0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 26.03.2024 Kosowo , Polski Kontyngent Wojskowy . Minister Wladyslaw Kosiniak - Kamysz podczas spotkania wielkanocnego z zolnierzami PKW Kosowo . Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Wyborcza.pl26.03.2024 Kosowo , ...

Władysław Kosiniak-Kamysz kilkakrotnie powtórzył, że Polska jest gotowa pomóc władzom ukraińskim w „dostarczeniu na front” przebywających w Polsce Ukraińców w wieku poborowym. Minister obrony podał to jako rzecz oczywistą politycznie i moralnie, sojusznicze zobowiązanie i wsparcie działań ukraińskiego rządu, który odmawia poborowym usług konsularnych. Co więcej, przedstawił swoje stanowisko jako wyraz powszechnych odczuć Polek i Polaków.

Wicepremier zapomina o zobowiązaniach, jakie Polska ma wobec ukraińskich uchodźców, a jego wywody o Polakach „sfrustrowanych” i „zbulwersowanych” widokiem młodych Ukraińców w galeriach czy kawiarniach mogą zadziałać na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. I mieć dewastujące skutki na postawy wobec ukraińskich migrantów zmniejszając szansę na ich integrację w Polsce.

Szef PSL de facto namawia, by patrzeć na Ukraińców podejrzliwie i mruczeć pod nosem: „Nie masz prawa siedzieć w naszej kawiarni, czy założyć w Polsce firmy. Jesteś ukraińskim tchórzem, trzeba cię zabrać na front, tam jest twoje miejsce”.

Jest to szkodliwe, niezależnie od tego, czy Kosiniak-Kamysz wyraża własne poglądy, czy też gra twardego wobec uchodźców polityka, żeby konkurować o eurowyborców z Konfederacją czy PiS-em.

Na zdjęciu głównym: Władyslaw Kosiniak-Kamysz na spotkaniu wielkanocnym z żolnierzami Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Kosowie, 26 marca 2024. Fot. Mateusz Skwarczek/Agencja Wyborcza.pl

„Widzę to tak” to cykl, w którym od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Zachęcamy do polemik

Jesteśmy jako Polska gotowi pomóc

Kosiniak-Kamysz komentował decyzję szefa ukraińskiego MSZ Dmytra Kułeby, który polecił konsulatom (m.in. w Polsce), by nie przedłużać paszportów Ukraińcom w wieku 18-60 lat. „W celu przywrócenia sprawiedliwego traktowania mężczyzn w wieku mobilizacyjnym w Ukrainie i za granicą” – uzasadnił.

Kułeba chce wymusić na Ukraińcach powrót do ojczyzny i walkę w jej obronie, bo obok braku broni i amunicji, brak żołnierzy jest przyczyną pogarszającej się sytuacji na froncie.

Przeczytaj także:

„Nie dziwię się, że minister spraw zagranicznych Ukrainy podjął taką decyzję” – mówił Kosiniak-Kamysz 24 kwietnia 2024 w Polsat News. „Ukraińskie władze robią wszystko, żeby dostarczyć nowych żołnierzy na front, bo potrzeby są ogromne (...) na pewno 400 tysięcy żołnierzy. My jako Polska już dawno temu sugerowaliśmy stronie ukraińskiej, że jesteśmy w stanie pomóc we wskazaniu tych, którzy są objęci obowiązkiem wojskowym i powinni udać się na Ukrainę. To jest obywatelski obowiązek" (podkr. – OKO.press).

„Polska jest gotowa pomagać Ukrainie, ale proces rekrutacji jest związany z działaniami ukraińskiego rządu” – mówił już ostrożniej 25 kwietnia na sejmowym korytarzu.

Za to Ministerstwo Obrony Narodowej 26 maja 2024 w wypowiedzi dla gazeta.pl poszło krok dalej: „Kwestia ewentualnej pomocy w powrocie/odsyłaniu obywateli ukraińskich w wieku poborowym przebywających w Polsce wymaga uzgodnień dwustronnych. Polska jest gotowa do takich rozmów”.

Litwa się przygląda Polsce, Berlin mówi nie

Deklaracje polskiego wicepremiera mogą mieć znaczenie dla losów uchodźców nie tylko w Polsce.

„Władze litewskie są gotowe pomóc Ukrainie w powrocie mężczyzn w wieku poborowym do ojczyzny” – powiedział szef litewskiego ministerstwa obrony Laurynas Kasčiūnas. Litwa „nie rozważa konkretnych działań”, ale „będzie monitorować zachowanie Polski w tej kwestii”.

Tymczasem jak donosi Deutsche Welle, władze Berlina ogłosiły, że w razie odmowy przedłużenia paszportu imigrantowi z Ukrainy, urząd migracyjny może mu wydać dokument podróży na wyjazd za granicę. Uchodźcy z Ukrainy w Niemczech, podobnie jak w Polsce mają status ochrony tymczasowej. Troska o nich należy do kompetencji władz landów.

The Kyiv Independent podkreśla tę różnicę: „Niemcy nie będą odsyłały z kraju ukraińskich mężczyzn, za to polski wicepremier ogłosił, że chętnie pomoże Ukrainie w odsyłaniu obywateli w wieku poborowym”.

Dlaczego Polska miałaby w tym brać udział?

Decyzja ministra Kułeby jest zrozumiała w dramatycznej sytuacji, w jakiej znalazła się Ukraina, choć wydaje się zaostrzoną interpretacją ustawy o mobilizacji przyjętej przez Radę Najwyższą Ukrainy 11 kwietnia 2024. Przewiduje ona zawieszenie usług konsularnych (np. przedłużania paszportów) dla mężczyzn w wieku poborowym (18-60 lat) przebywających poza granicami kraju dopiero wtedy, gdy nie zaktualizują książeczek wojskowych (mają na to 60 dni, mogą to zrobić także za pomocą aplikacji). Ostatecznie zdecydowano, że wezwanie do wojska będzie nadal dostarczane przez pocztę (w formie papierowej), a nie elektronicznie.

Kosiniak-Kamysz jakby zapominał, że omawiana ustawa i polityka rządu Wołodymyra Zełenskiego wobec uchodźców z Ukrainy nie obowiązują w Polsce.

W naszym kraju obowiązuje aktualizowana obecnie ustawa z 2022 roku o pomocy obywatelom Ukrainy, która stanowi, że uchodźcom i uchodźczyniom z Ukrainy przysługuje w Polsce tzw. ochrona czasowa.

Zgodnie z ustawą o udzielaniu cudzoziemcom ochrony (a także prawem unijnym) mają one i oni zagwarantowane prawo do (legalnego) pobytu, dostęp do rynku pracy i zakwaterowania, pomoc medyczną oraz dostęp dzieci do edukacji. „Ochrony czasowej udziela się do chwili, gdy ustaną przeszkody do bezpiecznego powrotu cudzoziemców do uprzedniego miejsca ich zamieszkania”.

Polska ustawa zapewnia także ochronę danych cudzoziemca – „nie mogą być udostępniane ani pozyskiwane od podmiotów, wobec których istnieje uzasadnione domniemanie, że dopuszczają się prześladowań lub wyrządzają poważną krzywdę”.

Oczywiście ustawodawcy chodziło o ochronę danych przede wszystkim przed służbami rosyjskimi. Paradoksalnie jednak także władze ukraińskie chcą zmuszać do udziału w wojnie, działają na szkodę tych poborowych, którzy nie chcą walczyć (i ginąć) za ojczyznę. Im groźniej na froncie, tym bardziej rośnie zagrożenie uchodźcy, przed którym mamy go w Polsce chronić.

Im bardziej młodzi Ukraińcy są potrzebni na froncie, tym bardziej polskie prawo chroni ich przed przymusowym udziałem w wojnie.

Jeśli przyjąć (a trudno myśleć inaczej), że w interesie Polski, a także Europy i w ogóle świata, jest zwycięstwo Ukrainy w wojnie z Rosją, a jej porażka byłaby katastrofą w skali globalnej, to powinniśmy być jako państwo, społeczeństwo (żeby nie powiedzieć górnolotnie – naród) zainteresowani, by jak najwięcej uchodźców w wieku poborowym wróciło do Ukrainy, by walczyć z Rosją. Ale jeszcze raz zwróćmy uwagę na paradoks: im większe jest zagrożenie ze strony rosyjskiego wojska, tym większe ryzyko takiego powrotu, i tym samym, tym wyrazistszy powód, by udzielić Ukraińcom ochrony w Polsce.

Jak mielibyśmy „pomagać w odsyłaniu/powrocie”?

Oczywiście Polska może, a nawet powinna ułatwiać powrót Ukraińcom, którzy chcą walczyć za ojczyznę. Zgodnie z interesem naszego kraju i bez łamania prawa humanitarnego, można by zapewnić ułatwienia w transporcie, a nawet dodatkowe świadczenia rodzinom poborowych pozostawionym w Polsce.

Prawnie i moralnie wątpliwe byłoby jednak ułatwianie ukraińskim władzom wyszukiwania poborowych np. poprzez udostępnianie potężnej bazy uchodźczych PESEL-i.

Trudno sobie wprost wyobrażać dalej idącą „pomoc w powrocie/odsyłaniu obywateli ukraińskich w wieku poborowym przebywających w Polsce”. Policja miałaby legitymować i zatrzymywać podejrzanych o uchylanie się od służby? Polskie urzędy miałyby uzależniać wypłacanie świadczeń od „wyjaśnienia sytuacji poborowych”?

Czy każdy musi ginąć za ojczyznę?

Kosiniak-Kamysz myśli jak minister obrony, czy nawet dowódca armii walczącej z Rosją. Ale to nie jest polska armia.

Nawet zresztą oczywista oczywistość, że każdy ma obowiązek walczyć za własną ojczyznę, nie jest aż tak jednoznaczna. Polski wicepremier jako kochający ojciec zawahałby się pewnie, gdyby jego nowonarodzony syn miał za 20 kilka lat iść na jakiś front (oby go nie było!). Znam młodych Ukraińców, którzy ułożyli sobie życie w Polsce i nie chcą walczyć z Rosją. Martwią się, co zrobią, gdy paszport straci ważność. Rozumiem ich postawę.

Konstytucja w art. 85 stanowi, że obowiązkowi służby wojskowej nie podlegają obywatele, którym „przekonania religijne lub wyznawane zasady moralne nie pozwalają na odbywanie służby wojskowej (...) Mogą być zobowiązani do służby zastępczej”. Mogą!

Ustawa o obronie ojczyzny z 2022 roku bierze pod uwagę to, gdzie przebywa potencjalny żołnierz: „obywatel polski będący równocześnie obywatelem innego państwa nie podlega obowiązkowi obrony [Ojczyzny], jeżeli stale zamieszkuje poza granicami RP”. Jest tu wymóg podwójnego obywatelstwa, ale także zrozumienie dla sytuacji kogoś, kto mieszka i żyje w innym kraju.

Europejski Trybunał Praw Człowieka w wielu orzeczeniach (np. tutaj w sprawie obywatela Turcji) uznawał, że państwa nie mają prawa prześladować ludzi, których poglądy np. pacyfistyczne, uniemożliwiają służbę wojskową.

Europejskie konwencje dopuszczają zawieszenie obowiązywania praw człowieka przez państwa, które znalazły się w stanie zagrożenia np. wojennego, ale są od tego wyjątki, a z pewnością nie wolno wymuszać takiej decyzji na obywatelach innego kraju.

Deklaracje Kosiniaka-Kamysza, czy nie daj Boże, zaangażowanie polskich władz w namierzanie, czy nękanie poborowych, mogłoby sprawić, że uchodźcy podejmą decyzję o wyjeździe np. do Niemiec, które – na co się zanosi – zagwarantują przestrzeganie im uchodźczych praw. Byłoby to niekorzystne dla polskiej demografii i polskiej gospodarki.

„Polacy są zbulwersowani”. Chodzi o to, żeby byli?

„Myślę, że wielu naszych rodaków było i jest zbulwersowanych, gdy widzą w hotelach, w kawiarniach młodych ukraińskich mężczyzn i słyszą o tym, ile wysiłku kosztuje nas pomaganie Ukrainie” – mówił Kosiniak-Kamysz w Polsat News.

Na sejmowym korytarzu precyzował: „wiem, co budzi pytania, a czasem nawet frustrację u Polaków, w polskich domach. To, jak widzą młodych Ukraińców w wieku poborowym w galeriach czy hotelach, jeżeli jest pilna potrzeba, a jest taka potrzeba, żeby do armii ukraińskiej zgłosili się nowi rekruci, których można by wysłać, żeby bronili Ukrainy, o tym rozmawiałem z przedstawicielami władz Ukrainy”.

Zapewne wicepremier w diagnozie polskich nastrojów ma trochę racji, ale z pewnością przesadza. W sondażach Ipsos dla OKO.press i TOK FM już czterokrotnie stawialiśmy pytanie, "czy byłoby dla Polski dobrze, czy też źle, gdyby osoby z Ukrainy, które obecnie przebywają w Polsce, miały zostać na wiele lat”.

Pozytywne nastawienie faktycznie słabnie, ale wciąż jest silne. W maju 2022 roku 67 proc. Polek i Polaków uważało, że ukraińska obecność byłaby dla Polski dobra, a 24 proc., że „byłoby źle”. Taki stan życzliwości utrzymywał się jeszcze w listopadzie 2022 (69 proc. pozytywnych odpowiedzi). W lutym 2024 liczba osób życzliwych spadła do 45 proc., ale wciąż nieznacznie przewyższa liczbę niechętnych (40 proc.).

Rzecz w tym, że postawy wobec „obcych”, nawet tak bliskich nam kulturowo, są łatwo podatne na ksenofobiczne argumenty.

Wypowiedzi Kosiniaka-Kamysza, polityka cieszącego się wysokim zaufaniem społecznym (w marcowym sondażu CBOS czwarte miejsce z 45 proc. deklaracji zaufania, w kwietniowym Ibris – 5. miejsce i 42 proc.) mogą wywołać efekt samospełniającej się przepowiedni.

W uchodźcach i uchodźczyniach, którzy śmieją się w kawiarni, kupują coś w markecie, czy wynajmują pokój w hotelu, możemy widzieć współobywateli, którzy uciekając przed zagrożeniem, próbują sobie urządzić życie w naszym wspólnym kraju. Kosiniak-Kamysz namawia, by patrzeć na nich podejrzliwie i mruczeć pod nosem: „Nie masz prawa iść sobie na kawę, czy założyć w Polsce firmy. Jesteś ukraińskim tchórzem, trzeba cię wysłać na front, tam jest twoje miejsce”.

Prawicowy polityk, stawiający otwarcie na tzw. tradycyjne wartości, chce zapewne podbudować swój wizerunek jako odważnego patrioty, ale koszt takiej autokreacji może być wysoki.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze