0:000:00

0:00

"Trudno mi zrozumieć, jakim prawem znana publicystka "Wyborczej" i inni liberalni specjaliści od wszystkiego, wspólnie z policją i państwową propagandą nawołują do przemilczania czynu tego Człowieka i twierdzą, że nie był to czyn polityczny. Jeśli taki akt, tak uzasadniony i wykonany, nie jest aktem politycznym, to co nim jest?" - pisze o podpaleniu się Piotra w proteście przeciw polityce PiS Agnieszka Holland, wybitna reżyserka*. Oto jej artykuł.

Palach i smuta normalizacji

Jan Palach – o którego samospaleniu nakręciłam film “Gorejący krzew” – nie poświęcił swego życia w proteście przeciwko sowieckiej inwazji, jak to się często mylnie podaje.

Palach, podobnie jak Ryszard Siwiec doskonale wiedział, że nie warto się poświęcać “przeciwko”, że jego czyn nie zrobi żadnego wrażenia na Sowietach i że nie wycofają oni wojsk z Czechosłowacji. Chodziło mu o uświadomienie swym współobywatelom, że to, co się dzieje jest na tyle groźne, poważne i poniżające, że warto, poświęcić życie w obronie wartości, w które on – i ogromna część Czechów i Słowaków – wierzyła, a które są śmiertelnie zagrożone.

Palach, młodziutki student historii, był realistą. Nie zwracał się do władz, on chciał, by jego czyn poruszył społeczeństwo. Dlatego zasugerował w liście, że jest pierwszą na liście “Pochodnią”, a jeśli jego postulaty nie zostaną spełnione, za nim pójdą inni. Zagrożenie, ze zapłoną kolejne “pochodnie” wywołało prawdziwą panikę i ofiary Palacha nie dało się przemilczeć.

Palach domagał się zawieszenia cenzury i likwidacji propagandowej gadzinówki w czechosłowackiej telewizji. Wydawało mu się widocznie, że te postulaty są na tyle minimalistyczne, że przestraszone władze spełnią je, tym samym przywracając obywatelom poczucie sprawczości i nadzieję.

Reakcja społeczna na czyn Palacha była ogromna, jego pogrzeb zamienił się w wielką narodową manifestacje. Ale postulaty nie zostały, rzecz jasna, spełnione i kiedy miesiąc później – protestując przeciwko temu - spalił się kolejny młody człowiek – Jan Zajic, media totalnie to zignorowały. Ukazał się tylko jeden reportaż w zlikwidowanych wkrótce potem Literarnych Listach, autorstwa mojej przyjaciółki, pisarki Edy Kriseovej. I co najważniejsze – ludzie woleli nie przyjąć do wiadomości istnienia tej kolejnej ofiary.

Zaczęła się smuta “normalizacji”, 20 lat kłamstwa, cenzury, upodlenia i prześladowań, które dotykały najodważniejszych i wydawały się nie obchodzić zbytnio większości obywateli.

Robiąc film, zastanawiałam się na ile czyn Palacha tę “normalizację” przyspieszył.

Praska wiosna 1968 roku i inwazja Państw Układu Warszawskiego (w tym Polski) były formacyjnymi wydarzeniami, które wytworzyły autentyczne poczucie wspólnoty. Jedność zaczęła jednak dość szybko pękać, interesy i koncepcje przetrwania różnicować i choć ludzie polubili słodki smak wolności, nie wiedzieli jeszcze sami, na ile są skłonni do jej obrony.

Czyn Palacha a potem Zajica pokazały, że ceną za wolność może być oddanie życia i bolesna śmierć. To nie była cena, którą obywatele Czechosłowacji byli chętni zapłacić: jeśli za wolność mielibyśmy zapłacić śmiercią, to wolimy życie w niewoli. W końcu niektóre zwierzęta nawet lepiej czują się w ogrodzie zoologicznym. Jest się bezpiecznym i nakarmionym.

Taka ofiara może być zrozumiana i przyjęta za bohaterstwo w sytuacji wojny albo jakiegoś wielkiego społecznego czy narodowego poruszenia. Czyn Palacha trafił (na krótko) w taki moment. Ale fala szybko opadła.

Dość szybko zrobiono z niego wariata, bezmyślną ofiarę zachodniego spisku, zelżono jego pamięć i usunięto grób z praskiego cmentarza.

Siwiec też chciał obudzić rodaków

Ryszard Siwiec nie miał nawet takiego szczęścia. Był równie zdeterminowany jak Palach. Przygotował swój czyn starannie i mądrze, racjonalnie wyjaśnił jego motywy w apelu. Na miejsce samospalenia wybrał Stadion Dziesięciolecia, tłumnie zapełniony na święto Dożynek z udziałem samego I sekretarza partii komunistycznej Władysława Gomułki. Były również władze państwowe (miały wówczas podobne znaczenie jak dzisiaj, kiedy znów rządzi państwem pierwszy sekretarz skromnie zwany prezesem).

Celem Siwca było “obudzenie” rodaków, protest przeciw podłości inwazji na Czechosłowację ale też sprzeciw wobec braku swobód obywatelskich, wolności i podmiotowości narodowej. Nie przewidział jednak, że ludowa muzyka i tańce na stadionie zagłuszą jego krzyk, że obecni agenci wyrwą mu transparent (“Za naszą i waszą wolność”, “Honor i ojczyzna”), a ludzie rozdepczą ulotki, które rozrzucił.

Media nie wspomniały słowem o politycznych motywach Siwca, władze umieściły gdzieś informacje, że był to ktoś chory psychicznie, a podpalił się, bo był pijany. Radio Wolna Europa podało wiadomość kilka tygodni, czy nawet miesięcy po jego śmierci, bojąc się prawdopodobnie, że to jakaś prowokacja. Sprawa stała się głośna dopiero po upadku komunizmu, głównie dzięki odnalezionym archiwaliom i wspaniałemu filmowi Macieja Drygasa “Usłyszcie mój krzyk”.

Przypuszczam, że nawet gdyby wiadomość o jego samobójczym akcie rozeszła się szerzej, zostałaby przez Polaków zignorowana, a powodów tak skrajnego czynu nie uznano by za dostatecznie ważne i zrozumiale. Ani kampania antysemicka i zmuszenie do emigracji dziesiątek tysięcy żydowskich Polaków, ani uwięzienie studentów w Marcu 68, ani agresja przeciw Czechosłowacji nie wydawały się społeczeństwu dostatecznym powodem do protestów. Również reakcje na masakrę na Wybrzeżu 1970 roku i wydarzenia w Radomiu i Ursusie w 1976 były ograniczone. Fala nabrała rozpędu dopiero w Sierpniu 80.

Oni nie byli samobójcami

Palach jak i Siwiec byli ludźmi wierzącymi - i to zarówno w sensie religijnym (Palach był husytą a Siwiec katolikiem), jak i ideowym. Obaj byli przekonani, że w życiu człowieka, społeczeństwa i narodu są momenty, kiedy trzeba bronić za wszelka cenę podstawowych wartości.

Żaden z nich nie przejawiał najmniejszych znamion fanatyzmu bądź braku racjonalności. Swój czyn przygotowywali staranie i z rozmysłem, wiedząc, że sprawia ból nie tylko sobie, ale i swym najbliższym.

Ostatnie słowa Palacha, kiedy wnoszono go do karetki brzmiały: “Nie jestem samobójcą!”. Nie jestem samobójcą…Uważanie tego typu czynu za samobójstwo jest nadużyciem, zarówno intelektualnym jak i moralnym.

Tłumaczenie tak skrajnej obywatelskiej desperacji i poświecenia depresją, zaburzeniami psychicznymi i związaną z tym chęcią zakończenia swego życia, stawianie go w jednym szeregu z “typowymi” samobójstwami wynika - w mym przekonaniu – z moralnego i życiowego wygodnictwa.

Wygodnictwo to wyraża się w schizofrenicznym relatywizowaniu rzeczywistości. Widzimy to brutalnie dziś, po samospaleniu (nie wiemy jeszcze, czy mężczyzna przeżyje, jego stan jest krytyczny) na pustym Placu Defilad.

Co nam powiedział Szary Człowiek z Placu Defilad

Nieznany ogółowi z nazwiska (na imię ma Piotr), 54 letni mężczyzna zostawił nam kilka racjonalnych, głęboko wyważonych, pozbawionych nienawiści, mądrych listów (jeden w pobliżu miejsca samospalenia, inne zdeponowane u rodziny). Spokojnie punktuje kolejne nadużycia łamiącej demokrację pisowskiej władzy uznając, że zagrażają one demokracji, wolności, bezpieczeństwu Polski i atakują wartości niezbywalne dla wolnego, demokratycznego państwa, o które walczyły, lub o którym marzyły pokolenia Polaków.

Od niemal dwóch lat takie same lub bardzo podobne argumenty i podobne obawy są głośno wyrażane przez ogromne rzesze obywateli różnych środowisk. Obserwujemy łamanie Konstytucji, faktyczną likwidację Trybunału Konstytucyjnego a potem całego systemu sądowego i trójpodziału władzy, obserwujemy bezkarne naruszanie prawa przez parlament, rząd i prezydenta, niekonstytucyjne sprawowanie władzy przez zwykłego posła i prezesa jednej partii, dyskredytowanie Unii Europejskiej w Polsce i dyskredytowanie Polski w Unii Europejskiej, niszczenie - na niespotykaną skalę - bogactw natury, nepotyzm, korupcję polityczną, pogardę wobec obywateli, którzy nie popierają tej władzy, atak na wolne media, zawłaszczenie na potrzeby partyjnej propagandy mediów publicznych, niszczenie instytucji kultury i narastającą cenzurę (na razie personalną i ekonomiczną), wprowadzanie zakazów zgromadzeń oraz ściganie i zastraszanie obywateli, którzy protestują przeciw tym zakazom, nakręcanie wzajemnej nienawiści, ksenofobii, hodowanie rasistowskich i parafaszystowskich ruchów, nielegalnych nawet w przedwojennej Polsce…

Wiele by jeszcze wymieniać, nie wszystko zmieściło się w tych 15 punktach.

Przeciw tym działaniom władz protestował KOD, opozycja parlamentarna i pozaparlamentarna, naczelny "Gazety Wyborczej" i redaktorzy naczelni innych niepodległych mediów, dziennikarze, prawnicy, nauczyciele, kobiety (bo trzeba jeszcze dodać do tego bezpardonowy atak na prawa kobiet), artyści, studenci, działacze organizacji pozarządowych… Oraz dziesiątki tysięcy obywateli z najróżniejszych środowisk. O tym właśnie – jasno i dobitnie – powiedział nam Szary Człowiek z Placu Defilad w swoim liście.

Oto pełna treść listu rozdawanego przez Piotra 19 października 2017 (podkreślenia od OKO.press).

„1. Protestuję przeciwko ograniczaniu przez władzę wolności obywatelskich.

2. Protestuję przeciwko łamaniu przez rządzących zasad demokracji, w szczególności przeciwko zniszczeniu (w praktyce) Trybunału Konstytucyjnego i niszczeniu systemu niezależnych sądów.

3. Protestuję przeciwko łamaniu przez władzę prawa, w szczególności Konstytucji RP. Protestuję przeciwko temu, aby ci, którzy są za to odpowiedzialni (m.in. Prezydent) podejmowali jakiekolwiek działania w kierunku zmian w obecnej konstytucji – najpierw niech przestrzegają tej, która obecnie obowiązuje.

4. Protestuję przeciwko takiemu sprawowaniu władzy, że osoby na najwyższych stanowiskach w państwie realizują polecenia wydawane przez bliżej nieokreślone centrum decyzyjne związane z Prezesem PiS, nieponoszące za swoje decyzje odpowiedzialności. Protestuję przeciwko takiej pracy w Sejmie, kiedy ustawy tworzone są w pośpiechu, bez dyskusji i odpowiednich konsultacji, często po nocach, a potem muszą być prawie od razu poprawiane.

5. Protestuje przeciwko marginalizowaniu roli Polski na arenie międzynarodowej i ośmieszaniu naszego kraju.

6. Protestuję przeciwko niszczeniu przyrody, szczególnie przez tych, którzy mają ją chronić (wycinka Puszczy Białowieskiej i innych obszarów cennych przyrodniczo, forowanie lobby łowieckiego, promowanie energetyki opartej na węglu).

7. Protestuję przeciwko dzieleniu społeczeństwa, umacnianiu i pogłębianiu tych podziałów. W szczególności protestuję przeciwko budowaniu „religii smoleńskiej” i na tym tle dzieleniu ludzi. Protestuję przeciwko seansom nienawiści, jakimi stały się „miesięcznice smoleńskie” i przeciwko językowi nienawiści i ksenofobii wprowadzanemu przed władze do debaty publicznej.

8. Protestuję przeciwko obsadzaniu wszystkich możliwych do obsadzenia stanowiskswoimi ludźmi, którzy w większości nie mają odpowiednich kwalifikacji.

9. Protestuję przeciwko pomniejszaniu dokonań, obrzucaniu błotem i niszczeniu autorytetów, takich jak np. Lech Wałęsa, czy byli prezesi TK.

10. Protestuję przeciwko nadmiernej centralizacji państwa i zmianom prawa dotyczącego samorządów i organizacji pozarządowych zgodnie z doraźnymi potrzebami politycznymi rządzącej partii.

11. Protestuję przeciwko wrogiemu stosunkowi władzy do imigrantów oraz przeciw dyskryminacji różnych grup mniejszościowych: kobiet, osób homoseksualnych (i innych z LGBT), muzułmanów i innych.

12. Protestuję przeciwko całkowitemu ubezwłasnowolnieniu telewizji publicznej i niemal całego radia, i zrobieniu z nich tub propagandowych władzy. Szczególnie boli mnie niszczenie (na szczęście jeszcze nie całkowite), Trójki – radia, którego słucham od czasów młodości.

13. Protestuję przeciwko wykorzystywaniu służb specjalnych, policji i prokuratury do realizacji swoich własnych (partyjnych bądź prywatnych) celów.

14. Protestuję przeciwko nieprzemyślanej, nieskonsultowanej i nieprzygotowanej reformie oświaty.

15. Protestuję przeciwko ignorowaniu ogromnych potrzeb służby zdrowia.

Protestów pod adresem obecnych władz mógłbym sformułować dużo więcej, ale skoncentrowałem się na tych, które są najbardziej istotne, godzące w istnienie i funkcjonowanie całego państwa i społeczeństwa.

Nie kieruję żadnych wezwań pod adresem obecnych władz, gdyż uważam, że nic by to nie dało.

Wiele osób mądrzejszych i bardziej znanych ode mnie, podobnie jak wiele instytucji polskich i europejskich wzywało już te władze do różnych działań i niezmiennie te apele były ignorowane, a wzywający obrzucani błotem. Najpewniej i ja za to, co zrobiłem też takim błotem zostanę obrzucony. Ale przynajmniej będę w dobrym towarzystwie.

Natomiast chciałbym żeby Prezes PiS oraz cała PiS-owska nomenklatura przyjęła do wiadomości, że moja śmierć bezpośrednio ich obciąża i że mają moją krew na swoich rękach.

Wezwanie swoje kieruję do wszystkich Polek i Polaków, tych którzy decydują o tym kto rządzi w Polsce, aby przeciwstawili się temu, co robi obecna władza i przeciwko czemu ja protestuję.

I nie dajcie się zwieść temu, że co jakiś czas działalność władz uspokaja się i daje pozór normalności (jak choćby ostatnio) – za kilka dni, czy tygodni znowu będą kontynuować ofensywę, znowu będą łamać prawo. I nigdy nie cofną się i nie oddadzą tego, co już raz zdobyli.

Wprawdzie to już dość wyświechtane powiedzenie, ale bardzo tutaj pasuje: Jeśli nie my, to kto? Kto jak nie my, obywatele ma zrobić porządek w naszym kraju? Jeśli nie teraz, to kiedy?

Każda chwila zwłoki powoduje, że sytuacja w kraju staje się coraz trudniejsza i coraz trudniej będzie wszystko naprawić.

Przede wszystkim wzywam, aby przebudzili się ci, którzy popierają PiS – nawet jeśli podobają się wam postulaty PiS-u, to weźcie pod uwagę. że nie każdy sposób ich realizacji jest dopuszczalny. Realizujcie swoje pomysły w ramach demokratycznego państwa prawa, a nie w taki sposób jak obecnie.

Tych, którzy nie popierają PiS, bo polityka jest im obojętna albo mają inne preferencje, wzywam do działania – nie wystarczy czekać na to co czas przyniesie, nie wystarczy wyrażać niezadowolenia w gronie znajomych, trzeba działać. A form możliwości jest naprawdę dużo.

Proszę was jednak, pamiętajcie, że wyborcy PiS to nasze matki, bracia, sąsiedzi, przyjaciele i koledzy. Nie chodzi o to żeby toczyć z nimi wojnę (tego właśnie by chciał PiS) ani „nawrócić ich” (bo to naiwne), ale o to, aby swoje poglądy realizowali zgodnie z prawem i zasadami demokracji. Być może wystarczy zmiana kierownictwa partii.

Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności.

A ja wolność kocham ponad wszystko. Dlatego postanowiłem dokonać samospalenia i mam nadzieję, że moja śmierć wstrząśnie sumieniami wielu osób, że społeczeństwo się obudzi i że nie będziecie czekać, aż wszystko zrobią za was politycy – bo nic nie zrobią!

Obudźcie się! Jeszcze nie jest za późno!”

Ten list opublikowaliśmy w pierwszej relacji z tragicznego dnia 19 listopada 2017

List do mediów: Dlaczego tak radykalnie? Bo sytuacja jest dramatyczna

„Można oczekiwać, że PIS będzie się starał pomniejszyć mój protest i będzie szukał na mnie „haków”. Postanowiłem mu to ułatwić i wskazać pierwszy punkt zaczepienia (inne będą sobie musieli wymyślić).

Od kilku lat choruję na depresję, więc jestem tzw. osobą chorą psychicznie.

Ale takich osób jak ja jest w Polsce kilka milionów i jakoś funkcjonują w sposób mniej więcej normalny, często nawet nie wiadomo o ich chorobie.

Zresztą sformułowanie „choroba psychiczna” odnosi się również np. do takich dolegliwości jak bezsenność, czy jąkanie się, więc niekoniecznie musi być związane z niepoczytalnością. To, co na pewno jest związane z moją chorobą, to problemy ze snem i łaknieniem, zmniejszenie energii, tendencja do odkładania wszystkiego na później (prokrastynacja) i że widzę rzeczywistość w bardziej czarnych barwach niż większość „normalnych” ludzi.

Ale w tej sytuacji to nawet dobrze, bo potrafię dostrzec bardzo niepokojące sygnały wcześniej niż inni i silniej na nie reagować. I może też łatwiej mi poświęcić swoje życie, chociaż zapewniam, że wcale nie tak łatwo.

Cóż mogę jeszcze dodać – poglądy takie jak ja wyraża wiele osób z mojego otoczenia, publicystów, czy polityków, więc nie wynikają one z mojego spaczonego odbioru rzeczywistości.

A dlaczego tak radykalna forma protestu?

Bo sytuacja jest dramatyczna. Nie chodzi o to, że rząd popełnia mniej czy więcej błędów (każdy rząd to robi) ale, że

ten rząd wstrząsa podstawami naszej państwowości i funkcjonowania społeczeństwa. Natomiast większość społeczeństwa śpi, nie zwraca uwagi, co się dzieje i trzeba je z tego snu obudzić”.

Do listu do mediów dołączone były dwa fragmenty:

Fragment 1: Tak mało zrobiłem do tej pory dla Ojczyzny

"Urodziłem się w 1963 r., dlatego jestem w tej dobrej sytuacji, że pamiętam PRL, pamiętam „Solidarność”, odzyskiwanie niepodległości i kształtowanie się naszej demokracji. Dzięki temu mogę lepiej ocenić to, co się teraz dzieje.

Kiedy wybuchła „Solidarność” byłem jeszcze w liceum. I w tym liceum z kolegami zakładaliśmy Samorządne Zrzeszenie Uczniowskie, bo nie było wszak „Solidarności” dla niepełnoletnich uczniów.

13 grudnia [1981 – red.] byłem już studentem i nie spałem do południa tylko roznosiłem pierwsze ulotki.

W czasie stanu wojennego robiłem to, co miliony innych ludzi w Polsce – roznosiłem ulotki, chodziłem na demonstracje, słuchałem Wolnej Europy, zapalałem świeczki w oknach.

4 czerwca 1989 z radością wziąłem udział w pierwszych, częściowo wolnych wyborach i potem we wszystkich następnych.

Mój wkład w odzyskanie niepodległości był mikroskopijny, wstydzę się, że do tej pory tak mało zrobiłem dla Ojczyzny. I wiem, że muszę to zmienić".

Fragment 2: Wstydzę się tłumacząc, że Polska to nie to samo, co polski rząd

"Wstydzę się, że mam prezydenta, który jest prezydentem tylko swojej partii i jej zwolenników, i który łamie konstytucję (zawetowanie dwóch niekonstytucyjnych ustaw, aby zaproponować dwie inne, ale nadal niekonstytucyjne ustawy nie jest odkupieniem win).

Wstydzę się, że mam premier, która realizuje wydawane jej „po linii partyjnej” polecenia.

Wstydzę się, że znajomym z Zachodu muszę tłumaczyć, że Polska to nie to samo, co polski rząd.

Wstydzę się, że znowu muszę używać pojęcia „nomenklatura” i sformułowania „partia i rząd” tak jak w czasach PRL.

Wstydzę się widząc, jak opluwani są ludzie, którym należy się szacunek za to, co zrobili dla wolnej Polski".

Przekazany nam przez rodzinę Piotra "List do mediów" opublikowaliśmy 20 października:

Milczeć o Piotrze, lepiej uprawiać "nowogrodzkologię

Dlatego trudno mi zrozumieć jakim prawem znana publicystka "GW" i różni inni liberalni specjaliści od wszystkiego, wspólnie z policją i państwową propagandą nawołują do przemilczania czynu tego Człowieka i twierdzą, że nie był to czyn polityczny.

Jeśli taki akt, tak uzasadniony i wykonany nie jest aktem politycznym, to co nim jest?

Młócenie słomy i “kremlologiczne” (tzn. Nowogrodzkie) rozważania i mądrzenie się publicystów w porankach TOK FM? Teatrzyk na demonstracjach czy na trybunie sejmowej? (Bo jeśli nie wierzymy tak naprawdę w powagę sytuacji w głębię zagrożeń, jeśli nie uważamy, że wolność, demokracja są demontowane tak, że przesuwamy się coraz bardziej na Wschód, coraz bardziej w stronę autorytaryzmu czy dyktatury to znaczy, że uprawiamy jakiś rodzaj teatrzyku, niepoważne politykierstwo, jałowe narzekanie dla narzekania).

Nie bardzo rozumiem dlaczego wolne jeszcze media minimalizują to zdarzenie i okupiony cierpieniem autora apel. Boją się efektu “copy cat”? Wygląda to na wygodne tłumaczenie własnej bezradności. Media wszak mają informować, a nie wychowywać i rozstrzygać do czego ludzie dojrzeli, a czego lepiej im zaoszczędzić.

Tak, potraktowanie poważnie tego samospalenia stawia nas przed bardzo trudnymi pytaniami. Przed uświadomieniem sobie, że dzisiejsza sytuacja naszego kraju jest sprawą poważną. Już. Teraz. A nie - być może - w przyszłym roku, a może za trzy lata.

(Bo takich argumentów się przecież używa: “Znaj proporcje, mocium panie! Przecież nie pałują, nie zabijają, nie wsadzają do więzień!... Nie nadużywajmy słów, bo słownik nam się skończy… Nic takiego się przecież nie dzieje… Jeszcze mamy czas… Sami się przewrócą… Nie szerzmy histerii” - Analogie historyczne bywają niebezpieczne, ale tu nieodparcie się nasuwają.)

Przeczytaj także:

Wariaci czy bohaterowie?

Poważne potraktowanie tego czynu stawia nas przed wyzwaniem, koniecznością podjęcia jakichś realnych działań, gotowością do jakichś poświęceń. Nie, nie tych ostatecznych, do tego nie namawiał również “ten pan”, jak go nazywała radna, która upowszechniła, jako świadek zdarzenia, jego list, usprawiedliwiając się z tego jednocześnie, jakby nie widziała, że wykonuje przecież swój obywatelski, ludzki i polityczny obowiązek.

Uświadamia nam, że TO nie minie samo, że jeśli NAPRAWDĘ wierzymy w wartości, które głosimy, musimy o nie NAPRAWDĘ walczyć, a nie tylko zadowalać się lajkowaniem czy “szerowaniem” w mediach społecznościowych, czy okazjonalnymi spacerami.

To niewygodne. Lepiej uznać Tego Pana za nieszczęsnego wariata, ofiarę depresji, ciszej wokół niego bo psychiatrzy i psychologowie przecież mówią, żeby nie nagłaśniać samobójstw, że “efekt Wertera”, a w ogóle wszystko to przesada i normalny człowiek, by się tak nie zachował.

Ciekawe skąd się tylu specjalistów od psychiatrii i Wertera nagle znalazło, ja bym widziała dziś u nas raczej groźbę efektu strusia?

W naszej historii beznadziejnych powstań i straceńczych zrywów mamy tradycję poświeceń dla ogółu. Czy to byli wariaci? Czy bohaterowie?

Śmierć przez ogień to nie tylko tradycja mnichów buddyjskich, to również dzieje Świętej Inkwizycji i palenia na stosach tych, którzy widzieli więcej, dalej i mieli więcej odwagi (Czarownice! Jan Hus!).

Ogień niszczy, ale też oświetla. Jak gniew.

Są ludzie wrażliwsi niż inni. Ludzie, którzy widzą i czują głębiej. Ludzie którzy mają w sobie specjalny, rzadki gen odwagi i sprawiedliwości.

Co mamy z tym zrobić?

Jan Palach miał rację w swych obawach: w Czechosłowacji nastąpiła dyktatura, a naród się z nią pogodził.

Nie miał racji w momencie swej śmierci, bo współcześni nie chcieli go wysłuchać. Za to koniec komunizmu w Czechosłowacji zaczął się od nielegalnych obchodów 20. rocznicy jego śmierci.

Nagle okazało się, że ludzie pamiętają Palacha i że Jego odwaga była potrzebna, by odkupić wieloletnie grzechy zaniechania i tchórzostwo innych.

Ryszard Siwiec też miał rację w ocenie sytuacji: po Sierpniu przyszedł Grudzień, a potem inne miesiące i lata.

I nie miał racji. Bo nie usłyszano jego krzyku.

Nie współcześni, ale dopiero historia doceniła czyn Siwca. Który jakby odkupił nasz udział w haniebnej agresji na Czechosłowację. W Pradze pamiętają go zresztą lepiej niż u nas.

Historia lubi takich bohaterów. Współczesność się ich boi.

Bo co niby mamy z takim czymś robić my, zwykli, szarzy ludzie? Nie bardzo się chcemy budzić i być budzeni. Całkiem wygodnie się nam śpi.

21 październik 2017

06.02.2017 Warszawa , ul. Czerska 8 / 10 . Agnieszka Holland podczas spotkania wokol filmu " Pokot " .
Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta
06.02.2017 Warszawa , ul. Czerska 8 / 10 . Agnieszka Holland podczas spotkania wokol filmu " Pokot " . Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta

Agnieszka Holland, od 2013 roku przewodnicząca Europejskiej Akademii Filmowej, twórczyni takich filmów jak: „Aktorzy prowincjonalni”, „Europa, Europa”, „Plac Waszyngtona”, „W ciemności”, „Kopia mistrza” czy „Pokot”, za który dostała Srebrnego Niedźwiedzia na Berlinare 2017, a także seriali, w tym czterech odcinków „House of cards”

;

Komentarze