0:000:00

0:00

"Nigdy tego nie liczę, ale bez dojazdów pracuję tygodniowo ponad 60, a czasem nawet 70 godzin" - mówi OKO.press Agnieszka Dąbrowska, nauczycielka i radna z Załusk, którą Donald Tusk zaprosił 2 lipca 2022 roku na Konwencję Przyszłości PO.

Władza i jej media kpią z Tuska i triumfują: pani Agnieszka zarabia 150 tys. zł rocznie, co burzy obraz "upokarzających nauczycielskich płac". OKO.press pyta Agnieszkę Dąbrowską, w jaki sposób zarobiła aż tyle w 2021 roku. Szczegółowo wyjaśnia i opowiada o swoim życiu: trójce dzieci, w tym 12-letniej Emilce z poważną niepełnosprawnością, chorym mężu, pracy w czterech miejscach... W pewnym momencie mówi:

"Zorientowałam się, że zaczynam się panu tłumaczyć ze swojej ciężkiej pracy. To chyba nie powinno tak być" (cała rozmowa - dalej).

Przy okazji tłumaczymy, jak to jest z nauczycielskimi zarobkami.

Tusk o nauczycielskim upokorzeniu

Na Konwencji Przyszłości Platformy Obywatelskiej dominował temat drożyzny, inflacji i lekceważenia przez władze PiS kiepskich zarobków w budżetówce, a także w edukacji. Donald Tusk powoływał się na to, co opowiadali mu ludzie. Kilkoro z nich zaprosił. "To nie są ludzie zaangażowani w działalność polityczną. To byli ci, którzy chcieli ze mną rozmawiać, chociaż, jak wiecie, to nie zawsze jest łatwe" - tłumaczył.

Jedną z zaproszonych była nauczycielka z gminy Załuski pod Płońskiem (woj. mazowieckie). "Jest dzisiaj z nami, taką mam nadzieję, pani Agnieszka Dąbrowska, gmina Załuski, kapitalna kobieta, nauczycielka. Dzięki, że znalazła pani czas, bo ona nigdy nie ma czasu, bo dobrze pamiętam: trójka dzieci, jedno wymaga bardzo szczególnej troski, nauczycielka polskiego, znajduje czas dla samorządu, cieszy się niezwykłą reputacją we wspólnocie lokalnej. I nawet nie chciała mi mówić, ile zarabia, ile jako nauczycielka dostaje na rękę. Ale my wiemy, ile nauczycielki, nauczyciele dostają w Polsce na rękę" - mówił Tusk.

Podkreślał, że upokorzeniem dla nauczycieli były podwyżki, jaki sama sobie dała władza: "która zarabia pięć razy, dziesięć razy więcej od nauczyciela, ale - ironizował Tusk - należy się jej wyrównanie 50-proc., bo przecież są podwyżki i inflacja, a nauczyciele mogą dostać 4 proc. od biedy, kiedy mają na rękę 2 i pół, no jak 3 tys. [złotych], to są szczęśliwi. My tego upokorzenia, tego plucia w twarz ludziom nigdy im nie zapomnimy".

Przeczytaj także:

Jak się domyślacie, często moimi rozmówcami były nauczycielki i nauczyciele. Z oczywistych względów. Sam z zawodu jestem nauczycielem i przede wszystkim też jako dziadek i ojciec. Dobrze wiem, na czym polega dzisiaj problem polskiej szkoły.

Jest dzisiaj z nami, taką mam nadzieję, pani Agnieszka. Gmina Załuski, z Korczewa. Agnieszka Dąbrowska, kapitalna kobieta, nauczycielka. Dzięki, że znalazła pani czas, bo ona nigdy nie ma czasu, bo dobrze pamiętam: trójka dzieci, jedno wymaga bardzo szczególnej troski, nauczycielka polskiego, znajduje czas dla samorządu, cieszy się niezwykłą reputacją w tej wspólnocie lokalnej.

I nawet nie chciała mi mówić, ile zarabia, ile jako nauczycielka dostaje na rękę. Ale my wiemy, ile nauczycielki, nauczyciele dostają w Polsce na rękę. Byłem w Mielcu i tam pani Basia Nykiel przyjechała. Jest, jest. Jak dobrze pamiętam, pani jest nauczycielką w Zespole Szkół Technicznych. Pamiętam to nasze spotkanie w Mielcu na Podkarpaciu, kiedy zwróciła pani na jedną rzecz uwagę - że nie tylko kwestia tych absolutnie żałosnych upokarzających wynagrodzeń dla nauczycieli jest problemem, ale że to ma swoje konsekwencje. I że pani dawno nie widziała stażysty w swoich szkołach, że tak naprawdę mamy dzisiaj w polskiej szkole coraz starszych nauczycieli.

Z oczywistych względów ten zawód powinien być zawodem jednym z najbardziej atrakcyjnych. Przecież wszyscy szanujemy, kochamy swoich nauczycieli. Nauczyciel stał się zawodem najbardziej chyba upokarzającym, bo to przecież nauczycielom, wyobraźcie sobie, nauczycielom ta władza prawie dokładnie w tym samym tygodniu, kiedy dała sobie, ministrom, prezydentowi, premierowi podwyżki od 40 do 60 proc., w tym samym czasie powiedziała polskim nauczycielom, że mogą dostać 4 proc. podwyżki przy inflacji 16 proc.

Czy wyobrażacie sobie, co to znaczy, jak się jest nauczycielką? Pracowało się przez 30 lat, pracuje się z dziećmi niepełnosprawnymi, ma się od rana do wieczora naprawdę taką harówkę, że nikomu nie życzę. I na końcu się dowiedzieli od premiera, od pani marszałek Sejmu, że władzy, która zarabia pięć razy, dziesięć razy więcej od nauczyciela, należy się wyrównanie 50-proc., bo przecież są podwyżki i inflacja, a nauczyciele mogą dostać 4 proc. od biedy, kiedy mają na rękę 2 i pół, no jak 3 tys. [złotych], to są szczęśliwi. My tego upokorzenia, tego plucia w twarz ludziom nigdy im nie zapomnimy.

Mam nadzieję, że trafiła na nasze spotkanie pani Marta Wasiak ze Skarżyska-Kamiennej. Jesteś. Jest, jest, stoi. Tak, ja tę rozmowę pamiętam też bardzo dokładnie. Pani Marta mówiła o tym, ile lat kosztowało ją inwestowanie w samą siebie, we własne kompetencje. Zna angielski, francuski, hiszpański. Ja wiem, co to znaczy dobrze nauczyć się języka, i wiem, że to nie jest łatwe. I to jest długi proces, a ona potrafi uczyć w trzech językach.

I w Skarżysku-Kamiennej jej mąż, jeśli dobrze pamiętam, też jest nauczycielem. I oni oboje, żeby przetrwać, muszą oczywiście pracować w kilku szkołach naraz. I nagle stało się coś dramatycznego z budżetem rodzinnym, bo żeby obsłużyć kilka szkół naraz, to samochód, i kiedy ta benzyna nagle podskoczyła o 50-60 proc., to w tym i tak bardzo ciasnym budżecie nauczycielskiej rodziny tych paruset złotych po prostu zabrakło.

Przykład pani Agnieszki okazał się niezbyt fortunny, a wręcz wymarzony dla władzy i jej mediów. "Wpadka z gościem PO" - pisało TVP Info.

Nie było innego nauczyciela?

Tusk mówił od 12.00. Już o 12:44 wiceminister rozwoju i technologii, poseł PiS z okręgu podwarszawskiego, a w wcześniej burmistrz Wołomina, Piotr Uściński kpił na Twitterze:

Sprawdziliśmy tę na pozór niewiarygodną informację, okazała się prawdziwa.

Zarobki Agnieszki Dąbrowskiej są jawne nie dlatego, że jest nauczycielką (oświadczenia majątkowe składają tylko dyrektorki i dyrektorzy szkół), ale dlatego, że w Załuskach jest przewodniczącą Rady Gminy.

Odpowiedni fragment jej oświadczenia majątkowego za rok 2021 wygląda tak:

Rocznie 150 642 zł brutto, to miesięcznie 12 553 zł, czyli ok. 8,6-8,9 tys. netto. Jak na zarobki nauczycielskie wyjątkowo dużo.

Agnieszka Dąbrowska: Czy to przestępstwo, że pracuję na kilku etatach?

Rozmawiamy o tym z panią Agnieszką, nauczycielką polskiego i radną z Załusk.

Agnieszka Dąbrowska: "Faktycznie tyle się tego uzbierało w 2021 roku, ale dlatego, że haruję od rana do wieczora: w szkole podstawowej (18 godzin), w szkole średniej (11 godzin), a jeszcze popołudniami prowadzę nauczanie indywidualne dla trojga dzieci z niepełnosprawnością (12 godzin), m.in. uczę dziecko po przeszczepie nerki. Oznacza to 41 godzin samego nauczania tygodniowo, a do tego dochodzi przecież czas na przygotowanie zajęć, ocenianie sprawdzianów, a zwłaszcza czasochłonnych wypracowań, plus rady pedagogiczne, zebrania z rodzicami. W podstawówce mam wychowawstwo, kolejne duże zadanie. I jeszcze od ponad 20 lat jestem egzaminatorką w Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, co także zostało doliczone do dochodów. Tę pracę wykonuję w weekendy.

OKO.press: Ile to daje pracy w tygodniu?

Nigdy tego nie liczę, ale nie biorąc pod uwagę dojazdów, to będzie razem zawsze ponad 60, w niektórych tygodniach 70 godzin.

Mąż jest chory na cukrzycę, niedawno miał ciężki wypadek. Mamy troje dzieci, w tym 12-letnią Emilkę z poważną niepełnosprawnością, nie porusza się sama, nie mówi, jest też niedowidząca. Przez całe lata woziłam ją codziennie 47 kilometrów do szkoły w Laskach, bo ten ośrodek to wyjątkowe miejsce. W tamtą stronę wcześnie rano, żeby zdążyć przed korkami pod Warszawą i na ósmą być w szkole, po południu ją odbierałam. Od tego roku korzystam z transportu, jaki zgodnie z ustawą zapewnia gmina.

To nie jest łatwe [pani Agnieszce łamie jej się głos]. Przepraszam, że się rozkleiłam. Normalnie taka nie jestem, tylko jak chodzi o Emilkę...

Agnieszka Dąbrowska z Emilką, fot. archiwum domowe

Mam 31 lat pracy w zawodzie. Uczę polskiego, zrobiłam też studia podyplomowe z historii, niestety studia były płatne.

Została pani ulubioną nauczycielką władzy.

Jest mi przykro, że jestem przedstawiana w takim świetle. Że niby przewodniczący Tusk mówił o mnie jak o biednej osobie, a politycy i media twierdzą, że jestem bogata. To nieprawda, nasza rodzina nie jest bogata, a teraz, gdy rosną ceny, mamy poważne trudności, by starczyło na wydatki.

Koleżanki mi podsyłały linki do artykułów i komentarze, sporo nieżyczliwych, takie na przykład, żeby CBA się zainteresowało moim oświadczeniem majątkowym.

No nie wiem, może mnie do więzienia wsadzą? Wygląda na to, że wiele osób uważa, że ktoś, kto ciężko pracuje na kilku etatach, popełnia przestępstwo.

Pracowitość, zaradność, przedsiębiorczość - takie było zawsze moje podejście, a z mediów propagandowych wynika, że chyba lepiej, żeby człowiek żył na koszt państwa.

Proszę jeszcze pamiętać, że pracując ponad etat ratujemy oświatę, w której brakuje chętnych, mnie o pracę w szkole średniej poprosiła pani dyrektor. Już nawet 70-80 letni emerytowani nauczyciele wracają uczyć.

Zorientowałam się , że zaczynam się panu tłumaczyć ze swojej ciężkiej pracy. To chyba nie powinno tak być.

Nikt nie ma prawa mnie potępiać, zawsze byłam pracowita i energiczna. Pracuję tak ciężko kosztem życia rodzinnego, nie mówiąc o czasie dla siebie. Na szczęście mąż mi bardzo pomaga, Emilka wymaga całodobowej opieki.

A ma pani jakieś związki z PO?

Nie, jestem i zawsze byłam absolutnie bezpartyjna. I nigdy partyjna nie będę, niepotrzebne mi takie zaszeregowania. Ale nie ukrywam, że tak jak chyba większości środowiska nauczycielskiego, bliżej mi do poglądów liberalnych niż prawicowych. W wyborach na radną Załusk startowałam z komitetu obecnego wójta, także bezpartyjnego.

To jak Donald Tusk trafił do pani?

Pod koniec marca lub na początku kwietnia przyszła do gminy wiadomość, że przewodniczący Platformy Obywatelskiej chciałby porozmawiać z jakimiś nauczycielami. Jest okres wakacji, nie udało się zrobić spotkania, więc zaprosiłam Donalda Tuska do domu. Rozmawialiśmy przy kawie o kredytach, kosztach życia, trudnościach w wychowaniu dziecka z niepełnosprawnością.

Jakby inny polityk, nawet z partii rządzącej chciał przyjść porozmawiać o problemach oświaty, to zapraszam.

Ile na prawdę zarabiają nauczycielki i nauczyciele?

Casus pani Agnieszki dotyka niełatwej kwestii, ile naprawdę zarabiają nauczyciele. OKO.press posługuje się często wykresem nauczycielskich zarobków (na jeden etat) za rządów PO-PSL oraz PiS, który wygląda tak:

Uwaga. Uwzględniliśmy tu wrześniową podwyżkę zarobków nauczycieli stażystów (z obecnych 3079 zł do 3424 zł), którą władze zapowiadają, żeby osoby zaczynające pracę w szkole nie spadły poniżej poziomu płacy minimalnej. Według planów rządowych ma ona wynieść od stycznia 3383 zł (a od lipca 3450 zł).

Powyższe zarobki - na jeden nauczycielski etat - nie uwzględniają nauczycielskich dodatków (za wysługę lat, motywacyjnego, funkcyjnego, np. za wychowawstwo, za pracę na wsi itd.), a także faktu, że większość z nauczycielek i nauczycieli pracuje ponad 18-godzinne pensum - Karta Nauczyciela dopuszcza pracę w jednej szkole na 1,5 pensum (27 godzin), ale wiele osób pracuje w dwóch (a czasem więcej) szkołach albo innych placówkach edukacyjnych (np. internacie).

Jakie to daje zarobki?

Jak mówił OKO.press Marcin Litwinowicz, zastępca dyrektorki warszawskiego Biura Edukacji, w czerwcu 2022 roku przeciętne wynagrodzenia nauczyciela dyplomowanego w stolicy wynosi 7600 zł brutto, ze wszystkimi dodatkami i godzinami ponadwymiarowymi. Warto zauważyć, że nawet z ponadwymiarowymi godzinami nauczyciele nie osiągają średniej warszawskiej płacy, które według GUS w kwietniu 2022 roku wynosiło ok. 8220 zł brutto. Według szacunków Litwinowicza, nauczyciele biorą średnio 3-4 dodatkowe godziny tablicowe. Jak podaje GUS, nauczyciele dyplomowani stanowili w roku szkolnym 2020/2021 56,5 proc. wszystkich 519 tys. nauczycieli i nauczycielek.

O ile prawdziwe zarobki nauczycielek i nauczycieli są trudne do oszacowania i stanowią przedmiot politycznego sporu, w którym władze je zawyżają, a opozycja zaniża, o tyle dobrze wiadomo, ile zarabia kadra kierownicza placówek edukacyjnych, bo jej zarobki są publikowane na stronach Biuletynu Informacji Publicznej gmin.

OKO.press kilkakrotnie je sprawdzało. W jednej z najbogatszych gmin w Polsce, czyli w podwarszawskiej Lesznowoli (powiat Piaseczno) w 2021 roku najwięcej (167 869 zł rocznie brutto) zarobił dyrektor podstawówki w W., niewiele mniej dyrektorka SP w K. (164 828 zł). Najmniej zarabia dyrektorka przedszkola w R. – 100 862 zł.

Średnia dyrektorska w Lesznowoli to zatem 123,8 tys., czyli 10,3 tys. miesięcznie brutto, czyli ok. 7,1 tys. netto.

Z kolei w Radgoszczy (woj. małopolskie), najuboższej gminie w Polsce na stronie BIP podano zarobki pięciu dyrektorek. Najwięcej zarabia szefowa szkoły podstawowej w C. (96 776 zł), najmniej dyrektorka przedszkola w M. (76 789 zł). Średnia – 86,600 zł brutto rocznie, czyli 7,2 tys. miesięcznie, czyli 5217 netto, trzy czwarte tego, co w Lesznowoli.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze