0:00
0:00

0:00

Propaganda władzy – każda propaganda – musi posługiwać się stałymi elementami gry. Dzięki temu odbiorcy przekazu czują się bezpiecznie, bo wykreowana przez propagandzistów rzeczywistość jest znana i przewidywalna. Inaczej niż świat wokół. Do tego aparat władzy utrwala sobie i aktualizuje wiedzę o tym, jakie są granice, w ramach których może się poruszać.

Zidentyfikowanie tych stałych elementów nie tylko ułatwia analizę propagandy, ale – jak w przypadku propagandy Kremla – pozwala obserwatorowi jakoś ochronić się przed jadem, nienawiscią i kłamstwem. Mam nadzieję, bo rubrykę “Goworit Moskwa” prowadzę już prawie 20 miesięcy

Jakie więc są tam główne ramy komunikacyjne przekazu i klocki, z których w tych ramach propaganda układa swój przekaz? Jak te klocki są przekładane i kiedy kukiełki w teatrzyku lekko odchodzą od swoich ról?

Przemoc to tradycyjna wartość

Rama komunikacyjna – zasady rządzące światem, w którym występują kukiełki propagandy Kremla – moim zdaniem wygląda tak:

  1. Przemoc jest OK. To tradycyjna wartość.
  2. Stosowanie przemocy świadczy o sile, a silniejszy ma zawsze rację.
  3. Słaby zasługuje na poniżenie i wyśmianie
  4. Słaby powinien się podporządkować silniejszemu u razem z nim pastwić się nad innym silnym
  5. Ludzie sami w sobie nic nie znaczą – dopiero władza nadaje sens ich istnieniu

W tej ramie – jak na scenie – występują bohaterowie propagandy Kremla

Ich związek z bytami występującymi w realnym świecie jest przypadkowy. Świat propagandy to odrębny świat z osobnymi prawami przyrody. W świecie tym mamy:

  1. ”Putina” – najwspanialszego mocarza świata, który zawsze ma rację i któremu wszystko się udaje.
  2. “Rosję” – władztwo i własność „Putina”. Najpotężniejszy, najwspanialszy kraj, założony przez wielkich i silnych władców, i przekazany w spadku „Putinowi”. ”Rosja” zawsze zwycięża. Jest jedynym zwycięzcą II wojny światowej, zwanej „wielką wojną ojczyźnianą” – a jest to największe osiągnięcie ludzkości w dziejach. Jest najnowocześniejsza, ma najbardziej odważnych żołnierzy, a jej naukowcy wynaleźli wszystko, co ważne. Broń „Rosji” nie ma “analogów w mirze”.
  3. “USA” – władztwo „staruszka Bidena”. Rozpadający się, ale groźny twór, który pozwala sobie na oponowanie planom “Rosji”, zamieszkały przez gejów, transseksualistów i telewizję Fox News. Jedyną nadzieją kraju “USA” jest “Donald Trump”.
  4. “Komika Zełenskiego” – żałosną postać, która udaje prezydenta kraju, który naprawdę nie istnieje.
  5. “Ukrainę” – kraj, który nie istnieje, ponieważ nie założył go żaden wielki władca. Podobnie jest z innymi „krajami”: “Polską”, “Litwą”, “Łotwą”, “Estonią” oraz “Finlandią”. Te “kraje” składają się z ludzi, którzy błędnie uważają, że mogą samostanowić o sobie – w istocie jednak należą do “Rosji”, bowiem w przeszłości podbili je władcy “Rosji”. Zatem istnienie tych “krajów” łamie prawa przyrody, tak samo jak istnienie “Ukrainy”. Bowiem na świecie istnieją tylko imperia (patrz – generalna zasada, że liczy się siła i przemoc).
  6. “Żałosny Zachód” – zbieraninę krajów, które myślą, że coś znaczą, tymczasem nie znaczą nic, bo nawet jeśli mają broń atomową, to “Rosja” ma lepszą. A tak naprawdę rządzą tym towarzystwem “USA”. A jak ktoś jest przez kogoś rządzony, to jest nikim.
  7. Pozostałe "kraje”, które też nic nie znaczą, ale przynajmniej nie sprzeciwiają się “Rosji” i “Putinowi”. A skoro uznają ich przywództwo, to przynajmniej prawidłowo rozpoznają “tradycyjne” i “naturalne” zasady rządzące światem.

To są te kukiełki-klocki, z których propaganda układa swój codzienny, obrzydliwy do wyrzygania przekaz

“Rosja” zwycięża, “Putin” zmienia globalny układ sił, “staruszek Biden” potknął się na schodach, “komik Zełenski” żałośnie błaga o pomoc, a na Zachodzie ważne funkcje sprawują kobiety i osoby nieheteronormatywne (czyli słabi – co jest wbrew bandyckim, naturalnym regułom).

“Ukraina” powinna zniknąć, “Polska” to hiena Europy, gdyż śmiała powstać po zgodnie wielkich imperiów: Rosji, Niemiec i Austro-Węgier. Oraz była sojusznikiem Hitlera przed II wojną światową, w przeciwieństwie do “Rosji” (!). “USA” testują broń biologiczną przeciw Słowianom, dolar się kończy jako waluta światowa, a rubel się wzmacnia.

Chiny zaraz pożrą Tajwan, a Donald Trump jest prawdziwym prezydentem USA. Najwspanialsza rosyjska rakieta hipersoniczna Sarmat, która była już gotowa rok temu, teraz jest jeszcze bardziej gotowa – bo pokazują nam kolejny jej test. I ta rakieta jest cudowną bronią, która na korzyść “Rosji” zmieni koleje wojny w Ukrainie. Choć wojna ta i tak świetnie idzie.

To jest główne nadzienie przekazu. Zajmuje dziesiątki godzin, hektary tekstów, setki kilometrów do scrollowania. I z naszego punktu widzenia jest nieistotne – możemy się tylko dziwić, że można aż tak.

My musimy wypatrywać momentów, gdy klocki przestają do siebie pasować a kukiełki wychodzą poza skrypt.

Czy silny Izrael ma rację?

Tak jest np. teraz, kiedy na Bliskim Wschodzie zaczęła się krwawa wojna. Propaganda (nie piszę tu o rosyjskich intrygach dyplomatycznych i wojskowych) ma z tym problem.

Atak słabszego Hamasu na silny Izrael jest wbrew “prawom przyrody”. Z drugiej krwawy strony odwet silnego Izraela na słabej Gazie powinien być w porządku. Bardzo pasuje do obrazków z Ukrainy, którymi propaganda raczy widzów, przekonując ich, że jest to całkowicie w porządku. Bo te wszystkie zbombardowane sklepy, hotele, restauracje, szpitale i wieżowce to “infrastruktura wojskowa”. Propagandzie marzy się nawet czasem, żeby tak samo skutecznie, jak Izrael Gazę, ścierać Ukrainę.

Jednak Palestyna należy do grupy klocków nr 7 – czyli do sił “dobra” uznających kierowniczą rolę “Rosji”, więc w zasadzie nie powinno się kibicować mordowaniu jej mieszkańców.

Odbiorca propagandy Kremla przez kilka dni dostaje więc ten niespójny, chaotyczny przekaz. A my możemy domyślać się, że jakkolwiek Moskwa (bez cudzysłowu) mieszała na Bliskim Wschodzie, to jej propaganda nie została do tego przygotowana.

I to wydaje się ciekawe.

Na szczęście każdy chaos można uporządkować, mówiąc, że to wina „USA” (po kilku dniach zaczyna tak opowiadać sam „Putin”), oraz wina „Ukrainy”

Generalnie wszystko jest winą “Ukrainy” – sam fakt jej istnienia tłumaczy wszystkie nieszczęścia świata

W tym wypadku jednak propaganda insynuuje, że Hamas miał dostęp do zachodniej broni przekazywanej na front w Ukrainie. Nie jest jednak jasne, czy to dobrze, czy źle, że Hamas ma taką dobrą zachodnią broń. Co gorsza, ta świetna zachodnia broń, która doprowadziła do nieszczęścia na Bliskim Wschodzie, jest bronią zupełnie beznadziejną i całkiem do niczego na wojnie w Ukrainie. I została tam kompletnie zniszczona przez wojsko „Rosji”.

Zastanawiające jest, że watek „broni z Ukrainy dla Hamasu” pojawia się na krótko i znika. Jakby propaganda się zorientowała, że odbiorca krajowy może to łyknie, ale na świecie mogą się pojawić pytania, KTO tę broń Hamasowi dostarczył. Niezależnie, czy to wszystko o broni to prawda, czy nie.

Widać więc, że propagandowe klocki rozsypały się tu nieźle. Sam „Putin” musiał powiedzieć, że sprawa jest złożona i bardzo drażliwa. A przecież dla wielkiego umysłu “Putina” nie ma trudnych zagadnień. Zna się tak bardzo na wszystkim, że poprawia ministrów w obliczeniach.

Rosja wygrywa w Ukrainie

To jest w propagandzie prawda oczywista. ”Rosja” jest krajem, który rozkwita, a ludziom żyje się tam każdego dnia lepiej. Jeśli więc „Rosja” prowadzi wojnę, to jasne, że ją wygrywa.

Dlatego w “Ukrainie” “Rosja” wygrywa od samego początku ostatniego najazdu zwanego też "wojskową operacją specjalną”. Z tym że obecnie wygrywa w ten sposób, że się broni. Do tej pory Ukrainie nie udało się jej całkowicie pokonać i odbić wszystkich swoich terytoriów. Jak mawia “Putin”, to oczywisty dowód na to, że ukraińska ofensywa się nie udała.

Przekaz o zwycięstwach „Rosji” zmienia się jednak, a to wiele nam mówi o tym, jak władcy Kremla widza sytuację.

  • Na początku zwycięstwo „Rosji” miało być czysto techniczne, pod sztandarem litery “Z”. Propagandzie wystarczał prosty przekaz: “Putin” wygra, bo jest silny.
  • Potem, wiosną 2022 r. pojawiły się opowieści, że najazd na Ukrainę jest powtórką II wojny światowej. Potem – że jest oczywistą emanacją nie tylko siły “Putina”, ale dodatkowo – mocarstwowości “Rosji”.
  • A ostatnio – że wojna jest jak kataklizm naturalny, który przydarza się w życiu prostych ludzi. I który oni muszą zaakceptować.

Uderzające jest, jak propaganda angażuje do opowieści o wojnie coraz więcej swoich narzędzi i „prawd podstawowych”. Przedstawia wojnę nie tylko jako prawo silniejszego, ale także jako obowiązek słabych. A to jest wyraźny ślad angażowania coraz większych zasobów realnego państwa rosyjskiego w wojnę.

Władza nie musi się tłumaczyć

W świecie propagandy Kremla miarą siły i znaczenia jest to, że można kogoś napaść i się z tego nie tłumaczy. Dobry napad powinien być szybki, by nikt nie zdążył się zorientować, co się dzieje. A co się dzieje, kiedy napad się przedłuża?

Propagandowy “Putin” w takiej sytuacji stara się coś powiedzieć, ale tak, żeby się nie tłumaczyć – bo inaczej straciłby atrybut człowieka silnego. Ale im dłużej trwa ta walka o to, by się nie tłumaczyć, tym bardziej rozpada się narracja o silnym człowieku, który ma prawo robić, co chce.

Zaatakowałem, bo tak chciałem

  • Na początku “Putin” mówił, że zaatakował Ukrainę, “bo tak”. Bo jest częścią imperium carów, a wybrała sobie rząd, który się Moskwie nie podoba. Miał długie, historyczne wywody o złych bolszewikach, którzy „stworzyli Ukrainę”. Nie miało to żadnego sensu, ale zawierało fundamentalny przekaz, że o istnieniu jakiejś wspólnoty decyduje odgórnie władza, a nie ludzie.
  • Potem doszedł do tego argument, że zaatakował, bo inaczej “Zachód” napadłby na niego. “Zachód” bowiem szykował się do najazdu na władztwo “Putina”, zanim nawet “Putin” doszedł do władzy. Od 30 lat. A nawet od 1914 r., czyli zanim bolszewicy zabili ostatniego cara. Więc gdyby “Putin” nie zaatakował z wyprzedzeniem, to musiałby teraz bronić terytorium “Rosji”.

To już było bardziej konkretne, choć nadal bezsensowne tłumaczenie. Zawsze można było mówić, że “Zachód” szykował się sto lat do ataku na “Putina”, bo tak potężnym i wspaniałym jest władcą. Choć można też było powiedzieć, że jak na taki straszny spisek, to “Rosja” przygotowała się słabo.

A odkąd ataki dronowe na miasta w Rosji, w tym na Moskwę, stały się stałym elementem wojny, to nie-tłumaczenie wojny zanikło.

Zaatakowałem, żeby podbić

Nowe argumenty za wojną pojawiły się rok temu, kiedy Moskwa ogłosiła „częściową mobilizację.

Tu „Putin” został zmuszony do złamania żelaznej zasady dla swej postaci: podał konkretne jak nigdy parametry sukcesu. Takie, na podstawie których każdy może go oceniać. A przecież „silny władca” nie podlega takiej ocenie ze strony maluczkich.

  • Potem jest jeszcze lepiej: w lutym 2023 r., w przeddzień rocznicy pełnoskalowego najazdu, “Putin” ogłosił, że musi prowadzić wojnę, bo inaczej „Rosji” grozi podział i rozpad. ”Putin” więc wprost odwołał się do lęków swoich poddanych, że rozpad państwa będzie oznaczał dla nich taką katastrofę jak w latach 90. Czyli “Putin” szukał już wsparcia poddanych – jeszcze bardziej wyszedł z roli “najsilniejszego na podwórku”.

Imperium nie potrzebuje ziemi, tylko wojny

Mamy październik 2023 r. I “Putin” ogłasza nowe „cele” na wojnie. Nie są one w żadnej mierze terytorialne. Gdyż... ”Rosja ma dużo ziemi”. A zatem przyznaje, że cel terytorialny, sprzed roku nie został zrealizowany. Ale jednocześnie próbuje tak zamotać, żeby nie było widać, że się tłumaczy.

Jest to część czterogodzinnego (jak z dumą ogłasza propaganda, oglądanego rzez 3,3 mln widzów) wystąpienia na spotkaniu tzw. Klubu Wałdajskiego 5 października.

"Kryzys ukraiński nie jest konfliktem terytorialnym, chcę to podkreślić. Rosja jest największym, największym terytorialnie krajem na świecie. Nie mamy żadnego interesu w zdobywaniu dodatkowych terytoriów. Musimy się jeszcze rozwijać i rozwijać zarówno Syberię, jak i Syberię Wschodnią i Daleki Wschód. To nie jest konflikt terytorialny”.

Rosja zawsze była przeciwna przystąpieniu Ukrainy do NATO, ale nigdy przeciwko przystąpieniu Ukrainy do UE. Teraz ukraińska gospodarka jest niekompetentna, liczba ludności spadła z sowieckich 41 mln do 19,5 mln. Jeśli Bruksela jest na to gotowa, „z flagą w ręku”.

„Mówimy o zasadach, na których będzie oparty nowy porządek świata” – opowiada "Putin”

I przedstawia sześć swoich warunków. Nie mają one znaczenia – propaganda ogłosiła je wspaniałymi, ale natychmiast je porzuciła. Bo nie da się ich nawet powtórzyć, a co dopiero komentować. I są tylko po to, by można było powiedzieć, że “Putin” “stawia warunki”.

Tu wpisz swoją treść

“Stosunki międzynarodowe w XXI wieku należy budować na sześciu podstawowych zasadach” – mówi „Putin”

  1. Pierwszy to świat otwarty : „Chcemy żyć w otwartym, wzajemnie powiązanym świecie, w którym nikt nigdy nie będzie próbował wznosić sztucznych barier; powinno istnieć pozbawione barier środowisko w komunikacji międzyludzkiej, twórczej realizacji i dobrobycie”.
  2. Drugim jest różnorodność cywilizacji, która powinna stać się „fundamentem powszechnego rozwoju”: „Narzucanie jakiemukolwiek krajowi lub narodowi, jak powinien żyć, jak powinien się czuć, powinno być zakazane”.
  3. Trzeci to wspólne decyzje: "Nikt nie ma prawa i nikt nie może rządzić światem w imieniu innych. Świat przyszłości to świat zbiorowych decyzji. Nie decyduje jedna osoba dla wszystkich i nie każdy o wszystkim decyduje, a ci, których bezpośrednio dotyczy ta czy inna kwestia, zgadzają się co i jak robić.
  4. Czwartym jest powszechne bezpieczeństwo i trwały pokój: „Harmonia w tej dziedzinie jest możliwa do osiągnięcia , wystarczy tylko odłożyć na bok dumę, arogancję i przestać patrzeć na innych jak na partnerów drugiej kategorii”.
  5. Po piąte – sprawiedliwość dla wszystkich: „Era wyzysku kogokolwiek [należy do] w przeszłości. Należy zapewnić każdemu dostęp do dobrodziejstw współczesnego rozwoju i prób jego ograniczenia dla dowolnego kraju lub narodu należy uznać za akt agresji”.
  6. Punktem szóstym jest równość: „Nikt nie jest już gotowy do uległości, uzależnienia swoich interesów od kogokolwiek, zwłaszcza od bogatszych i silniejszych. To jest kwintesencja całego historycznego doświadczenia ludzkości”.

Bójcie się losu Prigożyna

Siła "potężnego Putina” polegała jednak dotychczas na tym, że potrafi zdobywać nowe dobra i dzielić je między swoich wiernych przybocznych. A tu “Putin” mówi, że zdobywanie mu się znudziło i inaczej zdefiniuje teraz swój sukces.

Jest jasne, że aparat może to zinterpretować źle.

“Putin” więc na wszelki wypadek grozi. Mówi mianowicie – w tym samym czterogodzinnym słowotoku – że Jewgienij Prigożyn, który zginął w katastrofie lotniczej (tak błyskawicznie zrelacjonowanej przez propagandę, żeby każdy wiedział, że była to egzekucja),

("W ciałach osób, które zginęły w katastrofie lotniczej założyciela Grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna, znaleziono odłamki granatów ręcznych. Samolot nie został uszkodzony z zewnątrz. Nie przeprowadzono badania ofiar na obecność alkoholu lub narkotyków we krwi, ale jego zdaniem było to konieczne”).

Cały więc wywód “Putina” o tym, jak to “Rosja” osiągnie swoje cele, oznaczać może, że Kreml chętnie porozmawiałby o rozejmie na froncie w Ukrainie, a jeśli komuś w Rosji się to nie podoba, niech pomni na los Prigożyna.

Choć oczywiście wojna jest nadal zwycięska, a “Putin” jest najwspanialszym ze wszystkich władców.

Urodziny “Putina”

"Putin” jest władcą namaszczonym i świętym – w jego osobie to, co publiczne, łączy się z prywatnym. Uosabia władzę i nią po prostu jest. Z tego powodu propaganda musi obchodzić jego prywatne święta – urodziny. Musi pokazywać depesze gratulacyjne ze świata.

W tym roku na 71. rocznicę urodzin, “Putin" dostał je z: Kuby, Białorusi, Kazachstanu, Tadżykistanu i Turkmenistanu, Armenii, Serbii, Azerbejdżanu, Osetii Południowej, i Wenezueli. Lista – jak na przywódcę światowego mocarstwa – nader skromna i niewiele pocieszyć może nas to, że na górze Elbrus na wysokości 4100 metrów rozwinięto transparent z gratulacjami dla Putina.

Widzimy tu, że nie ma takiej siły, która pozwoliłaby propagandzie wycofać się ze stałego elementu programu.

Agencja TASS pozwala sobie jednak na niesłychaną depeszę

Pisze mianowicie, że “Putin” wcale nie jest taki stary, mimo że urodziny na stanowisku prezydenta obchodzi już po raz 20.

“Według standardów światowej sceny wiek Putina jest »złotym środkiem« dla polityka. Na przykład amerykański prezydent Joe Biden będzie w listopadzie obchodził swoje 81. urodziny. Są przywódcy jeszcze starsi (…). Premier Indii Narendra Modi jest kilka lat starszy od Putina, a nieco młodsi są chiński przywódca Xi Jinping, prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, kanclerz Niemiec Olaf Scholz i premier Japonii Fumio Kishida.

No i co? Nie jest to ciekawe? Przywódca w tym świecie musi być silny, bo nie ma innej legitymacji władzy. A wiek emerytalny sile nie sprzyja.

I tak oto propaganda ujawnia, że aparat prowadzi rozmowy o sukcesji, a wiernym sługom reżimu potrzebne są argumenty.

Gospodarka ma się świetnie

W przekazie Moskwy to stały element. Gospodarka “Rosji” miała się świetnie przed wojną, zaraz po jej zaczęciu – choć pojawiły się sankcje i kiedy mnóstwo firm wycofało się z Rosji. A także wtedy, gdy Zachód zastosował sprytny chwyt z limitem cenowym na rosyjską ropę.

Równie świetnie ma się gospodarka “Rosji” teraz – kiedy rubel wart jest mniej niż centa, na stacjach benzynowych zaczęło brakować paliwa, a rynek europejski dla rosyjskiego gazu został stracony bezpowrotnie. O czym otwarcie mówi “Putin" („Według ekspertów na horyzoncie do 2050 r. zapotrzebowanie na gaz ziemny będzie rosło we wszystkich regionach świata z wyjątkiem Ameryki Północnej i Europy. Udział Europy w światowym popycie zmniejszy się o ponad połowę”).

I nadal wszystko jest super, choć w budżecie na 2024 r. priorytetem są wydatki na armię. Zaś wysocy funkcjonariusze “Rosji” co rusz pokazywani są w telewizji, jak sprawdzają, czy rzeczywiście fabryki produkują broń, którą miały wyprodukować. Świetny dowód zaufania do gospodarki.

“Putin” 11 października na sesji plenarnej “Rosyjskiego Tygodnia Energii”

"Rosyjska gospodarka przechodzi obecnie taki etap transformacji strukturalnej. Zmienia się geografia handlu zagranicznego, parametry zatrudnienia, obraz branży, pojawiają się zupełnie nowe perspektywy rynkowe dla małych i średnich przedsiębiorstw. Rosyjski kompleks paliwowo-energetyczny również przechodzi głębokie zmiany, które wpływają na wszystkie obszary pracy: wydobycie i przetwarzanie surowców energetycznych, usługi i logistykę, interakcję z partnerami zagranicznymi”.

“Putin” 5 października:

„Jak dotąd sobie radzimy i mam powody wierzyć, że poradzimy sobie w przyszłości”. Podobnie jak po embargo na żywność w 2014 r., „strukturalna restrukturyzacja gospodarki rozpoczęła się w sposób naturalny”. W przeciwieństwie do Europy, mimo wzrostu wydatków „na obronność i bezpieczeństwo”, realny dochód do dyspozycji Rosjan rośnie. Federacja Rosyjska opuszcza „zanikający rynek europejski” i zwiększa swoją „obecność na rosnących rynkach innych regionów świata, w tym Azji”.

Gospodarka ma się jednak świetnie – bo taka jest zasad w tej sztuce

Co jednak tym razem “Putin” chce powiedzieć widzom? Czy nie jest to przekaz do aparatu, że jakkolwiek wszystko, co importowane, drożeje, i w ogóle fajnie to już było i na dodatkowe zyski trudno liczyć, to jakakolwiek próba poskarżenia się na te niedogodności będzie uznana za poważny nietakt?

Jeszcze niedawno czołowy propagandysta Władymir Sołowiow wydzierał się, że to skandal, że rubel leci na łeb na szyję – i żąda, by ukarać winnych. Ale skoro jest świetnie, to Sołowiow zajął się innymi tematami. I w ogóle opowieści, że są jakieś kłopoty, zanikły. Wódka zdrożeje, ale to planowa działalność.

Wygląda więc na to, że “Putin” znowu – tak wcześniej przy pomocy przypowieści o Prigożynie – naprowadził aparat na właściwy tok rozumowania i przypomniał, w jakich ramach można sobie po scenie hasać.

"Zdecydowana większość obywateli widzi, że wszystko zmierza w stronę wzmocnienia państwa rosyjskiego, państwowości rosyjskiej. Jest to wieloskładnikowe, ale tendencja jest dość oczywista, tendencja jest bardzo pozytywna, słuszna, naszym zadaniem jest te tendencje utrzymać i zrobimy to”.

Czy rzeczywiście poddani “Putina” w to wierzą? Tego z propagandy nie da się wyczytać. Choć bywają wyjątki.

Propaganda i życie

Jak pisałam, scenki z życia “Putina” i kraju “Rosja” nie za bardzo związane są z prawdziwym życiem w Rosji. Czasem jednak dostajemy maleńkie migawki, w których możemy zobaczyć prawdziwych ludzi i to, jak znoszą oni swój los.

Taką scenkę propaganda pokazała w telewizji, w magazynie “Wiadomości Tygodnia” 1 października. Opowiedziała o przyjęciu, jakie “Putin” zgotował na Kremlu bohaterskiemu oddziałowi szeregowego Iwana Kałasznikowa.

Ta historia była wtedy w propagandzie odtwarzana od kilku dni: sam minister obrony Szojgu miał zadzwonić do „Putina”, żeby mu opowiedzieć o bohaterskim czynie, który polegał na odparciu „przeważającej siły wroga” (co – jak pamiętamy – jest obecnie dowodem na zwycięstwo “Rosji”).

Telewizja pokazała, jak “Putin” przyjmuje na Kremlu ciastkami z kremem trzech żołnierzy przebranych w nowiutkie, pewnie na tę okazję wyfasowane, galowe mundury.

A potem telewizja pokazała sam ten bohaterski czyn Kałasznikowa: losowe nagranie z drona. Widać na nim z bardzo wysoka ludziki, które skradają się w okopach i do siebie strzelają. Prawdziwa perspektywa władzy.

Okazało się, że akurat to nagranie władza sobie wybrała i postanowiła nagrodzić. ”Czyn Kałasznikowa” miał miejsce nie kilka dni temu, kiedy “Szojgu” dzwonił do “Putina”, ale … w sierpniu. Tyle że Kałasznikow nazywa się tak samo jak rosyjski konstruktor broni strzeleckiej. I propaganda wzruszyła się tym podobieństwem

Szeregowy Kałasznikow i “Putin”

Spektakl wyglądał tak: Putin znad ciastka z kremem (na zdjęciu u góry) ze znawstwem kogoś, kto na froncie nigdy nie był, dopytywał się o szczegóły.

Iwan Kałasznikow, zmobilizowany mężczyzna w średnim wieku, z Baszkirii, zastępca dowódcy plutonu, odpowiadał zdawkowo. Aż propaganda musiała powiedzieć: “To taki żołnierski zwyczaj”. Oraz przypomnieć, że w szkole bohater miał słabe stopnie. Czyli że bohaterski kretyn, a nie świadomy obywatel.

Mężczyzna w galowym rosyjskim mundurze wojskowym patrzy w dal
Iwan Kałasznikow w nowiutkim galowym mundurze. "Wiesti Niedieli" 1 października 2023

Ale Kałasznikow nie zachowywał się jak bohater, ale jak człowiek zmuszony do odgrywania niepasującej mu roli. Nie uważał, żeby akurat to, co spotkało jego i towarzyszy, było „bohaterstwem”, tylko normalnym losem na froncie (tę wersję potwierdza jego siostra, szkolna kucharka, w telewizyjnym reportażu „ze szkoły w rodzinnej miejscowości bohatera”. Mówi mianowicie, że brat jej nie mówił o żadnym bohaterskim czynie, tylko że „wsio normalno”).

Dalej było jeszcze ciekawiej:

kamera odsunęła się i pokazała, że w uroczystości u “Putina” uczestniczył czwarty żołnierz. Ale przez łącze wideo – jest bowiem ranny i chyba nie ma ręki (w szpitalu postawiono mu obok łóżka nie ciastko z kremem, a symbol zdrowia – miskę z bananami). “Putin” łaskawie pytał, czy goście mają jakieś “socjalne kwestie” (czyli czy mają renty, protezy, rehabilitację, czy rodziny czegoś nie potrzebują). Ci zaś – prawdziwi ludzie wstawieni do teatrzyku “Putina” – odpowiadali, że nie.

Niczego nie chcą.

I wtedy telewizja powiedziała, że w sumie w plutonie Kałasznikowa było sześciu ludzi. Ale dwaj polegli. Byli to więźniowie, którzy „prawie już odsiedzieli swój wyrok”.

Czyli straty oddziału Kałasznikowa wyniosły 30 proc. Co jakoś “Putinem” nie wstrząsnęło. Putin ma dosyć więźniów, którzy dadzą się za niego zabić, byle wyjść z więzienia.

I tu „Putin” pogroził: „Każdemu może zdarzyć się błąd. Oni swój dług spłacili. Nie wiem, czy wiecie, że dziś był pogrzeb jednego z nich. Proszę jego pamięć uczcić minutą ciszy”.

A szeregowy Kałasznikow, który mimo upływu miesiąca miał nie mieć pojęcia, co się stało z poległymi towarzyszami, grzecznie wstał i milczał. Propagandzie nie udało się jednak zmusić go do powiedzenia stałego tekstu “gości” “Putina”. Że jest dumny, że “pobieda budiet za nami” i że to wielki zaszczyt, bo zawsze popierał Putina.

Bohater Rosji szeregowy Iwan Kałasznikow wróci teraz na front. Usłyszymy o nim jeszcze tylko w jednym wypadku – jeśli zginie.

Wszystkie poprzednie odcinki Goworit Moskwa są pod tym linkiem – GOWORIT MOSKWA

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze