0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.plFot. Adam Stępień / ...

W OKO.press stosunkowo rzadko ukazują się teksty z „happy endem”. Z tym większą przyjemnością publikujemy niniejszy artykuł, informując, iż cieszący się renomą oddział dzienny dla osób w kryzysie psychicznym przy ul. Grottgera w Warszawie ostatecznie nie zniknie z mapy stolicy.

A sprawa wydawała się już przesądzona, o czym pisaliśmy trzy tygodnie temu.

Przeczytaj także:

W praktyce likwidacja

Dyrekcja Instytutu Psychiatrii i Neurologii decyzję o zamknięciu oddziału podjęła stosunkowo niedawno. Jego pracownicy zostali o niej poinformowani z początkiem kwietnia 2024 roku.

Zgodnie z wolą dyrekcji oddział miał zostać przeniesiony na teren Instytutu przy ul. Sobieskiego, a konkretnie połączony z tamtejszym oddziałem dziennym. W praktyce oznaczało to jego likwidację.

Mokotowska placówka przestała przyjmować nowych pacjentów i zaczęła powoli wygaszać działalność. Cały proces zakończyć się miał w czerwcu 2024 roku.

Dopasowanie oferty do potrzeb

W kwietniu zapytałem dyrekcję IPiN o powody podjętej decyzji. Zaznaczyłem, że „stoi ona w sprzeczności z ideą terapii środowiskowej i duchem reformy opieki psychiatrycznej w Polsce”.

Dyrektorka Instytutu dr hab. n. med. Anna Mosiołek odpowiedziała OKO.press, że

„Planowana reorganizacja ma na celu dopasowanie oferty terapeutycznej do aktualnych potrzeb zdrowotnych mieszkańców Mokotowa”.

We wspomnianym tekście sprzed trzech tygodni przytaczałem też inne argumenty dyrektorki, zaznaczając, że moim zdaniem chodzi tu głównie o oszczędność, choć to akurat słowo w odpowiedzi dyrekcji nie padło.

Gdzie dobro pacjentów?

Likwidacja mokotowskiego oddziału poruszyła zarówno jego pracowników jak i pacjentów.

12 kwietnia 2024 roku Zespół Grottgera wystosował list otwarty, w którym apelował do dyrekcji IPiN o ponownie rozważenie decyzji o likwidacji. Pracownicy oczekiwali poszukiwania innych rozwiązań, które pozwolą im „kontynuować działania w obszarze psychiatrii środowiskowej zgodnie z jej założeniami, tak aby z mapy Mokotowa nie zniknął tak ważny punkt wsparcia dla jego mieszkańców”.

Z kolei pacjenci – ci obecni, a także ci, którzy korzystali z usług oddziału w przeszłości – wskazywali na ważne zalety placówki przy ul. Grottgera.

W długim liście protestacyjnym z 19 kwietnia wystosowanym do dyrekcji Instytutu napisali m.in.: „Informacja [o likwidacji oddziału] jest dla nas druzgocąca i krzywdząca. Przedstawione powyżej rozwiązanie stawia dobro pacjentów – czyli to, do czego zostają powołane Placówki Służby Zdrowia – na ostatnim miejscu. Z punktu widzenia osób w kryzysie psychicznym jest to podejście katastrofalne w skutkach”.

I dalej: „Nie zgadzamy się z tą decyzją. Uważamy, że możliwość odbywania leczenia konkretnie w budynku przy ulicy Grottgera 25A zdecydowanie wpływa na proces zdrowienia.

Jest to miejsce bardzo kojące, spokojne. Miejsce, do którego wracamy z chęcią, które sprawia, że odzyskujemy nadzieję”.

„W budynku przy ulicy Grottgera 25A możemy na chwilę zapomnieć, że znajdujemy się na oddziale szpitalnym. Dzieje się tak również ze względu na kameralny charakter miejsca. Tworzymy niewielką społeczność, dzięki czemu łatwiej jest się zaaklimatyzować w grupie, poczuć zaufanie i bezpieczną przestrzeń”.

Pani minister słucha argumentów

W sprawę zaangażował się Rzecznik Praw Pacjenta, a także Fundacja eFkropka.

Fundacja zorganizowała pikietę w obronie oddziału (na zdjęciu u góry). Odbyła się ona przed budynkiem Ministerstwa Zdrowia 19 kwietnia.

Punktem zwrotnym w całej tej historii okazała się decyzja minister Izabeli Leszczyny, która postanowiła zapoznać się z argumentami pracowników oddziału.

„Dostaliśmy telefon z ministerstwa z propozycją spotkania” – opowiada OKO.press jedna z osób pracujących na oddziale. „Poszliśmy wszyscy – lekarze, psycholodzy, terapeutka środowiskowa, pielęgniarka, pani zarządzająca administracją i pani sanitariuszka, która w mokotowskim oddziale pracuje najdłużej i jest dobrym duchem tego miejsca”.

„Przekazaliśmy pani minister wspomniany list protestacyjny napisany przez pacjentów. Opowiedzieliśmy historię oddziału. Co tam robimy, jak to miejsce działa. I jak się czujemy w związku z tą nagłą, niezrozumiałą dla nas decyzją.

Pani minister w trakcie spotkania się nie spieszyła. Mieliśmy poczucie, że naprawdę z troską i zainteresowaniem podeszła do tematu”.

Oddział zostaje

Jakiś czas później Izabela Leszczyna spotkała się z dyrekcją Instytutu.

Mokotowski oddział z kolei odwiedziły kierowniczka I Kliniki IPiN prof. Marta Anczewska i kierowniczka Mokotowskiego Centrum Zdrowia Psychicznego mgr Lidia Godlewska. Wysłuchały argumentów pacjentów.

Wkrótce potem pracownicy oddziału dostali mailem informację, że głos pacjentów został wysłuchany i oddział zostaje.

„Odetchnęliśmy z ulgą” – mówi OKO.press osoba pracująca na Grottgera.

„Bardzo się cieszę z takiego obrotu sprawy, natomiast w związku z tym, co w ogóle dzieje się w Instytucie [chodzi m.in. o wielkie zadłużenie placówki], nie mamy pewności, co będzie dalej”.

„Na razie pozwolono nam pracować. Działamy pełną parą. Odbywają się konsultacje, przyjmujemy nowych pacjentów. Czekamy też na spotkanie z przełożonymi, żeby porozmawiać, jak będzie w przyszłości wyglądać funkcjonowanie oddziału. Termin spotkania jeszcze nie został ustalony”.

Prezent od chorych

Cała ta historia jest budująca z kilku powodów.

  • Po pierwsze, pokazała, że zaangażowanie pacjentów i ich rodzin ma sens i może przynieść szybki, pozytywny efekt.
  • Po drugie, pracownicy oddziału przy Grottgera dostali wspaniały prezent od chorych. Dowiedzieli się, że ich praca jest naprawdę doceniana. „Odezwali się do nas ludzie, których nie widzieliśmy od lat, tylko po to, by nas wesprzeć. To było bardzo poruszające” – słyszę od osoby pracującej na oddziale.
  • Po trzecie, spisały się władze ministerstwa. Czytam w wywiadach udzielanych przez Izabelę Leszczynę, że podejmując decyzje, najbardziej bierze pod uwagę los pacjentów.

Dziś mamy konkretne potwierdzenie wiarygodności tych słów.

;

Udostępnij:

Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze