0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

"Próbowałam zarazić Grzegorza Schetynę innym podejściem do polityki, bardziej otwartym i samorządowym. Niestety moja wizja nie zyskała akceptacji" - oświadczyła prezydent Łodzi Hanna Zdanowska, rezygnując z udziału w sztabie wyborczym KO. Jej krytyka jest w pewnym stopniu zbieżna jest z analizą OKO.press.

We wtorek 30 lipca 2019 Koalicja Obywatelska przedstawiła pierwsze trzy osoby na listach w 41 okręgach wyborczych do Sejmu (cały zestaw nazwisk - tutaj). Według zapowiedzi, 20 procent miejsc miało trafić do osób spoza partii politycznych. "Chcemy otworzyć listy na obywateli, ludzi aktywnych, społeczników, ekspertów, samorządowców, organizacje pozarządowe. Idziemy do wyborów jako Koalicja Obywatelska, ale nie koalicja partii politycznych, tylko ludzi, którzy podzielają nasz światopogląd” – deklarował w połowie lipca Grzegorz Schetyna, przewodniczący PO. 30 lipca był ostrożniejszy:

Obiecywaliśmy otworzenie tych przestrzeni [list Koalicji Obywatelskiej] dla aktywistów, samorządowców, społeczników, organizacji pozarządowych ludzi spoza partyjnej polityki czy w ogóle spoza polityki
Listy są zdominowane przez polityków, np. aż 80 proc. ma parlamentarny staż, ludzi spoza partyjnej polityki jest ledwie kilkoro
Konferencja prasowa ,30 lipca 2019

Sam Schetyna tłumaczył się z niespełnienia zapowiedzi: "Tak się stało w części. Tak jak mogliśmy to zrobić na dzisiaj, ale będziemy pracować".

Liderka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer poszła dalej: "Można śmiało powiedzieć, że [koalicja] składa się nie z czterech podmiotów [PO, N, IP, Z], ale tak naprawdę z pięciu, tym piątym jest czynnik obywatelski, samorządowcy, ale również ludzie spoza polityki, których przyciągnęliśmy do nas na listy".

Sprawdziliśmy, kim są 123 osoby umieszczone na miejscach 1-3 list KO w 41 okręgach. Analiza pokazuje, że Grzegorz Schetyna i Katarzyna Lubnauer zasadniczo się mylą. Wszystko wskazuje na to, że przy tworzeniu list - cały czas mowa o zapewne "biorących" trzech czołowych miejscach (patrz dalej) - zwyciężyła logika instytucji, jakimi są partie polityczne.

Oczywiście, nie ma nic dziwnego w tym, że partie umieszczają na listach wyborczych działaczy, a najaktywniejszym dają wysokie miejsca. Jednak Koalicja Obywatelska obiecywała co innego. Inne też było oczekiwanie środowisk obywatelskich, któremu dawało też wyraz OKO.press ("Szczęśniak: Bardzo przepraszam, ale nie chcę samych polityków na listach").

Ze względu na rangę najbliższych wyborów i charakter sporu w Polsce oraz udział obywatelskich liderek i liderów w życiu publicznym w ostatnich czterech latach, należałoby poszerzyć o nich listy wyborcze. Także z myślą o skuteczności: pokazaniu świeżego wizerunku, odwołaniu do barwnych postaci.

Symboliczny jest tu przykład Iwony Hartwich - jednej z liderek protestów opiekunek osób z niepełnosprawnościami z 2018 roku. W ciągu kilku godzin przewodniczący PO (który osobiście zatwierdza listy wyborcze) poszedł po rozum do głowy. Jeszcze we wtorek, w dniu ogłoszenia list, Hartwich nie była kandydatką. Na FB napisała, że wcześniej proponowano jej "trójkę", ale "trójka" zmieniła się w "siódemkę", więc rezygnuje: "decyzję Platformy Obywatelskiej odbieram jako niepoważne potraktowanie nie tylko mojej osoby, ale również środowiska Osób z Niepełnosprawnościami. Sytuacja jest dla mnie przykra i czuję się oszukana". Jej oświadczenie wywołało poruszenie w mediach.

W środę 31 lipca Schetyna spotkał się z Hartwich i wrócił do propozycji "trójki" (za Arkadiusza Myrchę z Torunia). Takich korekt (o ile do nich dojdzie) trzeba by znacznie więcej, by zmienić charakter list KO.

Policzyliśmy, że wśród 123 osób tylko 24 nigdy nie było w Sejmie, Senacie czy Parlamencie Europejskim. Oznacza to, że 80,5 proc. kandydujących to "starzy wyjadacze", w znacznej większości z Platformy Obywatelskiej.

Omówmy to po kolei.

16 kandydatów partii koalicyjnych (13 proc. miejsc)

Wśród 123 nazwisk znalazło się 16 kandydatów trzech koalicjantów Platformy Obywatelskiej.

  • Nowoczesna ma 11 kandydatów. "Jedynkę" dostał Witold Zembaczyński w Opolu, Katarzyna Lubnauer jest "dwójką" w Warszawie;
  • Zieloni dostali trzy miejsca, w tym nietypową dla KO "jedynkę" w Zielonej Górze dla Tomasza Aniśko, który zepchnął na drugie miejsce zasłużonego dla PO lokalnego lidera Waldemara Sługockiego, członka obu rządów PO-PSL. "Dwójkę" we Wrocławiu dostała współprzewodnicząca partii Małgorzata Tracz;
  • Inicjatywa Polska ma dwa miejsca, w tym "jedynkę" w Gdyni dla Barbary Nowackiej.

Trzech polityków pozyskanych

W kategorii polityków pozyskanych z innych obozów doszukaliśmy się tylko trzech, ale wszyscy dostali "jedynki":

  • w Chełmie Riad Haider, radny komitetu SLD Lewica Razem, 68-letni lekarz syryjskiego pochodzenia;
  • w Krakowie Paweł Kowal. Jest tu polityczna anegdota. W wyborach 2007 roku jako kandydat PiS Kowal rywalizował z Jarosławem Gowinem, wtedy kandydatem PO. Znów będą walczyć, ale "zamienili się partiami";
  • w Rzeszowie Tadeusz Ferenc związany z SLD, prezydent miasta od 17 lat.

Uwaga! Mówimy tu cały czas o pierwszych trzech miejscach na listach. Na dalszych osób pozyskanych jest więcej, np. Katarzyna Piekarska jest szóstką w Warszawie. W lipcu 2019 zrezygnowała z członkostwa w SLD.

Czworo społeczników spoza polityki (i to na siłę)

Szukaliśmy na listach (cytując Schetynę) "obywateli, ludzi aktywnych, społeczników, ekspertów, osób z organizacji pozarządowych". Sprawdzaliśmy, czy są takie osoby, które nie należą do czterech partii koalicyjnych, bo tak przecież należy rozumieć deklaracje Grzegorza Schetyny. Znaleźliśmy cztery osoby "spoza polityki", o których można powiedzieć, że są obywatelsko czy społecznie aktywni:

  • Joanna Jaśkowiak - "jedynka" w Poznaniu, działa w Kongresie Kobiet. Za słowa wypowiedziane ze sceny podczas Międzynarodowego Strajku Kobiet ("brakuje mi słów. Tylko jedno niecenzuralne przychodzi mi do głowy: wkurw. Jestem wkurwiona") została pozwana, ale sąd ją uniewinnił. Uznajemy ją za przede wszystkim społeczniczkę, choć w 2018 roku weszła do sejmiku wielkopolskiego z listy KO - z ostatniego, siódmego, miejsca zdobyła ponad 30 tys. głosów (drugi wynik w mieście);
  • Piotr Adamowicz - brat zamordowanego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. To dziennikarz, pracował dla zagranicznych agencji prasowych, w PRL działał w opozycji demokratycznej.
  • Izabela Migocz, "trójka" w Opolu, społeczniczka związana wcześniej z Wiosną: startowała do Parlamentu Europejskiego z jej list z czwartego miejsca na Dolnym Śląsku. Jest dyrektorką Miejskiej Biblioteki Publicznej w Kędzierzynie-Koźlu.

Do kategorii "zaangażowanych nie partyjnych" można też zaliczyć

  • Tomasza Zimocha, kontrowersyjną "jedynkę" w Łodzi (patrz - dalej), legendarnego sprawozdawcę sportowego, który został zawieszony w Polskim Radio po odważnym politycznie wywiadzie, jakiego udzielił "Dziennikowi Gazecie Prawnej".

Oczywiście wśród polityków i polityczek trafiają się osoby angażujące się w sprawy obywatelskie, protesty, nastawione na aktywizm, granice są tu płynne, jak w przypadku Iwony Kamińskiej-Lech z Kongresu Kobiet, ale jest ona jednocześnie działaczką Nowoczesnej.

Być może do tej krótkiej listy dołączy Iwona Hartwich na trójce w Toruniu oraz inne osoby - na dalszych miejscach.

Partia nie podjęła - przynajmniej na razie, bo listy mają się domknąć 17 sierpnia 2019 - na większą skalę próby wprowadzenia na listy działaczek i działaczy społecznych czy obywatelskich, osób uczestniczących w protestach kobiet, obronie sądów, aktywistów ekologicznych, strajkujących lekarzy czy nauczycieli itp., zabrakło także społeczników typu Janki Ochojskiej, która kandydowała z powodzeniem w eurowyborach 2018.

Samorządowcy - trudno ocenić granice

Samorządowcy, których obecność była szumnie zapowiadana, to zazwyczaj działacze PO szczebla powiatowego czy wojewódzkiego, którym nie udało się w 2015 roku dostać do Sejmu lub w 2019 do europarlamentu. Zgodnie z oczekiwaniami nie ma na listach "wielkich samorządowych nazwisk", za wyjątkiem Tadeusza Ferenca, który jest gotów po 17 latach prezydentury porzucić Rzeszów.

Czerpanie z doświadczonych samorządowców nie jest niczym nadzwyczajnym. Wielu obecnych posłów zaczynało w samorządach - w tym Katarzyna Lubnauer, Małgorzata Kidawa-Błońska czy Tomasz Siemoniak - to jedna z typowych ścieżek politycznej kariery. KO uczyniła z "samorządowców" wyborczy sztandar, który jednak przykrywa zwyczajną rzeczywistość polityczną.

Do postaci dotąd nie związanych lub związanych luźno z partiami należą wśród wyborczych "trójek": Adam Potocki, starosta w Chrzanowie (tamtejsza "trójka"), być może Marta Wcisło, radna z Lublina (też "trójka"), choć należy do Klubu Prezydenta Krzysztofa Żuka (PO). "Nowym człowiekiem" w polityce jest młodziutki samorządowiec z Sosnowca Mateusz Bochenek (26 lat), a także Tomasz Czuczak (42 lata), sekretarz Koszalina i wiceprezes Stowarzyszenia Gmin Euroregionu Pomerania, "dwójka" w Koszalinie. Trudno tu jednak podać precyzyjne statystyki.

Kobiety - 43 proc. w pierwszych trójkach i 34 proc. na "jedynkach"

Bardzo cieszy mnie, Basię [Nowacką] i Małgosię [Kidawę-Błońską], że jest tak dużo kobiet na listach [Koalicji Obywatelskiej]
43 proc. na pierwszych trzech miejscach i 34 proc. na "jedynkach" to dobry wynik jak na polskie standardy, ale niezaskakujący dla N. i PO
Konferencja prasowa,30 lipca 2019
"Wśród 123 osób kobiet jest 53, co daje udział 43 proc. czyli znacznie więcej niż wymagana ustawowa kwota 35 proc. Na "jedynkach" przewaga mężczyzn niepokojąco jednak rośnie, kobiet jest już tylko 14, czyli 34 proc.

W żadnym okręgu nie było trzech kobiet na trzech pierwszych miejscach, za czysto męski okazał się jeden okrąg - Kraków.

Wskaźniki udziału kobiet - jak na polską politykę - są rzeczywiście wysokie, ale stanowią normę w praktyce politycznej zarówno PO, jak w krótszej historii Nowoczesnej.

Od wyborów w 2011 roku PO stosuje - choć z wyjątkami - zasadę: minimum jedna kobieta w pierwszej trójce i dwie w pierwszej piątce, podobnie w wyborach 2015 zrobiła Nowoczesna. W efekcie w klubie Nowoczesnej (z początku VIII kadencji w 2015 roku) kobiety stanowiły 43 proc., w PO - 36 proc.. To ogromna przewaga nad PiS (23 proc.) nie mówiąc o PSL (19 proc.) czy Kukiz'15 (15 proc.).

50 lat, jak zwykle

Średnia wieku kandydatów KO z miejsc 1-3 wynosi równe 50 lat, niemal dokładnie tyle, ile wynosił średni wiek wszystkich posłów rozpoczynających w 2015 roku obecną (VIII) kadencję Sejmu - 49 lat. Najstarsi są Tadeusz Ferenc (79 lat - patrz wyżej) oraz Dariusz Rosati - 73 lata, nr 3 w Warszawie, z bogatą karierą rządową i partyjną (od PZPR przez SD do PO). Najmłodszy jest samorządowiec PO z Sosnowca Mateusz Bochenek (26 lat) i Kinga Gajewska, 29-letnia posłanka PO, prawniczka, bizneswomen i zawodniczka motocrossu.

W pierwszych trójkach jest:

  • 3 dwudziestolatków (roczniki 90.) - 2,4 proc.;
  • 15 trzydziestolatków (roczniki 80.) - 12,2 proc.;
  • 39 czterdziestolatków (roczniki 70.) - 31,7 proc.

Kandydaci Koalicji Europejskiej na "jedynkach" i "dwójkach" do Parlamentu Europejskiego, jak wyliczyliśmy, byli sporo starsi - 58 lat. Polscy europosłowie już w poprzedniej kadencji PE byli - obok Luksemburga - najstarsi w Europie, po wyborach 2018 nie stracili na dojrzałości (przynajmniej tej metrykalnej).

Zdanowska opuszcza sztab

Ogłoszeniu list towarzyszyły kontrowersje.

Ze sztabu Koalicji Obywatelskiej odeszła Hanna Zdanowska, prezydentka Łodzi. Poszło o kandydaturę Tomasza Zimocha (patrz - wyżej), który będzie otwierał łódzką listę. "Proponowałam zupełnie inną listę. Kandydatów, którzy mogliby powtórzyć w wyborach mój sukces z wyborów samorządowych. Listę, która byłaby nowym, świeżym otwarciem.

Próbowałam zarazić Grzegorza Schetynę innym podejściem do polityki, bardziej otwartym i samorządowym. Niestety moja wizja nie zyskała akceptacji"

- oświadczyła Zdanowska, która w wyborach samorządowych 2018 wygrała w I turze z wynikiem 70 proc. Jej krytyka zbieżna jest z wynikami analizy OKO.press.

Czy wszystkie te osoby mają szanse znaleźć się w Sejmie?

Czy przedstawione we wtorek "jedynki", "dwójki" i "trójki to pewniaki, które zobaczymy w przyszłym Sejmie? Z dużym prawdopodobieństwem - tak.

Załóżmy, że Koalicja Obywatelska zdobywa ok. 26 proc. - tak jak PO w sondażu Kantar z 3-4 lipca (analizowaliśmy go tu) i KO w sondażu IBRIS z 26-27 lipca. Koalicja miałaby wówczas do podziału ok. 150 mandatów. Teoretycznie oznacza to, że do Sejmu wejdą wszystkie "trójki", a także 30 osób z dalszych miejsc.

Koalicja mówi jednak, że chce wygrać z PiS (na co obecnie nie wskazuje jej poparcie, ale ciężka praca, kampania wyborcza i sami wyborcy sprawiają niespodzianki). Załóżmy, że KO zamienia się rolami z PiS i ku zaskoczeniu partii rządzącej zdobywa 40 proc. głosów. Miałaby wtedy ok. 215 mandatów i mogłaby wprowadzić aż po 5-6 osób z każdego okręgu.

Pewną wskazówką, kto ma szanse, są poprzednie wybory. W 2015 roku Platforma Obywatelska (miała wynik 24,1 proc.) zdobyła w Warszawie 7 mandatów, a Nowoczesna (miała 7,6 proc.) - trzy. Jednak w 2019 roku z dużym prawdopodobieństwem podzieli te mandaty z lewicowym blokiem. W 2015 roku Zjednoczona Lewica nie przekroczyła 8-procentowego progu. Z kolei w okręgu rzeszowskim PO wprowadziła tylko dwoje posłów.

Będzie walka o lewicowych wyborców

"Szanujemy różnorodność naszej koalicji i wiemy, że to jest recepta na zwycięstwo" - mówiła podczas konferencji prasowej Barbara Nowacka. Wspomniała też o osobach wcześniej związanych z SLD, które dołączają do KO. Najbardziej znani z nich to Katarzyna Piekarska - będzie "szóstką" w Warszawie i Tadeusz Ferenc ("jedynka" w Rzeszowie).

Opozycja próbowała w wyborach do europarlamentu wystartować w szerokiej koalicji. PO, Nowoczesna, SLD, PSL i Zieloni stworzyły Koalicję Europejską, poza nią pozostały Wiosna Roberta Biedronia i Razem. Grzegorz Schetyna zapowiadał, że na wybory parlamentarne zbuduje jeszcze szerszą koalicję, a Włodzimierz Czarzasty podejmował próby ściągnięcia do Koalicji także Wiosny.

Wyłamał się jednak PSL. Skoro nie udało się stworzyć bloku od ludowych konserwatystów po SLD, Schetyna zrezygnował ze wspólnego startu z partią Czarzastego. I ogłosił koncepcję "koalicji ludzi dobrej woli". W praktyce politycznej oznacza to, że na listach znajdą się także politycy ugrupowań spoza Koalicji Obywatelskiej, również lewicowych.

Jak pokazuje nasza analiza, "ludzie dobrej woli" w ogromnej większości to działacze partyjni.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze