0:000:00

0:00

To ma być recepta na kryzys energetyczny i nadchodzącą zimę — Komisja Europejska w ubiegłym tygodniu przedstawiła plan "Save gas for a save winter" ("Oszczędź gaz dla bezpiecznej zimy"). Cel: redukcja zużycia gazu o 15 proc. względem średniej z lat 2016-2021. Trzeba to zrobić szybko, a Komisja wyznaczyła ścisły deadline — od 1 sierpnia do 31 marca 2023.

Przeczytaj także:

Projekt "Save gas..." został opublikowany jako kryzysowy, a więc nie musi być głosowany w Parlamencie Europejskim.

Nad propozycjami KE we wtorek (26 lipca) debatowali ministrowie energii państw członkowskich. Po dwóch godzinach rozmów przyjęto porozumienie. "To nie było niemożliwe zadanie!" - napisała na Twitterze czeska prezydencja w Radzie UE.

Rada wprowadziła jednak kilka poprawek — choć tej najmocniej forsowanej przez polski rząd, czyli zawieszenia systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2, nie przyjęto.

Burza wśród krajów UE

Według propozycji KE, redukcja zużycia gazu miałaby być dobrowolna. Jednak Komisja chce też mieć możliwość ogłoszenia unijnego "stanu ostrzegawczego", podczas którego byłoby to już obowiązkowe. Proponowała również kroki, które mają umożliwić redukcję: obniżenie poziomów chłodzenia i ogrzewania w budynkach użyteczności publicznej, wsparcie termomodernizacji budynków, a nawet chwilowy powrót do węgla.

Wszystko ma się opierać na zasadzie solidarności energetycznej między krajami. Państwa, które mają więcej surowca, miałyby również dzielić się z tymi, którym surowca zabraknie.

Hiszpańska ministra ds. transformacji energetycznej Teresa Ribera Rodríguez napisała do KE list, w którym nazywa projekt "nieefektywnym".

"Zgadzamy się z ostatecznym celem propozycji Komisji: solidarność musi leżeć u podstaw działania UE, aby zapewnić bezpieczeństwo dostaw. Jednak nie możemy składać niesprawiedliwych ofiar"

- napisała.

Podkreśliła, że Hiszpania „odrobiła lekcję” w kwestiach energetycznych i ma wystarczającą ilość gazu.

„W przeciwieństwie do innych krajów, my, Hiszpanie, nie żyliśmy ponad stan z energetycznego punktu widzenia" - powiedziała.

Portugalia i Grecja są przeciw

Portugalski sekretarz ds. środowiska i energii nazwał plan "niezrównoważonym" i "nieproporcjonalnym". "Jesteśmy całkowicie przeciwni" - podkreślał.

Obawy wyrazili również Grecy, a minister energii Kostas Skrekas zaznaczał, że składanie takich propozycji przez KE bez wcześniejszego powiadomienia państw członkowskich jest "dziwne". Narzucone przez KE oszczędności uderzyłyby według niego przede wszystkim w gospodarstwa domowe.

Czesi - którzy sprawują obecnie prezydencję w Radzie UE - proponowali oddanie w ręce Rady decyzji o wprowadzeniu "stanu ostrzegawczego", z którym mogłoby się wiązać np. czasowe wyłączanie energochłonnych zakładów produkcyjnych. W ramach szukania kompromisu zaproponowali również szereg odstępstw od celu redukcyjnego.

Również Francja uważa, że KE nie powinna narzucać stanu ostrzegawczego. Zdaniem Paryża decyzja powinna należeć do Rady UE.

Polska kontra ETS

W gronie państw przeciwnych solidarnemu ograniczaniu zużycia gazu była także Polska. Ministra klimatu i środowiska Anna Moskwa proponowała zmniejszenie celu do 5 proc. i przede wszystkim likwidację systemu EU ETS.

"Komisja Europejska proponuje mechanizm solidarności gazowej państw, bo zagrożone jest bezpieczeństwo energetyczne tych, którym gazu brakuje. A czy powstanie taki sam mechanizm dla opłat ETS? Bo w Polsce to ten podatek osłabia naszą energetykę. Oczekujemy prawdziwej solidarności"

- powiedziała Moskwa na konferencji prasowej przed spotkaniem z ministrami energii. Przypomnijmy: Polska na EU ETS zyskuje. W 2021 roku do budżetu wpadło dzięki temu systemowi 25 mld zł. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

"Trudno dyskutować o obowiązkowych mechanizmach przygotowanych w kilka dni, można powiedzieć na kolanie, przez Komisję Europejską, zmuszającą państwa do obowiązkowych redukcji. Na to się nie możemy zgodzić" - mówiła.

Solidarność? Tak, ale nie z każdym

Na Twitterze Anna Moskwa napisała: "Solidarność tak, ale ze słabymi i potrzebującymi. A nie z tymi, którzy przez lata prowadzili szkodliwą politykę uzależniania Europy od Rosji, nie słuchali ostrzeżeń i korzystali na tym gospodarczo".

To argument wymierzony przede wszystkim w Niemców, którzy ponad połowę importowanego gazu kupuje właśnie w Rosji. Gaz płynie do Niemiec - choć ostatnio w ograniczonym stopniu, co Rosja tłumaczy rzekomymi pracami konserwatorskimi - przez gazociąg Nord Stream 1. Berlin i Moskwa współpracowały również przy budowie Nord Stream 2, jednak jego certyfikację zawieszono na dwa dni przed wybuchem wojny w Ukrainie. Gaz przez Polskę do Niemiec płynął także gazociągiem jamalskim. Rosja zakręciła jednak kurek rurociągu Jamał pod koniec kwietnia, ponieważ Polska nie chciała płacić za gaz w rublach (taką nową zasadę dotyczącą płatności zawarto w dekrecie Putina z końca marca 2022).

Niemcy, jako kraj silnie uzależniony od gazu, stają teraz przed ogromnym wyzwaniem. Robert Habeck, wicekanclerz Niemiec oraz minister gospodarki i ochrony klimatu nazwał sytuację energetyczną kraju "poważną".

W rozmowie z telewizją ARD Habeck zaznaczył, że Niemcy "nie będą mieć gazu pod dostatkiem". Wezwał do zmniejszenia konsumpcji gazu w kraju o 15-20 proc. To odpowiedź na informacje przekazane przez Gazprom, który zapowiada dalsze zmniejszanie dostaw do 20 procent maksymalnej przepustowości NS1.

Niemcy - podobnie jak Holandia, Dania i Rumunia - poparły solidarnościowe propozycje KE. W niemieckich mediach widać jednak wątpliwości związane z tym, czy inne kraje będą chciały solidaryzować się z państwem tak silnie związanym energetycznie z Rosją. "Węgry zapowiedziały, że od sierpnia nie będą oddawać gazu. Również w takich krajach jak Polska słychać pomruki niezadowolenia. Tam zbiorniki są wypełnione po brzegi, bo rząd nigdy nie ufał słowom Moskwy. A teraz, w nagłym wypadku, trzeba będzie pompować gaz właśnie do Niemiec, które w ostatnich latach z arogancją reagowały na liczne ostrzeżenia Warszawy. Władimir Putin używa swojego gazu jako broni do frontalnego ataku na zachodnią demokrację. Prawdziwym wyzwaniem w nadchodzącej zimie będzie solidarne odparcie tego ataku” - pisze „Stuttgarter Zeitung”.

Porozumienie w dwie godziny

Mimo tego, że kraje UE były wyraźnie podzielone w sprawie "Save gas for a save winter", to wystarczyły dwie godziny rozmów w Radzie, żeby dojść do porozumienia.

Wczesnym popołudniem 26 lipca na profilu twitterowym czeskiej prezydencji pojawiła się informacja, że kraje niemal jednogłośnie przyjęły projekt solidarności energetycznej - chociaż z poprawkami. Kraje zgodziły się na dobrowolne ograniczenie zużycia gazu o 15 proc. do końca marca 2023. W oświadczeniu na stronie Rady UE czytamy, że taki krok będzie "poczynieniem oszczędności przed zimą" oraz "przygotowaniem się na ewentualne zakłócenia dostaw gazu z Rosji". Jeśli ogłoszony zostanie stan alarmowy, cel ma obowiązywać wszystkich.

"Rada określiła pewne zwolnienia i możliwości wystąpienia o odstępstwo od obowiązkowego celu redukcyjnego, aby odzwierciedlić szczególną sytuację państw członkowskich" - napisano w komunikacie.

Zwolnienia z 15 procent

Z obowiązkowych redukcji gazu zwolniono:

  • państwa członkowskie, które nie są połączone z sieciami gazowymi innych państw członkowskich;
  • państwa członkowskie, których sieci elektroenergetyczne nie są zsynchronizowane z europejskim systemem elektroenergetycznym i są w dużym stopniu uzależnione od gazu do produkcji energii elektrycznej.

W ten sposób z celu 15 proc. wyłączono Irlandię, Maltę i Cypr. Cel nie obowiązuje również krajów bałtyckich podłączonych do poradzieckiego systemu elektroenergetycznego.

Co więcej, kraje mogą wnioskować o zwolnienie jeśli:

  • przekroczyły cel napełniania magazynów gazu wyznaczony na poziomie 80 proc. do początku listopada;
  • używają swojej infrastruktury LNG do sprowadzania gazu z innych kierunków niż rosyjski i do eksportu surowca dalej (to był wymóg stawiany przez Włochy, Hiszpanię, Portugalię, Belgię i Grecję);
  • są w dużym stopniu uzależnione od gazu jako surowca dla sektorów krytycznych;
  • zużycie gazu wzrosło o co najmniej 8 proc. w ciągu ostatniego roku w porównaniu ze średnią z ostatnich pięciu lat.

Ministra klimatu Anna Moskwa poinformowała, że Polska jest w grupie krajów, które nie będą musiały zmniejszać zużycia gazu o 15 proc. „Propozycja jest neutralna dla Polski” - powiedziała. Polska ma w tym momencie magazyny gazu wypełnione w 98 proc. - a to oznacza, że przekroczyła cel dla krajów UE.

Węgrzy są na "nie"

Kraje członkowskie przegłosowały również proponowaną przez Czechów poprawkę, według której o "stanie alarmowym" zdecyduje Rada większością kwalifikowaną, a nie Komisja Europejska. Sprawa trafiałaby pod obrady na wniosek KE lub co najmniej pięciu państw członkowskich.

Cały projekt został przegłosowany przez 26 na 27 państw. Przeciwko byli jedynie Węgrzy, którzy zamiast odcinać się od rosyjskiego gazu, chcą kupować go jeszcze więcej.

Péter Szijjártó, węgierski minister spraw zagranicznych, w ubiegłym tygodniu pojechał do Moskwy, żeby wynegocjować dodatkowe 700 mln m3 surowca.

Rocznie Budapeszt kupuje średnio 4,5 mld m3 rosyjskiego gazu.

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze