0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Wladyslaw Czulak / Agencja Wyborcza.plFot. Wladyslaw Czula...

„Złota alga jest już w wielu miejscach, blisko Głogowa, Zielonej Góry, na dolnej Odrze, ale też po niemieckiej stronie, we Frankfurcie” – wymienia dr hab. Bogdan Wziątek, szef Rady Naukowej przy Polskim Związku Wędkarskim. „Sądzę, że nie wiemy o wszystkich miejscach. Dowiadujemy się tylko wtedy, kiedy ktoś zauważy martwe ryby i to zgłosi. Złota alga wypłynęła z Kanału Gliwickiego, gdzie ostatnio jej liczebność spadła, i popłynęła Odrą. Na razie toksyny nie są wydzielane w głównym korycie rzeki, problem pojawia się tam, gdzie woda stoi” – wyjaśnia.

Złota alga w przystani w Nietkowie

Naukowiec w ubiegły weekend, 9 czerwca 2024 r., razem z posłanką Lewicy Anitą Kucharską-Dziedzic pojechał w okolice Zielonej Góry, gdzie pojawiły się pierwsze doniesienia o martwych rybach. „Na stojącej wodzie zaczyna się dramat, 200 jednostek prymnezyny w wodzie wystarczy, by padały małże i ryby” – napisała posłanka na portalu X. Dwa dni później zamknięto przystań w Nietkowie, 20 km od Zielonej Góry. „W związku ze stwierdzeniem śnięcia ryb na terenie przystani wodnej w Nietkowie oraz koniecznością przeprowadzenia zabiegów neutralizacyjnych przystań jest nieczynna do odwołania” – podała gmina Czerwieńsk, na której terenie leży Nietków. Wydano również komunikaty dla mieszkańców, żeby nie korzystali z rzeki, a wojewoda zwołał sztab kryzysowy.

Prymnezyna, o której pisała posłanka Kucharska-Dziedzic, to toksyna wydzielana przez złotą algę (Prymnesium parvum). Jak już wyjaśnialiśmy w OKO.press, złotej algi, jeśli akurat nie zakwita i nie wydziela toksyn, nie zauważymy w wodzie gołym okiem. To jednokomórkowy glon, zjadany przez bezkręgowce takie jak wrotki, wioślarki i widłonogi, które z kolei są pokarmem dla ryb. Do zakwitu potrzebuje odpowiednich warunków: obecnych w wodzie substancji biogennych, czyli azotu i fosforu i wysokiego poziomu zasolenia. Tego w Odrze nie brakuje – zasolenie powodują zrzuty z kopalń i zakładów przemysłowych, które zlokalizowane są niemal na całej długości rzeki.

Przeczytaj także:

Po zakwicie toksyny zabijają życie w rzece. Wyławiane z wody ryby mają poparzone skrzela.

„Przychodzimy ze złymi wiadomościami”

Zdjęcia martwych ryb z poparzonymi skrzelami opublikowała Fundacja Viadrus z Głogowa (woj. dolnośląskie). 11 czerwca na Facebooku napisała: „Niestety przychodzimy dzisiaj z bardzo złymi wiadomościami. Na terenie zatoki LOK w Głogowie, którą monitorujemy, od niedzieli zaczął się masowy pomór ryb. Po konsultacjach z prod. Bogdanem Wziątkiem wynika, że doszło najprawdopodobniej do zakwitu złotej algi. Poinformowaliśmy o tym fakcie WIOŚ we Wrocławiu, Wody Polskie, Polski Związek Wędkarski. Z naszych informacji wynika, że w wyniku naszych działań został powołany sztab kryzysowy”.

Dzień później organizacja informowała: „Jeszcze jest do usunięcia z zatoki kilkadziesiąt kilogramów śniętych ryb. Małymi skutecznie zaopiekowały się mewy i rybitwy. Ilość tlenu w wodzie wzrosła do górnej granicy maksymalnego nasycenia”.

„Im więcej glonów, tym większa ilość tlenu, bo produkują go znacznie więcej, niż ekosystem jest w stanie zużyć” – wyjaśniał w OKO.press prof. Bogdan Wziątek.

Po tych doniesieniach głos zabrał wrocławski WIOŚ we Wrocławiu. Rzeczniczka inspektoratu Barbara Lewera mówiła lokalnym mediom, że sytuacja na zatoce w Głogowie może być związana z zawodami wędkarskimi. Jej zdaniem mogło się tak wydarzyć po tym, jak wędkarze wrzucali złapane wcześniej ryby do wody. „Bzdury” – komentuje krótko prof. Wziątek. „Wmawianie opinii publicznej, że to może być wynik zawodów wędkarskich, tylko szkodzi sprawie” – dodaje naukowiec.

To nie zawody – to złota alga

Tylko na początku tygodnia z wody wyłowiono 100 kg ciał martwych ryb i narybku. Na ich skrzelach widać czerwone wybroczyny – mówił „Wyborczej” Marcin Zimny z Fundacji Viadrus. „To daje pewność, że doszło do zatrucia algami, bo toksyna, którą wytwarzają, właśnie w taki sposób niszczy układ oddechowy. To charakterystyczne” – tłumaczył.

Co więcej, o zagrożeniu zakwitami złotej algi z wyprzedzeniem alarmował Główny Inspektorat Ochrony Środowiska. Obserwowane zmiany warunków pogodowych mogą prowadzić do nagłej zmiany parametrów wody, co może stanowić formę „stresu dla złotej algi”, pobudzając ją do większej produkcji toksyn – podał GIOŚ 6 czerwca. W Malczycach liczebność złotej algi wzrosła z 27 mln na 47 mln komórek w litrze wody, w Bytomiu Odrzańskim z 27 mln na 42 mln komórek w litrze wody, w Słubicach z 16 mln na 31,5 mln komórek w litrze wody, a w Widuchowej z 3 mln na 20 mln komórek w litrze wody. GIOŚ wskazał, że najwyższą liczebność złotej algi odnotowano w Łanach na Dolnym Śląsku, gdzie stwierdzono obecność 50 mln komórek w litrze wody.

Polska i Niemcy alarmują

Ministerstwo Klimatu i Środowiska informowało, że złota alga „od maja 2024 miała sprzyjające warunki do rozwoju – niską prędkość przepływu wody, podwyższone zasolenie i dostępność biogenów. Sezon wiosenny i wegetacja sprzyjają rozwojowi różnych gatunków glonów w wodach”.

Wydano alerty I i II stopnia.

Oficjalny komunikat opublikowało również Ministerstwo Środowiska przygranicznej Brandenburgii – również tam, w starorzeczu Odry we Frankfurcie, znaleziono ciała martwych ryb.

„Złota alga zadomowiła się już w całym biegu rzeki, w tym w jej dopływach. Co gorsza, dla systemu rzecznego, żywiące się glonami filtratory (ślimaki, małże) są nadal w dużej mierze nieobecne z powodu katastrofy na Odrze w 2022 r., a ekosystem nie był jeszcze w stanie się odbudować” – czytamy.

Martwe ryby w Bielinku

Mieszkańcy nadodrzańskich miejscowości donoszą o kolejnych miejscach, gdzie umierają ryby. W sieci pojawiły się zdjęcia wyławianych ryb z okolic Krosna Odrzańskiego.

W akwenie kopalni piasku w Bielinku w gminie Cedynia jeden z wędkarzy zauważył martwe ryby i powiadomił służby. „Służby mają niezwłocznie reagować na niepokojące sygnały od naszych mieszkańców. Mimo że liczba martwych ryb w zbiorniku Bielinek nie zagraża bezpieczeństwu na Odrze, zarekomendowałem, aby dzierżawca łowiska zebrał padłe ryby i z pomocą wojewódzkiego lekarza weterynarii przekazał je do utylizacji” – przekazał wojewoda zachodniopomorski Adam Rudawski. Poinformował również, że służby pobrały próbki wody i przekazały do badań.

Zapytaliśmy urząd wojewódzki o wyniki tych badań. Czy to złota alga zabiła ryby? Na odpowiedzi czekamy.

Do Bielinka pojechały również naukowczynie z Uniwersytetu Szczecińskiego. „Nad zbiornikiem żwirowni znalazłyśmy 63 martwe leszcze, cztery sandacze, dwa szczupaki i jednego rozpióra” – wylicza prof. Agnieszka Szlauer-Łukaszewska, która jest również członkinią inicjatywy zabiegającej o powołanie parku narodowego na Międzyodrzu. „To były duże ryby, niektóre trudno mi było podnieść. Część z nich w stanie rozkładu. Mniejsze, które padły wcześniej, zostały już prawdopodobnie zjedzone przez ptaki” – dodaje. Jak wyjaśnia, zakwit w Odrze jest ogromny. W miejscowości Bielinek w Odrze zawartość tlenu w wodzie wynosi 15 mg/l, w jeziorze żwirowni około 10 mg/l. „Woda w Odrze wygląda jak zupa. Z kolei w wodach żwirowni jest sporo zooplanktonu — a o tej porze roku nie powinno go tam być w takich ilościach, w normalnych warunkach jest zjadany przez narybek. Nie widać młodych ryb przy brzegu. Podejrzewam, że w tym zbiorniku nie ma już ryb” – dodaje.

Bardzo dużo złotej algi

Agnieszka Szlauer-Łukaszewska wyjaśnia, że zbiornik Bielinek ma szerokie połączenie z Odrą. W 2022 roku, podczas katastrofy, również tam umarło wiele ryb. „Z całą inicjatywą zajmującą się Parkiem Narodowym Doliny Dolnej Odry działamy na bieżąco. Martwimy się, bo taka sytuacja może wystąpić również na Międzyodrzu, kiedy wpłynie tam woda ze złotymi algami. Codziennie monitorujemy dronami ten teren” – dodaje.

Profesor Małgorzata Bąk, która razem z prof. Szlauer-Łukaszewską pojechała nad zbiornik w Bielinku, zbadała już pobrane próbki wody. „Nie mam danych ilościowych, jednak z prób jakościowych, mogłam zobaczyć, że Prymnesium w tym zbiorniku jest bardzo dużo. Pobrałam próby zarówno w Odrze, jak i w samym akwenie: duże ilości złotej algi są w obu tych próbach” – mówi w rozmowie z OKO.press. Ciała ryb, które udało się zebrać nad zbiornikiem, będą teraz badane histopatologicznie. „Zebrałyśmy tylko te, które padły niedawno i miały jeszcze błyszczące oczy. Wszystkie miały charakterystyczne, białe skrzela, co od razu wskazywało na kontakt z toksyną złotej algi” – dodaje prof. Bąk. Podkreśla, że wbrew początkowym komunikatom władz, to nie jest jednostkowy przypadek. Wędkarz, który zgłosił martwe ryby, zauważył je w weekend. Służby interweniowały w poniedziałek, naukowczynie dotarły na miejsce w środę i znalazły kilkadziesiąt sztuk martwych ryb.

„Zajmowaliśmy się algami razem z naukowcami z Uniwersytetu Śląskiego. Profesor Andrzej Woźnica ukuł taką teorię, że prymnezyna jest wydzielana w momencie, kiedy alga – będąca organizmem słonowodnym – ma kontakt ze słodką wodą. Nie radzi sobie ze stresem osmotycznym, możliwe, że wtedy zaczyna wydzielać toksyny. Tak wynikało z przeprowadzanych na Śląsku badań i mogłoby się zgadzać z tym, co teraz obserwujemy w Bielinku. Zasolenie badamy, sprawdzając przewodnictwo – im niższa przewodność prądu, tym niższe zasolenie. W zbiorniku przewodnictwo było niższe niż w Odrze, na granicy przeżywalności algi. Być może dlatego ryby umierają w słodkowodnych zbiornikach, ale jeszcze nie w głównym korycie rzeki” – dodaje prof. Bąk.

Grodzić zbiorniki, przenosić ryby

Profesor Bogdan Wziątek wyjaśnia w rozmowie z OKO.press, że teraz najskuteczniejszym środkiem zapobiegawczym jest grodzenie połączeń zbiorników z Odrą. Tak, żeby nie wpływały do nich kolejne ryby. Od miesięcy postuluje również wyławianie ryb z miejsc zagrożonych zakwitem toksyn, w tym z Kanału Gliwickiego, gdzie martwe ryby wyławiano już w lutym. „Taką akcję w Kanale chcielibyśmy podjąć, kiedy aktywność algi spadnie, być może dopiero jesienią" – mówi. Jak wyjaśnia, w zbiornikach, które kwitną, wypłaszanie ryb czy ich odłów powinien być standardową procedurą. Martwe ryby dożywiają algi, więc im jest ich mniej, tym szybciej minie zagrożenie.

W sprawie wyławiania ryb napisał petycję do premiera, o czym informowaliśmy w OKO.press:

„Mam wrażenie, że wciąż brakuje jasnych komunikatów o tym, co dzieje się na Odrze” – podkreśla prof. Szlauer-Łukaszewska. „Martwe ryby w Bielinku zauważył wędkarz. To wędkarze, ludzie, którzy są nad rzeką, monitorują i alarmują o niepokojących sytuacjach. Ja sama dowiedziałam się o zakwicie w Bielinku z Facebooka, nie od służb. Wciąż jest dużo do zrobienia” – dodaje.

;

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze