0:00
0:00

0:00

“Kochani! Udało się. Teraz oficjalnie i mam nadzieje, że definitywnie. Po blisko trzyletniej batalii udało nam się wspólnie wygrać z Pro - Prawo do Życia i Ordo Iuris. To jest naprawdę ogromny sukces” – napisał 14 marca na Facebooku Piotr Roszkowski, aktywista z Warszawy.

W 2019 roku został prawomocnie uniewinniony w procesie, w którym działacze Pro – Prawo do Życia obwiniali go o zniszczenie ich baneru. Latem 2017 roku ustawili go przed oknem oddziału położniczego szpitala Orłowskiego w Warszawie. Roszkowski dzień wcześniej przeczytał artykuł o dziewczynie, która leży tam z zagrożoną ciążą, dlatego widok baneru jest dla niej torturą. Wracając z pracy, próbował go usunąć, ale działacze antyaborcyjni zatrzymali go i wezwali policję.

W procesie z Roszkowskim fundację Pro – Prawo do Życia reprezentowali prawnicy z fundacji Ordo Iuris. Długo próbowali odsunąć w czasie wypłatę i zaskarżyli jej wysokość - maksymalną, na jaką pozwala kodeks wykroczeń - ale ostatecznie ponieśli klęskę. 13 stycznia 2020 roku sąd oddalił ich zażalenie.

Mimo to pieniądze wciąż nie spływały. Roszkowski w końcu wysłał obu fundacjom maila z upomnieniem. “Nie uznali za stosowne odpisać mi, ale wczoraj w nocy dostałem przelew z sygnaturą sprawy w tytule”.

Dobrą wiadomością podzielił się najpierw z grupą osób, które wspierały go w trakcie procesu. Zapowiedział, że tysiąc złotych przeznaczy na inicjatywę Chlebem i solą wspierającą działania na rzecz uchodźców. Pozostałą kwotę przekaże na zbiórki na rzecz “LGBT, uchodźców, uciskanych aktywistów lub ruchów kobiecych”.

„Pro-liferzy zgotowali mi tortury”

Wszystko zaczęło się w lipcu 2017 roku „Dotarła do mnie informacja o dziewczynie, która leży w szpitalu z zagrożoną ciążą – z zamiarem jej donoszenia – i jest totalnie zaszantażowana, zastraszona, wściekła, bo jedyne co widzi ze swojego okna szpitalnego, to samochód z wizerunkami zmasakrowanych płodów”, mówił OKO.press Piotr Roszkowski.

Artykuł pt. „Młoda matka żali się: Pro-liferzy zgotowali mi tortury. Nie mogłam cieszyć się ciążą”, czyli ten, który tak poruszył Piotra, ukazał się na portalu wp.pl 4 lipca 2017 roku. Później był dowodem w sprawie.

Następnego dnia Roszkowski przystąpił do działania: „Wracałem z pracy i chciałem sprawdzić, co się dzieje w tamtym miejscu – obok tego żuka z plakatem. Działo się wtedy dużo, bo co noc ktoś próbował ten plakat zamalować lub podrzeć. Fundacja PRO -prawo do życia wystawiła więc straże. Podszedłem do nich, chwilę się pokręciłem i zacząłem odkręcać zaczepy baneru. Po chwili wyskoczyło na mnie dwóch facetów z gazem i latarkami. Już wcześniej ktoś zadzwonił po policję, więc po chwili zostałem zatrzymany, skuty kajdankami i wywieziony na komendę na Wilczej.

Spędziłem noc na komisariacie, byłem przesłuchiwany i przyznałem się, że próbowałem usunąć zaczepy baneru, czyli tzw. trytytki”.

Tuż po samym incydencie na prawicowych stronach ukazało się kilka artykułów na temat Roszkowskiego. Podkreślano bohaterstwo zatrzymujących go działaczy fundacji, a jego samego nazwano „bandytą z nożem”: „Schwytaliśmy kolejnego bandytę z nożem! Pod osłoną nocy na szpitalnym parkingu zjawił się mężczyzna uzbrojony w nóż, którym zaczął niszczyć plakaty.

Do akcji szybko wkroczyli nasi działacze, którzy w tym czasie pilnowali Żuka. Nie zważając na niebezpieczeństwo, dokonali obywatelskiego ujęcia napastnika ,po czym przekazali go w ręce funkcjonariuszy policji! Nie zamierzamy ulec aborcyjnym terrorystom. Co więcej, chcemy znacząco zwiększyć zasięg naszej akcji Szpitale bez aborterów”.

Jak wynika z oświadczenia Piotra wygłoszonego podczas rozprawy, na krwawych banerach, poza szczątkami ludzkimi było napisane: „Aborcja zabija” i „Szpital Orłowskiego rzeźnią nr 1”.

Przeczytaj także:

Próbują mnie zmęczyć

Sprawa została umorzona, ale fundacja Pro – Prawo do Życia odwołała się od tej decyzji sądu, twierdząc, że zniszczenia kosztowały więcej niż 700 zł. Za zniszczenie takiego mienia grozi od 3 miesięcy do 5 lat. Piotr przekonuje, że to absurdalna kwota, bo zdjął jedynie zaczepy z baneru.

W czerwcu 2018 sprawa została umorzona po raz drugi. Udało się udowodnić, że koszt zniszczeń to 200 zł, a nie 700. Fundacja po raz kolejny nie pogodziła się z decyzją i wniosła tzw. subsydiarny akt oskarżenia. Czyli oskarżyła Piotra jeszcze raz, występując w roli oskarżyciela subsydiarnego. To jedyna droga, jeśli sprawa zostaje umorzona dwa razy. Organizacja ma wsparcie prawne Ordo Iuris, wpływowej organizacji anti-choice.

Po raz trzeci Roszkowski wygrał z Pro – Prawo do Życia w październiku 2018 roku „W okolicznościach sprawy nie można przyjąć, aby zachowanie oskarżonego było czynem społecznie szkodliwym” – stwierdził sąd w uzasadnieniu. A to dlatego, że banery nie powinny się w przestrzeni publicznej znajdować:

„Forma graficzna baneru (zdjęcia martwych, zakrwawionych płodów) uzasadnia przyjęcie, że stanowił on nieprzyzwoite ogłoszenie w rozumieniu art. 141 k.w.

Trudno uznać za właściwą sytuację, w której przechodnie są narażeni na widok martwych zakrwawionych płodów ukazanych na zdjęciach powierzchni kilku metrów kwadratowych.

Tym bardziej trudno zaakceptować sytuację, w której na taki widok narażone są pacjentki szpitala spodziewające się urodzenia dziecka, w przypadku których niejednokrotnie w okresie ciąży pojawiają się problemy zdrowotne”.

Po raz kolejny sąd uznał więc, że to wywieszanie makabrycznych banerów ze zdjęciami martwych płodów jest wykroczeniem. Wcześniej kilka razy karały za to grzywną. Tak stało się m.in. w Lublinie i w Opolu.

;
Na zdjęciu Magdalena Chrzczonowicz
Magdalena Chrzczonowicz

Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Na zdjęciu Daniel Flis
Daniel Flis

Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze