0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot . Krzysztof Cwik / Agencja Wyborcza.plFot . Krzysztof Cwik...

„To są po prostu kolejne próby wpisania wilka na listę gatunków łownych” – mówi OKO.press biolożka, prof. UW Sabina Pierużek-Nowak, prezeska Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”. Pod koniec kwietnia o dużych stratach w inwentarzu powodowanych przez wilki obradowała Sejmowa Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Padały argumenty o braku poczucia bezpieczeństwa rolników i ich rodzin, o zabijaniu zwierząt i ludzi przez wilki i o tym, że „człowiek powinien regulować przyrodę”.

Od tamtej pory w mediach pojawiły się kolejne alarmujące nagłówki: „Wilki zagryzły stado owiec. Rolnicy boją się o swoje zwierzęta” (TVP Wrocław), „Wilki sieją postrach na Dolnym Śląsku. »Boimy się o nasze dzieci«” (Radio Zet). Machina straszenia wilkami się nakręca.

Są pieniądze z Unii, Polska ich nie chce

Sejmowa Komisja Rolnictwa o wilkach debatowała w tym roku już dwukrotnie. Wystosowała również dezyderat do Ministerstwa Klimatu i Środowiska, domagając się opracowania strategii zarządzania populacją wilka, dokładnego przeliczenia populacji tego gatunku i zmiany statusu ochronnego z ochrony ścisłej na częściową.

Tymczasem — wskazuje prof. Sabina Pierużek-Nowak — od 2018 roku rządzący nie sięgnęli po unijne fundusze, które w ramach Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) można wykorzystać na minimalizowanie konfliktów z dużymi drapieżnikami: „Pomimo przesłania w 2018 r. do Ministerstwa Rolnictwa przez Komisję Europejską propozycji wsparcia, od sześciu lat resort nie rozpoznał sprawy, nie przygotował wniosku. Inne kraje dostały na ten cel duże pieniądze, nie tylko na odszkodowania, ale również na ochronę stad” – mówi na Pierużek-Nowak. Jej organizacja dwukrotnie zwracała się do ministerstwa z prośbą o wykorzystanie unijnych środków.

Przeczytaj także:

Można dzięki nim sfinansować m.in. zakup elektrycznych pastuchów, fladr i ogrodzeń, a także zakup i utrzymanie pasterskich psów stróżujących. To również środki, które odciążyłyby Skarb Państwa. W przypadku szkód wyrządzonych przez drapieżniki, odszkodowania rolnikom wypłacają regionalne dyrekcje ochrony środowiska, a nie — jak w przypadku szkód wyrządzonych m.in. przez dziki — koła łowieckie. W 2022 r. ze Skarbu Państwa wypłacono ok. 2 mln zł z tytułu odszkodowań.

150 mln euro na ochronę przed wilkiem

„Środki [z WPR], w kwotach od kilku do ponad 150 milinów Euro, wykorzystują z powodzeniem inne kraje członkowskie, takie jak Francja, Włochy, Hiszpania, Portugalia, Belgia, Chorwacja, Grecja, Finlandia, Litwa i Słowenia” – podkreślała naukowczyni w piśmie do resortu rolnictwa, wysłanym w lutym 2024. Zaznaczała w nim również, że Polska od 1998 roku chroni „istotne części trzech najważniejszych subpopulacji wilka w Europie: bałtyckiej, karpackiej i centralno-europejskiej”. Stanowi również źródło osobników, które odtworzyły w wielu krajach zachodniej Europy populacje tego gatunku. „Ma więc pełne prawo domagać się od Komisji Europejskiej wsparcia w pokryciu istotnych kosztów ochrony inwentarza ponoszonych przez polskich hodowców” – dodała naukowczyni.

W rozmowie z OKO.press wskazuje, że resort rolnictwa nie chce słyszeć o środkach z WPR. Jednocześnie wspiera głosy o konieczności polowania na wilki. „Rolnictwo nie może się rozwijać bez brania pod uwagę przyrody. A tymczasem Izby Rolnicze widzą w odstrzale jedyne rozwiązanie problemów” – komentuje prof. Pierużek-Nowak.

Które ministerstwo jest odpowiedzialne?

Wysłaliśmy pytania w tej sprawie do resortu rolnictwa. Chcieliśmy się dowiedzieć, dlaczego Polska nie korzysta ze środków z WPR, a także jak zdaniem ministerstwa powinno wyglądać zarządzanie populacją wilków. Odpowiedź miała jedno zdanie: „Uprzejmie prosimy o skierowanie tych pytań do Ministerstwa Klimatu i Środowiska, do którego kompetencji należą zagadnienia dotyczące populacji wilka”.

Podobnie swoją korespondencję z resortem rolnictwa opisuje prof. Pierużek-Nowak.

„W odpowiedziach na nasze pisma, ministerstwo traktowało nas jak nowicjuszy, którzy nie znają prawa i wyjaśniało, które przepisy regulują wypłacanie odszkodowań za szkody. Podkreślono również, że sprawa wilków nie leży w ich kompetencjach — tylko w kompetencjach resortu klimatu i środowiska. Ale to nieprawda, bo to właśnie Ministerstwo Rolnictwa powinno się o środki z WPR zwrócić” – podkreśla naukowczyni.

Komisja Europejska w 2018 roku, informując kraje członkowskie o możliwości uzyskania środków na minimalizowanie konfliktów z dużymi drapieżnikami, zwracała się zarówno do ministrów środowiska, jak i rolnictwa.

„Naszym wspólnym celem w UE jest osiągnięcie koegzystencji z dużymi drapieżnikami i cel ten jest całkowicie zgodny z unijną polityką ochrony przyrody” – pisali unijni komisarze Kamenu Vella i Phil Hogan. Informowali, że pieniądze z WPR mogą być wykorzystane nie tylko na rekompensaty i ochronę stad, ale również na leczenie i na poszukiwania zaginionych zwierząt czy szkolenia.

Wilki na celowniku

Dlaczego resort rolnictwa nie chce skorzystać z tej oferty?

"Nie przypuszczam, że to wynika z uwarunkowań politycznych — raczej z niechęci urzędników do wykonywania dodatkowych zadań czy nacisków lobby łowieckiego, obecnego w każdym resorcie. Im bardziej rolnicy narzekają na szkody powodowane przez wilki, tym bardziej są podatni na sugestie myśliwych, według których zabijanie wilków jest jedynym skutecznym rozwiązaniem.

Myśliwi dołączają się do dyskusji, bo widzą w tym szansę na powrót wilka na listę gatunków łownych.

Wiedzą, że siła rolników jest duża, więc sojusz z nimi i wmówienie im, że polowania na wilki wyeliminują problem szkód, jest narzędziem wpływu na decydentów. A Ministerstwo Rolnictwa i część posłów te głosy wspiera" – mówi naukowczyni.

Słychać to było podczas sejmowych komisji ds. rolnictwa. Na pierwszej poświęconej wilkom — w lutym 2024 – jako jedynego eksperta od tego gatunku zaproszono myśliwego, prof. Henryka Okarmę. Apelował o zdjęcie ścisłej ochrony wilków, co pozwoli „sprawniej eliminować osobniki konfliktowe”.

Straszenie wilkami

„Wilki polują. Tak je pan Bóg stworzył. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że myśliwi prowadzą działalność w kołach łowieckich i w związku z tym musi być równowaga” – mówił prof. Okarma. W kwietniu, podczas kolejnego posiedzenia, głos zabrał Jan Krzysztof Ardanowski, były minister rolnictwa, do którego w 2019 r. Stowarzyszenie apelowało o wystąpienie o unijne środki na ochronę stad. „Człowiek ma obowiązek chronić przyrodę, ale bierze za nią odpowiedzialność” – mówił. „Analizuje, jak ona wypływa na bezpieczeństwo. (...) Człowiek ma jednocześnie zarządzać przyrodą i ją regulować” – powiedział.

„My nie chcemy odszkodowań, my chcemy być bezpieczni” – mówił również były minister rolnictwa Robert Telus, który na spotkaniach z rolnikami w 2023 roku pokazywał makabryczne zdjęcia ciała zaginionego mieszkańca Podkarpacia. „Mężczyzna zmarł z wychłodzenia, a myśliwi ogłosili w internecie, że został zagryziony i objedzony przez wilki” – wyjaśnia prof. Pierużek-Nowak.

Członkowie komisji podczas posiedzenia negatywnie zareagowali na stanowisko resortu środowiska, które utrzymuje, że wilk musi być chroniony. Ministerstwo, w odpowiedzi na wspomniany już dezyderat, podkreśla, że winę za konflikty z wilkami często ponoszą sami rolnicy i hodowcy, którzy niewłaściwie zabezpieczają swoje zwierzęta, nie pilnują psów. A jeśli już dojdzie do wypadku, często nie potrafią udowodnić, że sprawcą rzeczywiście był wilk.

Wilki sprzymierzeńcami rolników i leśników

Prezeska Stowarzyszenia dla Natury „Wilk” podkreśla, że odstrzał wilków obecnie jest możliwy — potrzebna jest jednak zgoda Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska i uzasadnienie wniosku zagrożeniem dla zwierząt lub ludzi. Rocznie wydawanych jest kilkanaście takich zgód. Zgoda na odstrzał dotyczy konkretnych osobników.

"Gdyby wilk wrócił na listę gatunków łownych, nie mielibyśmy żadnej kontroli nad tym, które osobniki są zabijane.

Spowoduje to po prostu strzelanie do wilków w kompleksach leśnych, czyli tam, gdzie są potrzebne, a nie tam, gdzie przyczyniają się do powstawania konfliktów"

- podkreśla ekspertka. Jak dodaje, w 1998 roku na listę gatunków chronionych wilka wpisał... minister Jan Szyszko. Kierował się jednak nie jego spadającą liczebnością, a rolą w środowisku przyrodniczym.

„Wilki zabijają dzikie zwierzęta kopytne, jednocześnie obniżając ich liczebność i usuwając z populacji osobniki najmłodsze, chore, lub mniej sprawne, a pozostawiając te, które są w najlepszej kondycji. Robią to, czego nie są w stanie sensownie zrobić myśliwi” – mówi prof. Pierużek-Nowak.

Zaznacza również, że wilki polujące na polach uprawnych są sprzymierzeńcami rolników. „Mamy osobniki z obrożami telemetrycznymi, a sprawdzając ich miejsca częstego żerowania w uprawach, znajdujemy resztki zjedzonych dzików, saren i jeleni. To dowód na to, że nie przychodzą na pola, żeby zjeść dzieci czy nastraszyć rolnika. Przychodzą, żeby zabić żerujące tam zwierzęta kopytne, powodujące straty w rolnictwie” – wylicza.

Jak podkreśla, wilków nie trzeba się bać. Analizy wskazują, że wilki spośród wszystkich dużych drapieżników są najmniej niebezpieczne. Ich ataki na ludzi są skrajnie rzadkie. W Polsce prawdziwym zagrożeniem dla człowieka są psy, których populacja wynosi blisko 8 mln, a kilkaset tysięcy wałęsa się bez nadzoru. Według raportów policyjnych kilka osób rocznie zostaje ciężko rannych wskutek pogryzienia przez psy. „Jedna lub dwie osoby umierają. Takie psy też bardzo skutecznie zabijają zwierzęta gospodarskie” – wyjaśnia prof. Pierużek-Nowak.

Wnioski z innych krajów

Wilki żywią się również bobrami. Obniżają w ten sposób liczebność tych gryzoni i przyczyniają się do zmniejszania rekompensat wypłacanych rolnikom za wyrządzone przez nie szkody. Pomagają również w walce z Afrykańskim Pomorem Świń, redukując liczebność dzików, ale także wyszukując chore, słabe dziki w lesie.

„Jak udowodniły badania naukowe, przyczyniają się w ten sposób do eliminacji źródeł zakażenia tymi chorobami w lasach i na polach. Wydalane przez wilki odchody nie zawierają wirusa ASF. Jest on niszczony w ich przewodzie pokarmowym” – wskazuje Stowarzyszenie dla Natury „Wilk”. Polując na jeleniowate i zmieniając ich zachowanie, wilki przyczyniają się do ochrony nasadzeń w lasach gospodarczych przed ogryzaniem liści, pędów i kory przez jelenie i sarny. Również dzięki polowaniu na te zwierzęta, wilk naturalnie obniża liczbę nosicieli kleszczy, którymi są jeleniowate.

Zarówno naukowcy, jak i Ministerstwo Klimatu i Środowiska w odpowiedzi na dezyderat podkreśla, że tam, gdzie poluje się na wilki, poziom szkód w inwentarzu nie spada. W niektórych miejscach nawet wzrasta.

„Ogromna większość wilków żyje w grupach rodzinnych (...) Powstałe w wyniku odstrzału niewielkie, niedoświadczone grupy lub młode, osierocone wilki pozbawione wsparcia rodziców nie mają jeszcze umiejętności polowania na największą i trudną zdobycz (jelenie, łosie i dziki), dlatego chętniej polują na mniejsze ofiary, np. sarny. Łatwiejszą zdobyczą są dla nich też zwierzęta gospodarskie, co może powodować wzrost szkód w inwentarzu. Dla przykładu w Estonii, w latach 2007-2010 wraz ze wzrostem liczby odstrzelonych wilków (od 27 proc. do 55 proc. jesiennego stanu liczebnego populacji), wzrosła liczba zabitych zwierząt gospodarskich (od 148 do 565 zwierząt)” – czytamy w odpowiedzi resortu.

Podobne wnioski podają naukowcy ze Słowacji i Łotwy, gdzie prowadzi się odstrzał wilków, a liczba zabitych zwierząt hodowlanych nie spada.

„To nie wilki stanowią zagrożenie”

Eksperci ze Stowarzyszenia dla Natury „Wilk” podkreślają: „Ataki wilków na zwierzęta gospodarskie, stanowią zaledwie 0,08 proc. wszystkich upadków bydła w polskich gospodarstwach, około 0,12 proc. padnięć cieląt oraz kilka procent śmiertelności owiec. Za resztę przypadków śmierci inwentarza odpowiadają choroby, komplikacje przy porodach, brak opieki weterynaryjnej i zaniedbania hodowców. Zatem to nie wilki stanowią zagrożenie dla prowadzonych w Polsce hodowli zwierząt gospodarskich”.

Naukowcy podkreślają, że wilki nie są bestiami czyhającą na życie rolników, ale ich sprzymierzeńcami. „Najlepszym rozwiązaniem dla ograniczania konfliktów z wilkami jest dobra ochrona zwierząt gospodarskich” – podkreśla prof. Pierużek-Nowak. Taka, na jaką środki zarezerwowano we Wspólnej Polityce Rolnej, a z których Polska nie chce skorzystać.

;

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze