Każde państwo członkowskie UE gromadzi i przetwarza dane dotyczące aborcji na swój sposób. Komisja Europejska nie ustanawia jednolitych standardów i twierdzi, że nie posiada informacji na temat kobiet wyjeżdżających za granicę, żeby przerwać ciążę
To druga część międzynarodowego śledztwa zespołu Exporting Abortion, koordynowanego przez hiszpański dziennik Público, przeprowadzonego przez dziennikarki i dziennikarzy z całego kontynentu i opublikowanego jednocześnie przez 11 tytułów prasowych z 11 krajów [więcej o Exporting Abortion oraz listę badaczy i badaczek biorących udział w projekcie znajdziecie na końcu tekstu]. Pierwszą część publikowaliśmy tutaj:
Większość europejskich przepisów zezwala na aborcję wyłącznie w upoważnionych do tego placówkach medycznych. Dotyczy to większości kontynentu (i krajów, gdzie aborcja jest legalna), chociaż w niektórych krajach, takich jak Francja, kobiety mogą przyjmować tabletki aborcyjne w domu, po konsultacji lekarskiej. Często zdarza się również, że po zabiegu aborcji następuje procedura administracyjna. Pracownicy służby zdrowia są zobowiązani do wypełnienia oficjalnego formularza- określonego przez władze każdego kraju – w którym zgłaszają aborcję i uzupełniają szereg danych dotyczących zabiegu i kobiety, która go przeszła.
Następnie dane z tych formularzy są przesyłane do Ministerstwa Zdrowia lub odpowiedniego organu, a dzięki nim większość krajów opracowuje oficjalne statystyki dotyczące aborcji. Różnią się one w zależności od tego, jakie dane są wymagane w formularzu. Często pyta się na przykład o liczbę dzieci, które kobieta już urodziła, metodę aborcji lub jej przyczynę. Niektórzy proszą nawet o informacje na temat zatrudnienia i statusu ekonomicznego kobiety lub jej grupy etnicznej. W większości krajów – takich jak Wielka Brytania, Hiszpania czy Niemcy – formularze te muszą być wypełnione przez lekarza lub pracownika służby zdrowia wykonującego zabieg i są wypełniane anonimowo i poufnie, co uniemożliwia identyfikację kobiety.
Niemniej jednak każdy kraj stosuje własne przepisy, definiuje własny formularz powiadomienia i żąda danych, które uzna za stosowne. Nie ma jednego standardu ani planów dotyczących ujednolicenia gromadzenia tych informacji. W rezultacie, co najmniej osiem krajów europejskich nie rejestruje, ile kobiet zza granicy przerwało w nich ciążę, co zostało potwierdzone przez Exporting Abortion. Dzieje się tak albo dlatego, że takie informacje nie są wymagane w ich formularzach, albo dlatego, że w ogóle nie tworzą publicznych statystyk dotyczących aborcji.
Portugalia, Norwegia i Włochy nie zbierają danych na temat tego, czy kobiety mieszkają za granicą. Malta w ogóle nie pyta o miejsce zamieszkania kobiety, niezależnie od tego, czy znajduje się ono na ich terytorium, czy poza nim. Polska również nie gromadzi takich danych jako osobnej kategorii. W końcu są to dwa kraje UE o najbardziej restrykcyjnych przepisach, a tym samym jedne z tych, w których przeprowadza się najmniej aborcji. Łotwa również nie wymaga informacji o miejscu zamieszkania kobiety. Sytuacja wygląda jeszcze gorzej w Austrii i Luksemburgu, które nie prowadzą żadnych oficjalnych statystyk dotyczących aborcji.
W tych ośmiu krajach brak gromadzenia tego rodzaju informacji oznacza, że nie wiedzą one, ile kobiet przyjechało z innych krajów, żeby przerwać ciążę. Podobnie jest w Brukseli. Komisja Europejska stwierdziła w oficjalnej odpowiedzi na prośbę Exporting Abortion, że nie posiada dokumentacji dotyczącej europejskich kobiet podróżujących do innych krajów w celu uzyskania dostępu do aborcji.
Ten brak wiedzy to nie tylko kwestia statystyczna. Brak danych uniemożliwia zrozumienie, co dzieje się z tym zjawiskiem w Europie. I nie dotyczy to tylko tych ośmiu krajów, to problem międzynarodowy. Eksperci i organizacje kobiece, z którymi rozmawiały badaczki i badacze Exporting Abortion wskazują, że kobiety podróżują do niektórych z tych krajów – takich jak Austria – w celu uzyskania dostępu do usług aborcyjnych. Niemniej jednak, Austria jest jedynym krajem objętym badaniem, który nie zbiera żadnych informacji na temat kobiet, które dokonały tam aborcji.
Przypadek Austrii można wyjaśnić przepisami obowiązującymi w tym kraju, które zezwalają na przeprowadzanie aborcji całkowicie anonimowo. Lekarze nie są zobowiązani do wypełniania żadnych formularzy zawierających dane dotyczące tych procedur. „Ponieważ są to usługi prywatne, aborcje nie są rejestrowane. Co więcej, tutejszy ruch pro-choice sprzeciwia się gromadzeniu statystyk, ponieważ grupy antyaborcyjne mogłyby wykorzystać je na swoją korzyść” – powiedziała dla Exporting Abortion Mirijam Hall, ginekolog z Vienna Health Network.
Ta specyfika Austrii oznacza, że nie ma sposobu, aby dowiedzieć się, ile kobiet przyjeżdża do tego kraju w celu dokonania aborcji. Mimo to Salah El-Najjar, dyrektor medyczny i ginekolog w klinice Woman & Health w Wiedniu, mówi, że przyjmują kobiety z wielu różnych miejsc: „Przyjmujemy kobiety z Polski, Węgier, Niemiec, Słowacji, Czech, a nawet z krajów arabskich, takich jak Zjednoczone Emiraty Arabskie; w zasadzie z całego świata”. Inni austriaccy lekarze donoszą o podobnych sytuacjach. Exporting Abortion skontaktowało się z Ministerstwem Zdrowia, aby zapytać, dlaczego dane nie są rejestrowane, ale ministerstwo nie odpowiedziało.
Podobnie wygląda sytuacja w Luksemburgu. Obecnie nie ma publicznych statystyk ani oficjalnych danych dotyczących przerywania ciąży na życzenie. Ale w tym środkowoeuropejskim kraju powodem jest to, że z medycznego punktu widzenia aborcje na życzenie i poronienia samoistne są kodowane w szpitalach w ten sam sposób. W związku z tym nie można stwierdzić, ile aborcji na życzenie miało miejsce w okresie analizowanym przez Exporting Abortion, ani ile z nich dotyczyło kobiet mieszkających za granicą.
Ten brak danych jest problematyczny, wyjaśnia Céline Gérard, prezes stowarzyszenia Planning Familial w Luksemburgu: „Liczby te byłyby podstawą do określenia rzeczywistego poziomu dostępu do aborcji w naszym kraju i zaproponowania polityki zdrowia publicznego opartej na danych, a nie na odczuciach”. Obecnie organizacja ta jest jedyną, która publikuje statystyki dotyczące aborcji na życzenie w Luksemburgu. Planning Familial pomaga kobietom uzyskać dostęp do tego prawa, przede wszystkim poprzez ułatwianie dostępu do aborcji farmakologicznej. Według własnych danych w latach 2019-2023 2 476 kobiet w Luksemburgu dokonało aborcji przy użyciu tej metody. Organizacja pomaga również na inne sposoby, w tym pomagając kobietom w wyjeździe za granicę, jeśli nie mogą już dokonać aborcji w kraju.
Planning Familial wykonuje tę pracę ze względu na trudności, jakie kobiety mogą napotkać w dostępie do aborcji za pośrednictwem luksemburskiego publicznego systemu opieki zdrowotnej. Aborcje chirurgiczne wykonywane są wyłącznie w szpitalach. Aborcje medyczne mogą być przeprowadzane w szpitalach lub przez lekarzy ogólnych, ale proces ten nie jest prosty. Lekarz musi podpisać umowę z jednym z autoryzowanych szpitali i osobiście udać się do szpitalnej apteki po tabletki aborcyjne. Z tego powodu wielu lekarzy woli kierować pacjentki bezpośrednio do stowarzyszenia.
Ale podczas gdy w Austrii zwolennicy pro-choice nie walczą o gromadzenie oficjalnych danych, w Luksemburgu wydaje się, że już osiągnęli zmianę. W 2025 r. tamtejsze Ministerstwo Zdrowia zmieniło sposób kodowania medycznego aborcji, tak aby poronienia samoistne i aborcje na życzenie kobiety były teraz rejestrowane pod różnymi kodami. Ministerstwo powiedziało Exporting Abortion, że zmiana została wprowadzona, ponieważ jest świadome „znaczenia lepszego zrozumienia i udokumentowania rzeczywistości aborcji” oraz posiadania „odpowiedniej bazy danych, która pozwala na dokładniejszą analizę”.
Zespół Exporting Abortion ujawniła, że każdego roku ponad 5000 europejskich kobiet podróżuje do innych krajów na kontynencie, aby uzyskać dostęp do usług aborcyjnych. Ale ta liczba – szacowana na nie mniej niż 5 860 w 2023roku – to tylko wierzchołek góry lodowej. Kraje takie jak wymienione wcześniej, które nie zbierają informacji na ten temat, uniemożliwiają poznanie prawdziwej skali tego zjawiska.
Jest to przypadek Portugalii, Włoch, Łotwy, Malty, Norwegii, Luksemburga i Austrii, które nie wiedzą, ile cudzoziemek poddaje się aborcji w ich granicach – ale jest ich więcej (W przypadku Polski nie mamy ostatecznych informacji o tym, czy np. NFZ zbiera dane dotyczące osób mieszkających za granicą i robiących aborcję w Polsce, jednak jak wskazywaliśmy wyżej ze względu na przepisy, taka liczba byłaby bliska zeru. W każdym razie takie dane nie są publikowane). Kolejne 10 krajów po prostu pyta, czy kobieta poddająca się aborcji mieszka za granicą – bez określania kraju, a tym samym uniemożliwiając ustalenie, czy przepływy pochodzą z Europy, czy z innych krajów – jak ma to miejsce w przypadku Niemiec i Słowacji. Niektóre kraje, takie jak Chorwacja i Węgry, gromadzą dane na temat kraju zamieszkania kobiety, ale nie udostępniają ich publicznie, powołując się na ochronę danych lub poufność statystyk.
W sumie co najmniej 17 krajów na całym kontynencie albo nie wie, albo nie ujawnia, ile kobiet z innych państw europejskich zrobiło aborcję w swoich systemach opieki zdrowotnej.
Pomimo braku oficjalnych informacji z wielu krajów, Exporting Abortion zebrało dane na temat przepływu kobiet podróżujących w celu dokonania aborcji w 12 krajach europejskich. Obejmują one niektóre z najbardziej zaludnionych krajów, takich jak Francja i Hiszpania. W rezultacie – a przede wszystkim dzięki wykorzystaniu oficjalnych statystyk – dane Exporting Abortion stanowią pierwszą próbę ilościowego określenia tej kwestii na poziomie europejskim.
Według Pedro Gullóna, dyrektora generalnego ds. zdrowia publicznego i równości w zdrowiu w hiszpańskim Ministerstwie Zdrowia, interesujące jest to, że „nie tylko kraje harmonizują swoje dane, ale byłoby wspaniale, gdyby prawa do aborcji istniały wszędzie. Pierwszym krokiem byłoby jednak posiadanie wspólnych danych”.
Na razie państwa europejskie są dalekie od homogenizacji. Kraje, dla których Exporting Abortion było w stanie uzyskać oficjalne statystyki obejmujące konkretne przepływy – w sumie 10, z wyłączeniem Niemiec i Austrii, dla których uzyskano tylko częściowe dane od organizacji pomagających Polkom w dostępie do aborcji za granicą – również wykazują duże rozbieżności w sposobie opracowywania tych statystyk. Hiszpańskie Ministerstwo Zdrowia zgodziło się ujawnić dane dotyczące przepływów z dowolnego kraju na świecie, co jest sytuacją bardzo podobną do tej w Wielkiej Brytanii, która publikuje swoje informacje.
Z drugiej strony Francja podała jedynie liczbę aborcji kobiet z innych krajów europejskich bez podziału na kraje, powołując się na kwestie poufności i ochrony danych. Inne kraje publikują lub raportują jedynie określone przepływy na swoje terytorium. Na przykład Irlandia publikuje jedynie dane dotyczące kobiet z Irlandii Północnej (Wielka Brytania), które dokonują aborcji w irlandzkich klinikach, również powołując się na obawy dotyczące prywatności. Holandia – główny cel podróży związanych z aborcją w Europie ze względu na posiadanie najbardziej ochronnych przepisów w całej Unii Europejskiej – w swoich formularzach sprawozdawczych wymienia tylko pięć krajów. Jeśli kobieta mieszka za granicą, ale nie w jednym z tych pięciu krajów, lekarz musi zaznaczyć pole wyboru oznaczone ander land, co oznacza „inny kraj”.
Wiele innych krajów ma w formularzach pole wskazujące, że kobieta mieszka za granicą, ale nie pozwala na określenie konkretnego kraju. To, w połączeniu z dużymi rozbieżnościami w statystykach między krajami, oznacza, że w wielu przypadkach możliwe jest jedynie ustalenie, ile zagranicznych kobiet szuka aborcji – ale nie z jakiego kraju, a nawet z jakiego kontynentu pochodzą. W wielu przypadkach miejsce zamieszkania kobiety jest po prostu wymienione jako „nieznane”. Dzieje się tak zazwyczaj dlatego, że krajowy protokół jest niespójny lub niejasny co do tego, jak rejestrować miejsce zamieszkania kobiet, które przerwały ciążę.
Na przykład Irlandia podaje, że około 6% aborcji rocznie przeprowadza się wśród kobiet, których miejsce zamieszkania jest nieznane. W Norwegii odsetek ten wynosi około 2%. W takich przypadkach najczęściej pole dotyczące miejsca zamieszkania w formularzu pozostaje puste. Zjawisko to występuje zwłaszcza w krajach, w których nie ma oddzielnych pól do wskazania miejsca zamieszkania kobiet mieszkających w kraju i tych, które mieszkają za granicą. Co więcej, w przypadku obywatelek danego kraju często wymagane jest podanie bardziej szczegółowych danych dotyczących miejsca zamieszkania, takich jak gmina lub kod pocztowy, co dodatkowo komplikuje sprawę.
Na przykład Norwegia pyta o miejsce zamieszkania kobiety tylko wtedy, gdy mieszka ona w kraju. Norweski Instytut Zdrowia Publicznego powiedział Exporting Abortion, że w przypadku, gdy brakuje gminy zamieszkania kobiety w Norwegii, nie mogą oni ustalić, czy jest to spowodowane tym, że kobieta mieszka za granicą, czy też tym, że formularz został po prostu nieprawidłowo wypełniony.
W Portugalii władze nie proszą o informacje na temat miejsca zamieszkania cudzoziemek, ale robią to w przypadku tych, które mieszkają w kraju, a niektórzy pracownicy służby zdrowia rejestrują miejsce, w którym przebywa kobieta, niezależnie od tego, czy jest to jej stałe miejsce zamieszkania, czy tymczasowe zakwaterowanie.
W Polsce istnieją dwie instytucje gromadzące dane na temat aborcji: Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia. Dane z tych dwóch instytucji różnią się od siebie. Zespół Exporting Abortion został poinformowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ), że polski numer identyfikacyjny (PESEL) lub prawo do świadczeń na innej podstawie, np. Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego (EKUZ) – dla cudzoziemców z Europy – są zawarte w danych zbieranych ze szpitali. Mając te informacje, NFZ mógłby porównać dane aborcyjne z innymi bazami danych w celu ustalenia miejsca zamieszkania kobiet, ale tego nie robi. Nie rejestruje również miejsca zamieszkania jako osobnej kategorii. W związku z tym nie jest możliwe uzyskanie informacji o miejscu zamieszkania kobiet w przypadku Polski. Jednak ze względu na bardzo restrykcyjne prawo aborcyjne, liczba kobiet mieszkających za granicą i dokonujących aborcji w Polsce jest prawdopodobnie znikoma.
Niemcy ze swojej strony argumentują, że liczba cudzoziemek dokonujących aborcji w tym kraju jest tak niska, że nie jest warta wysiłku statystycznego wymaganego do zebrania informacji o ich kraju pochodzenia. „Niezbędne wdrożenie techniczne byłoby nieproporcjonalnie wymagające” – powiedział Federalny Urząd Statystyczny Exporting Abortion. Jednak każdego roku około 500 cudzoziemek dokonuje aborcji w Niemczech. Pedro Gullón nie zgadza się z niemieckimi władzami: „Rejestrowanie kraju zamieszkania jest ważne, aby zrozumieć przepływ pacjentów i wspólnie debatować nad tym, w jaki sposób niektóre kraje zapewniają prawa kobietom, podczas gdy inne tego nie robią”.
Eurodeputowana i była hiszpańska minister ds. równości Irene Montero podziela ten pogląd: „Jednym z głównych problemów, jeśli chodzi o zagwarantowanie praw kobiet, jest to, że dane często po prostu nie istnieją”. Montero podkreśla, że posiadanie wysokiej jakości danych jest niezbędne: „Pozwalają nam one zrozumieć rzeczywistość, z jaką borykają się kobiety i bariery, jakie napotykają w dostępie do tych praw, dzięki czemu możemy zająć się nimi poprzez politykę publiczną”.
Ze względu na wszystkie te wyzwania ważne jest również zbadanie całkowitych danych dotyczących kobiet niebędących rezydentkami, które dokonały aborcji w każdym kraju. Dane te są udostępniane przez znacznie więcej krajów i pozwalają na szerszy przegląd zjawiska na całym kontynencie. W rzeczywistości pokazują one, że w niektórych krajach odsetek aborcji przeprowadzanych wśród kobiet niebędących rezydentkami jest powyżej średniej – nawet jeśli nie śledzą one, skąd pochodzą kobiety. Na przykład na Słowacji w 2023 r. 4,04% aborcji w tym kraju przeprowadzono na kobietach niebędących rezydentkami. „Wiemy, że zagraniczne kobiety przyjeżdżają na Słowację, aby dokonać aborcji”, powiedziała szefowa słowackiej organizacji pozarządowej Freedom of choice Adriana Mesochoritisová, która działa na rzecz praw reprodukcyjnych.
„Przyjeżdżają z Polski i Węgier, ponieważ te dwa kraje mają najbardziej restrykcyjne przepisy aborcyjne, a my dzielimy z nimi granice. Mamy tu również Ukrainki”. Kraj ten, mimo że ma lepsze przepisy aborcyjne niż Słowacja, nie jest w stanie zapewnić tego prawa swoim obywatelom z powodu wojny.
Wszystko to potwierdza fakt, że 5 860 kobiet zliczonych przez Exporting Abortion to tylko wierzchołek góry lodowej. Na przykład, przepływ duńskich kobiet podróżujących do Szwecji – gdzie prawo jest bardziej ochronne i pozwala na swobodny dostęp do aborcji do 18 tygodnia – został zgłoszony przez szwedzkie media, takie jak Dagens Nyheter. Szwecja nie publikuje jednak oficjalnych danych, które ujawniłyby pełną skalę tego przepływu.
Zespół Exporting Abortion złożyła formalny wniosek do Szwedzkiej Krajowej Rady Zdrowia i Opieki Społecznej – agencji odpowiedzialnej za gromadzenie danych dotyczących aborcji z klinik w całym kraju – ale nawet ona nie posiada takich informacji. Niektóre kliniki mogą prowadzić rejestry niezależnie, ale agencja nie może o nie poprosić „ze względu na przepisy statystyczne, które uniemożliwiają gromadzenie tego typu informacji ze względu na ochronę danych osobowych” – wyjaśniła agencja. W rezultacie formularz, który kliniki muszą wypełnić i wysłać do Szwedzkiej Narodowej Rady Zdrowia i Opieki Społecznej, zawiera jedynie pole wskazujące, czy kobieta mieszka za granicą, bez dalszych szczegółów.
Dane dotyczące aborcji wśród kobiet niebędących rezydentkami pokazują również, że Słowenia i Holandia były krajami o najwyższym odsetku aborcji przeprowadzonych na cudzoziemkach w 2023 r., Wynoszącym odpowiednio 8,55% i 8,29%. Po raz kolejny wyjaśnienie leży w dostępie do aborcji i przepisach krajowych. Słowenia, choć ma ustawodawstwo podobne do chorwackiego, oferuje prostszy i bardziej ochronny dostęp do aborcji i z tego powodu każdego roku przyjmuje ponad 200 kobiet z sąsiedniego kraju. Holandia jest tym krajem w Europie, do którego przyjeżdża najwięcej cudzoziemek w celu dokonania aborcji: w 2023 r. było 3 261 takich przypadków.
W wartościach bezwzględnych Hiszpania zajmuje kolejne miejsce po Holandii, przyjmując 1775 cudzoziemek w 2023 r.- większość z nich, 1517, to Europejki. Kraje takie jak Wielka Brytania i Słowacja również wyprzedzają Słowenię pod względem całkowitej liczby cudzoziemek przerywających ciążę. Słowacja odnotowała jednak spadek liczby cudzoziemek zgłaszających się do klinik w celu dokonania aborcji z roku na rok. Może to wynikać z poprawy funkcjonowania infolinii dla Polek w Polsce, co potwierdza Adriana Mesochoritisová, szefowa słowackiej organizacji pozarządowej Freedom of Choice: „W Polsce organizacje pozarządowe pomagają kobietom uzyskać pigułki aborcyjne, a ich specjalistki doradzają kobietom przez telefon, aby prawidłowo zażyły pigułkę”.
Zespół Exporting Abortion zebrał dane z 18 krajów europejskich dotyczące liczby aborcji przeprowadzonych wśród kobiet niebędących rezydentkami- w porównaniu do zaledwie 12 krajów w przypadku kobiet mieszkających w innym kraju europejskim. Dane te pokazują, że średnio około 8000 kobiet poddaje się aborcji każdego roku w krajach, w których nie mieszkają.
W 2023 r. liczba ta wynosiła 7 960. Spośród nich 5 860 to Europejki, które musiały podróżować w obrębie kontynentu w celu dokonania aborcji, ale w przypadku większości z pozostałych 2 100 nie było możliwe określenie ich kraju zamieszkania- państwa, które nie ujawniają danych dotyczących europejskich kobiet dokonujących aborcji na swoim terytorium, są jeszcze mniej skłonne do tego w przypadku kobiet z innych kontynentów. Prawdopodobnie wśród tych 2100 kobiet jest więcej Europejek, których nie można było policzyć. W latach 2019-2023 zespół Exporting Abortion udokumentował 27 238 przypadków kobiet podróżujących w obrębie kontynentu w celu dokonania aborcji. Całkowita liczba cudzoziemek – w tym spoza Europy – wyniosła 41 012.
Stanowisko niektórych krajów europejskich znajduje odzwierciedlenie w podejściu przyjętym przez Komisję Europejską. Stanowisko Brukseli w sprawie aborcji konsekwentnie polega na poszanowaniu autonomii i kompetencji państw członkowskich. Zgodnie z art. 6 i 168 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE) prawa seksualne i reprodukcyjne wchodzą w zakres kompetencji krajowych. Zmiana tych ram w celu włączenia takich praw do Karty Praw Podstawowych UE wymagałaby jednomyślnej zgody wszystkich państw członkowskich – cel, do którego dąży ruch My Voice, My Choice. Osiągnięcie tego celu wydaje się jednak coraz trudniejsze w obecnej kadencji. Tak przynajmniej uważają organizacje zajmujące się prawami reprodukcyjnymi, z którymi konsultowała się organizacja Exporting Abortion, opierając się na nowym składzie organów doradczych i zarządzających UE.
W rzeczywistości obawy o to, jak prawa kobiet będą traktowane przez nową Komisję Europejską, były obecne od czasu podziału tek w nowej kadencji. W poprzedniej Komisji – której również przewodniczyła konserwatywna Niemka Ursula von der Leyen- prawa reprodukcyjne kobiet podlegały Dyrekcji Generalnej ds. Zdrowia, na czele której stała cypryjska chrześcijańska demokratka Stella Kyriakides. Zdrowie współpracowało w tych kwestiach z maltańską socjalistką Heleną Dalli, pierwszą komisarz UE ds. równości.
W nowej kadencji stanowisko komisarza ds. zdrowia powierzono Węgrowi Olivérowi Várhelyi, bliskiemu sojusznikowi ultrakonserwatywnego premiera Węgier Viktora Orbána. Postępowe obawy związane z jego podejściem do kwestii równości doprowadziły do podziału mandatu Komisji w dziedzinie zdrowia. Odpowiedzialność za zdrowie kobiet i innych wrażliwych grup została przeniesiona do Dyrekcji Generalnej ds. Gotowości, Zarządzania Kryzysowego i Równości, kierowanej przez belgijską liberałkę Hadję Lahbib.
Pomimo tej pozornej próby zachowania agendy równości w ramach polityki zdrowotnej, departament Lahbib nie wydaje się traktować priorytetowo praw reprodukcyjnych kobiet. Projekt mapy drogowej Komisji w sprawie równości na nową kadencję legislacyjną – który wciąż oczekuje na zatwierdzenie – wspomina o „prawach reprodukcyjnych” tylko raz i tylko jako część ogólnej diagnozy wyzwań stojących przed europejskimi kobietami w zakresie „braku kompleksowych informacji na temat usług i produktów w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego oraz braku dostępu do nich, jeśli jest to przewidziane w ustawodawstwie krajowym”. Kwestia ta nie została jednak w ogóle wspomniana przy określaniu priorytetów Komisji na lata 2024-2029.
Z kolei Parlament Europejski głosował w kwietniu 2024 r. za włączeniem aborcji do Karty Praw Podstawowych UE. Takie rezolucje Parlamentu nie są jednak wiążące. „Na tym etapie rezolucja jest raczej dokumentem politycznym niż wiążącym prawem” – potwierdza Andrea Erdösová, ekspertka ds. prawa medycznego. Aby zmienić Kartę – która ma status traktatu – należałoby zwołać konferencję międzyrządową (IGC). W przypadku tego rodzaju procedury wszystkie 27 państw członkowskich musi poprzeć zmianę, aby mogła ona zostać wprowadzona – co obecnie wydaje się mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę regres w dostępie do aborcji w kilku krajach UE.
Istnieją jednak podmioty działające na rzecz mobilizacji państw członkowskich. Ruch My Voice, My Choice (MVMC) zebrał ponad milion podpisów popierających europejską inicjatywę obywatelską wzywającą Komisję Europejską do stworzenia mechanizmu finansowego, który pozwoli obywatelkom UE na uzyskanie aborcji w innym kraju, jeśli odmówiono jej w ich kraju ojczystym. „UE nie może zmusić krajów do zmiany prawa, ale może stworzyć model, który pozwoli kobietom podróżować za granicę w celu uzyskania najlepszej opieki” – mówi Veronika Povž, dyrektor ds. komunikacji kampanii.
Jak pokazuje Exporting Abortion, nawet bez takiego mechanizmu, dane już teraz dowodzą, że europejskie kobiety podróżują za granicę w celu uzyskania opieki aborcyjnej. „Ci, którzy mają wystarczająco dużo pieniędzy, mogą podróżować w celu dokonania aborcji – zawsze znajdzie się dla nich sposób. Ale to zmarginalizowane grupy i ci, których na to nie stać, cierpią najbardziej” – mówi Povž.
Jak dotąd Komisja wydaje się nie zwracać uwagi na tę sprawę. Zespół Exporting Abortion złożył wniosek o dostęp do dokumentów skierowany do Dyrekcji Generalnej ds. Zdrowia – organu, który w tamtym czasie posiadał odpowiednie kompetencje – z prośbą o „wszelkie dokumenty” będące w jej posiadaniu, zawierające „informacje na temat europejskich kobiet, które podróżują do kraju innego niż ich własny, aby uzyskać dostęp do aborcji”. Komisja odpowiedziała, że nie posiada żadnych dokumentów zawierających takie informacje.
Zespół Exporting Abortion złożyło również wniosek do tej samej instytucji o „całą korespondencję wysłaną lub otrzymaną przez Dyrekcję Generalną z różnymi państwami członkowskimi dotyczącą aborcji i dostępu kobiet do niej w UE lub w państwach członkowskich”. Wniosek został wysłany 4 listopada ubiegłego roku. Ponad pięć miesięcy później Komisja nie udzieliła odpowiedzi, pomimo ustawowego terminu odpowiedzi wynoszącego 15 dni roboczych i pomimo Traktatu o funkcjonowaniu UE uznającego prawo obywateli do żądania i dostępu do dokumentów od instytucji UE.
Jedynym organem UE, który posiada pewne informacje na temat aborcji w Europie, jest Europejski Urząd Statystyczny (Eurostat). Jest on uważany za jedną z dyrekcji generalnych Komisji i jest odpowiedzialny za gromadzenie i tworzenie danych na temat gospodarki i społeczeństwa UE oraz promowanie standaryzacji danych statystycznych w państwach członkowskich. Jednak standaryzacja ta nie objęła jeszcze danych dotyczących aborcji.
Eurostat co roku zwraca się o dane i statystyki do 27 państw członkowskich UE. Niektóre z nich są obowiązkowe, inne dobrowolne. Eurostat odpowiedział Exporting Abortion: „Większość zbiorów danych jest obowiązkowa, a kraje są zobowiązane do ich dostarczania”. Ale aborcja należy do kategorii dobrowolnej, co oznacza, że kraje mogą zdecydować, czy chcą zbierać i przekazywać informacje. Wiele z nich decyduje się tego nie robić. Po raz kolejny odzwierciedla to brak zaangażowania państw członkowskich w zbiorowe zajęcie się tą kwestią i standaryzację kryteriów stosowanych przez każdy kraj.
Eurostat wymaga od krajów dwóch konkretnych statystyk: rocznej liczby aborcji w zależności od wieku kobiety oraz innej statystyki pokazującej roczną liczbę aborcji w zależności od wieku i liczby wcześniejszych żywych urodzeń. Ostatni raz Urząd dokonał przeglądu przedłożonych danych za lata 2020 i 2021. Tylko 11 z 27 państw członkowskich w pełni zastosowało się do żądań. Wśród tych, które nie przekazały informacji, były niektóre z typowych podejrzanych – Dania, Estonia oraz, co nie jest zaskoczeniem, Austria i Luksemburg.
To prawodawstwo UE zazwyczaj określa, które zbiory danych Eurostat musi kompilować i czy państwa członkowskie są zobowiązane do ich przekazywania. Rozporządzenie wykonawcze w sprawie statystyk demograficznych – które obejmowałyby aborcję – nie wspomina o żadnych danych dotyczących przerywania ciąży. Instytucje UE zdecydowały, że dane dotyczące aborcji nie są na tyle istotne, by można je było uznać za obowiązkowe. Nawet wśród dwóch dobrowolnych zmiennych, o które Eurostat zdecydował się poprosić, nie ma śladu żadnych danych dotyczących kraju zamieszkania kobiety.
Metodologię badania wraz ze szczegółami zebranych i przeanalizowanych danych można znaleźć na stronie Exporting Abortion.
Exporting Abortion [exportingabortion.com] to międzynarodowe śledztwo dziennikarskie koordynowane przez Público (Hiszpania) we współpracy z europejskimi mediami, dziennikarzami i dziennikarkami z całej Europy. Dziennikarki, które wzięły udział w tym śledztwie to, w kolejności alfabetycznej: Joana Ascensão (Portugalia – Expresso), Kristina Bohmer (Słowacja), Magdalena Chrzczonowicz (Polska – OKO.press), Mayya Chernobylskaya (Niemcy), Nacho Calle (Hiszpania – Público), Maria Delaney (Irlandia – The Journal Investigates), Joanna Demarco (Malta), Armelle Desmaison (Francja), Emilia G. Morales (Hiszpania – Público), Bru Noya (Andora), Apolena Rychlíková (Czechy), Órla Ryan (Irlandia – The Journal Investigates), Sergio Sangiao (Hiszpania – Público).
Niniejsze badanie zostało opracowane przy wsparciu Journalismfund Europe.
Komentarze