0:000:00

0:00

W prima aprilis upewniamy się, czy raczej upewnialiśmy się (o czym za chwilę), że nasz świat jest stabilny i ma porządne podstawy. Wbrew pozorom w tym obyczaju liczy się wprawdzie efektowne oszustwo, ale kluczowy jest moment, kiedy wspólnie z oszukaną czy oszukanym śmiejemy się: jak mogłaś w to uwierzyć, przecież to niemożliwe.

To jest ta najważniejsza chwila, kiedy cieszymy, że pewne rzeczy są niemożliwe, nawet jeśli ludzie potrafią w nie uwierzyć. Istotą prima aprilisu jest ulga, że to co niemożliwe się nie dzieje.

Żeby było śmieszniej, Francuzi oszukiwanej osobie dyskretnie przyklejają na plecach papierową rybkę i zdemaskowanie żartu łączy się z ujawnieniem, że ktoś ją miał na sobie. Towarzyszy temu wybuch śmiechu i okrzyk "Poisson d'Avril".

Rozbrojenie żartu, ujawnienie oszustwa jest przywróceniem porządku i ładu, który w zabawie naruszyliśmy. Dlatego obowiązkiem żartownisia - w tym mediów - jest zdemaskować wygłup, przy okazji chwaląc się swoją inwencją.

Prima aprilis 2022 pod znakiem Demeter

Taki primaprilisowy żart - jaki pamiętamy z tzw. dawnych dobrych czasów - jest prostą kontynuacją rzymskiej tradycji Veneralii, kiedy każdy* mógł się publicznie wygłupiać, mężczyźni wychodzili z genderowego gorsetu, przebierali w damskie stroje i w perukach tańczyli na ulicach.

Taki 1 kwietnia 2022 roku jest niemożliwy. Wygłup, żart, śmieszne oszustwo nie pasują do bieżącej chwili, przy czym ta chwila jest jak ciemna chmura, która zasłania całe niebo.

Jeżeli szukać właściwych odwołań dla prima aprilisu 2022 to w innym - według spekulacji historyków - źródle tego święta, czyli tragicznej historii Demeter, bogini płodności, urodzaju i ziemi, ale w życiu prywatnym cierpiącej matki, która w podziemnym świecie zmarłych szuka córki Persefony i oszukuje ją jej własne wołanie. Cóż za perfidny pomysł! Echo jej krzyków podsuwa fałszywe tropy, i tak plącze się zwodzona przez własne wołanie sądząc, że odpowiada jej córka.

Prima aprilis Demeter jest tragiczny podwójnie, bo jest nabijaniem się z jej cierpienia, a w dodatku ona oszukuje samą siebie, jest autorką makabrycznego żartu, który sama sobie robi.

(Można jeszcze przypomnieć okoliczności tej sprawy. Ojcem Persefony jest Zeus, czyli brat Demeter, który zanim poślubił Herę uwiódł między innymi swoją siostrę. Do Hadesu porwał Persefonę jej wuj Hades, także brat Demeter, za przyzwoleniem i zachętą taty [Zeusa]. Poszukiwania córki utrudniały Demeter zaloty kolejnego brata - Posejdona. Chroni się przyjmując postać klaczy, ale dowcipny brat przybiera postać ogiera i gwałci. Mitologia milczy, czy zawołał "prima aprilis!", gdy ją w postaci konia dogonił).

Mitologia opowiada tę historię z właściwą sobie nieczułością starych religii. Nam kojarzy się ona z ukraińskimi matkami, które oddają dzieci pod opiekę babciom, a same idą walczyć czy wspierać walczących, a także z losem tysięcy sierot, które są i będą ofiarami tej wojny. A może także z bombardowanym szpitalem położniczym w Mariupolu, ranną ciężarną kobietą, która zmarła. I z dziećmi w inkubatorach znoszonymi do piwnic, podziemnego świata w Ukrainie.

Historia Demeter oszukanej przez echo własnego rozpaczliwego wołania jest metaforą naszych czasów także w innym znaczeniu.

Prima aprilis w epoce Putina

Echo, które zwodzi Demeter jest żartem, bezczelną kpiną z próby zrozumienia i poradzenia sobie z tym, co się dzieje. Ale niesie też inne przesłanie - jest opowieścią o potędze kłamstwa, oszustwa. Jest metaforą fejk-newsa, którego skala staje się niewyobrażalna, jak echo, które odbija się od niezliczonych korytarzy Hadesu.

I tu dochodzimy do Siergieja Pieskowa, rzecznika Władimira Władimirowicza Putina, mistrza gatunku rosyjskiego żartu AD 2022.

Pytany o kolejne naloty, bomby, rakiety tłumaczy, że "wojsko rosyjskie w ramach operacji specjalnej w Ukrainie nie otwiera ognia do celów cywilnych, odpowiedzialność za niszczenie infrastruktury cywilnej spoczywa na ukraińskich formacjach nacjonalistycznych”.

Kiedy amerykańska PBS prosi go jednak o odniesienie się do rzeczywistości dobrze przecież udokumentowanych zbrodni wojennych w Ukrainie, żartuje dalej: "Od samego początku operacji wojskowej wojsko rosyjskie miało bardzo ścisły rozkaz: nie celować w obiekty cywilne. Dlatego tego nie robią. Nie ostrzeliwują domów, nie ostrzeliwują mieszkań ani obiektów cywilnych. Atakują tylko obiekty infrastruktury wojskowej w kontekście jednego z głównych celów operacji, jakim jest demilitaryzacja Ukrainy".

Nikt się nie śmieje, nikt nie woła, że rzecznik ma rybę na plecach, może dlatego, że mówi to 28 marca, cztery dni za wcześnie.

„W takim razie kto niszczy infrastrukturę cywilną, na przykład w Mariupolu?” - próbuje jeszcze raz naiwny - jak my wszyscy - dziennikarz.

“To nazistowskie bataliony. Zabijają tych, którzy chcą wyrwać się z miasta. Te nazistowskie bataliony wykorzystują mieszkania jako schronienie dla snajperów, broni. Powoduje to ogień powrotny" - wyjaśnia Pieskow. I wyciąga jakże logiczny wniosek: "A więc tego nie robi rosyjska armia".

Gdyby ktoś - nie ma takiej osoby - chciał zrobić parodię rosyjskiej propagandy nie wymyśliłby tego lepiej. Tylko po co wymyślać, skoro on to wszystko naprawdę powiedział?

Przez pięć tygodni - dzień w dzień - OKO.press prowadzi cykl autorstwa Agnieszki Jędrzejczyk "GOWORIT MOSKWA". 35 odcinków (tutaj są wszystkie) stanowi zbiór przekazów propagandowych, nadawanych codziennie przez agencje TASS, Interfax, RIA Nowosti, powtarzanych w mediach, skumulowanych w wieczornym (od 20:00) programie telewizji rosyjskiej, który nazywa się "Wiesti" - tak samo jak "Wiadomości" TVP - ale trwa aż półtorej godziny. Analizy Agnieszki prowadzą do wniosku, że nie ma rzeczy, której propaganda nie mogłaby powiedzieć.

Wojnę nazywa pokojem. Obrońców — agresorami. Najazd na inny kraj — pomocą humanitarną. Obronę ojczyzny — nazizmem. Mordowanie Mariupola to oczyszczanie miasta z ukraińskich faszystów.

Żaden dowcipniś nie dorówna Putinowi.

Przeczytaj także:

Rosja daje się nabrać na żarty Putina

Prima aprilis Putina nie jest jednak odwoływany, a jeśli już to w formie dywersyjnej akcji Mariny Owsiannikowej, która w I programie rosyjskiej telewizji pojawiła się z antywojennym plakatem, za co została przez sąd, który nie zna się na żartach ukarana grzywną, a grozi jej jeszcze między 5 a 10 lat więzienia. Śledztwo trwa.

Protesty Mariny Owsiannikowej, 14 marca 2022 r.

Rzecz w tym, że państwo Putina musi za wszelką cenę chronić odbiorców przed uświadomieniem sobie, że są świadkami wojennego eksperymentu primaaprilisowego, który jest rozdętym do ogromnych rozmiarów żartem z prawdy, żartem z cierpienia, żartem z mordowania. To tak jakby cykl Francisca Goi "Okropności wojny" puszczać dzieciom na dobranoc.

Ukraiński kierowca Sasza, którego razem z sześcioosobową rodziną gościliśmy w domu, opowiadał mi, jak w przeddzień agresji 24 lutego 2022 zadzwonił do niego rodzony brat, który od lat mieszka w Moskwie. 23 lutego przypada Dzień Obrońców Ojczyzny i brat chciał go z tak uroczystej okazji pozdrowić. Zaczął wychwalać tradycję Armii Czerwonej, sukcesy sowieckiej Rosji. Ukrainiec wpadł w złość: "Przecież naszego dziadka komuniści na Sybir zesłali, tylko dlatego, że miał gospodarstwo. Ty o tym nie pamiętasz?". Następnego dnia zadzwonił do brata, gdy rosyjskie bomby uderzyły w lotnisko w Iwano-Frankiwsku, gdzie mieszkał. Brat odpowiedział, żeby nie szerzył faszystowskiej propagandy i rozłączył się.

Rodzi się pytanie, jak można wierzyć Putinowi? Oczywistą odpowiedzią jest monopol, odcięcie Rosjan od innych mediów niż propagandowe. Intensywność tej propagandy, natężenie też robi swoje.

Ale rzecz jest bardziej złożona. Rosja jest tylko wyjątkowo drastycznym i skrajnym przykładem.

Potęga fejk-newsa

W eseju "Prawda i polityka" „Prawda i polityka” z 1967 roku Hannah Arendt pisze o nierozwiązywalnym konflikcie pomiędzy prawdą a polityką: „Z punktu widzenia polityki, prawda ma charakter despotyczny. Jest przez to znienawidzona przez tyranów, którzy słusznie obawiają się konkurencji siły, której nie mogą zmonopolizować. Ale ma też niepewny status w oczach rządów, które są oparte na zgodzie i odrzuceniu przymusu. Fakty leżą bowiem poza sferą zgody i porozumienia, a dyskusja na ich temat – wymiana opinii sformułowanych na podstawie prawidłowych informacji – nie zmienia nic w esencji samych faktów.

O niewygodnych opiniach można dyskutować albo je odrzucić – ale niewygodne fakty posiadają tę niezmiernie irytującą cechę, że można się ich pozbyć jedynie za pomocą kłamstw”.

Arendt analizuje taktyki propagandy totalitarnych rządów nazistowskich Niemiec i stalinowskiej Rosji. Ale co ma zrobić demokratyczny rząd, gdy napotyka niewygodne fakty? Arendt precyzyjnie przewidziała naszą epokę fejk newsów:

„Co jeszcze bardziej niepokojące, w wolnych krajach niewygodne prawdy są często – świadomie lub nieświadomie – zmieniane w opinie. Tak, jakby wsparcie Hitlera przez Niemców albo polityka Watykanu podczas drugiej wojny światowej była kwestią opinii, a nie faktem historycznym”.

Arendt analizuje skutki:

„Rezultatem stałego i zupełnego przedstawiania kłamstw jako prawdy nie jest to, że kłamstwo zostanie zaakceptowane jako prawda, a prawda odrzucona jako kłamstwo. Dzieje się coś gorszego –

azymut, którego używamy do określenia naszej lokalizacji w świecie, w tym kategoria prawdy versus kłamstwa, jest aktualnie niszczony”.

Arendt opisała to, co dzisiaj traktuje się jako odkrycie ostatnich kilku lat. Według słynnej książki „On Bullshit” (po polsku „O wciskaniu kitu”) Harry’ego Frankfurta epoka postprawdy polega nie na odrzuceniu autorytetu prawdy, jak to czyni kłamca, ale na nieprzywiązywaniu do niej najmniejszej wagi.

Innymi słowy, polityk w epoce post-prawdy tworzy narrację w oderwaniu do faktów.

Nie wiemy, jaka część rosyjskiej publiczności wierzy - naprawdę wierzy, że Rosja prowadzi operację w Ukrainie, żeby uleczyć braterski naród z choroby faszyzmu, a jaka po prostu już nie stawia sobie pytania, o co w tym chodzi. Czy moskiewski brat Saszy nie uwierzył mu, że Rosjanie bombardują w bombardowanie celów w Iwano-Frankiwsku, dwa kilometry od bloku Saszy? Czy po prostu nie chciał o tym słyszeć, nie wiedząc już, co jest prawdą, a co nie i podejrzewając, że może zostać oszukany?

Nasz krajowy prima aprilis, na przykład smoleński

Koniunktura dla primaaprilisowych żartów była marna już wcześniej, dlatego strata 1 kwietnia 2022 nie jest aż tak bolesna. Wkręcanie ludzi w epoce pandemii też nie byłoby w dobrym guście.

Polityka po 2015 roku w Polsce (ale też na Węgrzech, Słowacji, Słowenii, ale też w Brazylii, Rosji Turcji, ale też w USA Donalda Trumpa, prezydenta 2017-2021) operowała fejk-newsem, opinią zamiast faktu, zwykłym kłamstwem na skalę, jaka nikomu wcześniej nie wydawała się możliwa. Populistyczne kłamstwa pomagały wygrywać wybory.

Nie chcę zacierać zasadniczej różnicy z Putinem - fajk-newsy Trumpa, Kaczyńskiego, Orbána czy Bolsonaro nie uzasadniały mordowania niewinnych ludzi, chodziło "tylko" o umacnianie władzy. Ale nie powinniśmy zapominać, że po całym świecie rozpełzły się żarty z prawdy.

1 kwietnia 2022 Jarosław Kaczyński wygłosił primaparilisowy monolog smoleński (ostatnie sześć minut wywiadu dla publicznego radia ). Zapytany o możliwość oskarżenia Rosji o katastrofę 10 kwietnia 2010 roku mówił: "Nie mamy żadnej wątpliwości, że to był zamach, natomiast jesteśmy w sensie procesowym w trochę trudniejszej sytuacji, dość wyraźnie trudniejszej, ale mam nadzieję będziemy ją poprawiać i finał będzie pewnie właśnie taki. Nie potrafię powiedzieć, kiedy w trybie procesowym będzie odpowiedni uzysk. Dzisiaj [ 31 marca - najwyraźniej wywiad nagrywano wcześniej] zmarł nagle zastępca prokuratora generalnego Marek Pasionek, który był szefem tej grupy, która się tym zajmowała w prokuraturze, są te dokumenty, ta dokumentacja, ten wywód odnoszący się do wydarzeń, zgromadzony przez zespół Antoniego Macierewicza.

I to trzeba będzie jakoś połączyć. Nie będzie to przedsięwzięcie łatwe, przynajmniej jeśli chodzi o tę stronę ad personam, bo ad rem, to tak - co do sprawy, jak ona przebiegała to tak,

ale jest jeszcze odpowiedzialność osobista i my tutaj różne rzeczy wiemy, mamy pewne przeświadczenia, które się wydają oczywiste, ale z punktu widzenia procesu karnego te przeświadczenia niewiele mogą, mają niewielkie znaczenie. Krótko mówiąc - musimy jeszcze nad tym popracować, ale w tej chwili warunki są lepsze, niż były przedtem".

W normalnych czasach ktoś mógłby zrobić z tego kapitalny skecz na 1 kwietnia**. Nie ma on sensu nie tylko dlatego, że Jarosław Kaczyński sam go wykonał. Także dlatego, że jest rok 2022, w którym prima aprilis umarł i możemy tylko mieć nadzieję, że kiedyś zmartwychwstanie.

Utalentowani stand uperzy zajmują się dzisiaj czymś poważniejszym. Żyjący przez lata z żartów Wołodymyr Zełenski, twórca primaparilisowego w zamyśle serialu o tym, jak on sam (jako aktor-nauczyciel) zostaje prezydentem, naprawdę nim został i broni swego narodu.

Utalentowany ukraiński komik został sumieniem świata, rosyjski polityk - krwawym komediantem, którego żarty pomagają zabijać.

PS. Ukraina broni się też śmiechem

Koleżanka z redakcji, Miłada Jędrysik zwróciła uwagę, że przesłanie tego tekstu może - no właśnie - przesłaniać pewien obszar ukraińskiej wojennej rzeczywistości, jaką jest obrona śmiechem, ironią, żartem. Nawet Zełenski uderza czasem w lżejsze tony, a patos w jego wykonaniu nie traci osobistego, perswazyjnego charakteru - to człowiek, który mówi do innych ludzi. Jest prezydentem trochę jak nauczyciel ze swego własnego serialu, dystansując się od politycznych ról i obyczajów. Jest sobą.

Śmiech Ukrainy jest w epoce internetu równie niepohamowany, jak w dobie analogowej polskie okupacyjne piosenki o szkopach czy rosyjskie dowcipy z komuny, jest w nim nieposkromiona wolność. Tak jak w makabrycznej, a zarazem jakże trafnej piosence, w luźnym tłumaczeniu: "bez ręki, bez nogi, piekło zamiast nieba, czy tego właśnie wam było trzeba?". Albo w zdjęciu rosyjskiego karabinu, jakie opublikował dziennikarz portalu "Niezależny Kijów":

View post on Twitter
View post on Twitter

A tutaj znajdziecie wybór najlepszych wojennych memów, prześmiewczych, ironicznych, a czasem slapstickowych, jak obrazek Putina i Łukaszenki, którzy ręka w rękę sikają do pisuarów (spokojnie, widzimy ich od tyłu). Jak ktoś się poczuł przygnębiony, to można odreagować.

  • O ile nie był kobietą, niewolnikiem itd.

**Warto by sprawdzić, ile osób w Polsce po rosyjskiej agresji na Ukrainę uwierzyło w zamach smoleński. W sondażach Ipsos dla OKO.press w październiku 2016 uznawało, że to był zamach (a nie wypadek) - 27 proc. (w tym 48 proc. w elektoracie PiS), w lipcu 2017 - 24 proc. (43 proc. wyborców PiS).

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze