Kryzys humanitarny na polsko-białoruskiej granicy trwa już siódmy miesiąc, a w ostatnich dniach ukazuje coraz bardziej brutalne oblicze.
Wywózki chorych i sparaliżowanych
„Macie krew na rękach” – mówiła podczas niedzielnej konferencji prasowej przed placówką Straży Granicznej w Białymstoku, reprezentująca Grupę Granica i Helsińską Fundację Praw Człowieka Katarzyna Czarnota.
„Kolejne grupy – kobiety i dzieci – są poddawane brutalnym wywózkom, a każda wywózka to bezpośrednie narażenie zdrowia i życia. Coraz częściej dowiadujemy się też o znajdowanych ciałach. Nie zgadzamy się na taką politykę, wyrażamy stanowczy sprzeciw także wobec kryminalizowania działań osób niosących pomoc humanitarną” – relacjonowała Czarnota.
Podczas konferencji aktywiści i aktywistki prezentowali zdjęcia 18-osobowej grupy irackich Kurdów, którym w ciągu ostatnich dwóch dni Grupa Granica udzielała pomocy. Według wiedzy Grupy, przynajmniej 12 osób z tej grupy zostało już wywiezionych do Białorusi.
Jedną z osób udzielających grupie pomocy była lekarka Paulina Bownik. Bownik relacjonowała podczas konferencji, że
w grupie był 20-letni, całkowicie sparaliżowany mężczyzna, który do Polski był niesiony na noszach, a także niepełnosprawny intelektualnie chłopiec, dziewczynka z chorobą nerek oraz kobieta w trzecim miesiącu ciąży z krwiomoczem.
Jak wynika z wiadomości w języku angielskim, która odebrała lekarka, po zatrzymaniu przez Straż Graniczną, część z tych osób trafiła z powrotem do Białorusi.
Podczas konferencji Paulina Bownik odczytała treść wiadomości.
„Warunki są koszmarne, moja córka od dwóch dni płacze z powodu bólu nerek, boje się, że jej nerki mogą przestać pracować w każdej chwili. Nie mamy wody i jest nam bardzo zimno. Do Polski szliśmy 10 km, aresztowali (straż graniczna – red.) nas. Prosiliśmy – nie deportujcie nas do Białorusi, jesteśmy zmęczeni, nasze dzieci chorują. Powiedzieli, że zawiozą nas do obozu, ale nas nie zawieźli. Boimy się o swoje życie i życie naszych dzieci. Potrzebujemy natychmiastowej pomocy. Jesteśmy uwięzieni między drutami, czy ktoś może nas stąd zabrać? Błagamy was!”.
Aktywiści zawiadamiają prokuraturę
W związku z tymi doniesieniami aktywiści postanowili złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy polskiej Straży Granicznej z placówki w Narewce.
Informująca o składaniu doniesienia Marta Górczyńska – prawniczka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oceniła, że naruszenia praw człowieka, do jakich dochodzi na polsko-białoruskiej granicy, są naruszeniami najcięższej wagi.
„Przez siedem miesięcy ten kraj nie zrobił nic by tym ludziom pomóc, nie zrobił nic by ich ratować” – mówiła.
Górczyńska jednocześnie przypomniała, że każdej osobie, która przekracza granice Polski, niezależnie w jakim miejscu, należy się ochrona, także jeśli osoba nie zamierza ubiegać się w Polsce o azyl.
„Jesteśmy zobowiązani prawem, by nie oddawać żadnej z tych osób w ręce siepaczy z Białorusi” – podkreśliła. Wskazała na szereg rozwiązań proceduralnych, wraz ze zobowiązaniem do powrotu, do kraju pochodzenia.
Jednak mimo istniejących rozwiązań prawnych, zarówno w prawie międzynarodowym, jak i krajowym, Polska najczęściej, wobec osób przekraczających granice w podlaskich lasach stosuje push-back. To nielegalna praktyka, która polega na odmawianiu prawa do przystąpienia do procedury azylowej i siłowym zawróceniu na granicę. Aktywiści nazywają push-backi „wywózkami”.
Obecna na konferencji prasowej Danuta Kuroń zwróciła uwagę, że zasady panujące na polskiej granicy są nierówne i wskazała na dwie specustawy: jedną, która dopuszcza push-backi, drugą, która ułatwia i usprawnia niesienie pomocy uchodźcom z Ukrainy.
„Na granicy polsko-białoruskiej nie tylko nie można pomagać uchodźcom, ale ta pomoc jest kryminalizowania. A dlaczego tak jest? Jedyną odpowiedzią jest rasizm. Systemowy rasizm. Wobec tych, którzy mają niewłaściwy kolor skóry wszelkie prawa są łamane” – mówiła Kuroń.
Oprócz nasilenia represji wobec uchodźców i migrantów, służby nasilają też represje wobec samych aktywistów.
Kryminalizacja pomocy
W ostatnich dniach zatrzymano czterosobową grupę aktywistów i aktywistek, którym postawiono zarzuty organizowania nielegalnego przekraczania granicy, za co grozi osiem lat więzienia. Grupa Granica przekonuje, że to zarzut absurdalny. Aktywiści udzielali bowiem pomocy humanitarnej siedmioosobowej rodzinie z dziećmi, którym pomogli wydostać się z lasu oferując transport prywatnym samochodem.
Sąd Rejonowy w Hajnówce po części przychylił się do opinii aktywistów, bo nie zgodził się na zastosowanie aresztu tymczasowego, o co wnioskowała prokuratora. Mimo to, jedna z osób nadal przebywa w areszcie w placówce Straży Granicznej. Jest to mężczyzna o polsko–włoskich korzeniach, który nie posiada polskiego paszportu. Wszczęto wobec niego procedurę zobowiązującą do powrotu – czyli deportację do Włoch. Aktywiści przekonują, że mężczyzna od lat mieszka w Polsce i nie ma we Włoszech nikogo, do kogo mógłby wrócić.
Podczas konferencji aktywiści poinformowali też o kolejnej osobie, która w ostatnim czasie została zatrzymana. Również wobec niej prokuratura wniosła o tymczasowy areszt. „Ludzie w swoje ręce biorą obowiązki państwa i są za to szykanowani” – mówiła Marta Górczyńska.
Aktywiści przekazali, też że wedle ich wiedzy na pograniczu białorusko–polskim przebywa obecnie ponad sto osób, w tym kilkudziesięcioro dzieci.
Wiele z tych osób było przetrzymywanych w halach przemysłowych w Bruzgach, gdzie służby białoruskie utworzyły tymczasowy obóz. To stamtąd, pod koniec ubiegłego roku Białoruś wypychała ludzi w stronę przejścia granicznego w Kuźnicy, koordynując marsz kilkutysięcznej grupy uchodźców i migrantów. Wówczas doszło do starć z polskimi służbami, którzy uniemożliwili grupie przekroczenie granicy. Białoruś – także w obliczu presji ze strony UE – zawróciła ludzi do Bruzg, skąd część została odesłana do krajów Bliskiego Wschodu.
Ci co pozostali, jak wynika z doniesień – przebywali w koszmarnych warunkach, bez czystej wody i skazani na łaskę białoruskich służb.
„Wiemy, że dochodziło do bardzo różnych form przemocy, bicia i szczucia psami. Wszystkie osoby były zmuszane do przekraczania polskiej granicy. Na sam koniec zostały osoby najsłabsze, dzieci, osoby chore. Wiemy też, że w Bruzgach urodziło się kilkoro dzieci” – informowali na niedzielnej konferencji aktywiści.

Śmiertelna pułapka
Hala w Bruzgach została zamknięta kilka dni temu, cześć osób została wypchnięta w stronę polskiej granicy. Aktywiści mają wiedzę, że polska straż graniczna zatrzymała i wywiozła do lasu w ostatnim czasie przynajmniej dwie grupy z małymi dziećmi. Są wśród nich dwie dziewczynki, które urodziły się w Bruzgach w grudniu. „Są niedożywione, matki nie mają pokarmu. Od tygodnia błąkają się po lasach” – słyszeliśmy na konferencji.
Informacje przekazywane przez aktywistów znajdują potwierdzenie w komunikatach Straży Granicznej. Ta niemal codziennie informuje o „kolejnych nielegalnych próbach przekroczenia granicy”, zatrzymaniach uchodźców i migrantów, a także zatrzymaniach osób pomagających w przekroczeniu granicy. Do tej ostatniej grupy SG zalicza także aktywistów niosących pomoc humanitarnej.
„Polsko-białoruskie lasy to pułapka śmiertelna. Trzy dni temu znaleziono kolejne ciało. Wiemy, że ta osoba ukrywała się kilkanaście metrów do drogi. Za tę śmierć taką samą winę, jak władze Białorusi, ponosi polski rząd” – ocenili aktywiści z Grupy Granica.
Na granicy polsko -białoruskiej zginęło do tej pory co najmniej 20 osób.
Jeśli Ci ludzie nie ubiegają się o ochronę w Polsce , to co straz graniczna ma z nimi robić? Trzymać na siłę? Gdyby Polacy zrobili coś takiego własnym dzieciom, to od razu by im te dzieci odebrano. Strasznie przykro się na to patrzy . Nie rozumiem jak można sparaliżowanego chlopaka ciągnąć do lasu . Kobieta w 3 miesiącu ciąży, też zaszła w tą ciąże w magazynie w Bruzgach. Po prostu inna mentalność niż Europejczyków.
Co Straż Graniczna ma z nimi robić, określa jasno prawo. Jeśli twoja wyobraźnie nie podpowiada ci innej możliwości niż nieudolne próby uśmiercenia tych ludzi, to jesteś upośledzony intelektualnie i moralnie, kolego "Agnieszka Agnieszka". I nie pisz, że "przykro ci się na to patrzy", bo oprócz upośledzenia pokazujesz jeszcze obłudę.
Niemal wszyscy z tych ludzi chcą się ubiegać o ochronę w Polsce, wbrew twoim nieudolnym insynuacjom. Jeśli by ktoś jakimś cudem nie chciał, można go zwyczajnie deportować, zamiast metod terroru podpatrzonych u mafii – wywożenia kogoś na skraju śmierci do lasu, żeby skonał z zimna lub odwodnienia, dla pewności kradnąc mu telefon, żeby nie miał szansy znaleźć drogi, ani wezwać pomocy.
Jakoś nikt im telefonów nie ukradł, skoro nadal kontaktują się z aktywistami. Chyba straż graniczna mówi wyraźnie, że dane osoby nie chciały ochrony w Polsce.
Dobrze, że wreszcie ktoś to zrobił, sprawa prawdopodobnie nie będzie rozwiązana w ramach polskiego sytemu prawnego – choć niewielka szansa na to istnieje – ale ciekaw jestem orzeczenia ETPC na temat (nie)legalności puszbaków w sytuacji, usiłowania przekroczenia granicy poza wyznaczonymi przejściami z kraju ( Białorusi) w którym migranci/uchodźcy znaleźli się dobrowolnie i który, nie utrudniał im – z tego co wiem – powrotu do krajów ojczystych. Wręcz przeciwnie, przynajmniej do wprowadzenia zakazu lotów Irak nawet wysłał po swoich obywateli samoloty.
PS. Jeśli zatrzymana osoba aktywistycza polsko-włoska ma rzeczywiście korzenie, w sensie jedno z rodziców, a może nawet i dziadków było/jest polskim obywatelem to jest polskim obywatelem/ma prawo do polskiego obywatelstwa i nie można go deportować. Jeśli natomiast jest "tylko" osoba włoską, to fakt, że przez kilka lat mieszkała w PL, a we Włoszech "nie mado czego wracać" to nie jest argument. Z trzeciej strony, być może, osoba aktywistycza mógłby próbować wykazać, że to w RP v.3.5 jest jej ośrodek interesów życiowych, ale do tego trzeba mieć dokumenty. Osoba ma?
Popieram
Tępe straszenie prokuraturą Ziobry i taki Bartosz Rumieńczyk 😂😂 nie rozumie, że ów prokuratura przyzna rację straży granicznej, która próbuje nie dopuścić do powstania kolejnego szlaku migracyjnego.
Oczywiście, że przyzna, ale gdzieś trzeba zacząć.
Będzie się pod tym musiał podpisać jakiś konkretny prokurator. Kiedy prokuratura stanie się znów prokuraturą zamiast organem Partii, będzie można go pociągnąć do odpowiedzialności za obojętność wobec zbrodni.
Mam propozycję, by imigranci udali się na najbliższe przejście graniczne i tam złożyli stosowne dokumenty. Zostaną na czas weryfikacji zatrzymani w odpowiednich ośrodkach, zabezpieczeni przed głodem i chłodem, i jeśli mają podstawy by zostać w Polsce, zostaną. Jeśli nie, to niestety prawo jest prawem, muszą wracać. Polska nie ma obowiązku przyjmowania kogoś, tylko dlatego, że ktoś chce sobie zamieszkać w Polsce. Złym pomysłem jest nielegalne przekraczanie granicy przez lasy, po nocach, to się często kończy zgonem. No ale taką drogę wybrali goście zaproszeni do nas przez Putina, więc szanse mają marne, sami dobrze wiedzą. Proszę nie mylić ich z Ukraińcami wygnanymi ze swojego kraju przez Putina.
Jesteś niedoinformowany (albo, co bardziej prawdopodobne, świadomie konfabulujesz). Lokalni dresiarze w mundurach SG od dawna nie przyjmują na przejściach granicznych żadnych "stosownych dokumentów". Podcierają sobie nimi zady. Konwencja Genewska, której jesteśmy sygnatariuszem, mówi, że przekroczyć granicę w celu złożenia "stosownych dokumentów" można w dowolnym miejscu, niekoniecznie na przejściu granicznym. Przekraczanie granicy przez lasy, po nocach nigdy nie kończy się zgonem. Wywożenie wyziębionych, odwodnionych, schorowanych ludzi na środek puszczy lub na bagna, kilkanaście razy, aż do skutku – już tak. Zwłaszcza dzieci, które wychładzają się i odwadniają wielokrotnie szybciej niż dorośli.
Jestem za. Tylu uchodźców z Ukrainy przyjmujemy to i dla nich znajdzie się miejsce. Kto to widział żeby tych imigrantów ich tak okrutnie traktować! Też przeszli wojny, w ich krajach jest głód. Są tam młodzi mężczyżni, którzy chcą pracować.
Nie. Ludzie, dostarczani do nas przez Lukaszenke w ramach wojny hybrydowej nie sa nam potrzebni, a ich przyjmowanie moze spowodowac dalsza eskalacje ze strony rezymu na Bialorusi.
Nie masz racji. Niezależnie od tego, w jaki sposób migranci, uchodźcy i ubiegający się o azyl przybywają do danego kraju oraz w jakim celu to robią, są chronieni prawem międzynarodowym.
Straż graniczna łamie to prawo. Siłowe odsyłanie za granicę jest nielegalne. Załatwienie tej kwestii w sposób cywilizowany i zgodny z prawem byłoby dużo tańsze niż budowa jakiegoś chorego muru. Nawet przy deportacji na koszt państwa tych, którym status uchodźcy nie przysługuje. Ale pis woli straszyć ludzi emigrantami i szerzyć swoją propagandę , żeby sobie podbijać słupki w sondażach. Niestety na Twoim przykładzie widać, że robi to skutecznie.
To nie sa uchodzcy, a nielegalni imigranci. Nasze panstwo musi zwalczac taka imigracje oraz ludzi i organizacje, ktore pomagaja w przestepstwie nielegalnego przekroczenia granicy.
Deportacja jest niemozliwa, a koszty sa astronomiczne. Obowiwazkiem wladz jest oszczedzanie pieniedzy podatnikow.
Budowa muru sie od razu zwroci bo zablokuje nielegalna imigracje i ludzi oraz organizacje, ktore nielegalnym imigrantom pomagaja w przestepstwie.
Przyjmowanie nielegalnych imigrantow, ktorzy nie znaja ani kultury ani jezyka ani nie maja odpowiedniego wyksztalcenia jest bardzo drogie. Ci ludzie nie beda wykonywac uzytecznej pracy. Niemcy ustalili, ze poziom szkol w Syrii jest niesamowicie niski, a wielu ludzi przybywa jeszcze z mniej rozwinietych krajow. Dodatkowo, ci ludzie zadluzyli sie, zeby zaplacic handlarzom ludzi. Teraz beda zmuszeni do szybkiego zwrotu dlugu, co bedzie ich motywowac do dzialanosci przestepczej. Imigranci z krajow arabskich naleza czasami do organizacji przestepczych np. kryminalnych klanow. Nasza policja nie ma doswaidczenia w zwalczaniu takich organizacji.
Sprawy z "osobą o polsko-włoskich korzeniach" zupełnie nie rozumiem. Przecież jesteśmy w UE, mamy traktatowe prawo do swobodnego przemieszczania się, osiedlania, podejmowania pracy itd. Jeśli ma włoskie obywatelstwo, może przyjechać do Polski kiedy tylko zechce i na jak długo zechce, nie potrzebuje do tego żadnego "polskiego paszportu".
Śmieszny jesteś. Chyba chciałeś prawo studiować, ale coś nie wyszło
Krew na rękach to mają wyłącznie ci ludzie którzy łamią prawo i na siłę chcą przez Polskę dostać się do Niemiec – przecież jest w tym artykule jasno napisane że "…jeśli osoba nie zamierza ubiegać się w Polsce o azyl." Czyli aktywiści wiedzą doskonale że ludzie którzy przekraczają nielegalnie naszą granicę nie chcą w Polsce zostać, chcą za wszelka cenę dostać się do Europy zachodniej. Niech zatem rząd Niemiec pozwoli nam na przewóz tych ludzi do nich, bo z tego co wiadomo to Niemcy nie chcą już więcej imigrantów ekonomicznych, polityka otwartych drzwi Angeli Merkel okazała się strasznym błędem, klapą, ludzie którzy trafili do Niemiec od 2016 roku siedzą w ośrodkach które są w tragicznych warunkach https://www.dw.com/pl/niemcy-okrutna-codzienno%C5%9B%C4%87-w-o%C5%9Brodkach-dla-uchod%C5%BAc%C3%B3w/a-59067089 a nasze są jeszcze gorsze. Ludzie którzy decydują się na wyjazd na Białoruś i dostanie się do Niemiec doskonale wiedzą że robią to nielegalnie, wiedzą że mogą stracić życie w lesie i zimnie – skoro się na to decydują to jest ich wybór. Pragnę jeszcze raz podkreślić że Polska nie jest 1 bezpiecznym krajem do którego mogli się udać skoro czują się prześladowani, po drodze są przynajmniej 4-5 innych krajów do których mogli się ubiegać o azyl łącznie z samą Białorusią która nie jest w stanie wojny… Polska też nie jest krajem w którym chcą zostać, nasze państwo i prawo to nie biuro podróży a Straż Graniczna to nie pracownicy biura podróży żeby spełniać zachcianki nielegalnych imigrantów.
Każda osoba ma prawo do niezależnego sądu. Oskarżony (nawet złapany na gorącym uczynku) jest jedynie podejrzanym o przestępstwo, które należy mu udowodnić a on ma prawo się bronić. Dopiero po takim procesie sąd (a nie jakieś mięśniaki w polskich mundurach) wydaje wyrok.