12 tys. grzywny za banery z rozszarpanymi płodami. Sąd w Opolu ukarał działaczy antyaborcyjnych

"Banery były umieszczone przy bramie Centrum Ginekologii, Położnictwa i Neonatologii w Opolu. Przedstawiały rozszarpane zakrwawione płody" - mówi OKO.press Michał Sorgowicki, lekarz weterynarii i działacz partii Razem. Sorgowicki wraz z dwiema innymi osobami złożył skargę na banery.

W środę 27 czerwca 2018 sąd rejonowy ukarał działaczy fundacji Pro - Prawo do Życia.

"Ci państwo (wywieszający banery) wykazują się całkowitą ignorancją, infantylizmem, niedojrzałością emocjonalną i życiową" - mówił podczas procesu oskarżyciel publiczny st. asp. Piotr Chwastowski z opolskiej Policji.

Sześć osób z fundacji ma zapłacić po 2 tys. zł i pokryć koszty procesu. Zgłaszanie banerów na policję okazuje się skutecznym środkiem walki z drastycznymi treściami, którymi wojują ruchy antyaborcyjne.

Polki i Polacy przeciw banerom

Wywieszanie banerów, to jedna z popularniejszych aktywności ruchów antyaborcyjnych. I napisalibyśmy, że jest przedmiotem kontrowersji, gdyby nie fakt, że większość społeczeństwa ma na ich temat jednoznacznie negatywny pogląd.

Z sondażu Ipsos dla OKO.press z kwietnia 2018 roku aż 69 proc. respondentów uważa, że wywieszanie drastycznych zdjęć martwych płodów powinno być w ogóle zakazane, a tylko 24 proc., że powinno być dozwolone:

Wśród kobiet zwolenniczek zakazu jest aż 72 proc., wśród mężczyzn - 65 proc.

Nawet wśród wyborców PiS zakaz wywieszania takich zdjęć popiera znaczna większość - aż 62 proc. W PO jest to 75 proc., w Kukiz’15 - 61 proc., w Nowoczesnej i w SLD tyle samo - 85 proc., w PSL 83 proc., w Razem - 78 proc.

Z dala od szpitala

Razem prowadzi kampanię „Szantaż z dala od szpitala”, w której zachęca do zgłaszania na policję plakatów, a także do zażądania od właścicieli nośników reklamowych zdjęcia reklamy.

"Rozstawianie makabrycznych plakatów nie jest żadną kampanią informacyjną – to próba brutalnego wpłynięcia na nasze decyzje i sterroryzowania nas" - piszą autorki kampanii. "Nie musimy bezczynnie godzić się na przymusowe oglądanie okaleczonych płodów! Razem możemy doprowadzić do zlikwidowania sadystycznych galerii".

Zarzucają też działaczom antyaborcyjnym liczne manipulacje - m.in. wiek płodów na banerach jest wyższy niż wskazuje opis, a zdjęcia dokumentują późne poronienia lub martwe porody.

Zgłaszanie banerów na policję ma sens. Wywieszanie drastycznych banerów na ulicach może bowiem podpadać pod "wywołanie zgorszenia w miejscu publicznym, zakłócanie spokoju, porządku publicznego" (art. 51 Kodeksu Wykroczeń) lub pod umieszczanie „nieprzyzwoitego ogłoszenia, napisu lub rysunku” (art. 141 KW). Na stronie kampanii można znaleźć wzory zawiadomień.

Jak zauważa wyborcza.pl, w ostatnich miesiącach sądy zaczęły przychylać się do takiej interpretacji i wymierzać karę osobom, które wywieszają banery.

• W październiku 2017 roku Sąd Rejonowy w Rzeszowie nałożył grzywnę 2 tys. zł na Mariusza Dzierżawskiego z Fundacji "Pro – Prawo do Życia" za prezentowanie drastycznych billboardów na ulicach Rzeszowa. Sąd ocenił, że "okoliczności czynu i wina obwinionego nie budzą wątpliwości". Działacze fundacji złożyli apelację i sprawą zajmuje się sąd drugiej instancji. "Ten wyrok pokazuje, że nie ma miejsca dla tego typu obrazów w przestrzeni publicznej" - komentowała Agnieszka Itner, rzeszowska działaczka partii Razem. "One wywołują zgorszenie i narażają szerokie grono osób, w tym także dzieci, na kontakt z drastycznymi, przekłamanymi i brutalnymi obrazami”.
• W grudniu 2017 Sąd Rejonowy w Zakopanem wymierzył karę 3 tys. zł grzywny za wywieszenie drastycznych zdjęć Bawerowi Aondo-Akaa, doktorowi Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i działaczowi antyaborcyjnemu.

Jednak nie wszystkie sądy widzą w banerach coś gorszącego.

"Niestety, we współczesnym świecie trzeba sięgać po coraz bardziej drastyczne środki przedstawienia jakichś rzeczy" - uzasadniał sędzia Tadeusz Cichoń, z sądu rejonowego Kraków-Śródmieście, który nie dopatrzył się w eksponowaniu drastycznych banerów naruszenia prawa. "Żeby wzbudzić reakcję, wywołać dyskusję, [oskarżony] sięgnął po takie środki. Tego nie można jednak traktować w ramach wybryku".

"Nie zgadzamy się z wyrokiem. (...) Ludzie boją się wyjść z dziećmi na spacer, kobiety w ciąży boją się stresu. To nie jest w porządku, by obywatele byli szantażowani w taki sposób" - mówiła po rozprawie Wiktoria Aleksandra Barańska z Partii Razem.

Sąd w Opolu poszedł zupełnie inną drogą niż sąd w Krakowie.