0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Żuchowicz / Agencja GazetaDawid Żuchowicz / Ag...

Unia Europejska jest już na finiszu przygotowań do uruchomienia Prokuratury Europejskiej (ang. European Public Prosecutor's Office, EPPO). To nowy niezależny organ Unii z siedzibą w Luksemburgu, którego celem będzie ściganie przestępstw finansowych przeciwko budżetowi UE.

Europejska Prokurator Generalna (wybrana w 2019 roku), Rumunka Laura Codruța Kövesi, w piśmie do Komisji Europejskiej 7 kwietnia zasugerowała, by datą rozpoczęcia pracy był 1 czerwca 2021.

Komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders podziękował jej na Twitterze i zapowiedział, że KE poprze tę datę, o ile szybko dopięte zostaną ostatnie nominacje i przygotowania.

Ustanowiona w 2017 roku EPPO wciąż czeka, by państwa członkowskie przedstawiły prokuratorów krajowych delegowanych do współpracy z nią. Oprócz nich wybrano już 22 prokuratorów-członków EPPO, przy czym nominacja śledczego z Portugalii miała odbyć się w nieprzejrzysty sposób. Sprawę bada Parlament Europejski.

Prokuratorów będzie 22, bo do inicjatywy przyłączyło się 22 z 27 państw członkowskich UE.

Wśród pozostałej piątki znalazły się Dania i Irlandia, które skorzystały z klauzul opt-out dla działań Unii związanych z "przestrzenią wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości" (art. 3 ust. 2 Traktatu o UE). Zamierzają jednak współpracować z EPPO i mogą dołączyć na późniejszym etapie.

Oprócz nich wypisały się także Szwecja, Węgry i... Polska.

Szwedzi na początku sceptycznie odnosili się do całego pomysłu, ale w 2019 roku rząd w Sztokholmie ogłosił, że rozważa członkostwo w EPPO. Pryncypialnie sprzeciwiają się mu więc tylko Budapeszt i Warszawa. Dlaczego?

Przeczytaj także:

Węgrzy uważają, że krajowa wystarczy

Prokuratura Europejska będzie mogła wszczynać i prowadzić postępowania przygotowawcze w sprawie przestępstw związanych "interesami finansowymi UE" i ścigać takie czyny. Chodzi oszustwa dotyczące funduszy UE na kwotę wyższą niż 10 tys. euro oraz transgraniczne przypadki oszustw VAT-owskich, gdzie suma szkód przekracza 10 mln euro.

W tym celu EPPO ma ściśle współpracować z organami ścigania w państwach członkowskich, a także europejskimi instytucjami, takimi jak Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF), Europejska Jednostka Współpracy Sądowej (Eurojust) czy Agencja Unii Europejskiej ds. Współpracy Organów Ścigania (Europol).

Kluczowym argumentem za powstaniem Prokuratury Europejskiej miały być jej kompetencje transgraniczne, których nie posiadają prokuratorzy w państwach członkowskich. Unia dostrzegła też potrzebę sprawniejszego reagowania na przypadki malwersacji wypłat z unijnego budżetu.

Dotychczas istniejące OLAF czy Eurojust nie miały kompetencji, by samodzielnie wszczynać śledztwa w tych sprawach.

Węgierska minister sprawiedliwości Judit Varga w 2019 roku tłumaczyła jednak, że węgierska prokuratura krajowa w zupełności wystarcza. A członkostwo Węgier w EPPO byłoby niekonstytucyjne, bo mogłoby zagrozić "suwerenności kraju".

Mimo to opozycyjny poseł Ákos Hadházy w czerwcu 2019 roku zgromadził 680 tys. podpisów pod petycją o przystąpienie Węgier do Prokuratury Europejskiej. Nie podziałało.

Sprzeciw rządzącego na Węgrzech Fideszu wobec europejskiego nadzoru nad prokuraturą nie może dziwić. W raporcie OLAF za lata 2015-2019 odnotowano na Węgrzech rekordową liczbę przypadków złego wydawania funduszy UE - 43. Dotyczyły one 3,93 proc. przyznanych temu krajowi pieniędzy. W malwersacje miał być zamieszany sam premier Viktor Orbán.

Dla porównania Polska w tym rankingu wypada stosunkowo nieźle: 22 przypadki i 0,12 proc. Jesteśmy wyraźnie poniżej unijnej średniej. Mimo to argumentacja rządu PiS jest niemal identyczna z węgierską.

Polski rząd obawia się "ingerencji"

"Europejska Prokuratura miałaby niewielką wartość dodaną. Mamy już wystarczająco rozwinięty system współpracy międzynarodowej w sprawach karnych: europejski nakaz dowodowy, europejski nakaz aresztowania, wzajemne uznawanie orzeczeń" - tłumaczył "Dziennikowi Gazecie Prawnej" w styczniu 2021 wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł.

Jak podkreślał różnice w modelach postępowania karnego między państwami członkowskimi sprawiłyby, że wspólny prokurator nie byłby w stanie "działać w sposób równy i sprawiedliwy dla wszystkich".

Obszerniej powody rezygnacji z członkostwa w EPPO opisał w 2018 roku, w odpowiedzi na zapytanie poselskie Andrzeja Maciejewskiego z Kukiz'15, ówczesny wiceminister w resorcie Zbigniewa Ziobry Łukasz Piebiak. Wskazywał, że dla polskiego rządu kluczowy jest "zakres postępowań" EPPO.

"Rząd RP od początku negocjacji [...] konsekwentnie wskazywał, że Polska nie może poprzeć rozwiązań, które wykluczają ściganie przestępstw VAT z wyłącznej kompetencji państw członkowskich" - pisał Piebiak.

"Rozporządzenie zakłada również ściganie przez Prokuraturę Europejską przestępstw określanych jako »nierozerwalnie związane« z przestępstwami na szkodę interesów finansowych UE. Tak szeroko ujęty zakres właściwości niesie za sobą ryzyko głębokiej [...] ingerencji zewnętrznego podmiotu, jakim będzie Prokuratura Europejska, w uprawnienia państw członkowskich, co budzi sprzeciw z uwagi na tradycyjnie umocowaną wyłączną kompetencję państw do kształtowania polityki penalnej" - stwierdził.

"Polska zdecydowała się nie przystępować do mechanizmu wzmocnionej współpracy w zakresie ustanowienia Prokuratury Europejskiej, gdyż zawiera ono niekorzystne dla Polski rozwiązania zagrażające niezależności krajowych organów zajmujących się walką z przestępczością na szkodę interesów finansowych UE, jakimi miałaby się zajmować Prokuratura Europejska" - podsumował.

Przyznał tym samym, że

polscy rządzący po prostu nie życzą sobie europejskiej kontroli nad polską prokuraturą podporządkowaną Zbigniewowi Ziobrze.

Odmawiając dołączenia do EPPO robią jednak dokładnie to, przed czym sami gorączkowo ostrzegają: oddalają Polskę od unijnego centrum.

RPO: Opozycja powinna to wykorzystać

Sama Europejska Prokurator Generalna podkreśla, że EPPO i tak będzie prowadzić postępowania dotyczące przestępstw popełnionych przez obywateli państw członkowskich, które wypisały się ze współpracy, i na ich terytorium. Będzie też współpracować z ich organami ścigania. "Nie mogę komentować powodów, dla których te kraje nie zgodziły się przystąpić, bo jest to w końcu decyzja polityczna" - mówiła w lipcu 2020.

Drzwi dla chętnych pozostają otwarte. Jak piszą w artykule dla "Rzeczpospolitej" z 8 kwietnia 2021 RPO Adam Bodnar i jego zastępca Maciej Taborowski, gdyby Polska zechciała dołączyć, nie musiałaby spełnić żadnych dodatkowych warunków. Wystarczyłoby, żeby notyfikowała swój zamiar Komisji Europejskiej i Radzie UE.

Zdaniem Bodnara i Taborowskiego sejmowa opozycja powinna uzależnić głosowanie za ratyfikacją decyzji o zasobach własnych UE od tego, czy rząd PiS zgodzi się przystąpić do EPPO.

Ratyfikacja w każdym kraju członkowskim jest potrzebna, by Unia mogła zaciągnąć pożyczki pod Fundusz Odbudowy. Czyli pomoc dla państw członkowskich borykających się z pandemicznym kryzysem gospodarczym. Zgodę muszą wyrazić wszyscy członkowie UE, inaczej Fundusz nie powstanie. W polskim Sejmie debata na ten temat ma odbyć się w połowie kwietnia 2021.

Jak pisaliśmy w OKO.press do ratyfikacji potrzebna będzie zwykła większość. Przeciwko zamierzają jednak głosować koalicjanci PiS z Solidarnej Polski. Opozycja jest podzielona - chce, by Polska otrzymała wsparcie z Funduszu, ale wolałaby nie ułatwiać zadania rządowi.

"Zgoda wszystkich sił parlamentarnych na ratyfikację przez Polskę Funduszu Odbudowy powinna zostać uzależniona od przystąpienia do Prokuratury Europejskiej" - piszą RPO i jego zastępca.

"[EPPO - red.] mogłaby, niezależnie od prokuratury krajowej, badać sposób wydatkowania środków z Funduszu Odbudowy. Mogłaby też w niektórych przypadkach przejmować postępowania prowadzone przez prokuraturę krajową" - dodają.

Upolityczniona prokuratura

Bodnar i Taborowski wskazują zarazem upolitycznienie prokuratury po reformie z 2016 roku:

  • ponowne połączenie urzędu Prokuratora Generalnego i Ministra Sprawiedliwości;
  • przekazanie prokuratorowi generalnemu bezpośredniego wpływu na każde postępowanie przygotowawcze;
  • dyscyplinowanie prokuratorów przez kierownictwo: degradacje, przymusowe delegacje do odległych jednostek, dyscyplinarki;
  • legalizm dyskryminacyjny - gdy prokuratura przeciąga lub umarza sprawy niewygodne dla władzy (np. spot uchodźczy PiS), a działa intensywnie tam, gdzie chodzi o jej przeciwników (sprawa Romana Giertycha);
  • brak kontroli nad wydawaniem środków z Funduszu Sprawiedliwości.

Zdaniem RPO i jego zastępcy tak ukształtowania prokuratura nie gwarantuje odpowiedniego nadzoru nad wydawaniem pieniędzy UE.

"Czy ich wydatkowanie będzie poddane jakiejkolwiek niezależnej kontroli, skoro prokuratura coraz rzadziej stoi na straży praworządności? Nie podjęto żadnych działań służących ograniczeniu kompetencji prokuratury" - piszą Bodnar i Taborowski.

UE podjęła już jednak pewne kroki w celu ochrony swojego budżetu w sytuacji, gdy państwa członkowskie nie gwarantują pełni rządów prawa. To rozporządzenie "pieniądze za praworządność", które obowiązuje także kraje, które nie przystąpiły do Prokuratury Europejskiej.

"Przewiduje ono m.in., że państwo członkowskie może dopuścić się naruszenia praworządności, również nie zapobiegając arbitralnym czy bezprawnym decyzjom organów ścigania. Po raz pierwszy zatem prokuratura zależna od ministra sprawiedliwości znajdzie się bezpośrednio pod lupą Komisji Europejskiej, a jej działania mogą spowodować wstrzymanie strumienia z budżetu UE" - czytamy w artykule RPO.

Jak pisaliśmy w OKO.press, przeciwko rozporządzeniu szczególnie gorliwie protestowała... Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry.

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Przeczytaj także:

Komentarze