0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Najbliższe kilka lat może być kluczowe dla wolności słowa w Polsce. W ostatnim czasie Parlament Europejski przyjął akty prawne o bardzo dużym znaczeniu dla tego obszaru: Europejski Akt o Wolności Mediów oraz dyrektywę mającą przeciwdziałać strategicznym działaniom prawnym zmierzającym do stłumienia debaty publicznej (tzw. Dyrektywa przeciwko SLAPP). Kilka lat temu Unia Europejska przyjęła również dyrektywę o ochronie sygnalistów.

Ze strony rządu słyszymy z kolei zapowiedzi rozpoczęcia prac nad reformą mediów publicznych. Jej kształt oraz sposób, w jaki polski ustawodawca zastosuje wymienione wyżej akty prawa unijnego, będą kluczowe dla wolności mediów i szerzej, słowa, w Polsce.

Przeczytaj także:

Jeżeli reforma będzie powierzchowna, a ustawodawca ograniczy się do wąskiego „przepisania” minimalnych wymogów unijnych, których zakres jest ograniczony zakresem kompetencji UE, szansa na gruntowne zmiany zostanie zaprzepaszczona.

Aby realnie wykorzystać szansę, którą daje obecny moment rozwoju prawa unijnego, konieczna jest inna perspektywa. Prawo UE powinno być punktem wyjścia do kompleksowych zmian w prawie krajowym. Trzeba wziąć na poważnie cel, jaki przyświeca nowym unijnym przepisom, czyli ochrona wolności mediów, praw człowieka, a przez to wzmocnienie demokracji, i wypracować oraz przyjąć rozwiązania, które będą zmierzały do skutecznej realizacji tych celów w polskich warunkach.

Co to oznacza w praktyce? Wyjaśnię to na kilku przykładach.

Zacznijmy od najbardziej złożonego z wymienionych unijnych aktów, czyli Europejskiego Aktu o Wolności Mediów. Jego zasadniczym celem jest ochrona pluralizmu mediów oraz niezależności redakcyjnej, zarówno mediów prywatnych, jak i publicznych. Wielowątkowy charakter Europejskiego Aktu o Wolności Mediów wiąże się ze zróżnicowanym charakterem sposobów ingerencji w te wartości.

Rozdzielanie środków publicznych

Europejski Akt o Wolności Mediów nakłada na państwa UE m.in. obowiązek rozdzielania środków publicznych na reklamę lub inne usługi świadczone przez media zgodnie z obiektywnymi kryteriami i w nie dyskryminujący sposób.

W ostatnich latach w Polsce ten problem jaskrawo pokazywała dystrybucja reklam spółek Skarbu Państwa za rządów Zjednoczonej Prawicy.

Wyraźnie preferowano kierowanie środków do mediów przychylnych rządowi i unikano mediów, które nie są wyraźnie prorządowe.

Problem rozdzielania zasobów państwa w dyskryminacyjny sposób przybrał w Polsce jeszcze jedną postać. Władze lokalne używają środków publicznych do wydawania własnych mediów. Mowa tu o tzw. mediach samorządowych, które często są narzędziem propagandowym władzy samorządowej i stanowią nieuczciwą konkurencję dla niezależnych mediów lokalnych. Na ten problem od lat – jak dotąd bezskutecznie – zwracają uwagę m.in. stowarzyszenia wydawców, organizacje społeczne (w tym Helsińska Fundacja Praw Człowieka czy Sieć Obywatelska Watchdog Polska) i Rzecznik Praw Obywatelskich.

Jeśli polski ustawodawca miałby systemowo uregulować kwestie uczciwej dystrybucji zasobów państwowych na reklamę i świadczenie innych usług przez media, niezasadne byłoby pominięcie setek milionów złotych, które według szacunków Stowarzyszenia Gazet Lokalnych samorządy co roku wydają na swoje media – zwłaszcza biorąc pod uwagę negatywny wpływ, jaki ma to na demokrację w wymiarze lokalnym.

Niezależność redakcyjna

Europejski Akt o Wolności Mediów, oprócz nakładania obowiązku jawnej i niedyskryminującej dystrybucji środków publicznych na media, nakłada też na władze państw członkowskich obowiązek poszanowania wolności redakcyjnej. W tym kontekście nie wolno zapominać o mediach skupionych w grupie Polska Press, kupionej za rządów PiS przez PKN Orlen. Choć od zaprzysiężenia nowego rządu minęło już kilka miesięcy, wciąż nie usłyszeliśmy planów na temat dalszych losów tego wydawnictwa. Być może zmieni się to po wyborze nowego prezesa PKN Orlen. Do tej pory pojawiały się za to niepokojące doniesienia, że lokalni politycy koalicji rządzącej składali dziennikarzom oferty objęcia funkcji redaktorów naczelnych tytułów należących do Polska Press.

Obecna sytuacja, w której państwowy koncern paliwowy kontroluje grupę medialną bez żadnych szczególnych gwarancji niezależności redakcyjnej, wymaga natychmiastowej zmiany.

Media publiczne

Europejski Akt o Wolności Mediów zobowiązuje też państwa UE do zapewniani gwarancji niezależnego funkcjonowania mediów publicznych. Obecny i – zgodnie z deklaracjami rządu – przejściowy stan mediów publicznych niewątpliwie nie daje odpowiednich gwarancji ich niezależności. Chociażby dlatego, że minister kultury w każdym momencie może wymienić likwidatorów zarządzających mediami publicznymi. Minister co najmniej raz już skorzystał z tego uprawnienia.

Nie wiadomo, kiedy stan przejściowy w mediach publicznych się zakończy, ani kiedy nawet rozpoczną się prace nad reformą medialną i jak będą wyglądać.

Po doświadczeniu upadku i upartyjnienia mediów publicznych w latach 2016-2023 niezbędne jest wprowadzenie jak najsilniejszych gwarancji ich niezależności i pluralizmu – tak, by chronić je przed zakusami każdej władzy i uczynić je rzeczywiście publicznymi.

Jednym ze szczególnie ważnych środków do tego celu powinno być odpartyjnienie sposobu wyłaniania władz mediów publicznych poprzez przyznanie społeczeństwu obywatelskiemu istotnej roli na każdym z etapów tego procesu. Ten proces powinien być jak najbardziej przejrzysty i uwzględniać zróżnicowanie w społeczeństwie.

Dotyczy to również wyboru członków i członkiń organu regulującego media, czyli Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Sposób działania KRRiT w ostatnich latach dobitnie pokazuje, że dotychczasowa procedura powoływania członków Rady nie zdaje egzaminu. Zmiany w tym przedmiocie są możliwe, a interesującym przykładem jest reforma mediów publicznych przeprowadzona w Ukrainie po Majdanie.

Walka ze SLAPPami

Dużą szansą na wzmocnienie wolności słowa w Polsce jest też dyrektywa przeciwko SLAPP. Za rządów PiS w Polsce problem działań prawnych zmierzających do stłumienia debaty publicznej przybrał szczególne rozmiary. Jednak już wcześniej redakcje, dziennikarki, aktywiści zmagali się z tym zjawiskiem. Nie ma wątpliwości, że nie zniknie ono wraz ze zmianą rządu.

Dyrektywa przewiduje szereg instrumentów, które mogą pomóc chronić wolność słowa. Dotyczą one przede wszystkim kwestii transgranicznych, czyli pozwania dziennikarza czy aktywistki na gruncie prawa cywilnego w innym kraju, w którym postępowanie i ewentualny wyrok może być dotkliwszy czy bardziej kosztowny. Polski ustawodawca powinien wprowadzić krajowe przepisy zawierające mechanizmy takie jak w unijnej dyrektywie, ale rozszerzyć je na sprawy krajowe i to nie tylko cywilne, ale też karne i wykroczeniowe. Potrzebna będzie również praca nad taką implementacją definicji SLAPPu, która rzeczywiście pomogłaby polskim sądom rozpoznawać, że sprawa ma taki charakter.

Ochrona wolności słowa obejmuje też sytuacje związane z miejscem pracy. Elementem tego jest ochrona osób ujawniających nieprawidłowości w miejscu pracy, które uderzają w interes publiczny, czyli sygnalistów. Ostatni projekt ustawy implementującej dyrektywę o ochronie sygnalistów uwzględnił wiele z uwag zgłaszanych przez organizacje społeczne. Projekt wciąż jednak zawiera istotne luki, które mogą prowadzić do sytuacji, w której osoby ujawniające ważne nieprawidłowości wcale nie uzyskają ochrony, ponieważ informacje te nie będą mieścić się w ustawowym katalogu rodzajów naruszeń bądź osoby wejdą w zakres wyjątków przewidzianych w ustawie. Na przykład funkcjonariusz, który mógłby ujawnić przypadki bezprawnej inwigilacji przez służby, nie skorzystałby z ochrony, bo projekt przewiduje całkowite wyłączenie informacji objętych przepisami o ochronie informacji niejawnych.

Czy kompleksowa implementacja wskazanych aktów unijnych i gruntowna reforma mediów publicznych byłaby odpowiedzią na wszystkie wyzwania z obszaru wolności słowa? Oczywiście nie.

Przyniosłaby jednak głęboką transformacją w wielu ważnych dziedzinach.

Zmiany naskórkowe czy jedynie minimalne formalne spełnienie unijnych standardów doprowadziłoby to utraty szansy na prawdziwą reformę.

Przeczytaj więcej o tym, jak poprawić wolność mediów i słowa w Polsce w specjalnym raporcie Archiwum Osiatyńskiego.

Działania organizacji w latach 2022-2024 dofinansowane z Funduszy Norweskich w ramach Aktywni Obywatele – Program Krajowy.

Czarno-białe logo
Czarno-białe logo
;

Udostępnij:

Konrad Siemaszko

prawnik i koordynator Programu Wolność Słowa, Helsińska Fundacja Praw Człowieka

Komentarze