0:00
0:00

0:00

Z niepełnych danych, które spłynęły do Związku Nauczycielstwa Polskiego po południu w piątek, strajkowało ok. 40 proc. szkół i przedszkoli. Obawiają się, że "deforma" edukacji PiS wdrażana na siłę wbrew nauczycielom, ekspertom i większości rodziców spowoduje masowe zwolnienia, zmniejszenie zarobków i pogorszenie warunków pracy. ZNP szacuje, że prace może stracić aż 36 tys, nauczycieli.

Tymczasem MEN przez cały dzień starał się minimalizować zasięg strajku. Jego służby prasowe twierdziły, że strajkowało tylko 11 proc. szkół.

Minister edukacji Anny Zalewskiej w piątek nie było w Polsce. Jak napisała "Wyborcza", wyjechała na konferencję do Szkocji. Jest tam też Ryszard Proksa, szef nauczycielskiej „Solidarności”, która nie przyłączyła się do strajku pracowników oświaty ani go nie poparła. Dyskutują tam o najlepszych systemach edukacji. "W tym o polskim, który właśnie wspólnie niszczą" – mówił Sławomir Broniarz, prezes ZNP.

Przeczytaj także:

W jej zastępstwie politycy PiS z premier Beatą Szydło na czele przez cały dzień powtarzali tylko jedno: protest jest polityczny, a stroną sporu - czyli odbiorcą żądań nauczycieli są dyrektorzy szkół, a nie rząd PiS.

Dla PiS reforma edukacji jest politycznie kluczowa. Obiecał ją w kampanii wyborczej i z uporem wdraża wbrew opinii ekspertów, nauczycieli i większości rodziców. W tym sensie strajk nauczycieli jest narzędziem politycznym, bo ma na celu zatrzymanie tego rozwalania systemu szkolnego.

A PiS swoje.

Nie można realizować kosztem dzieci postulatów politycznych.

"Sygnały dnia",31 marca 2017

Sprawdziliśmy

To raczej PiS uprawia politykę kosztem dzieci. ZNP chce zatrzymać reformę

Przypomnijmy postulaty strajkujących nauczycieli:

  • Podwyższenie statusu zawodowego. Domagają się 10 proc. podwyżki. Dlaczego? Bo podwyżek w oświacie nie było od pięciu lat,
  • Miejsca pracy. Żądają gwarancji utrzymania stosunku pracy do 31 sierpnia 2022 r. Dlaczego? Bo w ciągu następnych pięciu lat reforma edukacji może spowodować ogromne zwolnienia w oświacie,
  • Utrzymanie warunków pracy i płacy, czyli zamrożenia warunków pracy na dotychczasowych zasadach do 31 sierpnia 2022 r. Dlaczego? Bo w wyniku reformy edukacji każdy może stracić zatrudnienie na dotychczasowych zasadach.

Te postulaty socjalne PiS uparcie interpretuje jako uprawiania "polityki" przez nauczycieli. "Organizatorzy strajku, szefowie związku są zaangażowani politycznie, pan przewodniczący Broniarz wielokrotnie dawał tego podstawy – mówiła premier Szydło w radiowych „Sygnałach Dnia”.

Jeżeli jest taki strajk organizowany w całym kraju i jeżeli wybrano taką formę, ja jeszcze raz chcę powiedzieć, że ja mam wrażenie, że jest to dyktowane przede wszystkim względami politycznymi, zaangażowaniem szefa związków w takie działania polityczne

Sygnały Dnia,31 marca 2017

Sprawdziliśmy

Szef ZNP jako związkowiec walczy z reformą a nie uprawia "polityki"

Takie same tony pobrzmiewają w wypowiedziach wiceszefowej resortu oświaty posłanki PiS Marzeny Machałek, która uważa, że wykorzystuje się strajk do „straszenia Prawem i Sprawiedliwością”.

Poseł Pięta o ZNP: "czerwona lumpeninteligencja"

Posłanka Machałek sięga też po argument post-prawdy, co akurat w propagandzie PiS stanowi nowość. „Różne wyliczenia pana Broniarza są na podstawie faktów, które są faktami nietrafionymi, żeby podbić emocje”.

Ciekawa jest też argumentacja posłanki PiS Joanny Borowiec, która twierdzi, że protest jest ”typowo polityczny, przeciwko rządowi”. Strofuje nauczycieli, bo uważa, że „wysoce niewłaściwym jest włączanie uczniów w akcje polityczne”. Niepokoi się także, że nauczyciele chcieli tłumaczyć uczniom, dlaczego protestują. Dorzuca, że strajk „to polityczne tupanie nogami pana Broniarza”.

Najdalej jednak posunął się poseł PiS Stanisław Pięta, który stwierdził, że „gdyby to od niego zależało, wyrzuciłby tę czerwoną lumpeninteligencję na pysk”.

Ten protest jest podyktowany celami politycznymi i przykro, że są tacy nauczyciele, którzy nie liczą się z dobrem polskich dzieci, polskiej młodzieży

"Super Express",31 marca 2017

Sprawdziliśmy

Strajk nie jest polityczny. Postulaty są socjalne

Zapytaliśmy, co na to Związek Nauczycielstwa Polskiego. „Śmieszne jest, kiedy politycy mówią, że nasz strajk jest motywowany politycznie. To strajk pracowników oświaty, którego postulaty są stricte pracownicze. Dlaczego strajkujemy? Bo negatywne skutki reformy oświaty już niedługo będą faktem” – mówi OKO.press rzeczniczka ZNP Magdalena Kaszulanis.

O politykę zapytaliśmy też dyrektorów, którzy są formalnie stroną sporu. Wielu z nich po cichu wspiera strajk.

„My z polityką nie mamy nic wspólnego, jesteśmy po to, żeby uczyć i wychowywać. Rozumiemy trudną sytuację nauczycieli gimnazjów, którzy obawiają się utraty pracy. Dla nas to także trudna sytuacja, bo reforma wprowadza w klasach 4-8 bardzo sztywne ramy, co spowoduje, że nie będzie mowy o innowacyjnym nauczaniu. Uważamy, że reforma wprowadzana jest w zbyt dużym pośpiechu, nauczyciele nie mogą wybrać podręczników, bo dopiero pojawiły się podstawy programowe” – mówi wicedyrektorka Szkoły Podstawowej nr 225 w Warszawie Iwona Wrona.

Dodaje, że jako szkoła musi dbać uczniów i nauczycieli. „A trudno uznać, by nauczyciel, który się boi, jest sfrustrowany, dobrze wypełniał swoje obowiązki. To może wpłynąć na złe funkcjonowanie szkoły i obniżenie poziomu nauczania” – wyjaśnia. W jej szkole strajkowało 42 z 58 nauczycieli.

Do strajku dołączyły też licea, w które też – pośrednio – uderzy reforma. W elitarnym toruńskim Gimnazjum i Liceum Akademickim strajkowali wszyscy. Dlaczego? Wyjaśniła nam to dr Joanna Jagodzińska-Kwiatkowska, jedna z nauczycielek i przewodnicząca ZNP w szkole.

„Zarzut, że strajk jest polityczny, jest absurdalny, bo nasze postulaty są socjalne i finansowe. Chodzi o niepogarszanie warunków pracy nauczycieli, co może być następstwem reformy edukacji. Warunki pracy nauczycieli są złe niezależnie od ekipy rządzącej, co też obala zarzut o rzekomym „upolitycznieniu” strajku. Nam, nauczycielom liceum, chodzi o zachowanie poziomu kształcenia – likwidacja gimnazjów sprawi, że w liceach będzie więcej uczniów, a to może wpłynąć na obniżenie jakości nauczania” – mówi.

;

Komentarze