0:000:00

0:00

Wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz po niespodziewanej nominacji w ostatnim dniu 2018 roku zmaga się z licznymi głosami krytyki. Ten ruch kadrowy PiS jest krytykowany nie tylko dlatego, że Andruszkiewicz nie ma kompetencji do pracy w ministerstwie i jest pierwszą osobą w rządzie, która otwarcie przedstawia się jako nacjonalistę. Pada też zarzut, że Andruszkiewicz jest rosyjskim agentem. Skąd te oskarżenia?

Węgierski raport o rosyjskiej wojnie informacyjnej

W 2016 roku węgierski think tank Political Capital opublikował raport o wpływach rosyjskiej propagandy w krajach Europy Środkowej. Andruszkiewicz został wymieniony jako jedna z ważniejszych osób, które w Polsce "pośrednio wzmacniają rosyjskie wpływy" (indirect Russian influence). Ten raport jest cytowany w sposób nieprecyzyjny.

Political Capital to węgierska organizacja założona w 2001 roku. Zajmuje się ekspertyzami politycznymi, specjalizuje w kwestiach demokracji, stosunków międzynarodowych i ekstremizmów politycznych. O wpływach rosyjskich w Europie Środkowej napisali już kilka raportów. Nazwisko Andruszkiewicza znalazło się w jednym z nich - "Kultura jako broń. Tradycyjna agenda Kremla i eksport wartości do Środkowej Europy" [„The Weaponization of Culture: Kremlin’s traditional agenda and the export of values to Central Europe”]. Dotyczy rosyjskiego wpływu w Austrii, Czechach, Polsce, Słowacji i na Węgrzech.

Autorami są m.in. Jakub Janda z Czech - dyrektor think tanku European Values, szef programu Kremlin Watch, który monitoruje rosyjskie wpływy w Europie oraz Anton Shekhovtsov z Ukrainy, pisarz i naukowiec, specjalista od skrajnej prawicy i faszyzmu, krytyk Władimira Putina. Polskim autorem jest socjolog Maciej Szylar.

Polsce poświęcono 10 stron z 71. Autorzy podkreślają, że ze względu na polskie doświadczenia historyczne – ponad 40 lat komunizmu - Rosjanie mają utrudnione zadanie. Polacy reagują na rosyjską propagandę źle. Stąd, bezpośrednie wpływy rosyjskie są rzadkie, liczą się bardziej oddziaływania pośrednie.

Autorzy wymieniają osoby, które w Polsce wzmacniają rosyjskie wpływy. Podzielili je na dwie grupy: tych, którzy robią to bezpośrednio i tych, którzy robią to pośrednio.

Korwin-Mikke: "Jego ekscelencja pan prezydent Putin"

Dwaj najważniejsi bezpośredni sojusznicy Kremla to Mateusz Piskorski i Konrad Rękas. Pierwszy był członkiem Samoobrony. W 2015 roku zakładał otwarcie prorosyjską partię Zmiana. W 2016 roku został nawet zatrzymany przez ABW pod zarzutem szpiegostwa. Nie postawiono mu zarzutów, ale w areszcie przebywa do dziś. Piskorski zakładał Zmianę z Rękasem, w rosyjskich mediach przedstawianym jako „znany analityk polityczny i dziennikarz”. Rękas sporo pisze polskojęzycznej wersji portalu Sputnik - rosyjskiej tubie propagandowej.

Bardziej od nich znany jest Janusz Korwin-Mikke. Jako europoseł odwiedził Krym już po nielegalnej aneksji przez Rosję. Mówił:

„Akurat na Krymie trafiłem na zły okres, ponieważ jacyś terroryści przerwali dostawy prądu na półwysep. Więc ludzie byli wściekli.

Jego ekscelencja pan prezydent Putin pomógł mieszkańcom, dostarczył parę tysięcy generatorów i porozdawał ludności”.

W 2016 roku był też w Czeczenii – po podróży pozytywnie wypowiadał się o tamtejszym despocie, Ramzanie Kadyrowie.

Andruszkiewicz - pomocnik Kremla, bo brzydzi się "Zachodem"

Na czym polega pośrednie wzmacnianie rosyjskiego przekazu? Przede wszystkim na wspólnocie wartości i poglądów z oficjalną, konserwatywną linią putinowskiej Rosji.

Potępienie LGBT, aborcji, feminizmu, wspieranie ruchów pro-life, ostra krytyka Zachodu i jego "zepsucia" – wszystko to łączy ideologię polskiej skrajnej prawicy i Jednej Rosji, a także buduje w Polsce ostre podziały.

Dlatego rosyjskie i prorosyjskie kanały wzmacniają wypowiedzi konserwatywnych ruchów i promują polityków, którzy głoszą tego rodzaju poglądy.

Andruszkiewicz znalazł się właśnie w tej grupie – osób, które wpływy rosyjskie w Polsce wzmacniają nie wprost. Jako poseł Kukiz'15 tak wypowiadał się o Białorusi Łukaszenki:

"Uważam, że powinniśmy się zbliżać kulturowo i cywilizacyjnie z Białorusią (...). Musimy patrzeć nie tylko na politykę z narzucenia Brukseli i Berlina, która każe nam skłócać się z Białorusią, tylko prowadzić własne interesy"

Trzeba mu oddać, że potrafił też krytykować Rosję. W TOK FM w czerwcu 2018 to właśnie Rosję uznał za największe zagrożenie dla Polski. Znacznie częściej krytykuje jednak Zachód Europy, jego podejście do migracji, islamu. W sierpniu 2018 pisał na Facebooku:

"Jesteśmy przez Zachód traktowani jak ludzie gorszej kategorii, ale to się zmieni! Już we wrześniu szykuję wielką akcję w tej sprawie. Polska i Polacy nie są śmietnikiem i nie pozwolę byśmy byli gorzej traktowani. Nie pozwolę!"

Tym samym mocniej niż jego krytyka Rosji wybrzmiewa obrzydzenie do Zachodu, co wpisuje się w zestaw konserwatywnych poglądów zbieżnych z ideologią Putina.

Przeciwko wspólnym sąsiadom. Szczucie na Litwinów, Ukraińców

Interesy Rosji i polskich nacjonalistów spotykają się w podejściu do Ukrainy czy Litwy. Raport wspomina o dwóch nieistniejących już stronach FB: Wileńska Republika Ludowa i Lwowska Republika Ludowa. Oba nawiązywały do Donieckiej Republiki Ludowej – parapaństwowego tworu prorosyjskich separatystów na wschodzie Ukrainy. Pod pozorem działania na rzecz polskich mniejszości na Litwie i Ukrainie, strony budziły niechęć do Litwinów czy Ukraińców, co jest Moskwie na rękę.

Marcin Rey, twórca facebookowej strony „Rosyjska V kolumna w Polsce”, specjalista od rosyjskich wpływów, mówił w kwietniu 2017 w portalu zw.lt:

„Najskuteczniejsze są właśnie środowiska, które świadomie lub nieświadomie – przeważnie to drugie – realizują cele cząstkowe Kremla. Niektórym się przy tym nawet wydaje, że są całkowicie niezależni od Rosji ba! Mogą nawet się uważać za antyrosyjskich”.

Pomaga w tym charakterystyczna dla polskiej skrajnej prawicy podkreślanie „banderyzmu” czy nawet „faszyzmu” ukraińskich władz. Cała ta mieszanka – agresywne działanie przeciwko Ukrainie czy Litwie, silne konserwatywne poglądy - nie są Andruszkiewiczowi i innym nacjonalistom narzucone z Moskwy. Mogą to być ich rzeczywiste poglądy, mogą być głoszone instrumentalnie. Tak czy owak są dla rosyjskiej propagandy przydatnym narzędziem.

Ruch Narodowy i tata premiera

Obok Andruszkiewicza na liście Political Capital znaleźli się inni nacjonaliści, m.in. liderzy Ruchu Narodowego - Krzysztof Bosak, Robert Winnicki i Witold Tumanowicz.

Ich partia - Ruch Narodowy - nawiązała ostatnio współpracę z Wolnością Janusza Korwin-Mikkego z myślą o wyborach do Europarlamentu. W poniedziałek 7 stycznia 2019 Tomasz Kalinowski, który opuścił ONR przed świętami Bożego Narodzenia 2018, umieścił na Twitterze zdjęcie:

Od lewej: Robert Winnicki (Ruch Narodowy), Janusz Korwin-Mikke (Wolność), Konrad Berkowicz (Wolność), Krzysztof Bosak (Ruch Narodowy), Grzegorz Braun, Witold Tumanowicz (Ruch Narodowy)

Czterech z siedmiu obecnych na zdjęciu to osoby umieszczone przez Political Capital w raporcie jako osoby, które wzmacniają - bezpośrednio lub pośrednio - przekaz Kremla.

***

Osobą, która nie została wymieniona w raporcie Political Capital, ale dobrze wpisuje się w obraz nakreślony przez autorów, jest Kornel Morawiecki, ojciec premiera, lider koła parlamentarnego Wolność i Solidarność, z którego 28 grudnia 2018 odszedł Andruszkiewicz (obaj na zdjęciu). Morawiecki senior przyznawał, że rozmawiał o Adamie z synem.

Kornel Morawiecki stoi obok Adama Andruszkiewicza podczas konferencji prasowej w Sejmie

Morawiecki jest jawnie prorosyjski. W lipcu 2018, w wywiadzie dla "Do Rzeczy" mówił:

"[Putin] to demokratycznie wybrany prezydent (...) W czym rosyjska demokracja odbiega od europejskich standardów?!"

Wywiad ten jest pełen podobnie kuriozalnych wypowiedzi:

„Europa traci swoją moc. Mogłaby ją odzyskać, gdyby połączyła się z Rosją. (…) Tylko w połączeniu z Rosją i jej ogromnym potencjałem Europa może stać się światową potęgą – w sensie duchowym, gospodarczym, militarnym”.

Dostępne informacje nie pozwalają stwierdzić, że Korwin, członkowie Ruchu Narodowego, Kornel Morawiecki czy Adam Andruszkiewicz są rosyjskimi agentami. Ale mogą być narzędziami w rosyjskiej wojnie informacyjnej.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze