0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. STR / AFP)Fot. STR / AFP)

Dokładnie 20 lat temu głosowaliśmy w Polsce nad tym, czy chcemy być częścią Unii Europejskiej. Sondaże pokazywały ogromną przewagę zwolenników wejścia do UE i to potwierdziło się dwudniowym referendum – 77,45 proc. biorących w nim udział zagłosowało za Unią Europejską. Walka szła jednak o to, by referendum było ważne, a więc, żeby zagłosowała w nim ponad połowa uprawnionych. I to się udało – frekwencja wyniosła 58 proc.

Spośród 10 krajów, które do UE weszły w 2004 roku, tylko Cypr nie przeprowadził referendum, w pozostałej dziewiątce zagłosowano za zjednoczoną Europą. Choć wyniki były różne – najniższe poparcie wyrazili Maltańczycy (53,6 proc.), najwyższe Słowacy (93,7 proc.).

Co dała nam akcesja? Spójrzmy na to pytanie przez pryzmat historii gospodarczej ostatnich dwóch dekad.

UE przekształca kraje biedne w bogate

„Unia Europejska odegrała bezprecedensową rolę w przekształcaniu krajów biednych w bogate” – pisze prof. Marcin Piątkowski w swojej książce „Europejski lider wzrostu. Polska droga od ekonomicznych peryferii do gospodarki sukcesu”. I pokazuje, że od 1960 roku tylko 24 kraje na całym świecie osiągnęły wysoki poziom dochodów według kryteriów Banku Światowego (dodajmy, że nie wliczamy tutaj małych krajów wyspiarskich i tych zasobnych w ropę naftową). Dwie trzecie z nich to państwa Unii Europejskiej. Można je podzielić na dwie grupy – te, które dołączyły w latach 80., jak Portugalia, Hiszpania czy Irlandia, i te, które do wspólnoty weszły w 2004 roku.

Prof. Piątkowski cytuje badanie z 2014 roku, w którym autorzy szacowali wpływ członkostwa w UE na PKB kraju.

„Odkryli, że gdyby kraje Europy Środkowo-Wschodniej pozostałyby poza Unią, ich PKB per capita byłby średnio o około 12 proc. niższy niż w przypadku akcesji. Gdyby uwzględnić pominięty przez autorów wpływ członkostwa na politykę, kulturę i konsensus społeczny, negatywne skutki rezygnacji z akcesji byłyby zapewne jeszcze większe. Kraje Europy Środkowo-Wschodniej nie odniosłyby sukcesu, gdyby pozostały poza Unią. Polska w najlepszym razie przypominałaby dzisiejszą Białoruś, a w najgorszym Ukrainę”.

Dodajmy, że pierwsze wydanie książki w języku angielskim pochodzi z 2018 roku.

Kluczowy – wspólny rynek

„Polska zyskała przede wszystkim dostęp do wspólnego rynku” – tłumaczy dla OKO.press Mateusz Urban z firmy analitycznej Oxford Economics – „Pozwoliło jej to przekuć tzw. strukturalne przewagi gospodarcze – przede wszystkim dobrze wykształconą i relatywnie tańszą siłę roboczą, jak również położenie geograficzne – w stabilny rozwój gospodarczy mierzony tak przez PKB jak i alternatywne indeksy jakości życia typu HDI”.

Urban dodaje, że dużą rolę odegrały też fundusze unijne. Pozwoliły na szybszą transformację polskich miast i wsi w miejsca, gdzie żyje się lepiej i pracuje wydajniej niż przed akcesją.

„Co więcej, włączenie nas w struktury zachodu znacznie zmniejszyło tzw. ryzyko polityczne (np. nacjonalizacji inwestycji), prowadząc tym samym do znacznego napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych – co ważne, o stopniowo rosnącym stopniu złożoności technologicznej (przemysł) i procesowej (np. usługi dla biznesu)”.

Jak wyglądałaby sytuacja polskiej gospodarki, gdyby Polska 20 lat temu zagłosowała na nie?

„Szacunki różnią się nieco od siebie, ale ogólny obraz z nich wyłaniający się wskazuje na to, że poza unią byliśmy około 30 proc. biedniejsi (PKB). Tylko – tak jak zaznaczyłem wyżej – PKB to nie wszystko, a bez inwestycji finansowanych czy współfinansowanych przez środki unijne, nasze drogi, koleje, szpitale czy uniwersytety byłyby znacznie uboższe, a innowacyjność polskich firm – niższa”.

236 mld euro

Rzeczywiście z Unii Europejskiej od 2004 roku płyną do nas pieniądze szerokim strumieniem. Według danych Ministerstwa Finansów od maja 2004 do marca 2023 otrzymaliśmy z UE 236 mld euro.

To nie znaczy, że są to darmowe środki – jednocześnie Polska przekazuje do unijnej kasy składki. W tym samym czasie było to 78,6 mld euro. Wysokość naszych wpływów i wysokość składek jest zależna od tego, jak duża jest polska gospodarka. Im jest większa, tym musimy płacić więcej. Bo Unii przyświeca zasada wyrównywania szans. Polska jest największym beneficjentem tej polityki. Jako największa gospodarka wśród krajów, które dołączyły do wspólnoty w 2004 roku, otrzymywała w ramach Polityki Spójności ogromne kwoty.

Pieniądze w ramach tej polityki pochodzą z :

  • Funduszu Rozwoju Regionalnego,
  • Europejskiego Funduszu Społecznego,
  • Funduszu Sprawiedliwej Transformacji,
  • Funduszu Spójności.

Pieniądze z tego ostatniego otrzymują tylko kraje, w których dochód narodowy brutto (wskaźnik nieco inny, ale bardzo zbliżony wartością do PKB) na osobę stanowi mniej niż 90 proc. średniej unijnej.

Dodatkowo otrzymaliśmy jeszcze 74 mld euro w ramach wspólnej polityki rolnej. Łączny dotychczasowy bilans to 157 mld euro na plusie. W dzisiejszych złotych to więcej niż zaplanowane wydatki naszego państwa na 2023 rok (w ustawie mamy zaplanowane 672,5 mld zł). Ale środki te płynęły do Polski od początku w różnych okresach naszego rozwoju, więc nie można ich przeliczać na dzisiejszą walutę.

Przeczytaj także:

Konwergencja

Wróćmy teraz do wspomnianych akapit wcześniej 90 proc. średniej unijnej. Proces, w którym kraje zbliżają się do wspólnego, średniego poziomu nazywany jest w ekonomii konwergencją. To dobrze znany proces – jedne kraje bogacą się wcześniej, inne później; ale ostatecznie wszystkie dążą do podobnego poziomu PKB na osobę. W 1995 roku poziom PKB na osobę w Niemczech wobec średniej unijnej (w każdym przypadku mówimy tutaj o UE27, nawet gdy chodzi o czasy sprzed rozszerzenia) wynosił 133 proc., w 2022 roku – 116 proc. Ale to nie znaczy, że Niemcy zbiedniały. To inne, biedniejsze kraje bogaciły się szybciej.

Spójrzmy na ten proces w kilku krajach od 1995 roku:

Czesi zawsze prezentowali zauważalnie wyższy poziom PKB per capita niż Polska, ich konwergencja do średniej jest znacznie wolniejsza. To również przykład nieobecnej na wykresie Słowenii. Wejście do UE nie oznacza gwarancji wiecznej konwergencji, co pokazuje przykład Słowacji. Wielki sukces odniosły też kraje bałtyckie, na wykresie reprezentowane przez Litwę i Estonię. Ich gospodarki w latach 90. były jednak zdewastowane po latach bycia radziecką kolonią w większym stopniu niż Polska. To też znacząco mniejsze kraje niż nasz, co ułatwia szybki i nagły wzrost.

Wyjątkowa Polska

Na tym tle Polska historia po 2004 roku jest wyjątkowa. W momencie akcesji nasze PKB per capita było o ponad 10 punktów procentowych niższe niż w przypadku Węgier. Obecnie trzeci rok z rzędu jesteśmy ponad Węgrami.

Warto też spojrzeć na tempo konwergencji przed i po akcesji. Liczymy tutaj średnią dla lat 1995-2003 i 2004-2022. Nie jest to doskonałe porównanie, bo trzeba brać pod uwagę wielkość gospodarek; to, że porównujemy różne okresy; różne stany porównywanych gospodarek w momencie początkowym. Nawet z tymi zastrzeżeniami, takie zestawienie daje nam kilka informacji o wpływie akcesji na rozwój w danych krajach:

Zwróćmy uwagę choćby na Łotwę i Estonię. W obu przypadkach tempo po akcesji jest niższe. Ale nie oznacza to, że UE miała na te kraje zły wpływ. To przede wszystkim wyraz tego, o czym już wspomnieliśmy – fatalnego stanu gospodarki tych krajów na początku lat 90., a przez to stosunkowo szybkiego wzrostu – bo gdy poziom jest niski, łatwiej osiągnąć szybkie tempo wzrostu. Najpewniej, gdyby nie UE, tempo w drugim okresie byłoby wolniejsze. Polska wśród dziesiątki nowych krajów z 2004 ma najwyższy skok poziomu konwergencji między tymi dwoma okresami – o 0,8 punktu procentowego.

„Jednoznacznie pozytywny wpływ”

W 2020 roku Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej zamówiło ewaluację polityki spójności, którą wykonały firma imapp consulting i Instytut Badań Strukturalnych. Autorzy przygotowali scenariusz makroekonomiczny dla Polski, w którym Polska nie korzysta z funduszów Europejskich.

„Wyniki przeprowadzonych symulacji wskazują na jednoznacznie pozytywny wpływ realizacji polityki spójności na sytuację gospodarczą w kraju” – podkreślają autorzy.

Wnioski z opracowania są jasne – w praktycznie każdym obszarze gospodarczym Polska na środkach europejskich zyskała. W 2019 roku wartość polskiego PKB była wyższa o 5 proc. niż gdyby funduszów europejskich nie było.

„Środki unijne przyczyniły się do zatrudnienia dodatkowych 445 tys. osób, podwyższając wskaźnik zatrudnienia o 2,0 p.p., a w kolejnych latach, wpływ ten powinien jeszcze rosnąć (wraz z wzrostem wartości wydatkowanych środków), do 3,1 p.p. w 2023 roku” – czytamy w opracowaniu.

Według autorów polityka spójności przyczyniła się też do zmniejszenia bezrobocia – w 2019 roku bezrobocie liczone metodologią europejską wyniosło w Polsce 3,3 proc., w scenariuszu bez funduszy europejskich wyniosłoby 4,2 proc.

Poza tym:

  • „Sytuacja finansów publicznych ulegała stopniowej poprawie dzięki oddziaływaniu polityki spójności”
  • „Poziom życia ludności i wskaźniki opisujące nierówności poprawiały się dzięki funduszom europejskim”
  • „Realizacja polityki spójności miała pozytywny, ale silnie zróżnicowany wpływ rozwój gospodarczy poszczególnych regionów kraju”
  • „Realizacja polityki spójności miała również istotny wpływ na obserwowaną poprawę sytuacji na lokalnych rynkach pracy”.

Wpływ jednolitego rynku

A jak duży wpływ na rozwój Polski ma jednolity rynek europejski? W latach 2003-2020 średni wzrost polskiego PKB wyniósł 3,6 proc. Udział we wspólnym rynku europejskim miał udział w mniej więcej połowie tego wzrostu – między 1,6 a 2,1 punktu procentowego. To szacunek z wydanego przez Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego opracowanie „Gdzie naprawdę są konfitury? Najważniejsze gospodarcze korzyści członkostwa Polski w Unii Europejskiej” pod redakcją profesora Witolda Orłowskiego.

Czytamy tam:

„Mówiąc najkrócej: gdyby Polska nie uczestniczyła w Jednolitym Rynku Europejskim, na naszej zachodniej i południowej granicy wciąż stałyby kolejki ciężarówek, czekających na odprawę celną. Nasz eksport na rynki europejskie wzrastałby znacznie wolniej, gdyż musiałby się przebijać przez liczne bariery – jeśli nawet nie cła, to na pewno skomplikowane i trudne do spełnienia wymogi techniczne. Wielu usług w ogóle nie dałoby się eksportować, ponieważ w praktyce mogą je w sprawny sposób dostarczać niemal wyłącznie firmy z krajów UE”.

Brak alternatyw

Zespół profesora Orłowskiego podjął się jednego z oszacowań wpływu na PKB, o którym mówił Mateusz Urban. Autorzy piszą:

„Poziom PKB na głowę mieszkańca Polski byłby nawet o 30–35 proc. niższy niż w rzeczywistości i wynosiłby obecnie nie 76,1 proc., ale tylko 49–54 proc. średniego poziomu obecnej UE-27. Byłby to poziom o 2–10 proc. niższy niż obecnie w Bułgarii, najuboższym kraju UE. Co więcej, oznaczałoby to, że niemal nie zmniejszyłby się dystans, który w roku 2003 dzielił Polskę od krajów Europy Zachodniej”.

Autorzy dodają, że jest to czysto teoretyczny szacunek, w którym mechanicznie odejmuje się wszelkie korzyści z przystąpienia do UE. Jasne jest, że przez okres prawie dwóch dekad Polska musiałaby ułożyć sobie stosunki gospodarcze z krajami Unii, jak choćby Turcja, związana z UE unią celną. Ale korzyści z takiego układu byłyby mniejsze niż członkostwo w UE. Mogłoby to też prowadzić do trudnych do wyobrażenia dziś rozwiązań geopolitycznych, jak bliższe stosunki z Rosją. Eksport byłby wspomagany słabszym złotym, ale odbiłoby się to na niższej sile nabywczej Polaków zagranicą.

Z dzisiejszej perspektywy widać jasno – z punktu widzenia gospodarki Polska w czerwcu 2003 roku podjęła jedyną słuszną decyzję. Naturalne zalety naszej gospodarki zostały wzmocnione, dzięki czemu o Polsce mówi się dziś często jednym tchem z innymi historiami sukcesu w nowoczesnej historii gospodarczej, jak na przykład Korea Południowa.

Na zdjęciu ilustrującym artykuł: prezydent Aleksander Kwaśniewski ściska dłonie dwóch byłych premierów Polski Tadeusza Mazowieckiego i Józefa Oleksego podczas spotkania z obywatelami 25 kwietnia 2003 r. w Płocku. Spotkanie inaugurowało jego prounijną kampanię referendalną. Fot STR / AFP.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze