0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Unia Europejska mat.pras.fot. Unia Europejska...

Negocjatorzy z trzech grup parlamentarnych, w tym premier Donald Tusk, dograli polityczną umowę wokół kandydatów na topowe stanowiska w UE. Teraz decyzję w tej sprawie podejmą liderzy UE na rozpoczynającym się właśnie dwudniowym szczycie Rady Europejskiej (27 i 27 czerwca 2024).

Przy negocjacyjnym stole zasiedli przedstawiciele Europejskiej Partii Ludowej, grupy Socjalistów i Demokratów oraz liberałowie z Odnowić Europę. To trzy grupy, które dogadały się w sprawie tworzenia koalicji po wyborach europejskich 9 czerwca. W sumie mają 399 miejsc w 720-osobowym parlamencie nowej kadencji.

Rozmowy w wąskim gronie

W rozmowach dotyczących obsady najważniejszych stanowisk w UE na nową kadencję uczestniczył premier Donald Tusk, premier Grecji Kiriakos Mitsotakis, kanclerz Niemiec Olaf Scholz, premier Hiszpanii Pedro Sánchez, prezydent Francji Emmanuel Macron oraz odchodzący premier Holandii Mark Rutte.

  • Do ponownego objęcia fotela szefowej Komisji Europejskiej typowana jest obecna szefowa KE Ursula von der Leyen z Europejskiej Partii Ludowej, zgodnie z „systemem wiodących kandydatów”, według którego kandydata na szefa KE proponuje grupa, która wygrała wybory.
  • Stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej ma zostać objęte przez Antonio Costę, byłego premiera Portugalii z grupy Socjalistów i Demokratów, przy czym tylko na 2,5-letnią kadencję. Potem ma być zmiana i stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej ma przejąć Europejska Partia Ludowa.
  • Szefową unijnej dyplomacji ma zostać Kaja Kallas, premierka Estonii ze zdominowanej przez partię prezydenta Francji Emmanuela Macrona grupy Odnowić Europę.

Sposób dogadywania obsady kluczowych stanowisk w UE w środę 26 czerwca dosadnie skomentowała premierka Włoch Giorgia Meloni. Za „surrealistyczne” uznała to, że jej grupa – Europejskich Konserwatystów i Reformatorów – pomimo że jest obecnie trzecią największą grupą w Parlamencie Europejskim (EKR ma 83 mandaty), nie została zaproszona do rozmów.

„Są tacy, którzy twierdzą, że obywatele nie są wystarczająco mądrzy, aby podejmować pewne decyzje i że oligarchia jest jedyną akceptowalną formą demokracji. Ja się z tym nie zgadzam” – powiedziała w środę we włoskim parlamencie.

Podkreśliła, że jej zdaniem

europejscy liderzy „chcą zamieść pod dywan” fakt, że dobry wynik europejskiej prawicy pokazuje, że „duża liczba wyborców jest niezadowolona z kierunku, w jakim zmierza UE”.

„UE to inwazyjny, biurokratyczny gigant”, stwierdziła Meloni i ironicznie dodała, że Włochy powinny dostać w Komisji Europejskiej tekę komisarza ds. zwalczania biurokracji.

W podobnym tonie sposób wybierania osób na najwyższe stanowiska UE skrytykował premier Węgier Viktor Orbán. Orbán stwierdził, że ten proces jest „całkowicie niedemokratyczny”.

„Nie możemy zaakceptować tworzenia koalicji dzielącej najwyższe stanowiska” – powiedział na spotkaniu w Rzymie.

Orbán stwierdził, że od 2014 roku „Komisja, która miała być strażnikiem traktatów, stała się aktorem, zachowującym się jak rząd. Trzy partie utworzyły większość i działały jak rząd, z większością i opozycją. Pierwotnie Europa nie była taka: opierała się na włączeniu wszystkich, zarówno dużych, jak i małych, a nie na wykluczeniach. Jako Węgry nie możemy tego zaakceptować” – powiedział.

Przeczytaj także:

„Ktoś musiał się spotkać”

Do kwestii wykluczenia Giorgii Meloni z obrad oraz zarzutów o niedemokratyczność procesu zakulisowego dogadywania obsady najwyższych stanowisk w UE odniósł się premier Donald Tusk, który rozmawiał z dziennikarzami w Brukseli tuż przed rozpoczęciem dwudniowego szczytu UE.

„Jest trochę emocji, ale tak naprawdę to wynika z jakichś nieporozumień” – stwierdził.

„Wiadomo, że ktoś z kimś musi się spotykać, żeby ten proces mianowania nowych najwyższych urzędników europejskich szedł do przodu. Te największe partie, ja wśród nich jako jeden z negocjatorów, spotkały się po to, żeby ten proces ułatwić, a nie utrudnić” – tłumaczył Donald Tusk.

Takie tłumaczenie premiera Donalda Tuska to wyraz tego, że Europejska Partia Ludowa wciąż chce mieć partię Giorgii Meloni w odwodzie. Tusk mógł powiedzieć jasno: w rozmowach uczestniczyły partie, które dogadały się w sprawie koalicji. To powyborczy standard. Tymczasem on wybrał zapewnienie, że "bardzo mu zależy na tym, by Włochy były współorganizatorem nowego układu politycznego w Europie”.

„Bardzo szanuję premier Włoch Giorgię Meloni, a Włochy z oczywistych względów są jednym z najważniejszych krajów Unii Europejskiej. Co prawda [pani premier – red.] w kilku sprawach ma inne poglądy niż ja, co jest dość oczywiste, ale w sprawach, które są ogólnoeuropejskie i dotyczą naszego bezpieczeństwa, migracji, obrony granic, mamy poglądy właściwie identyczne. A postawa pani premier Meloni wobec agresji rosyjskiej na Ukrainie, jest wręcz z naszego punktu widzenia wzorowa” – chwalił Donald Tusk.

Dodał, że „będzie się starał o każdy gest, żeby nikomu nie było przykro przy tym stole”. „Będę się uśmiechał do pani premier Meloni na tyle urokliwie, na ile potrafię” – zadeklarował premier.

Von der Leyen chce konsensusu w RE

Teoretycznie Ursula von der Leyen ani żaden z pozostałych kandydatów zaproponowanych przez EPL, S&D oraz Odnowić Europę nie potrzebuje poparcia wszystkich państw członkowskich, by zdobyć nominację od Rady Europejskiej.

Decyzje w sprawie obsady najwyższych stanowisk w UE ma podjąć większość kwalifikowana – wystarczy więc zgoda co najmniej 15 państw członkowskich reprezentujących 65 proc. ludności UE.

EPL, S&D oraz liberałowie mają w Radzie Europejskiej aż 22 głosy. To wystarczy, by podczas obecnego szczytu UE ogłosić nominacje kandydatów na trzy najwyższe stanowiska w UE.

Jednak nowe szefostwo najważniejszych instytucji UE musi myśleć perspektywicznie.

Zarówno Ursula von der Leyen, jak i Europejska Partia Ludowa chcą, by kandydatury na najwyższe stanowiska w UE zostały poparte przez wszystkich liderów. Wypracowywanie konsensusu wokół każdej decyzji to dobra praktyka pracy w Radzie Europejskiej.

Poza tym nową szefową KE, jak i szefową unijnej dyplomacji, czeka jeszcze jeden istotny test poparcia: zarówno ich kandydatury, jak i cała komisja, muszą uzyskać wotum zaufania w Parlamencie Europejskim.

A tu z poparciem może być trochę trudniej.

Ruchome piaski

Do zatwierdzenia zarówno nowej szefowej Komisji Europejskiej, jak i później całej Komisji (w tym osoby na stanowisko wysokiego przedstawiciela Unii ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa) potrzeba co najmniej 361 głosów (połowa liczby posłów w PE). Głosowanie jest tajne.

Teoretycznie grupa Europejskiej Partii Ludowej, Socjalistów i Demokratów oraz liberałów z Odnowić Europę ma w tej chwili 399 głosów w Parlamencie Europejskim – wydaje się więc, że więc margines bezpieczeństwa jest spory.

Ale już dziś wiadomo, że nie wszystkie partie w grupach tworzących koalicję popierają kandydaturę von der Leyen.

Żadna z tych grup – ani Socjaliści i Demokraci, ani liberałowie, nie ogłosiła jeszcze publicznie poparcia dla reelekcji von der Leyen. Z grupy EPL poparcia dla von der Leyen odmówią najprawdopodobniej Francuzi, Irlandczycy i Słoweńcy. W grupie S&D niechęć do von der Leyen jest znacznie większa – to na niej bazowała cała kampania grupy przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Problematyczne jest także to, co się dzieje w gronie liberałów. Tylko w zeszłym tygodniu grupa straciła 7 mandatów, bo decyzję o wyjściu z frakcji podjęła czeska partia ANO Andreja Babiša. Babiš stwierdził, że nie jest w stanie realizować swojego programu w łonie Odnowić Europę. Jego partia chce zaostrzenia walki z nielegalną migracją oraz powstrzymania reform Zielonego Ładu.

Nie wiadomo, czy to jedyne odejścia z grupy. Wciąż trwa jeszcze powyborczy ferment.

Na horyzoncie majaczą dwie nowe frakcje parlamentarne. Skrajna prawica pod wodzą niemieckiej Alternatywy dla Niemiec próbuje dogadać utworzenie nowej eurosceptycznej grupy „Suwerenistów”. Czeskie ANO rozmawia z niezrzeszonym obecnie Fideszem Viktora Orbána i słowackim Smerem premiera Roberta Ficy o utworzeniu nowej „grupy Wyszehradzkiej”. W podziale na grupy wciąż może się jeszcze wiele wydarzyć.

Ci, którzy usiłują budować poparcie dla kandydatury szefowej KE, poruszają się na ruchomych piaskach.

Głosy partii Meloni mogą być kluczowe

To dlatego EPL potrzebuje trzymać Meloni w odwodzie. Bracia Włosi mają aż 24 mandaty w Parlamencie Europejskim. Ich poparcie dla ubiegającej się o reelekcję szefowej KE Ursuli von der Leyen może się okazać kluczowe. W poprzednim cyklu wyborczym kandydatura von der Leyen została przegłosowana zaledwie 9 głosami.

Jednak jakiekolwiek dogadywanie się z Meloni musi odbywać się zakulisowo. Zarówno S&D, jak i liberałowie zapowiedzieli bowiem stanowczo, że nie poprą von der Leyen, jeśli będzie się układała ze skrajną prawicą.

Dlatego premier Donald Tusk musi być ostrożny z puszczaniem uśmiechów do włoskiej premier. Oczy liderów państw należących do grup koalicyjnych będą na niego zwrócone.

Jeśli zaś chodzi o zarzut „niedemokratyczności” zakulisowych negocjacji w sprawie obsady najwyższych stanowisk w UE, to 1) nie brzmi on poważnie w ustach premiera Węgier Viktora Orbána, 2) ta polityczna praktyka nie jest niezgodna z traktatami UE.

Traktaty UE stanowią, że kandydatów na najwyższe stanowiska w UE wskazuje Rada Europejska (a więc organ, w którym zasiadają szefowie państw członkowskich) „uwzględniając wybory do PE”. Następnie – w przypadku osoby szefa lub szefowej Komisji Europejskiej, wysokiego komisarza ds. zagranicznych oraz polityki bezpieczeństwa oraz kolegium komisarzy – Parlament Europejski zatwierdza lub odrzuca te kandydatury.

Interpretacja tego, co znaczy dopisek „uwzględniając wybory do PE”, jest bardzo różna.

Do tej pory najczęściej chodziło o system wiodącego kandydata, czyli to, że nominację od Rady Europejskiej na stanowisko szefa lub szefowej Komisji Europejskiej ma dostać kandydat z grupy, która wygrała wybory europejskie. Czyli, w przypadku tegorocznych wyborów, obecna szefowa KE Ursula von der Leyen, która była główną kandydatką Europejskiej Partii Ludowej, która wygrała wybory.

Giorgia Meloni proponuje interpretację, która idzie znacznie dalej: jej zdaniem wynik wyborów powinien być odzwierciedlony w obsadzie najważniejszych stanowisk w UE. Czyli trzecia największa grupa w PE – EKR – powinna, zdaniem włoskiej premier, dostać jakieś stanowisko.

„To bardzo nowatorskie podejście do tematu. Najwyższe stanowiska w UE zawsze były rozdzielane między grupy polityczne, które dogadają się w sprawie tworzenia koalicji” – mówi OKO.press osoba bliska negocjacjom.

Zdaniem rozmówcy OKO.press, komentarze Giorgi Meloni mogą mieć na celu coś zupełnie innego.

„Meloni chce wynegocjować mocne portfolio w nowej Komisji Europejskiej dla swojego kraju. Jej głośne niezadowolenie z powodu nieuczestniczenia w negocjacjach może być na to sposobem. Przy zatwierdzeniu nominacji liderzy EPL, S&D oraz liberałów będą dążyć do konsensusu. Tak to się robi zawsze. Meloni może dostać coś, co złagodzi jej niezadowolenie” – mówi rozmówca OKO.press.

Pomimo że formalnie na trwającym właśnie szczycie UE liderzy podejmują decyzję w sprawie nominacji osób na trzy najwyższe stanowiska w UE (szefostwo Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej oraz unijnej dyplomacji), to przedmiotem politycznych utargów są już stanowiska w nowej Komisji Europejskiej, a do puli stanowisk rozdzielanych między grupy z koalicji dochodzi jeszcze stanowisko przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Według powyborczego rozdzielnika, ma ono przypaść Europejskiej Partii Ludowej. O reelekcję będzie ubiegać się szefowa PE kończącej się obecnie kadencji Roberta Metsola z Malty.

Według nieoficjalnych informacji, Polska ma zaś ubiegać się o tekę komisarza ds. rozszerzenia UE.

;

Udostępnij:

Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze