0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Pawel Malecki / Agencja GazetaPawel Malecki / Agen...

„Bezpieczny internet to internet, z którego korzystamy świadomie i w którym dbamy o kulturę przekazu" - mówił Adam Bodnar 5 lutego podczas konferencji zorganizowanej z okazji obchodów Dnia Bezpiecznego Internetu 2019 w Warszawie. Wydarzenie pod hasłem „Działajmy razem” zorganizowało Polskie Centrum Programu Safer Internet (PCPSI), które tworzą NASK i Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę.

Publikujemy całe wystąpienie Rzecznika Praw Obywatelskich.

Słowem możemy naruszyć poczucie bezpieczeństwa

W Polsce mamy coraz większy problem z mową nienawiści. Ostatnie wydarzenia, narastająca polaryzacja życia publicznego, podważanie autorytetów, nieustający spór polityczny, brak umiejętności cofnięcia się i przeproszenia - to wszystko sprawia, że problem ten jest cały czas niezwykle poważny.

Problem mowy nienawiści przenika wszystkie grupy społeczne. Starszych i młodzież. Polityków i działaczy. Dzieci i rodziców.

Nie ma jednej definicji mowy nienawiści. Tradycyjnie chodzi o grupy dyskryminowane. Ale mowa nienawiści to może być także po prostu przemoc słowna. W gruncie rzeczy

chodzi o to, czy słowem możemy kogoś dotknąć, obrazić, naruszyć jego godność, poczucie bezpieczeństwa.

Dwa lata temu dostałem od ucznia Kamila Zaka grafikę obrazującą problem mowy nienawiści. Grafika przypominała szubienicę.

Ale zamiast poszczególnych oczek sznura były słowa. Właśnie słowa nienawiści.

Słowa w około to m.in.:

  • grubas,
  • lesba,
  • katol,
  • debil,
  • idiota,
  • ścierwo,
  • lizus,
  • kujon,
  • kebab,
  • beton,
  • gówno,
  • ćwok,
  • pedał,
  • parówa,
  • talib,
  • prosiak,
  • ułom,
  • Down,
  • moher.

Z tymi słowami możemy się spotkać w różnych sytuacjach. Czasami usłyszymy je w sprzeczce między dziećmi, czasami na korytarzu, czasami wyrwie się w domu. Wtedy możemy reagować. Wytłumaczyć, powiedzieć, że tak nie wolno. Próbować wychowywać.

Ale nasze dzieci nie żyją tylko w domu, na ulicy, na zajęciach pozalekcyjnych czy pozaszkolnych. Dla nich świat równoległy to życie w sieci. Tam się dzieci spotykają, tam rozmawiają, tam spędzają wolny czas, prowadzą życie towarzyskie.

To jest dla nich tak samo ważny świat jak ten rzeczywisty.

Jako dorośli nie jesteśmy często tego w stanie zrozumieć. Bo nawet jesteśmy coraz aktywniejsi w mediach społecznościowych, to jednak posiadamy umiejętność odłączenia się. Potrafimy nawiązywać relacje międzyludzkie i je prowadzić bez pośrednictwa sieci. Dzieci tak nie potrafią. A jeśli już próbują, to ryzykują, że zostaną wykluczone w grupie. Dlaczego - bo nie wiedzą z czego śmieją się koledzy i koleżanki, kto komu dał ile lajków, co zostało zadane, jaki mem jest teraz interesujący oraz kto nagrał nową piosenkę.

Aktywność w sieci to nie tylko kwestia codziennego życia, ale też statusu. Nie ma tam Ciebie, to tak jakbyś nie istniał.

Niebezpieczeństwo

Ale życie w sieci to jest także niebezpieczeństwo.

Nie tylko to oczywiste - zagrożenie dla prywatności, cyberprzestępczość, pornografia. A więc to, co jesteśmy w stanie względnie łatwo zidentyfikować czy przynajmniej nazwać. Zagrożenie to codzienna komunikacja. Dlaczego - bo nie mamy nad nią zupełnie kontroli, bo oddziałuje ona na dzieci podświadomie, bo wpływa na ich zachowania, bo nie są często przygotowane do wyrażania emocji. Bo to jest ich świat, do którego często nie mamy dostępu, albo którego nie rozumiemy (lub nie chcemy zrozumieć).

Zastanówmy się teraz, jak wygląda życie towarzyskie dzieci w sieci.

Brzmi niewinnie, ale takie nie jest

Ciekawi mnie, czy będą Państwo w ogóle te nazwy kojarzyli.

To już nie stary poczciwy Facebook czy nawet Instagram, ale także Snapchat. Ile przestrzeni do komentowania, zakładania grup, wymiany uwag. Skoro dorośli hejtują, to dlaczego dzieci mogłyby być gorsze. Też mogą czytać różne nienawistne strony czy zapoznawać się z newsami promującymi jedyny słuszny pogląd na temat islamu czy różnych wrażliwych grupa.

Nową platformą jest Tik Tok - wcześniej serwis Musical.ly, pozwalający na zamieszczanie muzyki i podkładów pod różne piosenki. Znowu - brzmi niewinnie. Ale aby zdobyć popularność, trzeba się odpowiednio poruszać i zachowywać.

Siostry Godlewskie nie bez przyczyny stały się popularne. Mają naśladowców. Ale to z kolei powoduje hejt. I spirala się nakręca.

Gry komputerowe – czasy starego dobrego Arkanoida, Boulder Dasha, Tetrisa czy Heroes of Might and Magic minęły. Gry oznaczają pełne zanurzenie w fabule, ale także grę zespołową innych, którym w grze nie idzie, którzy nas akurat zabili, lub który nam przeszkodzili w grze. Counter Strike, Fortnite, League of Legends, Grand Theft Auto.

Wszędzie jest opcja komentowania na żywo.

Dominuje przemoc

Skoro jesteśmy przy grach, to przejdźmy do youtuberów. Naszych współczesnych herosów dla młodzieży. Też nie są wybredni jeśli chodzi o słowa. Szczególnie ci ostrzejsi. Ale są tacy, którzy z tego zaczęli wręcz żyć, nie tylko ze słów, ale z pokazywania nienawiści i patologii. Tzw. patostreamerzy. Udaje się stopniowo ograniczać ich możliwości działania, ale czy za chwilę nie pojawią się w innym miejscu na youtube. Ale na youtube są też komentarze. No i czasami nie da rady ich przeczytać. Wczoraj próbowałem. Było ciężko.

Albo nabijanie się z najsłabszych - nagrywanie bezdomnych, jak kupuje im się whisky za 3000 zł i co oni mówią. No i nagrywanie filmu, nabijanie się. A pod spodem komentarz:

,,huj z ciebie gosciu, robisz fejm na ludziach nieporadnych zyciowo, myslisz ze masz 3k to jestes zajebisty, pajac zwykly,zal ogladac wykorzystywanie ludzi do bicia fejmu na yt,kupil bys im jakies ciuchy ,zabral do fryzjera, POMOC ZWYKLA, fredzlu bez ambicii jebal cie pies ,nie pozdrawiam ". Niby empatycznie, ale przy okazji hejt.

Przejrzałem trochę innych komentarzy.

Słownictwo tak bogate, że nawet Bralczyk i Miodek niektórych zwrotów nie uwzględnili. A do tego dialogi pomiędzy Guralem, Sebixem czy Rafonixem czy innymi streamerami. Generalnie jad, seks, wymiana hejtu, a pod spodem nagrań wierna publiczność z mocnymi komentarzami.

W każdym tym miejscu następuje proces sączenia nienawiści. Krok po kroku. W sposób często nawet niewidoczny. Z różnych miejsc.

Dlaczego z tym jest trudno walczyć?

Kilka przyczyn:

  • niektórzy z twórców są bajecznie bogaci - dzieci chcą być influencerami czy progamerami, bo im się to kojarzy z sukcesem. I to dla nich dostępnym. Ale to oznacza, że ich akceptują, powielają ich zachowania - dzieci są dla nas ekspertami od internetu. W Rodzince.pl jest odcinek jak Agacie Kuleszy (czyli filmowej Marysi) chłopcy z rodzinki.pl zakładają konto na serwisie randkowym.
  • W jaki sposób rodzice mają zastosować kontrolę rodzicielską, skoro dziecko potrafi w sposób błyskawiczny opanować te wszystkie tajniki Androida czy innego systemu operacyjnego? Dzieci są od nas oddzielone - nie tylko zanurzeniem w grę, ale także poprzez słuchawki, mikrofon, wlepienie oczu w komórkę, w to, że mają prawo do prywatności. To utrudnia rodzicom i nauczycielom ingerencję.

Powstaje pytanie, co można zrobić.

Co robić

  1. Mówmy o wartościach - dlaczego mowa nienawiści jest zła oraz, jak należy wyrażać uczucia - z nadzieją, że to także będzie stosowane w ich codziennym życiu. Trzeba szukać przykładów z ich życia, a nie sztucznych, z „Gazety Wyborczej" (której nie czytają) czy Twittera (którego nie używają).
  2. Podejmujmy nieustanną próbę zrozumienia, jak wygląda ich sieciowy świat. To może być trudne, ale nie możemy od razu oddawać pola. Bez walki. Że to nie dla nas. Niech nas w ten świat wprowadzają. Niech pokazują, co jak działa. Nie chodzi o kontrolę. Ale zrozumienie.
  3. Uczmy, że korzystanie z tego świata wiąże się z odpowiedzialnością. Co się stanie jak kogoś skrzywdzimy? Czy możemy mieć problemy w szkole? Czy nauczyciel może wszcząć postępowanie? Czy rodzice mogą ponieść odpowiedzialność? Uczmy, że słowo oznacza także odpowiedzialność.
  4. Nauczmy się wraz z dziećmi, jakie są regulaminy korzystania z mediów społecznościowych oraz jak zgłaszać niepożądane treści. To jest możliwe. Ale czy z tego korzystamy.
  5. Uznajmy - na poziomie krajowym - że bezpieczny internet to internet, z którego korzystamy świadomie i w którym dbamy o kulturę przekazu. To nie tylko ochrona przed znanymi już zagrożeniami, ale tymi które występują na co dzień.

Udostępnij:

Adam Bodnar

Polski prawnik i nauczyciel akademicki, doktor nauk prawnych, działacz na rzecz praw człowieka. W latach 2004-2015 związany z Helsińską Fundacją Praw Człowieka, najpierw jako współtwórca i koordynator Programu Spraw Precedensowych, a następnie jako szef działu prawnego i wiceprezes zarządu. Ekspert Agencji Praw Podstawowych Unii Europejskiej. W latach 2013-2014 członek rady dyrektorów Funduszu ONZ na rzecz Ofiar Tortur. W latach 2010–2015 wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Od 2015 roku Rzecznik Praw Obywatelskich. W 2018 roku rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar i jego Biuro zostali odznaczeni norweską Nagrodą Rafto przyznawaną obrońcom praw człowieka na świecie.

Komentarze