0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto: DAVID GANNON / AFPFoto: DAVID GANNON /...

W Polsce wiele z nas żyje w przekonaniu, że niedościgniony Zachód rozprawił się z homofobią. Jedną ustawą, np. o równości małżeńskiej, można co prawda poprawić życie dziesiątek tysięcy osób, ale to nie wystarczy, by zlikwidować wszelkie przejawy dyskryminacji. Ale czy wiedzą to obywatele państw, które Polki i Polacy stawiają dziś za przykład?

Sondaż o polsko-niemieckiej homofobii

W serii badań opinii publicznej w Polsce i Niemczech na temat aktualnych wydarzeń, Ipsos - tym razem w obu krajach - zadał dla OKO.press i TOK FM następujące pytanie:

"Jaka jest, z tego, co Pan/i wie, sytuacja osób LGBT w Polsce i Niemczech?".

Co w zasadzie w ten sposób mierzymy? Nasze wyniki nie oddają jeden do jeden realnej skali homofobii w obu państwach. Głównym filtrem jest wrażliwość na dyskryminację tęczowej społeczności.

Cztery odpowiedzi pozwalają na policzenie odsetka osób, które uważają, że homofobia występuje w jednym z krajów (albo razem z drugim, albo tylko w nim).

W ten sposób wyliczamy, że w Polsce w sumie 11 proc. badanych uważa, że w Niemczech dochodzi do dyskryminacji osób LGBT, z czego 8 proc. uważa, że występuje ona w obu krajach, a 3 proc., że tylko w Niemczech, a w Polsce jej nie ma.

Cztery raz więcej respondentów, 44 proc., wskazuje za to na homofobię w Polsce.

Niemcy oceniają gorzej zarówno własne państwo, jak i sąsiadów, czyli nas. Na krajową dyskryminację osób LGBT zwraca uwagę w sumie 27 proc. badanych. Na polską homofobię wskazuje dwa razy więcej osób - 54 proc.

Czyli według polskich uśrednionych odczuć, w naszym kraju homofobii jest sporo, a w Niemczech nie ma jej prawie wcale. Według Niemek i Niemców u nas jest jej bardzo dużo, ale w Niemczech też niemało.

Problemu dyskryminacji w obu państwach nie widzi co trzeci Polak, i co ósmy Niemiec. Wysoki odsetek stanowią też osoby, dla których pytanie było wyzwaniem (odpowiedzi nie wiem/trudno powiedzieć).

Polskę i Niemcy dzieli przepaść legislacyjna

Ogólny wynik podsuwa nam cztery kluczowe wnioski.

Po pierwsze, Polki i Polacy patrzą na własny kraj zaskakująco surowym okiem, idealizując jednocześnie zachodni model emancypacji. Oczywiście, oba kraje dzieli faktyczna przepaść w zakresie równouprawnienia osób LGBT. Wystarczy powiedzieć, że w kwestionariuszu Ipsos w Niemczech, w kategorii płeć badani i badane wybierały spośród nie dwóch, a trzech kategorii: mężczyzna, kobieta i inne (wskazań inne było tylko 3, ale była taka opcja).

Administracyjnie, w rejestrze aktów stanu cywilnego, tzw. trzecia płeć została wprowadzona już w 2018 roku.

Niemcy dopuszczają możliwość zawierania związków partnerskich przez pary jednopłciowe od 21 lat. W 2017 roku, po długich deliberacjach, centroprawica wprowadziła też "małżeństwa dla wszystkich". I to bez poparcia ówczesnej kanclerz Angeli Merkel, która przed głosowaniem w tej sprawie zdjęła jednak z kolegów i koleżanek obowiązek dyscypliny, stwierdzając, że każdy ma prawo kierować się "własnym sumieniem".

Dziś co czternaste nowe małżeństwo za naszą zachodnią granicą tworzą osoby tej samej płci.

W 2021 roku ponad 1000 katolickich duchownych w Niemczech, w akcie sprzeciwu wobec strażników czystej doktryny z rzymskiej Kongregacji Nauki Wiary, pobłogosławiło małżeństwa jednopłciowe.

Za to najtłumniejsze edycje Parady Równości w Berlinie (na zdjęciu u góry 44. parada w lipcu 2022 w Berlinie) dorównują liczebnością nie tyle wszystkim tęczowym przemarszom w Polsce, ile wszystkim mieszkańcom łącznie Wrocławia, Poznania i Gdańska.

Nic dziwnego, że w takim zestawieniu wiele Polek i Polaków uznało, że homofobia dla Niemiec to przeszłość. Przynajmniej na poziomie, na którym toczy się debata w Polsce. A jak wiemy, jest ona dość brutalna.

W prezydenckiej kampanii wyborczej dyskutowaliśmy o tym, czy LGBT to "ludzie, czy ideologia", a w polskim Sejmie bieżącej kadencji omawiane były pomysły kopiowane wprost z putinowskiej Rosji, tj. odpowiednik zakazu "homoseksualnej propagandy".

Prezes PiS Jarosław Kaczyński w 2019 roku do osób LGBT krzyczał "wara od naszych dzieci", a dziś w przedwyborczym tournée rechocze z osób transpłciowych.

Przeczytaj także:

Wstrząs dla Niemiec? Śmiertelny atak na tle homofobicznym

Po drugie, wyniki niemieckie pokazują wyraźne przesunięcia we wrażliwości na homofobię. Co czwarta osoba za naszą zachodnią granicą uważa, że ich państwo, mimo wprowadzenia szeregu równościowych ustaw, nadal dyskryminuje osoby LGBT.

To wynik, który z pozycji Polski może szokować, ale z Berlina wygląda na całkiem naturalny. Im dalej rozciągnięta ochrona nad mniejszościami, tym większą uwagę skupia się na dyskryminujących zachowaniach, które do tej pory uchodziły za normę.

Poza tym, lepsze prawo to większa widoczność osób LGBT. A większa widoczność oznacza ryzyko bezpośredniej agresji.

Nawet najbardziej liberalny Berlin nie jest rajem dla osób LGBT. W lipcu 2022 roku, w dniu Parady Równości, w stolicy Niemiec doszło do dwóch homofobicznych ataków. Jak podała lokalna policja, ofiarami była m.in. grupa nastolatków w wieku 15-17 lat. W wyniku szarpaniny młodzież odniosła drobne obrażenia fizyczne.

W ostatnich miesiącach Niemcami wstrząsnęła informacja o śmierci transpłciowego mężczyzny Malte C. podczas Parady Równości w Münster. Chłopak stanął w obronie grupy lesbijek, które były napastowane i obrażane na obrzeżach kolorowego pochodu. Napastnik uderzył Malte, a ten upadł głową na asfalt, doznając ciężkiego urazu mózgu. Sześć dni później zmarł w szpitalu.

Jak podaje Deutsche Welle, z danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Niemiec wynika, że w kraju każdego dnia zgłaszane są dwa ataki na osoby LGBT.

Policja szacuje, że oficjalne statystyki obejmują zaledwie 10 proc. wszystkich przypadków agresji.

"Takie ataki zdarzają się każdego dnia tygodnia. O każdej godzinie dnia, od najbardziej ruchliwej ulicy do najmniejszej alejki. Zdarzają się w metrze, w autobusie, na szkolnym podwórku, w firmach, klubach i centrach handlowych. Niestety - i wiem, że brzmi to drastycznie - nigdy nie jesteśmy naprawdę bezpieczni" - mówił w wywiadzie dla DW, lokalny aktywista LGBT Alfonso Pantisano.

Towar eksportowy? Strefy wolne od LGBT

Co ciekawe, w żadnym z innych z serii polsko-niemieckich badań Ipsosa tak wyraźnie nie ujawniło się zróżnicowanie niemieckiego społeczeństwa. To tylko potwierdza słowa aktywistów LGBT z krajów o bogatym dorobku emancypacyjnym: zbudowanie pełnego konsensusu wokół praw tęczowej mniejszości nie jest dziś możliwe. Chodzi z jednej strony o bagaż historyczny i generacyjny, z drugiej - o podatność na polityczne manipulacje i napięcia kulturowe.

Po trzecie, odpowiedzi w Niemczech pokazują, że polska homofobia jest sławna na arenie międzynarodowej. Głównym bohaterem, lub raczej antybohaterem, w tej opowieści są polskie władze lokalne, które od 2019 roku przyjęły szereg uchwał dyskryminujących osoby nieheteronormatywne.

Nawet najbardziej drastyczne, nienawistne wypowiedzi polskich polityków nie zyskały takiego rozgłosu za granicą jak tzw. strefy wolne od LGBT. Choć oczywiście cała atmosfera poprzedniej kampanii wpłynęła znacząco na odbiór Polski i jej stosunku do tęczowej społeczności.

OKO.press podjęło nawet inicjatywę obywatelskich donosów, które rozesłaliśmy do europejskich partnerów polskich gmin, powiatów i województw, które przyjęły uchwały, że są strefami "wolnymi od ideologii LGBT".

Po czwarte, nie sposób nie zauważyć, że duża grupa badanych nie zdecydowała się odpowiedzieć na pytanie. Możemy założyć, że są wśród nich zarówno osoby, które nie potrafią porównać sytuacji w obydwu krajach, jak i osoby niezainteresowane tematem.

Młodość równa się wrażliwość

Zależności społeczno-ekonomiczne i w Polsce, i w Niemczech działają tak samo. Tyle że nad Wisłą różnice są kaskadowe, u naszego sąsiada łagodniejsze.

O fenomenie młodych, progresywnych, zapatrzonych w idee równości i sprawiedliwości społecznej dyskutuje się w całym demokratycznym świecie.

Polskie pokolenie "Zetek" w znaczącej większości, 60 proc., uważa, że ich kraj dyskryminuje osoby LGBT. Grupa, która o to samo oskarża Niemcy, jest sześć razy mniejsza (dokładnie 11 proc.).

Dla porównania, odsetek osób, które dostrzegają homofobię w Polsce w najstarszej grupie badanych, jest o połowę niższy niż wśród dwudziestolatków. Za to 10 proc. osób w grupie 60+ uważa, że do dyskryminacji dochodzi w Niemczech, z czego 5 proc. uważa, że tylko tam.

Podobne trendy, choć z łagodniejszymi przejściami, odnajdziemy w niemieckim przekroju pokoleń. 63 proc. najmłodszych uważa, że dyskryminuje Polska, 39 proc., że dyskryminują Niemcy. Wśród najstarszych: 46 proc. uznaje sąsiada za państwo homofobiczne, a 16 proc. widzi problem także na miejscu.

Równościowe myślenie zaczyna się od centrum?

Ciekawie rysuje się też pejzaż polityczny. W obydwu państwach osoby, które deklarują poglądy od lewicowych po centro(prawicowe), są wrażliwe na przejawy dyskryminacji wobec społeczności LGBT. Im dalej na lewo, tym bardziej.

Co się dzieje skrajnie na prawo? Tylko co piąta osoba w tej grupie w Polsce uważa, że krajowa homofobia jest problemem. 15 proc. uważa, że dyskryminują Niemcy, z czego 8 proc. wskazało, że tylko one.

W Niemczech odsetek osób, które deklarują poglądy prawicowe jest statystycznie marginalny. Za to osoby o poglądach centroprawicowych są tam mniej wrażliwe na homofobię wewnętrzną, ale rozpoznają dyskryminację, której dopuszcza się Polska.

Różnice w podziale na miejsce zamieszkania widać głównie w Polsce. Na wsiach w sumie 35 proc. badanych uważa, że w kraju dochodzi do dyskryminacji osób LGBT. W największych polskich miastach ten odsetek rośnie do 64 proc.

Homofobię w Niemczech dostrzega 13 proc. mieszkańców wsi i 8 proc. mieszkańców miast. Różnica jest niewielka, ale wskazuje na tęsknotę "mieszczuchów" za zachodnim standardem.

Wulgarna homofobia PiS

Warto też zwrócić uwagę, jak od ogólnego wyniku badania i wszystkich analizowanych przez nas tendencji odstaje elektorat PiS. Aż 51 proc. wyborców rządzącej partii uznało, że ani w Polsce, ani Niemczech nie dochodzi do dyskryminacji osób LGBT. Podobne wyniki uzyskano w elektoracie Konfederacji, ale to statycznie znacznie mniejsza grupa. Całość pokazuje jednak, jak wypaczona została definicja dyskryminacji wśród osób o skrajnie prawicowych poglądach.

Chyba najlepiej sens tego myślenia oddają wypowiedzi frakcji "ziobrystów", którzy przekonują, że w Polsce nie ma żadnych oddzielnych zapisów, które wykluczają osoby LGBT z życia społecznego, lub zabraniają im prawa do wolności w sferze prywatnej, dlatego nie ma mowy o dyskryminacji.

Gdy osoby LGBT domagają się ochrony przed przestępstwami z nienawiści, odpowiadają, że przecież tak jak wszyscy inni obywatele mogą zgłosić sprawę na policji. A prawo traktuje w równy sposób każdego obywatela. Prawdopodobnie za homofobiczne uznaliby co najwyżej przepisy, które kryminalizują stosunki homoseksualne.

Ta wulgarna wersja rozumienia równego traktowania jest nie do obrony w elektoracie polskiej opozycji. Szczególnie, że jak wynika z naszych krajowych sondaży mierzących stosunek Polek i Polaków do osób LGBT, właśnie ta grupa wyborców w ostatnich latach przeszła prawdziwą rewolucję równościową.

Bliżej do Moskwy niż Berlina

Lekturą uzupełniającą do naszych badań może być doroczny raport Ilga-Europe, który ocenia stan prawodawstwa wobec osób LGBT.

W 2022 roku Polska, po raz trzeci z rzędu, zajęła ostatnie miejsce wśród krajów UE. Z wynikiem 13 na 100 możliwych punktów, konsekwentnie osuwamy się w stronę reżimów, które w swoich krajach otwarcie napędzają przemoc wobec społeczności LGBT.

Pamiętajmy, że nie chodzi o to, że jakość życia osób LGBT w Polsce, ma być porównywalna z tą w Białorusi, czy Rosji. Chodzi stricte o legislację.

Wynik Polski to głównie zasługa upartej bezczynności. W ciągu ostatnich sześciu lat, wiele państw regionu wprowadziło choć drobne korekty do krajowych przepisów. Tak jak Łotwa, która w 2021 roku wprowadziła do kodeksu karnego orientację seksualną jako przesłankę chronioną.

Niemcy dzieli od Polski aż 40 równościowych punktów. Ale i naszych zachodnich sąsiadów wyprzedzają takie państwa jak Hiszpania, Portugalia, Francja, Belgia, Holandia, Dania, Norwegia i Szwecja. Dlaczego?

Na liście pilnych spraw do rozwiązania w Niemczech znajdują się m.in.: wprowadzenie zakazu terapii konwersyjnych ("uzdrawiania" z homoseksualności), unowocześnienie kodeksu karnego w zakresie przestępstw z nienawiści i mowy nienawiści, czy wprowadzenie zakazu przeprowadzania interwencji medycznych na osobach interpłciowych.

Sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM metodą CATI (telefonicznie) 19 – 21 grudnia 2022 r., na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie dorosłych Polek i Polaków, N=1000;

Sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM metodą CAWI 16 – 21 grudnia 2022 r., na próbie dorosłych Niemców i Niemek N = 1010 osób. Kontrolowano rozkłady wieku, płci wielkości miejscowości, tak by były zgodne z proporcjami dla dorosłej populacji Niemiec.

Jak mówi OKO.press odpowiedzialny za oba badania dyrektor Paweł Predko z Ipsos, w Niemczech wiarygodność badań na panelach internetowych jest większa niż w Polsce, z uwagi na niemal powszechny dostęp do sieci i intensywne używanie internetu przez wszystkie grupy społeczne.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze