0:000:00

0:00

W nocy z 11 na 12 maja 2018 specjalny oddział policji na zlecenie ministerstwa spraw wewnętrznych wszedł do tbiliskich klubów Bassiani i Cafe Gallery. Byli uzbrojeni w karabiny maszynowe. Aresztowano 8 osób, w tym właścicieli klubów, ponad 60 tymczasowo zatrzymano. Cała akcja oficjalnie miała na celu aresztowanie dilerów i była zorganizowana jako odpowiedź na 5 zgonów po przyjęciu nielegalnych substancji, które odnotowano w Tbilisi w ostatnich 2 tygodniach. Nieoficjalnie mówi się, że Bassiani i Cafe Gallery wybrano za cel polityczny ze względu na powiązania z ruchami na rzecz liberalizacji prawa narkotykowego oraz działalności LGBTI. Oba kluby władze zdecydowały się zamknąć.

View post on Twitter

W sobotę 12 maja młodzi ludzie wyszli na ulice, by zaprotestować przeciw brutalnym nalotom policji. Demonstracje trwały kilka dni i przybrały spektakularną formę. Tysiące osób przeniosło się sprzed klubu Bassiani pod parlament położony przy reprezentacyjnej alei Rustawelego. Protest odbywał się pod hasłem "Tańczymy razem, walczymy razem" i przerodził się w kilkudniowy festiwal muzyki techno.

Protestujący domagali się dymisji premiera i ministra spraw wewnętrznych. Ale cała sprawa ma znacznie szerszy kontekst. “W ostatnich latach to właśnie kultura klubowa jest przestrzenią, wokół której skupiają się środowiska walczące o demokratyczne standardy, obyczajowy liberalizm. W tej chwili to najbardziej progresywne grupy w gruzińskim społeczeństwie” - mówi w rozmowie z OKO.press pochodzący z Gruzji didżej Irakli, połowa duetu I/Y. Protesty młodych Gruzinów potępiają hierarchowie Cerkwi, 13 maja demonstrujący byli również atakowani przez skrajnie prawicowe bojówki.

Premier Giorgi Kvirikashvili 14 maja wzywał wszystkich do zachowania spokoju i zapewniał, że wolność słowa i prawo do zgromadzeń są i będą w Gruzji respektowane. Obiecał również po raz kolejny reformy prawne, które mają doprowadzić do "bardziej humanitarnego traktowania osób zażywających narkotyki". Protesty tymczasowo zawieszono, ale brutalne interwencje policji przelały czarę goryczy w gruzińskim społeczeństwie. Postulaty liberalizacji prawa popierają już nie tylko organizacje pozarządowe, ale także Rzecznik Praw Obywatelskich Nino Lomjaria.

Drakońskie kary za posiadanie narkotyków

W Gruzji obowiązuje bardzo surowe prawo antynarkotykowe. W 2006 roku prezydent Saakashvili wprowadził program “zero tolerancji”, w ramach którego policja ma prawo zatrzymać na ulicy przypadkowo wybrane osoby i przeprowadzić test na obecność śladów narkotyków w moczu. “Jeśli w okresie 12 miesięcy Twoje wyniki dwukrotnie wykażą taką obecność - zostajesz kryminalistą” - opowiada OKO.press Paata Sabelashvili, aktywista z grupy White Noise - organizacji lobbującej na rzecz dekryminalizacji posiadania narkotyków. Zatrzymanym grożą grzywny w wysokości do kilku tysięcy euro oraz kary więzienia. White Noise szacuje, że w latach 2010-2017 podobne badania przeszło ponad 300 tys. osób. Co daje prawie 10 proc. populacji w liczącej 3,7 mln obywateli Gruzji. Sabelashvili:

“Obecnie w więzieniu przebywa aż 3000 osób, które odsiadują 7-8 letnie wyroki tylko za to, że znaleziono przy nich pustą, zużytą strzykawkę”.

Faktyczne posiadanie substancji zakazanych, nawet w niewielkiej ilości, zagrożone jest karą więzienia od 8 do 20 lat. Gruzińskie sądy stosują prawo z całą surowością - aż 1/3 wszystkich więźniów odbywa wyroki właśnie w sprawach związanych z narkotykami.

Bezwzględna polityka antynarkotykowa i drakońskie kary jeszcze kilka lat temu były popierane przez dużą część Gruzinów. Walka o dekryminalizację posiadania i zaprzestanie publicznego dehumanizowania osób zażywających narkotyki stały się papierkiem lakmusowym dla oceny przestrzegania praw człowieka. Paata:

“To mechanizm kontrolny w rękach władzy. Nie ma nic wspólnego z legalnymi i uzasadnionymi narzędziami tworzonymi w ramach demokratycznych instytucji”.

Zepsuty, zdemoralizowany Zachód

Najechane przez policję kluby są również bezpieczną przystanią dla osób LGBTI. Do tej pory wzbudzały zainteresowanie głównie ze strony skrajnie prawicowych oraz prorosyjskich ugrupowań, które organizowały przed budynkiem homofobiczne pikiety i demonstracje. "Wydarzenia z nocy z 11 na 12 maja to pierwszy przypadek, gdy to władze bezpośrednio uderzyły w to środowisko" - mówi Irakli.

Konserwatywna Gruzja nie jest miejscem przyjaznym osobom LGBTI.

Jeszcze w 2011 w badaniach aż 88 proc. Gruzinów odpowiadało, że homoseksualizm "nigdy nie może być usprawiedliwiony".

Najbardziej spektakularna manifestacja konfliktu wartości miała miejsce 17 maja 2013 podczas Międzynarodowego dnia Walki z Homofobią, Transfobią i Bifobią. Paradę, którą w Tbilisi organizowało kilkudziesięciu aktywistów, zablokowała ogromna kontrmanifestacja. Wzięło w niej udział tysiące ludzi, podżeganych do tego przez Cerkiew. Patriarcha Ilia II domagał się zakazu organizowania podobnych wydarzeń i pomstował na promowanie wartości "obcych gruzińskiej moralności i kulturze". Protestujący nieśli transparenty "Nie chcemy Sodomy i Gomory".

“Istnieją grupy radykalnych aktywistów finansowane przez rosyjskich biznesmenów gruzińskiego pochodzenia. Atakują działaczy na rzecz praw człowieka w mediach i na ulicach.

Rosyjska propaganda przedstawia Zachód jako zepsuty i zdemoralizowany”

- opowiada Paata Sabelashvili.

To właśnie te grupy 13 maja organizowały kontrmanifestacje na ulicach Tbilisi. Domagali się przegonienia "sodomitów" i "narkomanów", hailowali, atakowali demonstrantów. Kilka osób zostało pobitych. Gruzińska Rzecznik Praw Obywatelskich wzywała ministerstwo spraw wewnętrznych do podjęcia zdecydowanych kroków wobec neonazistowskich grup, które próbowały wzniecić zamieszki podczas pokojowej demonstracji.

W piątek 18 maja o godz. 18.00 pod Ambasadą Gruzji w Warszawie odbędzie się protest przeciwko brutalnym akcjom policji i represyjnej polityce antynarkotykowej. Organizują go warszawskie środowiska klubowe m.in. Brutaż. Zbierane są również podpisy pod petycją domagającą się "powstrzymania spirali przemocy oraz o uwolnienia zatrzymanych i umożliwienia dalszej działalności klubom Bassiani i Cafe Gallery".

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze