Po materiale "Wiadomości" Marcina Tulickiego o kontr-demonstracji smoleńskiej, Sławomir Nałęcz miał problemy w pracy. Na procesie, jaki wytoczył TVP, prawniczka dopytywała Tulickiego, dlaczego np. skomentował obraz twarzy Nałęcza tekstem o zakłócaniu hymnu. Tulicki: "Czemu nie? Widocznie stał w optymalnym miejscu". Wiele razy odpowiadał też "nie pamiętam"
Marcin Tulicki w „Wiadomościach” pojawił się za czasów obecnego prezesa Jacka Kurskiego. Wcześniej pracował m.in. w TVP Katowice. Jest jednym z najbardziej wziętych reporterów „Wiadomości”.
To on jest autorem prokuratorskiego w tonie poniedziałkowego (4 lutego) materiału o osobach, które protestowały w sobotę pod siedzibą TVP na Placu Powstańców Warszawy i blokowały wyjazd Magdaleny Ogórek. Tulicki pokazał zdjęcia 10 protestujących, podpisując ich nazwiskami, niektóre z migawek wskazywały na ich miejsca pracy lub zamieszkania. Co rozpętało burzę, bo opublikowano ich wizerunki bez zgody, w skrajnie negatywnym świetle.
W środę 6 lutego można było zapoznać się bliżej z warsztatem tego reportera „Wiadomości”. Tulicki jako świadek zeznawał w Sądzie Okręgowym w Warszawie, na procesie cywilnym jaki wytoczył TVP Sławomir Nałęcz, pracownik Głównego Urzędu Statystycznego. Nałęcz pozwał TVP o naruszenie dóbr osobistych za inny materiał Marcina Tulickiego z miesięcznicy smoleńskiej 10 kwietnia 2017r. na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Pokazano w nim twarz Nałęcza, również w negatywnym kontekście.
Zeszłoroczny materiał Tulicki poświęcił w całości osobom, które wzięły udział w kontr-miesięcznicy zorganizowanej przez ruch Obywateli RP. Zarzucił im agresywne zachowania, zakłócanie modlitwy i hymnu. W tym kontekście pokazał Sławomira Nałęcza, który stał z białą różą wraz z innymi osobami przy ul. Trębackiej.
Nałęcz tłumaczył, że był na mszy w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej w katedrze i chciał po niej iść pod Pałac Prezydencki, by oddać hołd ofiarom katastrofy, część z nich znał osobiście. Chciał też wyrazić sprzeciw wobec działań prokuratury, która bez zgody rodzin, chciała ekshumować ciała ofiar katastrofy. By ominąć tłum ludzi na Krakowskim Przedmieściu postanowił iść ul. Miodową. Ale natknął się na szpaler policji, więc znów odbił w bok. Gdy doszedł do ul. Trębackiej, trafił na kontr-miesięcznicę Obywateli RP i kolejny kordon policji. Tam się zatrzymał i krzyczał wraz z innymi uczestnikami kontr miesięcznicy.
W materiale w „Wiadomościach” nazwanym „Ordynarna prowokacja” pokazano krótkie ujęcia z kontr-miesięcznicy zmontowane w taki sposób, by wydawało się, że jej uczestnicy bez umiaru atakują marsz smoleński.
Nałęcz w materiale pojawił się kilka razy, w kilku sekundowych ujęciach. Kamera robiła zbliżenie na jego twarz. Był dobrze widoczny, nie był tylko częścią tłumu. Widać było, jak z białą różą stoi za kordonem policji i skanduje z innymi „pisowska komuna”.
Kadry z nim wplecione były w głos narratora oraz szereg innych zdjęć, w tym z innych miejsc niż Trębacka (z powodu blokady policji kontr miesięcznica odbywała się wtedy w trzech różnych miejscach) oraz w zdjęcia archiwalne z innych demonstracji i w zdjęcia zapożyczone z internetu. Narrator mówił o zakłócaniu modlitwy i hymnu, o agresji wobec uczestników miesięcznicy. Ponadto w materiale pojawiła się też informacja, że w proteście brał udział - o zgrozo, polityk! - Jacek Kozłowski, wojewoda mazowiecki za czasów PO-PSL oraz były działacz KOD, który ma zarzut handlu kobietami. Materiał nadal jest dostępny tutaj. :
Zdaniem Nałęcza pokazanie go w takim negatywnym kontekście naruszyło jego dobra osobiste i spowodowało problemy w pracy.
GUS po materiale w „Wiadomościach” zrobił mu dyscyplinarkę za „niegodne” urzędnika zachowanie po godzinach pracy.
Uznano też, że manifestował tam poglądy polityczne przeciwko rządzącej partii, czym miał naruszyć wizerunek służby cywilnej. To była pierwsza w Polsce dyscyplinarka dla urzędnika ze służby cywilnej. Nałęcz ostatecznie jednak został oczyszczony ze wszystkich zarzutów. OKO.press pisało o tej sprawie tutaj:
Nałęcz pozwał TVP, żeby bronić swego dobrego imienia. Zarzuca, że materiał „Wiadomości” był wybiórczy, bo nie pokazano całego kontekstu sytuacji i jego zachowania. Owszem krzyczał „Pisowska komuna”, ale było to w odpowiedzi na zaczepki uczestników miesięcznicy, którzy krzyczeli „Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę” i pluli na kontr-demonstrantów.
W pozwie Nałęcz domaga się przeprosin i usunięcia materiału z internetu. TVP pozwu nie uznaje. Broni się, że Nałęcz był częścią zgromadzenia. Był „szczegółem całości”, więc TVP nie musiała mieć zgody na publikację jego wizerunku.
W środę 6 lutego sąd przesłuchał jako świadka autora materiału TVP Marcina Tulickiego.
W ogień pytań wzięła go pełnomocniczka Nałęcza Beata Siemieniako.
Beata Siemieniako (BS): Jaki był cel publikacji tego materiału?
Marcin Tulicki: Relacja ze zdarzenia z 10 kwietnia 2017 r.
Czy świadek powstrzymał się w nim od oceny zdarzeń?
Nie pamiętam.
W tym miejscu sąd po raz kolejny odtworzył materiał „Ordynarna prowokacja”, by przypomnieć go reporterowi „Wiadomości”. Tulicki zeznania zaczął składać na poprzedniej rozprawie w końcu stycznia i wtedy sąd też odtwarzał ten materiał.
Po jego odtworzeniu Siemieniako znowu zapytała:
Jaki był cel materiału? Czy celem była też ocena zdarzeń?
Celem było pokazanie wydarzeń. A oceniać mogą publicyści w materiale.
Kto odpowiada za narrację w tle?
To mój głos, ja jestem autorem tekstu i odpowiadam za niego.
Kto wysłał świadka na ten materiał?
Nie pamiętam. Mogłem sam się zgłosić, mógł wydawca mnie wysłać.
Czy otrzymał świadek wskazówki jak zrobić materiał?
Nikt nie musi mnie przygotowywać. Mam swobodę, ja odpowiadam za materiał, ja decyduję jak go zmontować. A o emisji decyduje wydawca.
Czy widział pan demonstrację z udziałem powoda?
Tak. Stała grupa ludzi, a z drugiej strony miesięcznica. Ja między nimi. Ich grupa była wyjątkowo agresywna, rzadko się z tym spotykam. Nie zwracałem uwagi na tego pana [Nałęcza – red.]. Lżyli i obrażali ludzi.
A druga grupa [uczestnicy miesięcznicy – red.]?
Przechodzili przez Krakowskie Przedmieście, jak co miesiąc.
Ktoś kogoś opluł?
Nie pamiętam, na pewno padły wulgarne słowa.
Czy były odwzajemnione przez drugą grupę [uczestników miesięcznicy – red.]?
Nie pamiętam.
A były okrzyki „Raz sierpem raz młotem, czerwoną hołotę”? „Ubywatele” [pogardliwie o Obywatelach RP – red.]?
Nie pamiętam. Robię kilkadziesiąt materiałów w miesiącu.
Dlaczego nakręcono Nałęcza kilka razy i w zbliżeniu?
On był w grupie osób, nie w zbliżeniu. Stał na czele tej grupy. Nie mogłem z innych miejsc nakręcić [kontr miesięcznicy – red.], ze względu na policję.
Dlaczego twarz powoda była wyraźnie oświetlona?
Nie przypominam sobie byśmy mieli dodatkowe oświetlenie.
Jak Pan współpracuje z operatorem? Daje mu Pan wskazówki?
Mówię wcześniej czego oczekuję ze zdarzenia. Tu chciałem żeby najwierniej pokazać co było na Krakowskim Przedmieściu.
Czy prosił Pan nagrywanych o komentarz.
Nie pamiętam. Tam sytuacja była zaogniona. Najprawdopodobniej starałem się nagrać. To nieodzowne, tak wyglądają materiały.
Nagrał Pan materiały z drugiej strony [miesięcznicy – red.]?
Nie pamiętam.
Ale Pan to oglądał [swój materiał w sądzie - red.]
Możemy obejrzeć jeszcze drugi raz.
Czy zgłaszał się Pan o komentarz do Obywateli RP?
Nie pamiętam.
Czy oni przeszkadzali w modlitwie?
Nie pamiętam.
A w hymnie?
Nie pamiętam, minęły prawie dwa lata.
A dlaczego Nałęcz jest w części materiału o zakłóceniu hymnu?
Nie pamiętam, jak on się zachowywał. On był dla mnie anonimowy.
A skąd świadek czerpał wiedzę o tej demonstracji?
Może z PAP, może z internetu. Nie pamiętam.
Kto zdecydował o zestawieniu zgromadzenia na którym był powód [Nałęcz był przy ul. Trębackiej – red.] ze zdarzeniami z innego czasu i miejsca [w materiale są zdjęcia z innych miejsc niż Trębacka i z innych demonstracji – red.]?
Najpewniej ja. To nie był materiał o powodzie, o Obywatelach RP, tylko pokazanie demonstracji przeciwko miesięcznicy.
Skoro miało chodzić o pokazanie 10 kwietnia 2017 r., to po co były inne materiały?
Widać łączyły się z tym zdarzeniem. Informacja o handlu kobietami była ważna [taki z zarzut stawiono jednemu z działaczy KOD – red.], nie mogłem jej pominąć.
Co ma wspólnego handel kobietami z tą demonstracją? Czy ma Pan wiedzę co powód tam robił? Jaki był cel tej demonstracji?
Nie pamiętam. W materiale pokazałem jak się zachowywali. Byli po to by przeszkadzać miesięcznicy.
Skąd pomysł na zestawienie demonstracji przeciwko ekshumacjom, z zakłócaniem hymnu i przeszłością KOD?
KOD i Obywatele to dwie organizacje zakłócające te same manifestacje. Gdy Kijowski wyprowadził pieniądze z KOD, to wtedy KOD zaczął się chować i przejęli to Obywatele RP. I jest w materiale wytłumaczenie dlaczego przeszedłem z KOD na Obywateli RP.
Dlaczego Pan zrobił materiał z różnych demonstracji?
Bo nie widzę powodów, żebym miał tego nie robić. Uważałem, że to najlepszy sposób na oddanie rzeczywistości.
Dlaczego twarz powoda pokazano 3 razy?
W tym miejscu nie było pola manewru. To nie bliski plan, nie był on sam. To było czoło demonstracji. Stał i krzyczał. Może uznałem, że coś tam dźwiękowo jest ciekawe.
Czy świadek zwracał się o zgodę na utrwalenie wizerunku?
Nie. Jeśli ktoś uczestniczy w zgromadzeniu, to godzi się na to z automatu
Jak wyglądał montaż tego materiału?
Ja piszę tekst, wskazuję efekty dźwiękowe i materiały które mają pójść i jak zaakceptuje to wydawca to dostaję montażystę. On dostaję kartkę co ma opisać i mówię mu co i gdzie ma być.
Pod koniec rozprawy pytania Tulickiemu zadał też Sławomir Nałęcz.
Nałęcz: Dlaczego kiedy na pierwszym planie jest moja twarz, narrator mówi o zakłócaniu hymnu?
Tulicki: Nie wiem dlaczego. Widocznie stał pan w najbardziej optymalnym miejscu. Krzyczał pan „Piskowska komuna”, dlatego uznałem by to umieścić.
Beata Siemieniako: Ale dlaczego twarz powoda pojawiła się w kontekście zakłócania hymnu?
A dlaczego nie? Uznałem, że tak będzie najbardziej wiernie.
Nałęcz: Czy zakłócanie hymnu było na Krakowskim Przedmieściu?
Tam gdzie wykonałem zdjęcia [zdjęcia z momentu zakłócania hymnu były z okolic pałacu prezydenckiego i Tulicki wziął je z Twittera – red.]
Nałęcz: Ale ja byłem na ul. Trębackiej.
To obok.
Nałęcz: Kilkaset metrów dalej.
Ja nie pamiętam, czy pan zakłócał hymn.
Na tym skończyło się przesłuchanie Tulickiego. Wychodząc z sali uśmiechnął się do ekipy TVP, który nagrywała rozprawę.
Sławomir Nałęcz w kuluarach powiedział OKO.press, że po problemach w pracy, które wywołał materiał w „Wiadomościach” zdecydował, że sam zwolni się z GUS-u.
"Byłem szykanowany. Wyłączono mnie z projektów, komisji przetargowej. Nie publikowano moich materiałów".
Kolejna rozprawa w czerwcu. Sąd przesłucha jeszcze jednego świadka i może będzie chciał wydać wyrok.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze