0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja wysokienapiecie.plIlustracja wysokiena...

Nikt na świecie nie kupuje już polskiego węgla, wiec jego eksport spadł do najniższego poziomu od 100 lat, a krajowy popyt zbliży się do zera w ciągu 15 lat.

Bogdanka boi się o konkurencyjność względem dotowanej PGG

Dziś ruszyć ma protest głodowy przewodniczącego związku zawodowego „Przeróbka” w kopalni Bogdanka. Jarosław Niemiec chce w ten sposób zmusić rząd i państwową Eneę, która dekadę temu kupiła kopalnię od prywatnych właścicieli, aby usiedli ze związkowcami do szczerych rozmów o przyszłości Bogdanki.

Związkowcy nie wierzą już w (nierealny od samego początku) harmonogram utrzymania (dotowania) polskiego górnictwa. Zawarta w 2021 roku między rządem i związkowcami umowa, zwana „społeczną”, miała zagwarantować, że podatnicy przez kolejne 25 lat będą dotować polskie kopalnie bez względu na zapotrzebowanie na węgiel.

Pieniądze na ten cel, określane dla niepoznaki pieniędzmi na „likwidację kopalń” (nazwa przewrotna, bo bez tych pieniędzy kopalnie zlikwidowałyby się same) płyną z roku na rok dużo szerszym strumieniem, niż ktokolwiek oficjalnie przyznawał.

9 mld zł dotacji do górnictwa w 2025

W 2025 roku górnictwo pochłonie aż 9 mld zł. To praktycznie 1/10 wpływów z podatku dochodowego od osób fizycznych (PIT). W minionym roku było to 7 mld zł, a w przyszłym roku będzie już znacznie powyżej 10 mld zł i kwota ta będzie nadal rosnąć, bo popyt na węgiel wciąż spada.

polska-usa-australia-niemcy-wydajnosc-wydobycia-wegla-2048x1174

Gdyby dopłaty do górnictwa przeznaczyć na inny cel, można by przyznać wszystkim nauczycielom w Polsce po 1000 zł podwyżki lub oddać każdej polskiej rodzinie po 600 zł rocznie zwrotu podatku.

Deficyt górnictwa rośnie z roku na rok

Zamiast tego, z roku na rok dotacje się pogłębiają. Płyną jednak przede wszystkim do najbardziej deficytowych kopalń. LW Bogdanka ich nie dostaje, bo jest najlepszą polską kopalnią. W przeliczeniu na pracownika wydobywa dwa razy więcej węgla od śląskiej konkurencji i utrzymuje się sama. Jednak, ponieważ popyt na węgiel spada, a dotacje podtrzymują wydobycie węgla na Śląsku, Bogdanka musiała zwolnić część załogi i ograniczyć wydobycie, zmniejszając jednocześnie zyski. Jeżeli tak dalej pójdzie, lubelska spółka przestanie przynosić zyski i będzie musiała się zamknąć lub także zacząć pobierać dopłaty z kieszeni podatników.

Zużycie węgla u największego odbiorcy – w energetyce − spada pomimo wzrostu zapotrzebowania na samą energię elektryczną. W 2024 roku udział węgla w wytwarzaniu spadł do najniższego poziomu w historii – ok. 55-57 proc. Produkcja z węgla kamiennego zmniejszyła się w tym czasie o blisko 10 proc., a elektrownie przepaliły aż o 5 mln ton paliwa mniej. W tym czasie udział źródeł odnawialnych wzrósł do rekordowych 30 proc.

udzial_wegla_are_2024_fy-2048x1152

Spadek zużycia „czarnego złota” widać też w przemyśle. Węgiel, po wzrostach cen do nawet 3000 zł za tonę dwa lata temu, stracił także udziały w rynku ogrzewania.

W sumie, jak wynika ze wstępnych danych zebranych przez WysokieNapiecie.pl, krajowe zużycie węgla kamiennego w 2024 roku wyniosło zaledwie 57 mln ton. Tak niski poziom osiągnęliśmy ostatni raz w 1951 roku.

Nikt na świecie nie kupuje tak drogiego węgla. Eksport najniższy od 100 lat

Polskie kopalnie mogłyby sobie jednak radzić bez krajowego zużycia. Popyt na węgiel na świecie w minionym roku był bowiem najwyższy w historii, a w samej Europie zużywa się tego paliwa więcej, niż produkuje Polska. Kiedyś byliśmy z resztą jednym z największych eksporterów węgla.

W czym problem? Średnie koszty produkcji węgla w Polsce sięgają 1000 zł/t, co oznacza, że w najgorszych kopalniach może to być już nawet 1500 zł i więcej. Co gorsza, koszt ten stale rośnie. Tymczasem cena węgla sprowadzanego do polskich portów z Ameryki Południowej czy Afryki nie przekracza 500 zł/t i spada.

import_wegiel_kamienny_ue-2048x1162

Polskie górnictwo musiałoby zatem dopłacać do eksportu 2-, 3-krotność wartości węgla, aby znaleźć jakichkolwiek chętnych na swój towar. Ponieważ nie mogą znaleźć zbytu, a „umowa społeczna” gwarantuje utrzymanie niepotrzebnych kopalń, wydajność branży spada, a jej deficyt się pogłębia.

Wydajność spada, a pensje rosną

Tymczasem, pomimo znacznego spadku wydobycia, zatrudnienie w górnictwie zmienia się nieznacznie, a pensje bardzo szybko rosną. W ostatnim zaraportowanym przez GUS miesiącu, listopadzie 2024 roku, górnicze pensje przekroczyły 18 tys. zł brutto. W tej kwocie jest jednak barbórka, czyli de facto trzynasta pensja. Kolejną nagrodę (czternastą pensję) górnicy dostaną dopiero w przyszłym miesiącu. W ubiegłym roku otrzymali także dwie nieduże premie po ok. 2 tys. złotych każda.

Średnia płaca w górnictwie z ostatnich 12 miesięcy jest jednak sporo niższa i wynosi jedynie 13 tysięcy złotych brutto. Po opodatkowaniu to ok. 9 tys. zł na rękę. Górnicy pracują jednak znacznie krócej niż większość pracowników w kraju, co znacząco podnosi realną wartość ich wynagrodzenia.

pensje_gornictwo_wegiel-2048x1152

Dlatego, chociaż mamy rekordowo niskie bezrobocie, niewielu górników szuka pracy poza sektorem górniczym. Żadna inna branża nie zagwarantuje im takich pensji i przywilejów, bo żadna inna branża nie otrzymuje też takich dotacji.

Jeżeli od 74 tys. górniczych etatów odejmiemy 32 tys. pracowników JSW, 6 tys. pracowników LW Bogdanka i jeszcze ok. 17 tys. pracowników tych kopalń PGG, które mogłoby być rentowne, to okaże się, że kwotą 9 mld zł dotujemy utrzymanie tylko 20 tysięcy etatów. To oznacza, że utrzymanie jednego miejsca pracy w deficytowej części polskiego górnictwa kosztuje podatników 450 tysięcy złotych rocznie. Mówiąc prościej, to 0,5 mln zł dotacji na pracownika. Co roku. Tak, to więcej, niż wynosi jego pensja. Taniej i bezpieczniej byłoby zatem wypłacać górnikom pensje bez przychodzenia do pracy.

Tekst został wcześniej opublikowany na portalu wysokienapiecie.pl. Przedrukowujemy za zgodą redakcji portalu.

;
Na zdjęciu Bartłomiej Derski
Bartłomiej Derski

Prawnik, ekonomista i dziennikarz. Jest absolwentem Uniwersytetu Wrocławskiego oraz Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Kształcił się także na Uniwersytecie Warszawskim, Polskiej Akademii Nauk i Politechnice Warszawskiej. Pisze dla portalu WysokieNapiecie.pl. Wielokrotnie nagradzany za publikacje poświęcone energetyce wiatrowej (m.in. w 2017 roku został nagrodzony w konkursie "Dziennikarze dla klimatu" dzięki artykułowi „Na węglu świat się nie kończy. Zwłaszcza na Śląsku”).

Komentarze