0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.plFot. Jakub Orzechows...

„Zaskoczyła mnie i bardzo martwi mnie atmosfera wokół tego programu. Informacja, że chcemy realizować ten program, wywołała ogromną falę hejtu” – mówił 11 kwietnia Krzysztof Hetman (PSL, na zdjęciu), minister rozwoju i technologii.

Kilka dni wcześniej opublikowany został rządowy projekt programu „kredyt mieszkaniowy #naStart”. To spełnienie obietnic wyborczych Koalicji Obywatelskiej oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego. Obie partie obiecywały w kampanii nowy program dopłat do kredytów. Skąd zatem obecne zamieszanie i dominujący w przestrzeni publicznej negatywny sentyment? Odpowiedzią jest program „Bezpieczny kredyt 2 proc.”, który zakończył się w styczniu 2024.

BK2% pod ostrzałem

Według danych branżowych portalu w 2023 doszło do rekordowych wzrostów cen mieszkań. W największych miastach jak Warszawa, Kraków, Wrocław czy Poznań było to nawet 20-30 procent. A to przede wszystkim duże ośrodki były odbiorcami programu „bezpieczny kredyt 2 proc.”. Popyt napędzali jednak nie tylko jego beneficjenci, których było ok. 60 tysięcy, tylko również osoby, które obawiały się wzrostów cen i przyspieszały odkładaną decyzję o kupnie nieruchomości.

Wpływu BK2% na ceny nie neguje nikt. Nawet w ocenie skutków regulacji dołączonej do „kredytu mieszkaniowego #naStart” możemy przeczytać, że wynikiem wprowadzenia programu PiS „jest odbiegający od średniej w poprzednich latach wzrost cen mieszkań”, a sam program „w obecnym kształcie, w krótkim i średnim okresie przyczynia się do obniżenia dostępności mieszkań, dotykając gospodarstw domowych niebędących beneficjentami instrumentu wsparcia”.

Wisienką na torcie jest fakt, że

według wyliczeń Biura Informacji Kredytowej ok. 40 proc. beneficjentów programu BK2% stać było na kredyt na warunkach komercyjnych.

Z analiz banku PKO BP wynika, że o preferencyjne kredyty wnioskowali głównie młodzi single z dużych miast zarabiający miesięcznie między 4 a 8 tysięcy zł.

Eksperci przestrzegali rząd PiS przed wprowadzaniem tego programu. „Jak pokazują badania, dofinansowanie kredytu faktycznie pomaga, ale tylko tym, którzy mają benefit bycia pierwszymi. Pierwsze osoby, które skorzystają z programu, faktycznie zyskują większą zdolność kredytową i mogą kupić sobie mieszkanie. Ale już za moment rynek się dostosowuje, podnosi ceny i siła nabywcza poszukujących mieszkania staje się taka sama, jak przed wprowadzeniem programu. Na dodatek ci, którzy się nie łapią na program mieszkaniowy ze względu na jego różne kryteria: wiek, dochód, liczbę dzieci itd., mają trudniej niż przedtem. Bo rosną ceny” – mówił w styczniu 2023 w rozmowie z OKO.press dr Adam Czerniak.

Przeczytaj także:

Były sobie dwie ustawy

Projekt „kredyt mieszkaniowy #naStart” ma w zamyśle nie powielać błędów BK2%. Przede wszystkim w ustawę wpisane są limity zarobków. Dla gospodarstwa jednoosobowego to 7 tys. zł netto, dla dwuosobowego – 13 tys., trzyosobowego – 16 tys., czteroosobowego – 19,5 tys., pięcioosobowego – 23 ty. Osoby przekraczające te dochody będą mogły się jednak nadal ubiegać o kredyt, ale z pomniejszoną dopłatą. Oznacza to zarazem, że widełki opłacalności zaciągnięcia go są rozciągnięte.

Dopłaty do kredytów będą różnić się w zależności od tego, ile dzieci wchodzi do gospodarstwa. Przy trójce kredyt jest zero procentowy. Dla osób bezdzietnych wynosi 1,5 proc. Wielkość gospodarstwa będzie też warunkowała, do jakiej wysokości kapitału doliczana będzie dopłata. I tak pięcioosobowa rodzina będzie mogła uzyskać dopłaty do kapitału w wysokości 600 tysięcy złotych, pojedyncza osoba – do 200 tysięcy (resztę kredytu spłacają bez dopłaty).

Program ma kosztować budżet państwa 21 miliardów złotych.

Dopłaty do kredytów były obietnicami wyborczymi Koalicji Obywatelskiej (kredyt 0 proc.) oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego (kredyt 1,5 proc.). Lewica w kampanii stawiała zdecydowanie na program budowy mieszkań czynszowych.

Do Ministerstwa Rozwoju w styczniu 2024 trafił senator Krzysztof Kukucki, który aktywną polityką mieszkaniową zajmował się jeszcze jako wiceprezydent Włocławka. Równolegle do programu #naStart ministerstwo przygotowywało pod okiem Kukuckiego projekt nowelizacji ustawy o społecznych formach rozwoju mieszkalnictwa oraz niektórych innych ustaw. Zakłada on zwiększenie limitów wydatków budżetowych na budownictwo społeczne i komunalne. Na bieżący rok limit ten wynosi 1 mld zł. Po nowelizacji ma być to 5 mld. Pula co roku będzie się zwiększać o kolejnych kilka, nawet 10 miliardów. Do 2030 roku razem ma to być 50 miliardów zł. Te pieniądze znajdują się w Funduszu Dopłat, do którego zgłaszają się gminy chcące wybudować lub wyremontować nieruchomość czynszową. Mogą liczyć na dotację wynoszącą 80 proc. kosztów inwestycji. Część środków z funduszu dopłat zarezerwowana jest na remonty i budowy akademików. Zgodnie z założeniami do 2030 roku wybudowanych i wyremontowanych ma zostać ponad 200 tysięcy lokali.

Obie ustawy opublikowano w RCL 8 kwietnia. Znajdują się obecnie w konsultacjach i mają trafić pod obrady Sejmu w czerwcu tego roku. Do tego czasu w ministerstwie nie będzie już autorów obu ustaw. 30 kwietnia ministerstwo opuścił Krzysztof Kukucki, który 21 kwietnia wygrał II turę wyborów prezydenckich we Włocławku. Krzysztof Hetman kandyduje w wyborach do PE 9 czerwca z pierwszego miejsca wielkopolskiej listy Trzeciej Drogi, gdzie ma dużą szansę objąć mandat.

Dylematy Lewicy

O ile jednak dla środowiska PSL-u i Trzeciej Drogi program mieszkaniowy pilotowany przez Lewicę jest neutralny, a w przypadku Koalicji Obywatelskiej jest on także spełnieniem jednego z jej 100 konkretów, o tyle dla Lewicy zaakceptowanie programu kredytowego jest obciążeniem wizerunkowym. Politycy formacji wielokrotnie takie rozwiązania krytykowali w kampanii.

Frakcja Nowej Lewicy, która jest częścią koalicji rządowej, niechętnie komentuje projekt PSL-u, starając się przekierować uwagę na własny program podażowy i przekonać, że warunkiem jego realizacji jest zaakceptowanie kredytu #naStart. Anna-Maria Żukowska nazwała je w jednej z radiowych rozmów „ustawami syjamskimi”.

Czy zrobi Nowa Lewica, jeśli pod wpływem programu kredytowego ceny nieruchomości wystrzelą, zanim program podażowy zacznie się rozkręcać?

„Wydaje mi się nierealne oczekiwanie, że ceny mieszkań nie będą rosły. One rosły nawet wtedy, kiedy nie było kredytu 2 proc„ – mówi OKO.press Krzysztof Kukucki. ”Tamten program był rzeczywiście zrzucaniem pieniędzy z helikoptera. Jestem po wielu rozmowach z ministrem Hetmanem i wiem, że wyciągnęli wnioski z błędów swoich poprzedników i wpisali do ustawy szereg bezpieczników i warunków. Ale powtórzę jeszcze raz: nie chcę być adwokatem programów kredytowych. Moja opinia na ich temat jest powszechnie znana”.

W rządowej frakcji lewicy panuje przekonanie, że program kredytowy jest dla ich partnerów nienegocjowalny.

W rozmowie z OKO.press wiceminister Kukucki wskazuje, że realizacja obu programów — kredytowego i podażowego znalazła się już w umowie koalicyjnej. Punkt 21 dotyczący zwiększenia dostępności mieszkań głosi: „Strony Koalicji stworzą warunki dla istotnego przyspieszenia tempa oddawania nowych mieszkań: własnościowych, dostępnych na najem realizowany także przez samorządy oraz mieszkań socjalnych i komunalnych”. Część mówiąca o mieszkaniach własnościowych dotyczyć ma właśnie kredytów.

Czy znajdą się pieniądze?

W debacie nad „ustawami syjamskimi” pojawiają się jednak sugestie, że Nowa Lewica kupuje w rzeczywistości kota w worku. 50 miliardów do 2030 roku brzmi imponująco, ale program mieszkań społecznych i komunalnych może być pierwszym miejscem, w którym Ministerstwo Finansów zacznie szukać oszczędności. A ustawa w dosłownym brzmieniu mówi o tym, jaki jest limit wpłat do Funduszu Dopłat.

„Mówimy nie o rozmowach kuluarowych, tylko o ustawie, która wejdzie do porządku prawnego. Dziś mamy wpisany do ustawy limit wynoszący miliard złotych, a w zeszłym roku w Funduszu Dopłat były dwa miliardy. Gdyby chodziło nam tylko o to, żeby przelewać tam więcej pieniędzy, to nie ruszalibyśmy tych zapisów. A nam chodziło o to, żeby w kolejnych ustawach budżetowych znalazły się dokładnie te kwoty, które są wskazane w ustawie” – mówi OKO.press Krzysztof Kukucki.

„Ostateczna decyzja będzie należeć do ministra finansów, ale myślę, że to jest tak istotna sprawa dla Lewicy, że nie odpuścimy ani wpisania tych 5 miliardów do ustawy budżetowej, ani wydatkowania tych środków”.

I taką walkę o wpisywanie kwot do ustawy budżetowej Lewica będzie musiała toczyć co roku.

Coraz szerszy front sprzeciwu

Gdy politycy Nowej Lewicy zaciskają zęby i mówią o kompromisach i politycznej cenie koalicji, partia Razem głośno krytykuje program „mieszkanie #naStart” i zapowiada, że za nim nie zagłosuje. Siódemka parlamentarzystów, bo tyle głosów ma Razem w Sejmie, oczywiście nie zaważy nad losem ustawy. Ale sama partia przebija się ze swoją oceną do głównego nurtu debaty. W social mediach Razem pełno jest materiałów i wypowiedzi, w których projekt ustawy PSL-u nazywa się programem „Deweloper+”. Wyciągają archiwalne wypowiedzi Krzysztof Hetmana, w których minister krytykował kredyt 0 proc., a parlamentarzystki Razem wprost zarzucają resortowi rozwoju, że pracuje nad podniesieniem cen mieszkań.

Spór wokół poparcia Nowej Lewicy dla „mieszkania #naStart” wpisuje się w głębszy konflikt w klubie Lewicy.

„To nie jest konstruktywne. Czy oni robią cokolwiek, żeby wszedł nasz program, a nie wszedł kredyt 0 proc.? Łatwo jest być recenzentem, kiedy świadomie nie wchodzi się do rządu i nie bierze za nic odpowiedzialności. W czym pomoże publikowanie memów o Hetmanie? Przekonają go tak do czegoś?” – mówi OKO.press osoba z Nowej Lewicy.

Nie tylko Razem oprotestowuje kredyt 0 proc. W kampanię przeciwko nowemu programowi aktywnie włączają się ruchy miejskie, w tym Miasto Jest Nasze, które w wyborach samorządowych startowało w koalicyjnym komitecie Nowej Lewicy i Razem. MJN nie tylko opublikowało stanowisko w sprawie „mieszkania #naStart”, ale 6 maja organizuje także protest pod Ministerstwem Rozwoju pod hasłem „Kredyt 0 proc. szans na mieszkanie”, domagając się zaprzestania prac nad projektem.

Według doniesień medialnych przeciwników „mieszkania #naStart” nie brakuje też w Polsce 2050. Publicznie pomysł dopłat krytykował między innymi Ryszard Petru.

Co ciekawe, według badania przeprowadzonego przez United Surveys dla DGP i RMF FM, również Polki i Polacy nie są entuzjastycznie nastawieni do programów dopłatowych. Wśród wyborców i wyborczyń partii koalicji rządzącej zaledwie 18 proc. badanych popiera dofinansowania do kredytów. W kwietniu w mediach zaczęły pojawiać się artykuły mówiące o skoku cen nieruchomości i wzroście rezerwacji mieszkań u deweloperów już po samym skierowaniu projektu PSL-u do konsultacji.

Skoro program obarczony jest takim ryzykiem toksycznego wpływu na ceny mieszkań, jest kosztowny, a dodatkowo nie cieszy się społecznym poparciem, to po co go wdrażać? W social mediach mnożą się anonimowe profile satyryczne, które wprost oskarżają rząd o działanie pod wpływem deweloperskiego lobby.

Dlaczego KO i PSL upierają się przy tych programach?

„Teza, że ten program napisali deweloperzy, jest po prostu nieprawdziwa. Być może wynika z braku zrozumienia politycznych kalkulacji PO i PSL-u. To nie jest przypadek, że obie partie składały obietnice wprowadzenia dopłat do kredytów. Oni byli zawsze dumni z programów »Rodzina na swoim« i »Mieszkanie dla młodych«. Odruchowo powtarzają coś, co w ich ocenie im po prostu wyszło” – mówi osoba z Nowej Lewicy.

„Rodzina na swoim” to program wprowadzony jeszcze przez PiS w 2007 roku, który rząd PO-PSL kontynuował do roku 2013. Jego kontynuacją była program kredytowy „Mieszkanie dla młodych”, który działał od 2014 do 2018 roku. „Mieszkanie plus”, flagowy program podażowy PiS-u, miał być przełamaniem polityki mieszkaniowej opartej całkowicie na prywatnych deweloperach. I poniósł spektakularną porażkę.

W lutym 2023 roku Donald Tusk mówił podczas spotkania w Pabianicach:

„My realizowaliśmy mniej ambitny, ale też ambitny program, wtedy, kiedy miałem zaszczyt być premierem polskiego rządu. I to doprowadziło do zbudowania ok. 250 tysięcy mieszkań„ – mówił Tusk. I dopowiadał, że w ramach ”Mieszkania plus" rząd Morawieckiego wybudował przez lata zaledwie 20 tysięcy mieszkań. Tę wypowiedź, zrównującą liczbę dopłat do kredytów przeznaczonych na zakup nieruchomości u prywatnych przedsiębiorców z liczbą mieszkań wybudowanych przez państwowego dewelopera, portale Demagog oraz Konkret24 uznały za manipulację.

Zaproponowany wtedy przez Tuska kredyt 0 proc. nie był jednak odpowiedzią na „mieszkanie plus”, ale na BK2%, który znajdował się jeszcze w konsultacjach. Zainteresowanie nim było ogromne. W kilka miesięcy na przełomie 2023 i 2024 roku udzielono 60 tysięcy kredytów i wyczerpano pulę środków całego programu. Idąc tokiem argumentacji Donalda Tuska z Pabianic – w pięć miesięcy PiS „wybudował” trzy razy więcej mieszkań niż w osiem lat. Konkret.

"I to jest kolejny powód, dla którego oni się z tego nie wycofają.

No bo jak to będzie wyglądało? Że za PiS-u kredyty były, a w wolnej Polsce nie będzie niczego?"

- dopowiada nasz rozmówca z NL.

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze