli RP do partii politycznych i opinii publicznej. O prawyborach pisaliśmy już w OKO.press w lutym 2019, w marcu 2018 , w grudniu 2017

Piotr Pacewicz, OKO.press: W odezwie do partii i opinii publicznej (patrz niżej) wezwaliście do zorganizowania publicznych wysłuchań kandydatów do Parlamentu Europejskiego uznając to za "minimalny i wciąż jeszcze możliwy do wypełnienia standard demokracji szanującej wyborców". Na niedzielnym (24 marca) kongresie Społecznych Komitetów Wyborców widzieliśmy, że reakcja partii była taka sobie.

Paweł Kasprzak, jeden z liderów Obywateli RP: Zgodnie ze swoim zwyczajem partie próbowały nie odpowiadać nam wcale. Zareagowali kandydaci. Michał Boni, wyrazista postać, minister w pięciu rządach, z poważnym dorobkiem europarlamentarnym, dostał odległe piąte miejsce w Warszawie na liście KE. Michał ma wyczucie demokracji jeszcze z czasów opozycji demokratycznej, uważa takie wysłuchanie nie tylko za zwiększanie swoich szans, ale także za oczywistą formę uszanowania wyborcy. Przyszła też Joanna Scheuring-Wielgus, nr 2 na liście Wiosny w Warszawie, dla której - osoby tak społecznie zaangażowanej - poddanie się weryfikacji obywatelom to odruch naturalny.

Wiosnę reprezentowała Gabriela Morawska-Stanecka, wiceprezeska Wiosny ds. legislacyjnych, prawniczka z Katowic, która sama nie kandyduje.

Zaangażowana w obronę prawną protestujących obywateli, feministka, obrończyni praw zwierząt.

Ten background na pewno ma znaczenie, ale liczy się też deklaracja partyjna, że chętnie się poddadzą wysłuchaniom i skorzystają z przygotowanej przez nas listy 41 pytań do kandydatów.

Koalicja Europejska nie odpowiedziała ani słowem na nasz list z początku lutego 2019 z propozycją wysłuchań kandydatów.

W dalszej części listu idziecie dużo dalej. Proponujecie "otwarte, powszechne, międzypartyjne prawybory wyłaniające wspólną listę demokratycznych partii wystawioną w wyborach do Sejmu przeciw populistycznemu zagrożeniu". To odebranie partiom ich ulubionego zajęcia, czyli układania list, roszad, targów o przyszłe posady.

Od członka władz krajowych PO usłyszałem w przeddzień Kongresu, że nie będzie reprezentacji Platformy, ani innych partii Koalicji Europejskiej. Wysłuchania to jeszcze by może jakoś znieśli, ale nasze dalsze żądania, a zwłaszcza prawybory, "rozwalają im cały koalicyjny układ". Pojawili się jednak Zieloni, zarówno Marek Kossakowski, jak Ula Zielińska. Zieloni są blisko aktywizmu, protestów obywatelskich, chcą się pokazać obywatelom. Starym partiom wystarczą mainstreamowe media.

Trochę rozumiem ich niechęć, poziom komplikacji przy tworzeniu koalicji w takim składzie jest trudny do wyobrażenia. PO dominuje, czy to się komu podoba, czy nie, i politycy mniejszych partii koalicyjnych muszą się ograniczać w wygłaszaniu poglądów, przez co tracą poparcie w swoich elektoratach. Szkoda tylko, że Platforma nie widzi, że nasza propozycja mogłaby im pomóc, bo ten kłopot - kogo wybrać - mogliby za nich rozstrzygać wyborcy. Nie wiem, czy naprawdę nie widzi też, że w wielu przypadkach zyskując koalicjanta w rzeczywistości nie przyciąga jego elektoratu, a tylko go demobilizuje.

Przyszła na kongres Kamila Gasiuk-Pihowicz.

Tak, to mnie bardzo ucieszyło. Posłanka unikała jednak odpowiedzi, w jakim jest charakterze, raz mówiła "my" raz "ja". Ma miejsce nr 3 na warszawskiej liście KE za Włodzimierzem Cimoszewiczem i Andrzejem Halickim. Za nią Danuta Huebner i Michał Boni. Mocna lista. Gasiuk-Pihowicz chciała pokazać poparcie dla ruchów obywatelskich, pokazać się mediom.

Dziękowała ruchom obywatelskim za protesty w obronie wolnych sądów. To było chyba szczere. Podkreślała, że dawało jej to poczucie wsparcia i siły, a chyba nikt tak jak ona nie walczył w Sejmie o praworządność.

Jednocześnie powtórzyła to, co już od niej usłyszałem w listopadzie 2018 na Igrzyskach Wolności w Łodzi: Tylko głosowanie na Koalicję, wtedy Obywatelską, teraz Europejską, daje szansę na pokonanie PiS. Ruchom obywatelskim pozostaje popierać jedynie słuszny wybór. W panelu odpowiedziałem jej, że nasza rola jest sprowadzana do roznoszenia ulotek.

Na naszym niedzielnym Kongresie Gasiuk-Pihowicz dodała jednak, że wysłuchania to sensowny pomysł, a nawet, że prawybory wymagają dyskusji. Niczego innego nie oczekujemy, od kwietnia 2018 próbujemy wywołać dyskusję nad tym pomysłem, który sprawdził się we Włoszech i kilku krajach. Prawybory dałyby wyborcom prodemokratycznym rzeczywisty wybór, mogłyby przywrócić wiarygodność polityce, zapewnić silny mandat i szerokie poparcie demokratycznej reprezentacji, a na dodatek umożliwić rzeczywiste zaangażowanie i zwiększyć mobilizację wyborców prodemokratycznych. A właśnie mobilizacja elektoratów może rozstrzygnąć, czy wygramy z populistyczną prawica.

Nie chcemy już popierać list kandydatów układanych w gabinetach partyjnych liderów, co ma więcej wspólnego z podziałem politycznych łupów niż z prawdziwą polityką obywatelską.

Na Kongresie ucieszyła nas deklaracja Jarosława Kurskiego w imieniu "Gazety Wyborczej", że w oddziałach redakcji w 21 miastach mogłyby odbyć się wysłuchania kandydatów, a może nawet same prawybory. I że możemy liczyć na OKO.press w prowadzeniu takiej debaty.

Prawybory są wręcz idealne na większościowe wybory do Senatu, które możemy znacząco wygrać z PiS, pod warunkiem wyłonienia wspólnych kandydatów całej opozycji, aktywistów i aktywistek różnej maści, lokalnych środowisk.

Skąd takie aspiracje polityczne ruchu obywateli? Przeprowadzacie masę akcji protestacyjnych, jesteście sumieniem obywatelskiej praworządności, a tu nagle, jakbyście chcieli rozdawać polityczne karty.

Skądże znowu. Z pewnością żadne z nas nie będzie kandydować. Nie chodzi też o to, by wybrani zostali kandydaci, których lubimy, a przegrali ci, których nie lubimy. Nasz ruch chce dbać tylko i aż o standardy demokratyczne, Grozi nam bowiem sytuacja, że wybory będą plebiscytem przeciwko PiS: albo głosujesz na ustaloną w gabinetach listę Koalicji albo zdradzasz ideały demokratyczne głosując na PiS lub wcale. Rzeczywistego wyboru nie mamy. W tej sytuacji dobrze, że jest osobna lista Wiosny, to przynajmniej daje demokratom właśnie wybór. Choć ryzykujemy, że Wiosna - zwłaszcza przy słabszym wyniku, nie daj Boże tuż poniżej progu - zagra na korzyść PiS, bo tak działa reguła d'Hondta.

Prawybory są rozwiązaniem bezpieczniejszym. Przecież partie typując kandydatów mogą popełnić błąd. Wybór "prawyborców" daje gwarancję sukcesu.

Postulujecie, by "wybory europejskie były ostatnimi zarządzanymi z zamkniętych gabinetów przez partyjnych liderów". Sądząc po reakcjach na niedzielnym Kongresie, są pewne szanse, by w ten sposób wyłonić kandydatów sił demokratycznych do Senatu, który może odegrać - niezależnie od wyniku wyborów do Sejmu - ogromną rolę. Podobna jest inicjatywa samorządowa Ruchu 4 czerwca, idea zamordowanego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Możnaby je jakoś pożenić?

O ile wiadomo, Ruch ma być firmowany przez Donalda Tuska, który mówi o ponadpartyjnej czy pozapartyjnej liście do Senatu, wyłanianej przez władze samorządowe. Mam trochę wątpliwości. Jeździłem po Polsce przed wyborami samorządowymi i widziałem, jak upartyjnione bywają władze lokalne, tworzą się relacje patron - klienci, zwłaszcza tam, gdzie od wielu kadencji rządzą prezydentki i prezydenci. Nie jestem pewien, czy to droga do bardziej obywatelskiej polityki. Ale i tak lepszy pomysł od obecnej praktyki.

Siła naszego ruchu nie jest masowość.

Jeżeli coś mamy do zaoferowania to autorytet "niezłomnych obrońców demokracji", których policja musi znosić z drogi do dyktatury, którą podąża władza.

Podjęliśmy się organizacji tych społecznych komitetów wyborczych, zaangażowało się z 1000 osób, nie tylko z Obywateli. To często pojedyncze osoby z danego miasta, samotne, prawdziwe bohaterki i bohaterowie demokracji. Aktywiści i aktywistki Komitetu Obrony Demokracji czy Ogólnopolskiego Strajku Kobiet angażują się w poparcie partii, sami i same trafiają na listy. Nam instynkt samozachowawczy ruchu obywatelskiego na to nie pozwala. Zachowamy niewinność, nie chcemy mieszać roli sędziego i zawodnika w wyścigu.

Zastanawialiśmy się rok temu, czy forsować pomysł demokratyzacji wyborów i iść na zderzenie ze ścianą, czy też poprzeć Koalicję (wtedy Obywatelską), Wiosny jeszcze nie było, bo trzeba zrobić wszystko, żeby prawica nie wygrała. Wybraliśmy rolę pryncypialnego watchdoga, naiwną pryncypialność.

Do demokratycznych środowisk i partii politycznych:

W obliczu kolejnych nadchodzących w Polsce wyborów wyrażamy oczekiwania wobec demokratycznych partii politycznych ubiegających się o głosy wyborców pragnących demokracji i sprzeciwiających się narastającemu zagrożeniu autorytarnym populizmem. Kampania wyborcza to odpowiedni czas, by przypomnieć sobie, kto kogo wybiera i by postawić warunki naszego poparcia.

Nasze oczekiwania to:

Publiczne wysłuchania kandydatów do Parlamentu Europejskiego według jednolitych dla wszystkich procedur, dostępne dla wszystkich wyborców. To minimalny i wciąż jeszcze możliwy do wypełnienia standard demokracji szanującej wyborców. W wyniku wysłuchań Społeczne Komitety Wyborców udzielą swoich publicznych rekomendacji lub ich równie publicznie odmówią;

Otwarte, powszechne, międzypartyjne prawybory wyłaniające wspólną listę demokratycznych partii wystawioną w wyborach do Sejmu przeciw populistycznemu zagrożeniu. To jedyne narzędzie umożliwiające demokratycznym wyborcom rzeczywisty wolny wybór, przywracające wiarygodność polityce, zapewniające silny mandat i szerokie poparcie demokratycznej reprezentacji, umożliwiające rzeczywiste zaangażowanie wyborców i wymuszające demokratyzację partii politycznych. Nie chcemy popierać list kandydatów układanych w zamkniętych gabinetach partyjnych liderów w drodze negocjacji mających w oczach wyborców więcej wspólnego z podziałem politycznych łupów niż z prawdziwą polityką odpowiadającą na realne problemy obywateli;

Obywatelski, a nie partyjny Senat wyłoniony w najbliższych wyborach. Kandydatów na senatorów niech wyłonią – po jednym w każdym okręgu wyborczym – w demokratycznej procedurze obywatelskie komitety spośród osób zgłoszonych także przez środowiska obywatelskie, organizacje pozarządowe, środowiska samorządowe, akademickie i polityczne, a nie tylko partie polityczne. Powszechne i otwarte prawybory muszą być sposobem wyłaniania demokratycznych kandydatów, dopóki istnieje populistyczne zagrożenie i dopóki wybory są w rzeczywistości plebiscytem demokratów przeciw populistom;

Konstytuanta. Wyłoniony w jesiennych wyborach parlament musi dokonać reformy ustroju państwa oraz od dawna zaniechanych decyzji w nabrzmiałych sprawach społecznych, po czym powinien się rozwiązać, rozpisując normalne wybory. Nie wystarczy tylko odsunąć obecną władzę. Trzeba nie tylko naprawić zniszczenia przez nią dokonane, ale również usunąć te niedostatki polskiej demokracji, praworządności i sprawiedliwości społecznej, które wywołały kryzys demokracji i stały się powodem sukcesu populistów w 2015 roku. Pilnie konieczna reforma państwa musi obejmować:

  • Podstawy zasad trójpodziału władzy. Chodzi nie tylko o niezawisłość sądów i ich rzeczywistą reformę, ale również o odrębność władzy wykonawczej od wyznaczającej jej ramy prawne i kontrolującej ją w imieniu obywateli władzy ustawodawczej;
  • Inne „bezpieczniki demokracji” – ustawy organiczne wymagające dla swej zmiany większości kwalifikowanej i zawierające wszelkie regulacje dotyczące funkcjonowania organów władzy państwowej;
  • Ustrój partii politycznych, od których prawo, w tym prawo najwyższe musi wymagać wewnętrznej demokracji. Nie przypadkiem to wodzowska partia dokonuje obecnie zamachu stanu. Inne wodzowskie partie skompromitowały w oczach wyborców wiarygodność partyjnej polityki. Reformy wymagają również zasady finansowania partii oraz mechanizmy wyborcze, które dziś wymuszają raczej feudalne zależności między politykami i polityczną korupcję zamiast obywatelskiej reprezentacji;
  • Gwarancji wymaga rozproszona kontrola konstytucyjności prawa, tj. prawo sądów powszechnych do orzekania wprost na podstawie konstytucji wbrew przepisom ustaw, zwłaszcza w sprawach dotyczących praw obywatelskich, szczególnie w konflikcie z organami władzy i służbami państwa, w tym z publiczną służbą zdrowia, szkolnictwem, służbami podatkowymi, służbami bezpieczeństwa państwa;
  • Konstytucyjnych gwarancji wymagają bezpośrednie formy obywatelskiej władzy – obywatelskich wniosków referendalnych nie wolno dowolnie odrzucać, państwo ma obowiązek te inicjatywy wspierać. Artykuł 4. obecnej konstytucji nie może pozostawać pustym zapisem;
  • Wszelkie przepisy dotyczące praw człowieka i obywatela, w tym np. prawo o aborcji, przepisy przeciwdziałające dyskryminacji, praw mniejszości (w tym mniejszości nieheteronormatywnych) i podobne, muszą mieć status ustaw organicznych i wymagać dla swej zmiany większości kwalifikowanej. Nie może być w Polsce tak, by np. o prawach kobiet decydował kaprys biskupów lub chwilowa koniunktura polityczna;
  • Prawa socjalne muszą należeć do kategorii praw człowieka i zyskać status odpowiedni prawny wymagający – na równi z regulacjami innych praw obywatelskich – większości kwalifikowanej dla zmiany ustaw. Polacy muszą wiedzieć, że konstytucja i wspólne państwo jest umową między obywatelami i zdecydować w niej trzeba również o zobowiązaniach silniejszych wobec słabszych;
  • Bezwzględnie pilnej debaty i konsensualnego rozstrzygnięcia z udziałem obywateli w referendum wymagają prawa kobiet, w tym przepisy aborcyjne, rozdział kościoła od państwa, prawa emerytalne;
  • W koniecznej reformie samorządowej zasadą ma być terytorialna reprezentacja organów władzy zamiast coraz bardziej dominującej reprezentacji partyjnej.
  • Bezstronność i misja publicznych mediów wymaga ustrojowych gwarancji i zabezpieczeń. System oświaty i jego polityczna niezależność ma również domagające się gwarancji znaczenie ustrojowe;
  • Dla poczucia sprawiedliwości i stabilności państwa do koniecznych reform należą też sprawy spółek skarbu państwa i komunalnych, apolityczność korpusu urzędniczego, służb mundurowych.

Obóz demokratów stający przed tak poważnymi zadaniami i tak doniosłymi decyzjami nie może być programowo jednolity. Pluralizm jest w tej debacie konieczny choćby dlatego, że w wielu wspomnianych kwestiach Polacy różnią się między sobą. Różne partie mają różne pomysły na konstytucyjną reformę ustroju państwa, różnice dotyczyć muszą z konieczności kwestii takich jak relacje Kościół – państwo, prawa mniejszości seksualnych itd. Wszystkie te sprawy domagają się w Polsce rozstrzygnięć, wiele z nich rozsadza państwo i zagraża stabilności demokracji.

Domagamy się reformy państwa, wskazując sfery, których ona musi dotyczyć, nie rozstrzygając o samych decyzjach. Tu musi rozstrzygać debata z udziałem obywateli. Ta debata jest podstawowym zadaniem przyszłej władzy. Bez niej żadna reforma się nie uda.

Konstytucja jest umową między obywatelami. By była respektowana i szanowana, musimy ją uzgodnić również z tymi, którzy dzisiaj stoją po przeciwnej stronie. To jest najtrudniejsze z polskich wyzwań, ale nie da się go nie podjąć.

Waga spraw, rozległość i skala kryzysu demokracji każą dziś myśleć nie o korektach publicznej komunikacji ze strony partii politycznych, nie o technikach kampanii wyborczej i nie o doborze odpowiednich haseł, ale o

szerokim, obywatelskim ruchu, który państwo i instytucje demokracji przejmuje na własność. Nie wolno tkwić w politycznej, partyjnej wojnie, zwłaszcza takiej, która zamienia się w konkurs wyborczych obietnic o populistycznym, korupcyjnym charakterze. Potrzebujemy dziś w Polsce wizji zmian systemowych.

Obywatelska propozycja leży na stole. Zrobimy wszystko, by nie dało się jej zignorować. Sprawy zaszły w Polsce za daleko, by dało się je pozostawić tej polityce, którą znamy aż nadto dobrze i którą wyborcy populistów zakwestionowali w wyborach z 2015 roku, a obywatele domagający się demokracji na ulicach polskich miast kwestionują dzisiaj.

* * *

Jesteśmy w krytycznie ważnym momencie polskiej historii. W przeddzień niezwykle ważnych dla Polski i Europy wyborów do Parlamentu Europejskiego, w oczekiwaniu jesiennych wyborów parlamentarnych, które na wiele sposobów zadecydują w Polsce o wszystkim, sondaże i badania opinii publicznej wskazują przewagę poparcia opozycji.

To może być moment przełomu. Ważne jest, by przyniósł on nie zwykłą polityczną zmianę rządzącej partii, ale by zapoczątkował w Polsce przemiany odwracające zniszczenia państwa i zaprowadzające sprawiedliwy ład akceptowany przez wszystkich obywateli.

Również tych, którzy w 2015 roku głosowali na PiS oraz tych, którzy nie głosowali i nie głosują dziś wcale.

Kryzys demokracji ma globalny charakter, jest widoczny wszędzie na świecie, boleśnie doświadcza go nie tylko Polska, ale wiele krajów europejskich i sama Unia jako wspólnota. Ulegając populistycznej fali, wyborcy kwestionują cały dotychczasowy porządek, otwarcie buntując się przeciw zasadom liberalnej demokracji, jej podstawowym wartościom, autorytetom i kanonom politycznej poprawności, podstawom wolnorynkowej gospodarki, a wraz z nimi często przeciw zdrowemu rozsądkowi. Sam sens wyborów – serce demokracji – został podważony przekonaniem, że wybory nie przesądzają o niczym w codziennym doświadczeniu głosujących. Jak w każdej rebelii lud pokazuje dotąd niedostrzeganą lub ignorowaną twarz i ona często przeraża, budząc najstraszniejsze wspomnienia totalitarnych żywiołów ubiegłego stulecia. Jak zawsze w historii, rozwiązaniem nie może jednak być obrona „starego porządku”.

Ani Polska, ani Europa nie mogą już i nie powinny powrócić do stanu sprzed kryzysu.

Szukając odpowiedzi na populistyczną iluzję zerwania kajdan starego porządku, warto dostrzec, co historycznie stanowiło wartość idei liberalnych. Liberalizm nie polega na regułach wolnego rynku, ani nawet na zasadzie trójpodziału władzy – to tylko systemowe narzędzia. Idea liberalna to wolność przełamująca ograniczenia starego porządku i wciąż od nowa poszerzająca sferę obywatelskich swobód, umacniająca obywatelską władzę nad instytucjami demokracji.

Ułudzie wolności obiecanej przez populistów należy przeciwstawić prawdziwą podmiotowość oferowaną również tym, których populizm uwodzi.

Polskie wybory odbywają się w sytuacji ostrego konfliktu i głębokich społecznych podziałów. Mówi się o polskiej wojnie i są dziś powody do obaw, że to może się stać czymś więcej niż tylko przenośnią. To jest również nasza wojna i uczestniczymy w niej świadomie, wiedząc, że uniknąć się jej nie da, a odsunięcie obecnej władzy jest koniecznym i pilnym zadaniem. Wszystkie partie i środowiska dzisiejszej opozycji są więc dla nas oczywistymi sojusznikami. Jednak to nie na ich rzecz podejmowaliśmy nasze wysiłki, nierzadko ryzykując niemało. Podejmowaliśmy je z myślą o Polsce demokratycznej, praworządnej, sprawiedliwej i bezpiecznej – dla wszystkich, w tym także dla tych, którzy dziś stoją po przeciwnej stronie konfliktu. Mówiliśmy wielokrotnie i powtarzamy dzisiaj, że patrzeć na ręce będziemy każdej władzy, z równą stanowczością reagując na jej nadużycia i zaniechania.

Dzisiaj oczekujemy od politycznych sojuszników tego, by wybory europejskie były ostatnimi zarządzanymi z zamkniętych gabinetów przez partyjnych liderów.

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze