Czy bezrobocie przekroczy 10 proc.? Jak szybko wróci do niskiego poziomu z 2019 roku? Jak kryzys związany z pandemią wpłynie na poziom płac w Polsce? W zmieniającej się ciągle sytuacji pandemicznej na te pytania jest bardzo trudno odpowiedzieć.
Ciekawe podpowiedzi przychodzą z zaskakującego źródła: Narodowego Funduszu Zdrowia.
Narodowy Fundusz Zdrowia przygotował prognozę swoich przychodów na lata 2020-2023 na podstawie danych otrzymanych od Ministerstwa Finansów i Ministerstwa Zdrowia.
Prognoza NFZ dotyczy „dynamiki liczby osób płacących składkę oraz przypisu składki w poszczególnych grupach ubezpieczonych”. Jednak od samych prognoz NFZ, ciekawsze jest to, czego dowiadujemy się z makroekonomicznych prognoz Ministerstwa Finansów.
Wyłaniający się obraz nie jest optymistyczny i różni się od uspokajającego tonu polityków PiS z kampanii wyborczej Andrzeja Dudy.
Przejdziemy suchą nogą?
W normalnej sytuacji zestaw tych danych powinien trafić do 10 maja do partnerów społecznych w Radzie Dialogu Społecznego, aby mogli się przygotować do konsultacji np. na temat wysokości płacy minimalnej.
Tym razem rząd w jednej z ustaw antykryzysowych zastrzegł, że przygotowanie i przekazanie takiej prognozy może odwlec do 31 lipca. Nie zmieniono jednak terminów dla prognozy NFZ, dlatego rząd i tak przekazał te dane do Funduszu.
Jaki wyłania się z nich obraz?
- Wzrost płacy minimalnej w najbliższych latach może być dużo wolniejszy niż obiecany przez rząd PiS (2800 zł w 2023 roku zamiast 4000 zł)
- Wzrost średniego wynagrodzenia zwolni, a płace realne w 2020 roku pozostaną na poziomie z 2019 roku
- W tym roku przybędzie 415 tys. bezrobotnych. Prognoza zakłada stagnację i 8 proc, bezrobocia do 2023 roku
- W tym roku ma ubyć prawie 200 tys. etatów w gospodarce narodowej. Nie nadrobimy tego do 2023 roku.
„Mi się wydaje, że przejdziemy przez niego [kryzys] raczej suchą nogą, no może troszeczkę taką umoczoną” – mówił premier Mateusz Morawiecki na spotkaniu wyborczym w Bielsku Podlaskim 2 lipca.
Z danych, które otrzymał NFZ, wynika, że być może ta noga rzeczywiście nie umoczy się zbyt mocno, ale będzie w tej wodzie tkwić przez kilka lat.
Co z 4 tys. zł płacy minimalnej?
Szczególnie interesująca jest płaca minimalna. Pamiętamy dobrze: w kampanii przed październikowymi wyborami parlamentarnymi, PiS obiecał bardzo dynamiczne podniesienie płacy minimalnej.
Według obietnicy w 2021 ma ona wynieść 3 tys. złotych, a w 2023 – 4 tys. Tymczasem według danych z planów NFZ wynika, że w 2023 będzie ona wynosić 2,8 tys. złotych.
Warto jednak zastrzec – ministerstwo nie przekazało NFZ danych na temat podniesienia płacy minimalnej. Ten wskaźnik został pominięty.
Interesujące jest natomiast to, że MF nie założyło planowanego wcześniej przez PiS w kampanii wyborczej wzrostu płacy minimalnej.
Jak wyglądać będzie płaca minimalna, jeżeli rzeczywiście wzrastałaby według założonej przez MF inflacji (2,5 proc. w latach 2021-2023)?
- 2665 zł w 2021 roku;
- 2732 zł w 2022 roku;
- 2800 zł w 2023 roku.
W 2020 roku stosunek płacy minimalnej do średniej pensji wzrośnie bardzo znacznie. To wynik kryzysu – średnia pensja zwolni, a płaca minimalna została znacznie podniesiona. Ale w kolejnych latach będzie regularnie spadał, bo znacznie zwolnić ma wzrost płacy minimalnej.
rok | płaca minimalna | średnie wynagrodzenie | minimalna/średnia (proc.) | wzrost średniego wynagrodzenia |
2015 | 1750 | 3900 | 44,9 | 3,1 |
2016 | 1850 | 4047 | 45,7 | 3,8 |
2017 | 2000 | 4272 | 46,8 | 5,5 |
2018 | 2100 | 4585 | 45,8 | 7,3 |
2019 | 2250 | 4918 | 45,7 | 7,3 |
2020 | 2600 | 5064 | 51,3 | 3,0 |
2021 | 2665 | 5301 | 50,3 | 4,7 |
2022 | 2732 | 5535 | 49,4 | 4,4 |
2023 | 2800 | 5748 | 48,7 | 3,8 |
Dane 2020-2023 wg prognozy MF przekazanej NFZ
Natomiast w danych przekazanych przez MF do NFZ widzimy też, że rząd nie zakłada obecnie powrotu do bardzo szybkiego wzrostu nominalnych płac z lat 2017-2019. Płace mają rosnąć w kolejnych trzech latach o między 3,8 a 4,7 proc.
Według obliczeń Sławomira Dudka, głównego ekonomisty Pracodawców RP i byłego wieloletniego dyrektora w Ministerstwie Finansów, oznacza to, że w 2020 roku płace realne (skorygowane o inflację) nie zmienią się prawie wcale, bo daje to wzrost o zaledwie 0,17 proc.
1,3 mln czy 2 mln bezrobotnych?
Zaskakująca jest też zakładana liczba bezrobotnych w kolejnych latach. NFZ, aby obliczyć wartość składek zdrowotnych na 2020 rok, musi założyć średni poziom bezrobocia w całym roku.
Dane z dokumentu oznaczają wzrost bezrobocia w 2020 roku o 415 tys. osób. Jeśli założyć, że jest to wartość średnia dla całego roku, wówczas średnie roczne bezrobocie wyniosłoby 1 milion 322 tys.
Na Twitterze Sławomir Dudek policzył, że jeśli założyć jednostajny wzrost bezrobocia do końca roku, to żeby osiągnąć tak wysoką wartość średnią, bezrobocie w grudniu 2020 przekroczyłoby 2 miliony osób. A to oznaczałoby stopę bezrobocia około 12-13 proc.
Zapytałem Sławomira Dudka, czy nie oznacza to błędu po stronie NFZ.
„Albo w planie NFZ są złe założenia, albo trajektoria bezrobocia zakłada przebicie w którymś z miesięcy 2 milionów” – odpowiedział.
Wysłaliśmy do Ministerstwa Finansów oraz Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej i Ministerstwa Rozwoju o to, jaki obecnie zakładają poziom bezrobocia na koniec roku. Czekamy na odpowiedź
Publicznie, przedstawiciele rządu mówią o bezrobociu w wysokości 7-8 proc. Gdyby liczba 1,3 mln bezrobotnych oznaczała bezrobotnych na koniec roku, to przy 16 mln 425 tys. pracujących wg BAEL w marcu 2020 oznacza to około 8 proc. bezrobotnych. Dokładny odsetek zależny jest od dokładnej liczby osób, które wyjdą z rynku pracy.
Dane te są bardziej jednoznaczne na kolejne lata: jeśli prognozy się sprawdzą, czeka nas stagnacja. Poziom bezrobocia miałby spadać jedynie o 2 tys. osób rocznie, co oznacza około 8 proc. bezrobocia w latach 2021-2023.
Warto przypomnieć: bezrobocie rejestrowane, o którym tutaj mówimy, to nie jest udział osób bez pracy w całej populacji w wieku produkcyjnym. To udział osób zarejestrowanych jako bezrobotne wśród aktywnych zawodowo (czyli bezrobotni + pracujący).
Wzrost środków na zdrowie = obniżenie wydatków gdzie indziej
„Prognozę, że bezrobocie rejestrowane wzrośnie o 45 proc. w 2020 i później będzie powoli zmniejszało się, ale do 2023 nie wróci do poziomu z 2019 roku, można oceniać w stosunku do poprzednich prognoz dla roku 2020 oraz trendu spadkowego po tym roku” – komentuje dla OKO.press prof. Ryszard Szarfenberg. – „Jest więc ona optymistyczna w stosunku do wcześniejszych prognoz wzrostu bezrobocia o 200 czy o 100 proc. w 2020 roku.
Pesymistyczne jest jednak to, że do 2023 r. sytuacja będzie poprawiała się bardzo powoli. Kontekst tej informacji jest ciekawy. Prognozy spadku dochodów NFZ ze składek przy zobowiązaniu ustawowym do zwiększania nakładów na służbę zdrowia do 6 proc. PKB oznaczają konieczność dużego wzrostu wydatków budżetowych na zdrowie.
Wiedząc, że dług publiczny do PKB może w 2020 roku przekroczyć progi konstytucyjne, może być to kolejny impuls do cięcia wydatków w innych obszarach, w których nie występuje ustawowe zobowiązanie do wzrostu wydatków w stosunku do PKB”.
Niemal wszystkie wcześniejsze analizy rynku pracy, tak jak i ta wykazują absurdalność postulatu 4000 zł jako płacy min w 2023. Ten absurdalny i bezpodstawny pomysł, przedstawiony przez ekonomicznego kretyna Kaczyńskiego, został entuzjastycznie wsparty przez Morawieckiego i nadal jest rozwijany przez Dudę. Świadczy to jedynie o poziomie umysłowym osób sprawujących najwyższe funkcje.
_ To oczywiste, że ustalanie przez polityków najniższego wynagrodzenia „z sufitu” jest absurdalne. Ale trzeba też powiedzieć, że nie tylko zagraniczne firmy lecz również wiele polskich biznesów, zwłaszcza małych, ŻYWI SIĘ TANIĄ SIŁĄ ROBOCZĄ, czyli zwyczajnie wyzyskiem najsłabszych. Firmy takie nie są zainteresowane inwestowaniem w rozwój swoich narzędzi pracy lub organizacji, bo po co, skoro tania siła robocza jest tak łatwo dostępna. W biznesie chodzi o optymalne osiąganie zysków.
_ Czy zatem nie należy podnosić najniższego wynagrodzenia? ALEŻ NALEŻY, tylko nie można zabierać się do tego od… ogona strony (złagodziłem znane powiedzonko). Trzeba to robić stopniowo tak, aby nie uruchomić skoku inflacji i aby firmy zdążyły się przystosować.
_ W dodatku trzeba zapewnić, aby za to najniższe wynagrodzenie DAŁO SIĘ GODNIE ŻYĆ. Państwo musi aktywnie monitorować ceny produktów i zwalczać spekulacje, oszustwa i monopole. Rolą państwa jest hamowanie podaży pustego pieniądza na rynek i dławienie inflacji. Chociażby przez politykę kredytów konsumpcyjnych w bankach i przez progresywne podatki dla najbardziej chciwych rodaków.
_ Nie dajmy się zwodzić. Bezrobocie nie jest zjawiskiem obiektywnie występującym w przyrodzie, jak deszcz czy wiatr. Bezrobocie i najniższe wynagrodzenie jest sterowane na poziomie STRATEGICZNYM w interesie ekonomicznym ważnych mniejszości zarządzających społeczeństwem. Bezrobocie jest PRZYDATNYM NARZĘDZIEM do zaniżania wynagrodzeń za pracę osobom pracującym, czyli do obniżania kosztów przedsiębiorstw. Jak się nie zgodzisz na niską płacę, to możesz pójść na bezrobocie! Mniejsze koszty – większe zyski!
_ Specjaliści w sprawie wysokości wynagrodzeń mówią o koniecznej zależności między wynagrodzeniami a tzw. PRODUKTYWNOŚCIĄ, czyli wartością pracy w jednostce czasu, ale na ogół opisują zdarzenia przeszłe i historyczne statystyki. O przyszłości – ani słowa.
Bardzo bym chciał przeczytać wypowiedzi takich znawców, jak piszący posty na tej stronie, na temat wydajności pracy rodaków. Myślenie o tym żeby płaca rosła a wydajność nie jest chore i nie prowadzi do sensownych rozwiązań.
Nieco pan naciągnął końcówkę wywodu. Jest oczywistym i tkwiącym w podstawach ekonomi stwierdzenie, że wzrost wynagrodzen musi się wiązać z jakością i wydajnością pracy. W przeciwnym przypadku mamy na rynku tzw pusty pieniądz i inflację.
Podzielam pańska opinie na temat wyzysku kapitalistycznego. Z zastrzeżeniem, że tzw żarłoczny kapitalizm to raczej domena gospodarek prymitywnych i średniowiecznych stosunków pracownik/pracodawca. W Polsce nadal pielęgnowanych przez zw zawodowe, wielu bonzow partyjnych i członków rządu. W krajach cywilizowanych te dwie strony raczej dążą do porozumienia i współpracy. Byłbym bardzo ostrożny co do monitorowania cen przez państwo. Przerabialiśmy już. Skończyło się pustymi półkami. Są tu sprawdzone i stosowane narzedzia ale przez obecny rząd zapomniane. Przykładowo: ograniczenie liczby pośredników w handlu art spożywczymi, stowarzyszenia producenckie, giełdy towarowe, ceny kredytu uzależnione od banku narodowego (WIBOR+), akcyza, itd.