0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

"Nasza propozycja to nowy pakt społeczny dla oświaty. Zmiany systemowe i w ich ramach zmiana wynagrodzenia dla nauczycieli. Mam nadzieję, że strona społeczna go zaakceptuje i zaraz będziemy mogli rozpocząć prace nad tymi zmianami. A młodzież spokojnie napisze egzaminy" - zapowiadała Szydło przed wejściem na salę.

Te nadzieje się raczej nie spełniły. Sławomir Broniarz, szef ZNP komentował ok. 10.30: "Propozycja rządu tylko zaogniła sytuację". Broniarz wyszedł na moment z sali obrad. Nie odpowiedział dziennikarzom, czy to znaczy, że będzie strajk.

Co ostatecznie zaproponowała wicepremier?

  • Zwiększenie pensum. Obecnie to 18 godzin, rząd proponuje zwiększenie do 24 godzin w sposób "kroczący", czyli o godzinę co roku;
  • Powiązany z tym wzrost wynagrodzeń. Około 400 zł brutto rocznie, ale od 2020 roku. Według wyliczeń rządu oznaczałoby to nawet 8 tysięcy zł brutto dla nauczyciela dyplomowanego w 2023 roku.

To może być problem dla nauczycieli, którzy uczą takich przedmiotów jak fizyka, czy chemia. W wielu placówkach już istnieje problem z uzbieranie etatu 18 godzinnego, co wymaga od nauczycieli krążenia między placówkami. Większe pensum oznaczać też będzie nieuchronne zwolnienia.

Pensum 18 godzin tablicowych tygodniowo należy do najniższych na świecie (w UE jest niższe tylko w Bułgarii), co nie oznacza, że polscy nauczyciele pracują najmniej. Nauczanie przeciążone podstawą programową, rozbudowany system prac domowych, kartkówek i sprawdzianów, obciążenia biurokratyczne itp. sprawiają, że nauczyciele i nauczycielki pracują mało. Według często cytowanych badań Instytutu Badań Edukacyjnych z 2013 roku - średnio 47 godzin tygodniowo (wg Karty Nauczyciela - powinni 40 godz.).

Propozycja rządu, by zwiększyć pensum, obciążyć nauczycieli dodatkową pracą, i zarazem doprowadzić do zwolnień na dużą skalę, wydaje się fatalnym pomysłem na tę fazę negocjacji. Wygląda wręcz na prowokację a z pewnością zlekceważenie związkowych żądań.

Rozmowy ostatniej szansy mają potrwać do 12.00.

Nieoficjalnie: o szczegółach programu nazwanego przez związkowców "pensum plus", a nawet "Szydło plus" chce rozmawiać od poniedziałku 8 kwietnia, czyli w dniu, gdy zaczyna się planowo strajk.

Atmosfera zatruta wypowiedziami polityków

"Rząd poprosił o ponad 24 godziny przerwy, więc myślę, że przygotowali coś poza tym, co już słyszeliśmy. Jestem bardzo ciekawy tej propozycji" - mówił przed 8.00 Sławomir Wittkowicz z Forum Związków Zawodowych.

"Ale dodatkowe pieniądze to warunek brzegowy i ostateczny. Chodzi o podniesienie wynagrodzeń zasadniczych".

"To, co ZNP zaproponowało to już maksymalne ustępstwo w stosunku do tego, co proponowaliśmy na początku" - tłumaczył przed wejściem na salę Sławomir Broniarz, szef ZNP.

Podkreślał, że czwartkowe ataki polityków PiS na ZNP i jego osobiście, sprawią, że że rozmowy przebiegać będą w większym napięciu. "To podważa wiarygodność strony rządowej, bo pani premier do nas apelowała o wyciszenie sprawy. Tymczasem sugeruje się nam, że idziemy na pasku partii politycznych".

Rzeczywiście, jak informował na bieżąco z sali Grzegorz Sikora z FZZ: "duch wczorajszych wypowiedzi wicemarszałka Bielana unosi się nad salą". Bielan był 4 kwietnia gościem "Kropki nad I". Opowiadał między innymi, że

"wierchuszka, kierownictwo ZNP, uzgadnia swoje ruchy polityczne z kolegami z Koalicji Europejskiej", a akcja "którą pan Broniarz organizuje od wielu miesięcy, była zaplanowana już w zeszłym roku w gabinecie Grzegorza Schetyny".

Mistrz negocjacji - komentowano w kuluarach.

Propozycja związków niezmienna

W środę 3 kwietnia 2019 do 15.00 Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych twardo obstawały przy żądaniach 30 proc. podwyżki liczonej od stycznia 2019. Po przerwie i wieczornym wznowieniu rozmów związki wyszły jednak z nową propozycją – rozłożenia 30 proc. podwyżki na dwie raty.

  • 15 proc. od stycznia 2019 roku;
  • 15 proc. od 1 września 2019.

To kolejne już ustępstwo ZNP i FZZ, które wcześniej zrezygnowały z podwyżki 1000 zł netto na rzecz podwyżki 30 proc. z wyrównaniem od 1 stycznia 2019. Było to według wyliczeń związkowców od 732 zł netto miesięcznie dla nauczyciela stażysty do 995 zł netto dla dyplomowanego. Rozłożenie podwyżki na raty jest dodatkowym ukłonem negocjacyjnym w stronę rządu, bo taki wariant znacznie odciąża tegoroczny budżet.

Przeczytaj także:

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze