Przez błąd z kampanii wyborczej 2015 roku, Nowoczesna straciła łącznie ponad 18,6 mln zł państwowej subwencji i grozi jej kara - przepadek prawie 2 mln zł. Ma też do spłacenia 2,5 mln zł długów zaciągniętych na kampanię. Emocje związane ze sprawą ożyły, bo za kosztowny błąd odpowiada mąż posłanki Kamili Gasiuk-Pihowicz, która właśnie odeszła z partii
Kamila Gasiuk-Pihowicz przedstawia swoje odejście z Nowoczesnej (.N) jako ruch polityczny - chęć wzmocnienia Koalicji Obywatelskiej, jako jedynej siły zdolnej powstrzymać PiS. Część jej kolegów z Nowoczesnej uważa jednak, że jest to raczej próba ucieczki przed odpowiedzialnością za fatalną sytuację finansową partii, do której przyczynił się mąż posłanki.
Rzeczywiście: różowo nie jest.
Gdy Gasiuk-Pihowicz ogłosiła, że przechodzi do klubu Platformy Obywatelskiej, poseł Jerzy Meysztowicz (.N), zasugerował w Polsacie, że partia może przestać spłacać zobowiązania z kampanii wyborczej 2015 roku:
"Za długi Nowoczesnej odpowiada pełnomocnik finansowy, a nim był mąż pani poseł. (...) czujemy się zwolnieni z obowiązku współdziałania na rzecz ratowania sytuacji i spłacania zobowiązań" - mówił.
Gdyby Nowoczesna odcięła się od długów komitetu wyborczego, spadłyby one na Michała Pihowicza. To on w 2015 roku, jako pełnomocnik finansowy komitetu wyborczego Nowoczesnej, odpowiadał za prawidłowość przepływów finansowych. A więc i za błąd, przez który partia straciła 18,6 mln zł subwencji i dodatkowo grozi jej prawie 2 mln zł kary.
Według posłów Nowoczesnej, Kamila Gasiuk-Pihowicz od dłuższego czasu namawiała do połączenia się z PO, licząc na to, że partia Grzegorza Schetyny przejmie zobowiązania Nowoczesnej.
Posłanka jednak zaprzecza: "Nigdy nie prowadziłam takich rozmów. Mamy z mężem pełną świadomość odpowiedzialności za zobowiązania .N. Pogodziłam się z tym tak, jak człowiek godzi się z informacją o ciężkiej chorobie, z którą nic nie może zrobić".
Problemy Nowoczesnej zaczęły się w lipcu 2016 roku. Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła wówczas jej sprawozdanie finansowe z kampanii wyborczej 2015 roku.
Przed wyborami .N zbierała pieniądze od swoich kandydatów, ale zaciągnęła również 1 971 500 złotych kredytu w banku PKO BP.
Środki z kredytu - wbrew przepisom o finansowaniu kampanii - zostały przelane wprost na konto komitetu wyborczego Nowoczesnej (a powinny zostać przekazane partii, na rachunek funduszu wyborczego i dopiero stamtąd na konto komitetu).
Nowoczesna tłumaczyła później, że było to "efektem nieszczęśliwego zbiegu okoliczności oraz zmęczenia i działania pod wpływem stresu przez osobę dokonującą elektronicznego przelewu tych środków na rzecz Komitetu".
A prawnicy .N dowodzili, że nie był to poważny błąd: pieniądze nie pochodziły przecież z niewiadomego źródła (lecz z banku) ani nie zostały wykorzystane w podejrzanym celu (lecz na kampanię).
Ale Państwowa Komisja Wyborcza nie podzieliła ich opinii. Odrzucając rozliczenie Nowoczesnej, stwierdziła, że „korzyści majątkowe przejęte przez komitet wyborczy z naruszeniem przepisów Kodeksu wyborczego podlegają przepadkowi na rzecz Skarbu Państwa”.
Nowoczesna ma więc, zgodnie z uchwałą PKW, oddać państwu 1.971.500 złotych.
Na szczęście dla partii sprawa jest tymczasowo zablokowana. W tym samym czasie, gdy PKW odrzuciła sprawozdanie Nowoczesnej, zakwestionowała również rozliczenie partii Razem. Ta zaskarżyła uchwałę do Sądu Najwyższego, a on skierował w tej sprawie pytanie do Trybunału Konstytucyjnego. Pytał, czy kary za naruszenie przepisów Kodeksu wyborczego nie są nieproporcjonalnie wysokie, a przez to niezgodne z Konstytucją.
Trybunał dotąd nie rozpatrzył sprawy - co wstrzymało również egzekucję pieniędzy od Nowoczesnej.
Kłopoty Nowoczesnej nie skończyły się jednak na stwierdzeniu przez Państwową Komisję Wyborczą przepadku prawie 2 mln złotych. PKW odrzuciła także sprawozdanie dotyczące finansowania działalności tej partii w 2015 roku.
Jedną z głównych przyczyn tej decyzji było stwierdzone wcześniej naruszenie przepisów dotyczących finansowania kampanii. Komisja dopatrzyła się również kilku niezgodnych z przepisami wpłat na konto partii (łącznie 11 462,48 złotych). Przyjęte niewłaściwie kwoty znów uległy przepadkowi, ale nie to było największym problemem.
Poważniejszą konsekwencją odrzucenia sprawozdania było odebranie Nowoczesnej subwencji na 3 lata (od 2016 do 2019 roku). Gdyby rozliczenie było prawidłowe, partia dostawałaby 6.207.895 złotych rocznie. Straci więc w sumie 18.623.685 złotych.
Jeszcze w 2016 roku - przed uchwałą PKW - wypłacono jej 1 551 973,88 subwencji.
Gdyby Nowoczesna otrzymywała subwencję, bez problemu spłaciłaby zobowiązania z kampanii wyborczej. Na to liczyli założyciele partii, podejmując decyzję o starcie w wyborach. Ale ponieważ .N subwencji nie otrzymuje - w trzecim roku kadencji parlamentu i na rok przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi
ma wciąż jeszcze do spłaty blisko 2,5 mln złotych zobowiązań z kampanii wyborczej 2015 roku. "To około 1,6 mln złotych z kredytu zaciągniętego w banku PKO BP i 890 tys. złotych należności wobec Polsatu" - mówi skarbnik .N, poseł Mirosław Pampuch.
Według Ryszarda Petru, byłego lidera Nowoczesnej, do 2017 roku partia oddawała bankowi po około 200 tys. złotych na kwartał. "Gdy przestałem być szefem partii, odcięto mnie od informacji o finansach i nie wiem, jak potem wyglądała sytuacja" - mówi Petru.
Katarzyna Lubnauer, obecna przewodnicząca .N: "Kredyt jest spłacany - po 66 tys. złotych kwartalnie. Bank zrestrukturyzował nam zadłużenie, dostosowując wysokość rat do naszych obecnych możliwości finansowych. W tej chwili utrzymujemy się z wpłat naszych sympatyków i członków".
W 2017 roku Nowoczesna zebrała ze składek członkowskich 171.428 złotych, a z darowizn 1.751.228 złotych.
Po szczegóły dotyczące sytuacji finansowej partii Katarzyna Lubnauer odsyła do skarbnika. "W sprawie długów Nowoczesnej czuję się jak żona po rozwodzie spłacająca długi męża, bo nie miałam żadnego wpływu na decyzje o ich zaciąganiu, jak również na kwestie związane z utratą subwencji" - mówi.
Według niektórych członków partii, Nowoczesna powinna odciąć się od odpowiedzialności za zobowiązania z kampanii wyborczej - bo formalnie to nie zobowiązania partii, tylko komitetu wyborczego.
Dług - zgodnie z art. 130 Kodeksu wyborczego - spadłby wówczas na Michała Pihowicza, który w 2015 roku był pełnomocnikiem finansowym Komitetu Wyborczego Nowoczesna Ryszarda Petru.
"Jeśli dziś na przykład Jerzy Meysztowicz mówi, że partia nie powinna spłacać długu, to jest to dla mnie coś szokującego. To zaprzeczenie wszystkim wartościom, które powinny nam przyświecać w polityce. Zwłaszcza, że z pieniędzy pożyczonych w 2015 roku z banku, sfinansowana została kampania wyborcza, dzięki której Nowoczesna weszła do parlamentu" - mówi, nie ukrywając podenerwowania, posłanka Gasiuk-Pihowicz.
Zapewnia jednak, że i ona, i jej mąż mają świadomość odpowiedzialności wynikającej z art. 130 Kodeksu wyborczego i są gotowi na to, że być może będą musieli ją ponieść, tracąc dorobek życia. Jej przejście do Platformy Obywatelskiej niczego w tej sprawie nie zmienia.
Pytana o to, czy sytuacja finansowa zmusi Nowoczesną do przedwyborczego porozumienia z PO, posłanka Gasiuk-Pihowicz przekierowuje rozmowę na inne tematy. Podobnie jej byli partyjni koledzy.
Gospodarka
Opozycja
Kamila Gasiuk - Pihowicz
Katarzyna Lubnauer
Ryszard Petru
Nowoczesna
Państwowa Komisja Wyborcza
finanse
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Komentarze