0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.plFot. Jakub Orzechows...

Opublikowany w OKO.press tekst Mariusza Jałoszewskiego „Pułapka konkursów ministra Bodnara. Czy bohaterowie walki o sądy mają teraz odejść?” wywołał duże poruszenie i spotkał się z krytyką z różnych stron. Głównie dlatego, że został odczytany jako podważanie wyniku konkursu na dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury, który wygrał sędzia Wojciech Postulski.

„Widzę to tak” to cykl, w którym od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Takim tekstem był artykuł Mariusza Jałoszewskiego. Tekst Anny Wójcik jest odpowiedzią na ten artykuł

Główną tezą tekstu Mariusza Jaloszewskiego jest, że osoby aktywnie walczące o praworządność w Polsce za rządów PiS i broniące konstytucyjnych i europejskich wartości, ponosząc za to osobiste i zawodowe koszty, nie są dzisiaj doceniane przy obsadzie państwowych stanowisk.

Co więcej, że osoby, które wsławiły się obroną zasad państwa prawa i prawa europejskiego w Polsce wręcz zawczasu rezygnują z ubiegania się o różne stanowiska.

Po trzecie, tekst sugeruje, że osoby, które są symbolami walki o praworządność, stając na czele takich instytucji jak Krajowa Szkoła Sądownictwa i Prokuratury, byłyby wzorem dla przyszłych sędziów i prokuratorów, dlatego należałoby preferować je na takie stanowiska.

Na zdjęciu głównym: debata w Lublinie w 20. rocznicę uchwalenia Konstytucji, grudzień 2017 roku. Od lewej: Ewa Łętowska, Adam Bodnar, Marcin Matczak, Mirosław Wyrzykowski i prowadząca Ewa Siedlecka.

Przeczytaj także:

Czy bohaterowie są naprawdę niedoceniani?

Pierwsza teza jest raczej nieprawdziwa, ponieważ wielu kluczowych obrońców i obrończyń praworządności już sprawuje stanowiska państwowe.

Choćby Adam Bodnar, minister sprawiedliwości, wcześniej m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich, jedyny bodaj minister w rządzie Donalda Tuska spoza partyjnego rozdania. Dalej wiceministrowie sprawiedliwości (podsekretarze stanu): Dariusz Mazur, sędzia, członek Stowarzyszenia Sędziów THEMIS oraz Maria Ejchart, wcześniej koordynatorka Komitetu Obrony Sprawiedliwości sieciującego organizacje społeczne zajmujące się praworządnością i zapewniającego prześladowanym sędziom pomoc prawną.

Szefem komisji kodyfikacyjnej do spraw ustroju sądów powszechnych i prokuratury został Krystian Markiewicz, prezes stowarzyszenia sędziów Iustitia, a komisji do spraw prawa karnego Włodzimierz Wróbel, sędzia Sądu Najwyższego. Obaj byli szykanowani za rządów PiS za działalność w obronie praworządności.

Przedstawiciele organizacji sędziów i innych organizacji społecznych broniących państwa prawa są zapraszani na spotkania Międzyresortowego Zespołu ds. przywracania praworządności oraz porządku konstytucyjnego. Zasiadają też w gremiach doradczych.

W komisji konkursowej konkursu na dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury był między innymi sędzia Igor Tuleya, symbol walki o niezawisłość sądownictwa, a przewodził jej prof. Mirosław Wyrzykowski, były sędzia TK. Aby przypomnieć sobie jego postawę w czasach rządów PiS wystarczy zajrzeć do wywiadu, jakiego udzielił OKO.press w październiku 2021 roku:

W komisji był też ekspert od praworządności, były sędzia Jarosław Gwizdak, członek zarządu Fundacji Instytut Prawa i Społeczeństwa oraz sędzia Marta Kożuchowska-Warywoda, wcześniej członkini stowarzyszenia Iustitia, obecnie pracująca w Ministerstwie Sprawiedliwości.

Osoby zaangażowane w różnych rolach w obronę praworządności mają duży wpływ na kształtowanie debaty publicznej, jak przywracać państwo prawa i o projektach ustaw.

Rządowy projekt ustawy o Trybunale Konstytucyjnym i ustawy ją wprowadzającej bazują na wynikach prac Zespołu Ekspertów Prawnych Fundacji Batorego, konsultowanych przez lata z organizacjami społecznymi i środowiskiem akademickim.

Nie widać prób podważania dorobku represjonowanych za rządów PiS sędziów i prokuratorów, bohaterów walki o praworządność w latach 2016-2023, ciąganych po sądach, zawieszanych w obowiązkach, degradowanych. Europejski Trybunał Praw Człowieka wielokrotnie orzekał, że działania polskiego państwa wobec sędziów naruszały Europejską Konwencję Praw Człowieka.

W tamtej walce brali też udział adwokaci, specjaliści różnych dziedzin prawa, osoby pracujące w organizacjach społecznych i think tankach, aktywiści i aktywistki. Setki tysięcy ludzi wychodziło z hasłem „Wolne sądy” na ulice. Obrony Konstytucji podejmowali się także opozycyjni happenerzy w takich akcjach jak Literiady, występy Lotnej Brygady Opozycji, czy ubrania 250 pomników w całym kraju w koszulki z Konstytucją.

Walce o praworządność towarzyszyła grupa dziennikarek i dziennikarzy (dodajmy, że nie ze wszystkich mediów), z których bezspornie najbardziej wytrwałym był Mariusz Jałoszewski. 3 marca 2017 roku opublikował swój pierwszy tekst w OKO.press „Nie będzie dyscyplinarki dla sędziego Łączewskiego. Domagał się jej minister Ziobro”, a dwa dni później śledztwo „Apokalipsa prawa i sprawiedliwości. Ziobry scenariusz przejęcia sądów: PiS ponad wszystko”. Jego 1481 artykułów to prawdziwa kronika bitwy o wolne sądy, która trwa do dzisiaj (wszystkie artykuły tutaj). W 2021 roku Iustitia uhonorowała go specjalną nagrodą.

Czy bohater/ka może przegrać konkurs?

Czy bohaterowie i bohaterki same rezygnują z kandydowania? Niestety, nie ma publicznie dostępnych danych pozwalających zweryfikować, kto i z jakich motywacji decyduje się nie brać udziału w konkursach.

Trzecia teza Jałoszewskiego: obrońcy i obrończynie praworządności w praktyce pokazali, czym jest wierność wartościom wyrażonym w Konstytucji. Zapisali się w historii. I dlatego ich postawa, najczystszy konstytucyjny patriotyzm, powinna być wzorem nie tylko dla sędziów, prokuratorów, przedstawicieli i przedstawicielek innych zawodów prawniczych, ale dla ogółu obywateli i obywatelek.

Tak, bardzo wiele im zawdzięczamy.

W licznych opracowaniach naukowych podkreśla się rolę oporu obywatelskiego sędziów i prokuratorów w ograniczaniu czy spowalnianiu autorytarnych zapędów poprzedniego rządu.

Jednak fakt, że osoba będąca symbolem walki o praworządność nie wygrała jakiegoś konkursu, nie powinien rzucać cienia na konkurs.

Elementem odnowy państwa po rządach PiS, które charakteryzował skrajny nepotyzm czy amoralny familizm, jest przywrócenie otwartych konkursów w miejsce arbitralnych, politycznych decyzji kadrowych. Ma to choć trochę przybliżyć Polskę do merytokracji, czyli systemu, w którym stanowiska dostaje się w zależności od kompetencji.

Oczywiście, można się spierać, jakie kompetencje powinny mieć osoby pełniące ważne stanowiska o symbolicznym znaczeniu. Innymi słowy, kiedy i w jaki sposób „dorobek życiowy” rozumiany np. jako „potencjał dydaktyczny” w kształceniu kadr, powinien być uwzględniany.

Doświadczenie w zarządzaniu kontra zasługi

Konkurs na stanowisko dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury był starannie przygotowany i przeprowadzony rzetelnie. Jak się dowiadujemy, wysłuchania każdego z kandydatów i kandydatek trwały ponad dwie godziny: najpierw mieli oni i one czas na wolną wypowiedź, a następnie odpowiadali na pytania komisji.

Kryteria konkursu były publicznie znane. Kandydaci mieli spełniać wymagania:

  • co najmniej trzyletni staż w kierowaniu instytucją publiczną, uczelnią wyższą lub organizacją pozarządową w okresie piętnastu lat przed ogłoszeniem konkursu;
  • doświadczenie w organizowaniu działalności szkoleniowej lub dydaktycznej w zakresie prawa lub doświadczenie związane z organizowaniem szkoleń w sądach lub jednostkach organizacyjnych prokuratury;
  • znajomość języka angielskiego.

Tekst Mariusza Jałoszewskiego można interpretować jako wyraz niezgody na kierowanie się głównie, czy przede wszystkim, takimi kryteriami, czyli szukanie osoby z doświadczeniem w zarządzaniu instytucją danego typu i pracą w instytucjach o wymiarze europejskim, a nie bojownika czy bojowniczki o praworządność.

Wskazany przez komisję kandydat na dyrektora KSSiP Wojciech Postulski jest sędzią. Nie ma jednak tak bogatego dorobku orzeczniczego lub karty obrony praworządności w Polsce, jak niektórzy inni kandydaci.

Do konkursu stanęli oprócz niego sędzia Michał Błoński, dr hab. Katarzyna Gajda-Roszczynialska, prof. Piotr Girdwoyń, prof. Grzegorz Kuca, dr Sebastian Ładoś, sędzia Beata Morawiec, sędzia Agnieszka Owczarewicz, Rafał Stankiewicz, prof. Leszek Wieczorek.

Postulski dobrze zna jednak instytucję, którą miałby kierować, bo od 2008 r. przez sześć lat był delegowany do KSSiP, gdzie pracował jako naczelnik, a później kierownik Działu Współpracy Międzynarodowej.

Ma też doświadczenie europejskie, w latach 2014-2019 był sekretarzem generalnym Europejskiej Sieci Szkolenia Kadr Wymiaru Sprawiedliwości (EJTN) w Brukseli. Niezależna komisja konkursowa oceniła jego dorobek, doświadczenie i pomysł na KSSiP najwyżej.

Nie tylko w artykule Mariusza Jałoszewskiego, ale też w tekście Agaty Łukaszewicz w „Rzeczpospolitej” pojawiają się głosy (anonimowe i nie) przeciwko wyborowi Wojciecha Postulskiego. Bo ma on raczej doświadczenie naukowe czy organizacyjne niż orzecznicze, a w konkursie stawali represjonowani przez poprzednią władzę sędziowie.

W tym kontekście wymieniana jest jedna z jego kontrkandydatek, sędzia Beata Morawiec. „Rzeczpospolita” podaje, że sędzia Morawiec „podchodzi bardzo emocjonalnie do szkoły, bo ją tworzyła i traktuje jak własne dziecko. I dodaje, że chciałaby, by kierował nią sędzia z doświadczeniem orzeczniczym. Nic więcej powiedzieć nie chce”.

Represjom wobec sędzi Morawiec i jej postawie w czasach PiS poświęciliśmy w OKO.press wiele tekstów.

Czas wojny i czas pokoju

W czasie kryzysu praworządności wielokrotnie chwalono dzielnych sędziów, a jednocześnie przypominano, że w sprawnie funkcjonującej demokracji od sędziów nie powinno się wymagać heroizmu. Po to są właśnie strukturalne gwarancje niezawisłości sędziowskiej, które z taką ochotą i determinacją demontował poprzedni rząd. Napotkał na niesamowity, oparty na pryncypiach opór sędziów, który zainspirował nie tylko innych obywateli i obywatelki w Polsce, ale też sędziów w Rumunii czy dzisiaj w Izraelu.

Heroizmu zazwyczaj nie wymaga się jednak w rekrutacji.

Dobrze funkcjonujące państwa opierają się na doświadczonych specjalistach, sprawnych urzędnikach. A przede wszystkim na jasnych, jawnych i przestrzeganych procedurach oraz zaufaniu do ich wyniku. Nie powinno to być oczywiście zaufanie mechaniczne czy ślepe.

Dobrą praktyką byłoby szczegółowe komunikowanie, dlaczego dany kandydat czy kandydatka przekonała do siebie komisję i jaką wizję rozwoju danej instytucji proponuje. Jak widać, takie są społeczne oczekiwania: jeszcze więcej transparentności, jeszcze więcej demokratycznej kontroli.

Polska stoi przed historycznym zadaniem przeprowadzenia reformy sądownictwa. I doprowadzenia do tego, żeby nasi sędziowie i prokuratorzy byli szkoleni na najwyższym europejskim poziomie. W uzdrawianiu praworządności chodzi też o wzajemne zaufanie.

;

Udostępnij:

Anna Wójcik

Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych. Pracuje w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk. Stypendystka Fundacji Humboldta, prowadzi badania w Instytucie Maxa Plancka Porównawczego Prawa Publicznego i Międzynarodowego w Heidelbergu.

Komentarze